Sokrates – sylwetka, zarys poglądów oraz stosowanych metod.
Sokrates był świętym i męczennikiem filozofii. Żadnego innego z wielkich filozofów nie pochłaniała aż tak bardzo idea prawego życia. Jak wielu męczenników, postanowił on nie próbować ratować swego życia, choć prawdopodobnie mógł to zrobić, zmieniając sposób postępowania. W przeciwieństwie jednak do wielu świętych odznaczał się żywym poczuciem humoru – objawiającym się jako figlarny dowcip czy jako dająca do myślenia ironia, a jego wiara polegała nie na zawierzeniu objawieniu czy ślepej nadziei, ale na oddaniu się argumentacji rozumu. Nic innego nie miało nad nim władzy.
Przyjaciele opowiadali historyjki o jego dziwactwach. Pewnej nocy w czasie uczty – jak podaje Platon – młody człowiek, któremu zdarzyło się służyć w wojsku razem z Sokratesem, przypomniał, jak to
Coś nad ranem [Sokratesowi] wpadło na myśl; zaczem stanął i dumał, a że mu jakoś nie szło, nie ruszał się z miejsca, tylko stał i dumał. A już było i południe i ludzie się patrzyli i dziwili, a jeden drugiemu opowiadał, że Sokrates tak od rana stoi i myśli o czymś. Nareszcie zrobił się wieczór. Po wieczerzy kilku młodych wyniosło pościel na dwór – bo to było lato wtedy – i spali na chłodzie, a równocześnie uważali na niego, czy będzie stał i przez noc. A ten stał aż do rana, dopóki słońce nie wzeszło. Potem pomodlił się do słońca i poszedł.
Pomimo takiego sposobu spędzania czasu wolnego, na polu walki Sokrates dokonał chwalebnych czynów.
Inny przyjaciel opisał, jak zdążając na ucztę, w czasie której powyższa historia została opowiedziana, Sokrates „się coś bardzo zamyślał i pozostawał w tyle”, a następnie skrył się w pobliskim portyku, by tam dalej dumać. „On już ma taki jakiś zwyczaj; niekiedy, bywa, odejdzie na bok gdzie bądź i stoi”. Nie należało natomiast do jego zwyczajów regularne mycie się; nawet najbliżsi przyjaciele przyznawali, że niezwykłym widokiem było go zobaczyć wykąpanego i obutego. Nosił wyświechtane ubrania i wyglądał niechlujnie, nigdy nie miał pieniędzy i nie martwił się skąd weźmie na kolejny posiłek. Przyznał przed sądem, że „całe życie nie siedział cicho i nie dbał o to, o co się troszczy wielu: o pieniądze, o dom, o strategię, mowy na zgromadzeniach, urzędy, sprzysiężenia, obywatelskie spiski”. Nie uważał jednak, aby którakolwiek z tych oznak potocznie rozumianego udanego życia była zła jako taka.
Przez większość czasu zajęty był prowadzeniem rozmów z innymi, a nie samotną kontemplacją. Wydaje się, że w dyskusjach wykazywał się taką samą nieustępliwością jak podczas samotnych rozmyślań. Wybitny wódz, który go znał, powiedział kiedyś:
Kto się do niego [Sokratesa] zbliży myślami – jakby krwią – kto do niego blisko podejdzie w rozmowie, ten już musi, choćby i o czym innym był rozmawiać zaczął, chodzić za nim bez ustanku myślami tam i sam, aż wpadnie i musi zdawać rachunek z siebie samego, jakim trybem teraz żyje i jak minione życie przeżył. A jak już raz ktoś wpadł, nie prędzej go puści Sokrates, aż to wszystko z niego pięknie, ładnie wyżyłuje.
Sokrates był biedny. Nie miał żadnych szczególnych osiągnięć w potocznym rozumieniu tego słowa. Alkibiades porównywał jego mowę do muzyki satyra Marsjasza, który „moc miał w ustach, brał jednak instrument do ręki i dopiero czarował sluchaczów”. „A tym się tylko różnisz od niego – mówił Alkibiades – że bez instrumentów, samymi tylko ustami, robisz podobne rzeczy”.
Sokrates żartował sobie z własnej brzydoty, ale nawet tak lekki temat stawał się dlań pretekstem do znacznie poważniejszych rozważań. Jego przyjaciel Kritobulos, wezwał go raz, by stanął do „konkursu piękności”, w czasie którego każdy z mężczyzn miał przekonać „jurorów”, że jest przystojniejszy od drugiego. Sokrates tak zaczął zawody:
- Więc najpierw wzywam cię do wstępnego zbadania treści naszego sporu. Ty zaś mi odpowiadaj... Czy piękność jest własnością wyłącznie człowieka, czy też jeszcze czegoś innego?
- Oczywiście, jak sądzę, jest własnością równie dobrze konia, krowy i nieożywionych przedmiotów. Wiem przecież, że i tarcza jest piękna, i miecz, i włócznia.
- Jak to się dzieje, że rzeczy w niczym niepodobne do siebie mogą jednak wszystkie być piękne?
- Po prostu. Jeśli mianowicie tak dobrze są wykonane, że służą celom, dla jakich je posiadamy, albo jeśli z natury są znakomicie przystosowane do naszych potrzeb, wtedy są piękne.
- Wiesz, do czego są nam potrzebne oczy?- zapytał Sokrates.
- Do tego, aby widzieć.
- Jeśli tak to moje oczy są piękniejsze od twoich.
- Dlaczego?
