Niebo Wiesława Szymborska Od tego trzeba było zacząć: niebo. Okno bez parapetu, bez futryn, bez szyb. Otwór i nic poza nim, Ale otwarty szeroko. Nie muszę czekać na pogodną noc, ani zadzierać głowy, żeby przyjrzeć się niebu. Niebo mam za plecami, pod ręką i na powiekach. Niebo owija mnie szczelnie i unosi od spodu. Nawet najwyższe góry nie są bliżej nieba niż najgłębsze doliny. Na żadnym miejscu nie ma go więcej niż w innym. Obłok równie bezwzględnie przywalony jest niebem co grób. Kret równie wniebowzięty jak sowa chwiejąca skrzydłami. Rzecz, która spada w przepaść, spada z nieba w niebo. Sypkie, płynne, skaliste, rozpłomienione i lotne połacie nieba, okruszyny nieba, podmuchy nieba i sterty. Niebo jest wszechobecne nawet w ciemnościach pod skórą. Zjadam niebo, wydalam niebo. Jestem pułapką w pułapce, zamieszkiwanym mieszkańcem, obejmowanym objęciem, pytaniem w odpowiedzi na pytanie. Podzial na ziemię i niebo to nie jest właściwy sposób myślenia o tej całości. Pozwala tylko przeżyć pod dokładniejszym adresem, szybszym do znalezienia do znalezienia, jeślibym była szukana. Moje znaki szczególne to zachwyt i rozpacz Niebo złote ci otworzę... Niebo złote ci otworzę, w którym ciszy biała nić jak ogromny dźwięków orzech, który pęknie, aby żyć zielonymi listeczkami, śpiewem jezior, zmierzchu graniem, aż ukaże jądro mleczne ptasi świt. Ziemię twardą ci przemienię w mleczów miękkich płynny lot, wyprowadzę z rzeczy cienie, które prężą się jak kot, futrem iskrząc zwiną wszystko w barwy burz, w serduszka listków, w deszczów siwy splot. I powietrza drżące strugi jak z anielskiej strzechy dym zmienię ci w aleje długie, w brzóz przejrzystych śpiewny płyn, aż zagrają jak wiolonczel żal - różowe światła pnącze, pszczelich skrzydeł hymn. Jeno wyjmij mi z tych oczu szkło bolesne - obraz dni, które czaszki białe toczy przez płonące łąki krwi. Jeno odmień czas kaleki, zakryj groby płaszczem rzeki, zetrzyj z włosów pył bitewny, tych lat gniewnych czarny pył. i taki inny W niebie są święci i najskromniejsi. Podobno jest tam jak w raju. i o wiele lepiej niż w kraju. Modlitwy dotrzeć tam pomagają, a nie chodzenie do kościoła upadają. Bóg na nas patrzy, zaraz sobie upatrzy, kogoś takiego Jego kochającego, a nie zniewalającego. Więc chwalmy Pana wszystkie narody, i wysławiacie Go wszystkie ludy. PROSZEM, ALE NIE WIEM CZY MOGĄ BYĆ
Jasnością bijąca kopuła Matka Ziemia tam swój grunt kuła Cóż to? Raj? Bezgraniczny jest to gaj W tej niebiańskiej wieczności miłość wiekuistna gości i spokój, i ukojenie tam zaspokoisz swe pragnienie Ojciec twój dobry, kochający leczący twe rany i kojący pyta: czemu od Pasterza uciekasz gdy to twój najlepszy lekarz? ___ Wiersz pisany na chybcika; ważne, że wzięty z głowy, nie z internetu.