- Ponieważ twoje oczy widzą tylko w prostej linii przed sobą, moje oczy natomiast przez to, że są wystające z orbit, widzą ponadto i z boku.
- Według tego, co mówisz, rak chyba ma najpiękniejsze oczy wśród zwierząt – rzekł z ironią Kritobulos.
- Z pewnością... – potwierdził Sokrates.
Filozof oczywiście przegrał zawody. Wiedział, że nie jest przystojny, a poza tym były to żarty. Nie jest to Sokrates wyrafinowany: wprost przeciwnie, to Sokrates dla początkujących. Warto jednak przyjrzeć się, jak wiele owo zwykłe przekomarzanie się ma z Sokratesa, którego spotykamy w poważniejszych i bardziej znanych filozoficznych wypowiedziach z dialogów Platona.
Przede wszystkim jest to właściwa mu metoda pytania. Sokratesowi metodą prowadzenia dialogu. Zamiast samemu proponować twierdzenie, pozwala uczynić to samemu rozmówcy, a następnie wyprowadza wnioski.
Wyższość filozofii Sokratesa polegała na tym, że był on świadom swojej niewiedzy. Świadomość ta zaowocowała słynnym stwierdzeniem: „Wiem, że nic nie wiem”.
Sokrates żył w Atenach (tam się urodził i spędził całe swoje życie) w latach 469-399 p.n.e., w okresie klasycznym kultury greckiej. Była to era nie tylko filozofii (sofiści i Sokrates), lecz także wielki okres: architektury (Partenon 447-432, Propileje 437-432, Erechteion 434-443),rzeźbiarstwa (Fidiasz, Poliklet), malarstwa (Polignot, Mikon, Zeuksis, Parrazjos), wielkich tragików ( Sofokles, Eurypides), wielkiego komediopisarza Arystofanesa („Chmury”), wielkich historyków (Herodot, Tucydydes) oraz wielkiego lekarza Hipokratesa.
Głównym ośrodkiem kultury greckiej były wówczas Ateny, które około 440 roku stały się największym państwem Grecji kontynentalnej. Ustrojem społecznym w Atenach była demokracja (od Peryklesa), każdy obywatel miał udział w sprawach publicznych. Jednak obywatele byli mniejszością w stosunku do meteków i niewolników. Politycznie Ateny sprawowały władzę nad morzem i miastami związkowymi, natomiast gospodarczo siły swe czerpały z wielkiego handlu morskiego.
Rozwojowi kultury Aten nie sprzyjał jednak spokój polityczny. Mimo iż Grecja nie była zagrożona od zewnątrz, to tarcia wewnętrzne nigdy nie były większe. Był to czas nieustannego antagonizmu poszczególnych państw, zwłaszcza Aten i Sparty (wojna peloponeska 431-404, rozgrywki wewnętrzne, walki osobiste, obalenie Peryklesa – 429, proces Alcybiadesa – 415). Jak ujął to Hegel: „Dane mu (Sokratesowi) było żyć w okresie świetności Aten i na początku ich zepsucia; uczestniczył w ich najwyższym rozkwicie i w początku ich nieszczęścia.”
Jak podają źródła, Sokrates był synem Sofroniska, ubogiego kamieniarza (rzeźbiarza) i położnej Fainarety. Urodził się w 470/69 p.n.e. w Atenach w gminie Alopeke. Diogenes Laertios podaje, że Sokrates miał jedną żonę imieniem Ksantypa, która była matką jego trzech synów: Sofroniska, Meneksenosa i Lamproklesa. W tej właśnie kwestii Laertios zgadza się z Platonem oraz Ksenofontem, poddaje natomiast w wątpliwość tezę Arystotelesa, który twierdził, że Sokrates miał dwie żony Ksantypę oraz Myrto.
Jak podają Hegel i Laertios, Sokrates w młodości uprawiał zawód ojca i przypisywano mu posągi odzianych w szaty Gracji, znajdujące się na Akropolu w Atenach. Jak kontynuuje ten wątek Hegel, Sokrates nie znajdował przyjemności pracując przy obróbce kamieni. Wykonywał tę pracę tylko po to, aby uzyskać pieniądze na skromne utrzymanie i aby móc następnie zająć się tym, co porywało jego serce i duszę, a mianowicie studiowaniu nauk.
Tak więc po zaprzestaniu sztuki rzeźbiarstwa, Sokrates, wspierany finansowo przez Kritona, zagłębiał się w dzieła starożytnych filozofów (o ile tylko mógł je zdobyć) a także był słuchaczem Anaksagorasa. Po wypędzeniu Anaksagorasa z Aten 37-letni Sokrates pobierał nauki u Archelaosa a także innych słynnych sofistów, między innymi: Prodikosa, słynnego nauczyciela wymowy oraz innych nauczycieli muzyki, poezji itd. Jak podaje Ksenofont, Sokrates czytał i omawiał dzieła filozofów greckich z uczniami oraz jadał z nimi skromne, wspólne posiłki składkowe. Ucząc bezinteresownie mądrości w Atenach, Sokrates, jak sam mawiał, wzorował się na swojej matce z tą tylko różnicą, że pomagał swoim uczniom w wydaniu na świat nie dzieci lecz pięknych i mocnych myśli czy prawdy.
Do osób oddanych całą duszą Sokratesowi należeli: Kriton, Platon, Ksenofont, Apollodoros, Chajrefont, Alkibiades. Jednak oprócz tych, którzy go całym sercem uwielbiali, byli również i tacy, którzy go całym sercem nienawidzili. Jedną z takich osób był szanowany mąż ateński, garbarz Anytos, który znienawidził Sokratesa, ponieważ ten, wiedząc o zdolnościach jego syna doradzał mu, żeby nie zmuszał młodzieńca do pracy w garbarni, lecz umożliwił mu zdobycie wyższego wykształcenia. Ponadto Sokrates prorokował Anytosowi, że „(...) chociaż ojciec zagania go do owej przeznaczonej dla niewolnika pracy, to jednak nie pozostanie on przy niej. Ponieważ zaś wokół siebie nie ma żadnego uczciwego (rozsądnego, rzetelnego) męża, który mógłby się nim zająć, więc popadnie w złe żądze i pogrąży się przez to po uszy w rozpuście”. Jak pisze Ksenofont, przepowiednia Sokratesa słowo w słowo się ziściła, syn Anytosa popadł w pijaństwo i stał się niegodnym człowiekiem. To właśnie spowodowało, że Anytos stał się głównym oskarżycielem Sokratesa (Anytosa poparli również lichy tragik Meletos, który wystąpił ze skargą oraz retor Lykon) ) uznając go winnym „nakłaniania młodzieży do tego, aby byli bardziej posłuszni jemu (Sokratesowi) aniżeli swym rodzicom”.
Oskarżyciele Sokratesa domagali się kary śmierci. Sokrates i jego przyjaciele nie przejęli się zbytnio oskarżeniem. Nie sądzili oni, że Meletos jako formalny oskarżyciel wskóra coś w sądzie. Jednak stało się inaczej właśnie za sprawą Anytosa, który był wówczas prawdopodobnie najbardziej wpływowym obywatelem Aten. Siedemdziesięcioletni Sokrates stanął przed sądem przysięgłych, złożonym z pięciuset wylosowanych obywateli. Przysługiwało mu prawo wygłoszenia przemówienia obronnego, a w przypadku uznania go winnym, prawo proponowania innej kary niż ta, którą proponował oskarżyciel. Być może, gdyby Sokrates próbował wzruszyć sędziów błaganiem pokornym i zarazem schlebiającym, nie zostałby uznany winnym. Jednak, jak pisze I. Dąmbska, nie byłby wtedy Sokratesem! Sokrates nie uznawał swojej winy, wręcz przeciwnie-miał poczucie swych zasług i tego, że dobrze wypełnił misję czynienia ludzi lepszymi. W swoim przemówieniu nie prosił o łaskę, lecz o sprawiedliwość, zamiast wzruszać, przemawiał do rozsądku, zamiast schlebiać, upominał. W efekcie został uznany winnym większością 60 głosów. Kiedy ponownie zabrał głos, nadal utrzymywał swoją niewinność i zamiast prosić o karę wygnania lub grzywny, czego się spodziewano, Sokrates ironicznie zaproponował, aby sędziowie uznali go za dobroczyńcę prawa i nagrodzili go utrzymaniem na koszt publiczny. Jak zwraca uwagę
A. Krokiewicz, Sokratesowi „zaszkodził” wyniosły ton obrony i w szczególności drażniący wniosek o uchwalenie dla niego prawa do wiktu na koszt państwa. Sokrates musiał zdawać sobie sprawę, że większość sędziów uchwali wniosek Meletosa. Platon i Ksenofont wyraźnie zaznaczają, że ich nauczyciel chciał zostać skazanym na śmierć: „wiedział, że będzie miał śmierć lekką i nie tylko uniknie utrapień zgrzybiałej starości, ale także ginąc odważnie w pełni władz umysłowych i cielesnych pozostawi świetlaną pamięć o sobie w sercach uczniów i przyjaciół.” Z powodów religijnych wyrok nie mógł być wykonany od razu. Sokrates spędził więc 30 dni w więzieniu. Podobno ułożył tam hymn na cześć Apollina i zajmował się wierszowaniem bajek Ezopa. Przyjaciele odwiedzali go często i proponowali mu ucieczkę. Jednak Sokrates nie chciał uciekać. Sądzę, ze postawa ta wydaje się oczywista biorąc pod uwagę fakt, iż Sokrates nie chciał uciekać przed oskarżeniem. Co więcej, wolał umrzeć jak obywatel posłuszny prawom ateńskim. Ostatnie dni spędził na rozmowach z uczniami- przyjaciółmi. Na kilka godzin przed śmiercią dyskutował jeszcze o nieśmiertelności duszy. Następnie wykąpał się, pożegnał z rodziną i o zachodzie słońca wypił truciznę (cykutę). Jak napisał Ksenofont: „Wszyscy jednozgodnie przyznają, że żaden jeszcze człowiek, ile pamięć nasza sięga, nie zajrzał w oczy śmierci z większą godnością.”
O życiu i poglądach Sokratesa dowiadujemy się głównie z dialogów Platona, ze Wspomnień o Sokratesie Ksenofonta oraz z krótkich wzmianek w Metafizyce Arystotelesa. Sam Sokrates nie napisał żadnych dzieł, ograniczał się do ustnego nauczania.
Według Platona, Sokrates miał wizję państwa idealnego - „republiki” rządzonej przez filozofów. Ateny, które znał Sokrates, rzeczywiście daleko odbiegały od jego ideału. Miastem rządziło 30 tyranów, którzy stosując terror, systematycznie przeprowadzali egzekucje, swych współobywateli. Przywódcą tej 30 był Kritias, jeden z uczniów Sokratesa. Gdy 30 tyranów obalono, a Krytiasa zabito, przywrócona demokracja wzięła na Sokratesie odwet. Prawo amnestii uniemożliwiało ściganie przestępstw politycznych, popełnianych w przeszłości, ale istniały wtedy sposoby na obejście prawa. Sokratesa oskarżono o „bezbożność i demoralizację młodzieży”. Postawiono przed sądem – w 399 roku p.n.e. został stracony. Soktrates był zawsze przykładem samotnego myśliciela, broniącego wzniosłych ideałów i dającego im świadectwo. Nauczał m.in., że cnota jest najcenniejszą ze wszystkich posiadanych przez nas rzeczy, że prawda leży poza „cieniami” naszego codziennego doświadczenia i że właściwym zadaniem filozofa jest wykazywanie ludziom, jak niewiele naprawdę wiedzą. Często mówi się, że Sokrates umarł aby dać świadectwo swym cnotom i aby nie zdradzić ideałów, które od dawna szerzył stosując niezwykle przekonywującą argumentację. Sokrates umarł, być może, jak człowiek cnotliwy, ale jego związki polityczne, obecnie prawie zapomniane, w tamtych czasach z pewnością nadawały koloryt jego postaci. On sam twierdził, że umiera dla własnego dobra, „dla dobra swojej duszy”. Był postacią i wspaniałą i niejednoznaczną.
Starał się kierować wychowaniem politycznym obywatela ateńskiego tak, aby przygotować odnowę politycznego panowania arystokracji.
Sokrates nie „wstydzi się naśladować króla perskiego”, ponieważ król perski uważa rolnictwo i rzemiosło wojenne za zajęcia najpiękniejsze i najkonieczniejsze. Ziemia oraz rzemiosło wojenne od wieków należą do szlachetnych panów, do arystokracji rodowej, do właścicieli ziemskich. Sokrates wysławia rolnictwo, albowiem pozwala ono przyrzekać „złote góry niewolnikom” oraz „zachęcać do pracy robotników i zmuszać ich do posłuszeństwa. Rolnictwo jest matką żywicielką wszystkich innych sztuk” źródłem zaspokajania potrzeb życiowych „dobrze urodzonego pana”, najlepszym dla niego zajęciem i najlepszą nauką. Rolnictwo zapewnia ciału piękność i siłę, pobudza do dzielności, wydaje doskonałych i najbardziej oddanych ogólnemu dobru obywateli. Sokrates przeciwstawia przy tym rolnictwo, miejskim zawodom i rzemiosłom, jako szkodliwym dla ciała i rujnującym duszę. Staje po stronie zacofanej wsi przeciwko miastu z jego rzemiosłami, przemysłem i handlem. Trzeba było wychowywać zwolenników tego ideału.
Sokrates rozprawia o odwadze, rozsądku, sprawiedliwości, skromności, bogobojności. Chciałby widzieć w obywatelach ateńskich ludzi odważnych, lecz skromnych, nie wymagających, rozsądnych, sprawiedliwych wobec przyjaciół, ale nie wobec wrogów. Dobry obywatel powinien wierzyć w bogów, składać im ofiary, i w ogóle spełniać wszystkie obrzędy religijne, ufać w łaskę bogów i nie pozwalać sobie na zuchwalstwo badania świata i nieba, planet. Słowem, dobry obywatel powinien być pokornym, bogobojnym i posłusznym narzędziem w rękach „dobrze urodzonych panów”.
Sokrates często i do znudzenia zaprzeczał temu, jakoby wiedział cokolwiek czy o pięknie czy o cnocie, czy o sprawiedliwości, czy tez o czymkolwiek innym, o czym właśnie dyskutowano. Ta deklarowana niewiedza była jego znakiem rozpoznawczym. Filozof zawsze głosił, że nie ma niczego czego mógłby nauczyć, to jednak jego działalność bardzo przypominała nauczanie, i to w stopniu wystarczającym, by zawieść go przed sąd jako nauczyciela wywierającego szkodliwy wpływ. Twierdził, że wyświadczył Ateńczykom dobrodziejstwo, poddając ich ogniu krzyżowych pytań, ale ci nie docenili tego, odpowiadając gniewem, co ostatecznie doprowadziło do procesu.
Filozof powiada, że wypełniał wolę bogów, chodząc i dyskutując z ludźmi. Jego przyjaciel udał się kiedyś do wyroczni w Delfach i zapytał, czy jest ktoś mądrzejszy od Sokratesa. Odpowiedź brzmiała: nie. Wprawiło to Sokratesa w stan straszliwego zakłopotania, gdyż on sam zawsze uważał, że wcale nie jest mądry. Długo nie wiedział co to znaczy, więc przepytywał różnych ludzi, którzy cieszyli się reputacją mądrych lub biegłych w wiedzy specjalistycznej. I zawsze czuł się rozczarowany, bo wydawało mu się, iż nie ma takiego, którego domniemana mądrość mogłaby wytrzymać próbę jego pytań. Zawsze był w stanie odeprzeć twierdzenia, z reguły wyciągając z ich poglądów pewne niepożądane i nieoczekiwane konsekwencje. Pytał także poetów, ale oni nie byli nawet w stanie objaśnić swej poezji na zadowalającym poziomie. Po jednym z takich spotkań rzekł:
Wróciwszy do domu zacząłem miarkować, że od tego człowieka jednak jestem mądrzejszy. Bo z nas dwóch, żaden, zdaje się, nie wiem o tym, co dobre i piękne; ale jemu się zdaje, że coś wie, choć nic nie wie, a ja, jak nic nie wiem, tak mi się nawet nie zdaje. Więc może o tę właśnie odrobinę jestem od niego mądrzejszy, że jak czego nie wiem, to i nie myślę, że wiem.
Wtedy zaświtało mu, co znaczyły słowa wyroczni:
Bo zawsze ci, co z boku stoją, myślą, że ja sam jestem mądry w tym, w czym mi się kogo trafi położyć w dyskusji. A to naprawdę podobno bóg jest mądry i w tej wyroczni to chyba mówi, że ludzka mądrość mało co jest warta albo nic. I zdaje się, że mi nie o Sokratesa chodzi, a tylko użył mego imienia, dając mnie na przykład, jak by mówił, że ten z was, ludzie, jest najmądrzejszy, który, jak Sokrates, poznał, że nic nie jest naprawdę wart, tam gdzie chodzi o mądrość.
Inaczej mówiąc, wyższość mądrości Sokratesa polega na tym, że jest on świadom tego, jak niewiele wie. Kiedy ogłasza swoją niewiedzę, chodzi mu o niewiedzę dotyczącą postaw moralności, a nie o przyznanie się do sceptycyzmu względem potocznych stwierdzeń o faktach. Troszczy się wyłącznie o refleksję etyczną i nie może z czystym sumieniem porzucić swej misji polegającej na jej wzbudzaniu u innych.
Sokrates działał pod wpływem czegoś, co określał mianem swego dajmoniona (gr. daimonion), ducha opiekuńczego czy głosu, który towarzyszy mu od dzieciństwa. Radę dajmoniona traktuje on jako coś, co musi być przemyślane, zanim zostanie zaaprobowane, jak w przypadku rady przyjaciół czy słów wyroczni delfickiej. Głos dajmoniona to coś, co nazwalibyśmy głosem roztropnego sumienia. Sokrates powiada: „Ilekroć się zjawia, zawsze mi coś odradza, cokolwiek bym przedsiębrał, a nie doradza mi nigdy”.
Duch opiekuńczy ostrzegał go przed jakimkolwiek udziałem w polityce, jak twierdzi, bo gdyby stał się postacią publiczną, zostałby zabity na długo przedtem, zanim zdołałby uczynić wiele dobra. Dlatego wybrał prywatne służenie ludziom:
„Bo przecież ja nic innego nie robię, tylko chodzę i namawiam młodych spośród was i starych, żeby się ani o ciało, ani o pieniądze nie troszczył jeden z drugim przede wszystkim, ani tak bardzo jak o duszę, aby była jak najlepsza: i mówię im, że nie z pieniędzy dzielność rośnie, ale z dzielności pieniądze, wszelkie inne dobra ludzkie i prywatne, i publiczne.”
To przekonywanie przybiera nieraz ostrą postać. Sokrates wytyka Ateńczykom: „Nie wstydźcie się dbać i troszczyć o pieniądze, abyście ich mieli jak najwięcej, a o sławę, o cześć, o rozum i prawdę, i o duszę, żeby była jak najlepsza, wy nie dbacie i nie troszczycie się”.
Dla Sokratesa najważniejszą rzeczą była troska o duszę. "Dobro własnej duszy jest dla każdego rzeczą najważniejszą, ważniejszą niż zdrowie i powodzenie, ważniejszą nawet niż życie i ważniejszą niż wszelkie sprawy publiczne". Żołnierz ma walczyć dzielnie i odważnie narażać życie nie z obowiązku wobec ojczyzny, lecz z obowiązku wobec siebie samego, wobec własnej duszy, którą tchórzostwo, by pohańbiło. Ma to swoje odwzorowanie w życiu samego Sokratesa, gdy zostaje skazany na śmierć. Nie unika wyroku po procesie, nie dla poszanowania prawa państwowego, lecz dla spokoju własnej duszy, mówi "... tak jest lepiej, dla zdrowia mojej duszy". Dusza nabiera u Sokratesa nowego znaczenia, nie jest pojmowana naturalistycznie, jak u Homera, ani metafizycznie, jak u pitagorejczyków, nie jest przeciwstawiona empirycznemu żywotowi i ciało nie jest dla niej więźniem czy grobem, jak dla orfików i pitagorejczyków. Dusza to tyle, co rozeznanie dobrego i złego, rozeznanie wewnętrzne, indywidualne, ale ponieważ innego rozeznania, jak wewnętrzne, nie ma, rozeznanie to jest poznaniem filozoficznym (fronesis). Dusza jest, więc pojęciem moralnym, a jednocześnie intelektualnym, ponieważ wiedza o tym, co dobre i co złe, jest wiedzą najwyższą, bez której niczego w ogóle wiedzieć i nie można, i nie warto. Troska o duszę, terapia duszy, jest zarazem najwyższym zabiegiem poznawczym. W tej terapii duszy Sokrates dochodzi do wiedzy negatywnej: "Nie jest dobrem to, co za dobro uchodzi, nie jest prawdą to, co się za prawdę podaje, nie jest szczęściem to, co się jako szczęście zachwala. Lepiej jest krzywdy doznać, niż krzywdę wyrządzać, lepiej jest umrzeć nie sprzeniewierzając się swojemu sumieniu, niż żyć za wszelką cenę, lepiej jest przyznać się do niewiedzy, niż udawać, że się wiedzę posiada"
Zło pochodzi wg Sokratesa z niewiedzy albo z niewystarczającego poznania dobra, "nikt nie popełnia błędu z własnej woli", natomiast poznanie prawdy i osiągnięcie doskonałości w działaniu prowadzi do urzeczywistnienia prawdziwej natury ludzkiej, a w ten sposób do szczęścia.
Sokrates był pierwszym, który wyróżnił dobra moralne, właściwy przedmiot etyki, a także był pierwszym przedstawicielem stanowiska moralizmu, "pożytek zależny jest od dobra, tylko to co dobre jest naprawdę pożyteczne". Sokrates był przeciwieństwem utylitarysty twierdził, że czyn jest niezawodnie dobry, gdy wypływa zeń pożytek, a zalecając sprawiedliwość czy lojalność, wysiłek w pracy czy kompetencje w zawodzie, powoływał się na płynące stąd korzyści.
Szczęście związane jest z cnotą, bo z cnoty wynika. Szczęśliwy jest, bowiem ten, kto posiada największe dobra, a największym dobrem jest cnota. Wiedza jest tym samym, co cnota, jeśli wiedza nie wystarcza do cnoty, to musi być powierzchowna i niezupełna. Wiedza potrzebna do cnoty jest innego rodzaju, to nie wiedza o żywiołach, gwiazdach, kosmosie, lecz o sprawiedliwości i odwadze, nie przyrodnicza, lecz etyczna. Stanowisko takie nazywamy intelektualizmem etycznym, "cnoty można się uczyć, jest tylko jedna" twierdzi filozof. Prawdziwe szczęście i prawdziwy pożytek daje tylko dobro, a prawdziwym dobrem jest cnota.
Dla Sokratesa cnota nie tylko jest niemożliwa bez wiedzy, lecz jest z wiedzą tożsama. Cnota jest wiedzą, a wiedza jest cnotą. . "Wiedzieć, co jest sprawiedliwe, to znaczy zarazem postępować sprawiedliwie. I na odwrót: postępować sprawiedliwie nie można, jeżeli się nie wiec, czym jest sprawiedliwość, jeżeli zaś tę wiedzę się posiada, to nie można postępować niesprawiedliwie"
Ponieważ tylko cnota zapewnia szczęście, ponieważ "rozkosz jest dobrem, a ból złem", a "piękny czyn jest za razem dobry i pożyteczny", wiec i szczęśliwość całkowicie zasadza się na wiedzy. "Jeżeli to, co przyjemne, i to, co dobre, jest jednym i tym samym, to nikt, jeśli wie, lub chociaż tylko mniema, że coś innego jest lepsze niż to, co on robi, a może postąpić inaczej, nie będzie postępował źle, mogąc postąpić lepiej. Nie móc opanować siebie, to przecież nic innego jak głupota (amathia), a panować nad sobą, to nic innego, tylko mądrość (sofia)".
Według Sokratesa, kto wie, co jest "lepsze", ten nie może postępować wbrew tej wiedzy. Racjonalizm i intelektualizm etyczny Sokratesa wiele razy był krytykowany ze względu na powszechne ludzkie doświadczenie. Sam Arystoteles uważa, że podejście Sokratesa do opanowania ludzkiego sprzeciwia się doświadczeniu ludzkiemu, gdyż człowiek może być podatny na coś, co nim owładnie i bez względu na posiadaną wiedzę człowiek celowo wybierze coś, co nie jest dobre moralnie. Dodatkowym przykładem może być aforyzm wyrażony przez Owidiusza: "Widzę i pochwalam to, co lepsze, lecz wybieram gorsze".
Teoria Sokratesa zaczyna od duszy i kończy na niej; w „Obronie...” powiada on, że najważniejszą sprawą w życiu jest troszczyć się o jej dobrobyt. Dusza – jak wszędzie stwierdza – jest tym, co „się przez sprawiedliwość lepsze staje, a przez niesprawiedliwość ginie” Czynienie dobra oznacza dobrodziejstwa dla własnej duszy, wyrządzanie zła - krzywdzenie jej. Wynika stąd, że źli ludzie ostatecznie krzywdzą wyłącznie siebie: „Do człowieka dobrego nie ma przystępu żadne zło ani za życia, ani po śmierci”.
Sokrates miał na celu przekształcić moralne zapatrywania ludzi. Aby odnieść w tym sukces przez debatowanie, dyskusje musiały różnić się od czysto teoretycznych. Trzeba też było w jakimś stopniu stosować przesadę i uproszczenia, by rozważane zagadnienie etyczne zaprezentować dostatecznie wyraziście. Filozof starał się przekonać słuchaczy, by niekorzystne obroty losu uważali za mniej ważne niż nieszczęście skalania swej duszy. Kiedy mówił, że zły człowiek jest nieszczęśnikiem, nie chodziło mu o to, iż taki człowiek nie mógłby czasami cieszyć się z udanego wieczoru. Nawoływał swych słuchaczy, by doceniali zadowolenie z cnoty w najszerszym rozumieniu tego słowa, a może nawet żałowali człowieka, któremu nie dane jest zadowolenia tego doświadczać. A kiedy stwierdzał, że dobro przynosi bogactwo i wszelkie inne rodzaje błogosławieństw, nie chciał przez to powiedzieć, że jeśli dobrze się sprawował, to szybko staniesz się bogaty. W tym kontekście roztacza obraz najlepszego z możliwych życia ludzkiego, w którym człowieka obdarzonego praktyczną mądrością i innymi cnotami spotykają same dobre rzeczy.
Sokrates nie pisał, tylko rozmawiał. Pochwałę słowa żywego, mówionego, a potępienie słowa pisanego wygłasza we Fajdrosie. Opowiada tam legendę o bogu egipskim Teucie, który wynalazł wiele sztuk i umiejętności, a m.in. sztukę pisania, i uczył ich króla Tamuza, ażeby rozpowszechnił je w kraju.
"Kiedy doszli do liter, powiedział Teut do Tamuza: Królu, ta nauka uczyni Egipcjan mądrzejszymi i sprawniejszymi w pamiętaniu; wynalazek ten jest lekarstwem ku pomocy pamięci i mądrości. A ten mu na to: Teucie, mistrzu najdoskonalszy, jeden potrafi płodzić to, co do sztuki należy, a drugi potrafi ocenić, na co się to może przydać i w czym zaszkodzić tym, którzy się znają daną sztuką posługiwać. Tak też i teraz: ty jesteś ojcem liter, zatem przez dobre serce dla nich przypisałeś im wartość wprost przeciwną tej, którą one posiadają naprawdę. Ten wynalazek niepamięć w duszach ludzkich posieje, bo człowiek, który się tego nauczy, przestanie ćwiczyć pamięć; zaufawszy pismu będzie sobie przypominał wszystko z zewnątrz, z odcisków obcych, a nie z własnego wnętrza, z samego siebie. Więc to nie jest lekarstwo na pamięć, tylko środek na przypomnienie sobie."
i dalej
"... Jest w piśmie coś bardzo niebezpiecznego, i w tym jest ono rzeczywiście podobne do sztuki malarskiej. Toż i jej twory stoją przed tobą jak żywe, ale jeśli kiedy zapytasz je o co, wtedy bardzo uroczyście milczą. Tak samo słowa pisane: zdaje ci się, że one myślą to, co mówią, ale jeżeli zapytasz je o coś, żeby lepiej zrozumieć to, o czym mówią, one wciąż tylko jedno wskazują, zawsze jedno i to samo."
Sokrates uważał, że to mistrz, który wiedzę posiada, pisze ją w duszy ucznia. Żywe słowo to dla Sokratesa "dialogos" ( gr. Dia – przez, logos – słowo, mowa, myślenie. Dialogos – rozmowa), w którym pytanie ma być sformułowane krótko, a odpowiedź powinna właściwie brzmieć: "tak" lub "nie". Podczas prowadzenia dialogu prawda jest konsensem rozmówców, którzy mówiąc tym samym językiem, poprzez weryfikację interpersonalną znajdują potwierdzenie lub zaprzeczenie głoszonych przez siebie wypowiedzi.
Kiedy rozmówca odpowiada z zastrzeżeniami lub wymijająco, Sokrates przywołuje go do porządku, żądając odpowiedzi krótkiej i jednoznacznej. I nie jest to tylko sprawa formalna. Dla sofistów słowo logos, jest umownym znakiem. Jego siła zależy od siły tego, kto się nim posługuje. Siła ta może być bardzo wielka, i stąd szczególne zainteresowanie sofistów dla nauki o języku i dla retoryki. Słowo samo nie jest ani silne, ani słabe, znaczenie jest mu nadane przez swoistego rodzaju umowę społeczną, która nie została zawarta raz na zawsze, lecz podlega zmianom. Dlatego sofista, znawca sztuki posługiwania się słowami, potrafi "słowo słabsze uczynić silniejszym i na odwrót".
Protagoras próbuje udowodnić Sokratesowi, że podobne słowa jak np. sprawiedliwość znaczy to samo, co zbożność, jednak Sokrates na taką procedurę się nie zgadza. On szuka słowa "najsilniejszego", dla każdej rzeczy jednego i jedynego, które jest obrazem rzeczywistości i prawdy, a nie konwencjonalnym znakiem.
Znaleźć znaczenie słowa to dotrzeć do rzeczywistości, do której inaczej, jego zdaniem, dotrzeć nie można. Wiedzieć, czym jest dana rzecz, to znaczy móc powiedzieć, czym ona jest.
Sokrates podważał wartości i prawdy tradycyjne, ale nie na rzecz konwencji. Dla tego nie jest mu potrzebna retoryka, przekonywanie zbiorowości. Odrzucał publiczny sposób filozofowania sofistów, nie przemawiał do tłumów, lecz rozmawiał, najchętniej z jednym rozmówcą. W żywym dialogu jest obojętne, czy wierzy w nią jeden człowiek, czy całe społeczeństwo.
Głosił, że filozofia jest działalnością wymagającą zażyłości z innymi i polega na współpracy; że jest materią do dyskusji w niewielkich grupach ludzi wspólnie przekonujących się w tym celu, by każdy mógł odnaleźć prawdę dla samego siebie. Duch takiego zajęcia nie może zostać właściwie uchwycony w formie wykładu czy traktatu. Jest to jeden z powodów, dla których Platon i Ksenofont przekazywali naukę Sokratesa w formie dialogu. Dialog był jego mocną stroną i stal się jego pomnikiem.
Sokrates, w odróżnieniu od sofistów, nie obiecywał, że nauczy uczniów prawdy, lecz, że wspólnie z nimi będzie jej szukać. Jak dalej czytamy u Tatarkiewicza, „jego (Sokratesa) teoria wiedzy była teorią poszukiwania wiedzy, czyli jej metodologią. I właśnie była rzeczą
szczególnej wagi: bo spowodowała, że dla poszukiwania wiedzy została obmyślona specjalna metoda; uwaga filozofów, skierowana dotąd na rzeczywistość, spoczęła teraz na wiedzy i na sposobie jej zdobywania.”
Częściami składowymi metody sokratycznej są:
-ironia
-maieutyka
jeśli chodzi o formę
oraz
-indukcja
-definicja
jeśli chodzi o treść.
Sokrates posługiwał się metodą dyskusji, która była metodą współpracy umysłowej. Można było wyróżnić dwa elementy tej metody:
1) element negatywny, tzw. metoda elenktyczna,
2) element pozytywny, tzw. metoda maieutyczna.
Metoda elenktyczna, inaczej metoda zbijania, polegała na tym, że fałszywą tezę przeciwnika Sokrates przyjmował poważnie, a następnie zadając pytania zmuszał do wyciągania z tezy wniosków do momentu, aż doprowadziły do twierdzenia sprzecznego z twierdzeniami powszechnie uznanymi, bądź z samą tezą pierwotną. Chodziło o to, aby zdemaskować to, co jest tylko pozorem wiedzy, i aby oczyścić z tego umysł.
Sokrates twierdził, że ma prawo do takiej krytyki, ponieważ był on świadom swej niewiedzy podczas gdy pozostali „oszukiwali” samych siebie i innych mniemając, iż posiadają wiedzę.
Metoda maieutyczna, która dzisiaj nosi nazwę heurystycznej (gr. heurisko – znajduję, heuresis – wynajdywanie, poszukiwanie) , była metodą wspólnego szukania. Sokrates umiejętnie zadawał pytania. Pytania złożone dzielił on na najprostsze i dawał im formę rozjemczą , tak iż odpowiedź wymagała niewiele samodzielności i ograniczała się do powiedzenia tak lub nie. Takimi pytaniami Sokrates przyciskał do muru, zmuszał do dawania odpowiedzi. Odpowiedź na proste pytania etyczne musiała wypadać trafnie, gdyż nie wymagała żadnych specjalnych wiadomości, lecz tylko rozsądku, który posiada każdy człowiek. Filozof uważał, że przyswajanie gotowej wiedzy jest nieużyteczne bądź wprost zgubne. Posługując się heurezją zmusza rozmówców do odkrywania we własnych umysłach tkwiącej tam stale wiedzy i prawd moralnych.
Metoda heurystyczna, porównywana do sztuki akuszerskiej, w większym stopniu niż metoda podająca, a w mniejszym niż problemowa, rozwija umiejętność myślenia. Pytania nauczyciela aktywizują uczniów, zmuszają do cichego, bądź głośnego formułowania odpowiedzi.
Dopełnieniem sztuki elenktycznej i heurystyki była tzw. ironia sokratyczna. Zdaniem filozofa umożliwiała ona znalezienie tego „czegoś powszechnego”.
Filozof wcielał się w postać niedouczonego, łaknącego wiedzy prostaczka (tzw. postawa “udawanej skromności”), aby uśpić czujność rozmówcy. Jego pozornie niewinne pytania sprawiały, że rozmówca popada w absurd – ostatecznie musiał więc odrzucić swoje pierwotne poglądy i przyznać się do niewiedzy.
Zasadniczym celem metody sokratycznej było znalezienie tego, co „powszechne” w moralności, ustalenie wspólnej podstawy oddzielnych, poszczególnych cnót. To zadanie należy rozwiązać za pomocą swoistej indukcji i definicji.
Rozmowa Sokratesa wychodzi z faktów codziennego życia, ze zjawisk konkretnych. Porównuje on poszczególne fakty etyczne, wydziela z nich elementy ogólne, analizuje je, żeby ujawniać przeszkadzające w ich scaleniu rozbieżne elementy i wreszcie, w oparciu o wykryte istotne cechy, sprowadzić je do wyższej jedności. Taką drogą dociera on do pojęcia ogólnego. Tak na przykład badanie poszczególnych przejawów sprawiedliwości lub niesprawiedliwości umożliwiało definicję pojęcia i istoty zarówno sprawiedliwości, jak i niesprawiedliwości w ogóle.
Indukcja i definicja w dialektyce Sokratesa wzajemnie się uzupełniają.
Indukcja to wyszukanie wspólnych cech w poszczególnych przejawach cnoty drogą ich analizy i porównania. (Filozof wychodził od powszechnie znanych szczegółów i zmierzał do szerszych uogólnień.)
Definicja zaś jest ustaleniem rodzajów i gatunków cnoty, ich wzajemnych stosunków, ich wzajemnego „podporządkowania”.
Sokrates przemawiał ze stanowiska racjonalistycznego. Uważał, że zasady życia moralnego opierają się na doświadczeniu zdobytym w procesie działania.
O wynikach działalności pedagogicznej decydują, jego zdaniem, odpowiednie metody dydaktyczne, które ułatwiają zarówno przyswajanie wiedzy przez uczniów, jak i prowadzą do samodzielności myślenia. To zaś w przekonaniu starożytnego filozofa stanowi największe osiągnięcie wychowawcze.
Sokrates czuł, że może odgrywać swoją rolę jedynie dyskutując z jednostkami, w cztery oczy lub w niewielkich grupach: „Ja bowiem dla tego, co mówię, potrafię przedstawić jednego świadka – mojego rozmówcę, z tłum odprawiam; i umiem skłonić do głosowania jednego, a z tłumem nie rozmawiam”. Przez lata, kiedy dialogi Platona przeniosły dyskusje Sokratesa, czy tez to co je przypomina, daleko poza Ateny z V stulecia p.n.e., rosła liczba zwolenników Sokratesa. W każdym razie niewielu by się nie zgodziło z jednym, co powiedział on sędziom podczas procesu, który zakończył się dla niego wyrokiem śmierci:
„Bo jeśli mnie skażecie, to niełatwo znajdziecie drugiego takiego jak ja”.