Potrzebuje na dziś na dwie strony zeszytowe refleksję na temat filmu wszyscy jesteśmy chrystusami!!!!!

Potrzebuje na dziś na dwie strony zeszytowe refleksję na temat filmu wszyscy jesteśmy chrystusami!!!!!
Odpowiedź

Krzyż egzystencji Objawiająca się w filmie Marka Koterskiego prawda jest dosłowna, ale nie nachalna. To alegoryczny obraz ilustrujący mękę człowieka, jego drogę krzyżową i stan łaski, bez kokietowania oraz czarowania widza. Ten trud istnienia z nieodłączną potrzebą miłości własnej, jak też i innych, Koterski prezentuje ze specyficzną sobie ostrością i poetyką zarazem. Powstał film, który nie obraża, nie szydzi, jest za to najpełniejszą lekcją człowieczeństwa, jaka została pokazana w ostatnich latach w kinie. Dzieło, które zmusza do zatrzymania się, skupienia, w końcu pochylenia nad nim czoła. Nie od dziś przecież wiadomo, że wszyscy nosimy cierniową koronę, tak jak codziennie skazujemy Chrystusa na krzyż, co nie oznacza, że jesteśmy od razu skazani na potępienie. Adaś Miauczyński w twórczości Marka Koterskiego przewija się już od niemal dwudziestu dwóch lat, kiedy to w roku 1984 na ekranach pojawiał się Dom wariatów z udziałem Marka Kondrata w roli głównej. Ten bohater powracał potem w każdym kolejnym filmie tego autora. Nawet jeżeli w Życiu wewnętrznym miał na imię Michał, to wciąż pozostawał tą samą postacią. Zmęczony, rozczarowany życiem nieudacznik, którego marzenia brutalnie zostają podeptane przez codzienną szaro-burą rzeczywistość. Przez wszystkie lata historie te dotykały podstawowego zagadnienia, jakim jest szczęście człowieka. Co je stanowi, co określa?. Jak łatwo zmarnować swoje życie podporządkowując się schematom, robiąc jeden nieopaczny krok, który decyduje potem o całej reszcie. Bolesny to i na przemian szyderczy, z elementami farsy obraz. Tragikomiczny portret zrealizowany przez twórcę inteligentnego i wrażliwego, który cierpi razem ze swoim bohaterem. Na końcu zaś tej wędrówki, chociaż ona nigdy tak naprawdę się nie kończy, otrzymujemy dzieło pod jakże wymownym tytułem Wszyscy jesteśmy Chrystusami. W filmie tym nie ma już tyle komizmu, jak kiedyś - Koterski potrafi się śmiać pokazując wszechobecne paradoksyzmy -, tylko jest miejsce dla refleksji, duża porcja goryczy i donośny ból bezradności. Dzisiaj Adam Miauczyński dotknięty chorobą alkoholową uniwersytecki wykładowca na wydziale kulturoznawstwa, walczy o przetrwanie, sens życia i miłość syna, gdyż tylko ona jeszcze określa jego miejsce na ziemi. Bohater owszem jest alkoholikiem, ale to tylko pretekst artysty do pokazania stanu ducha i siły cierpienia osób znajdujących się wokół niego. Droga na Golgotę jest otwarta dla wszystkich i każdy trzyma w ręku krzyż. Upada, wstaje i niesie go dalej. Szansą na wyzwolenie zaś jest miłość, o czym nauczał Chrystus tysiące lat temu. Człowiek z kolei podatny jest na pokusy. We Wszyscy jesteśmy Chrystusami widzimy butelki z wysokoprocentową zawartością, którym nie jest się w stanie oprzeć Adaś. Ale jak już podkreślałem to tylko rekwizyty, filmowy kostium mający na celu podkreślenie całego tego uniwersum. Koterski występuje jako demaskator, obnażający słabość ludzkiej woli. Potem następuje seria usprawiedliwień oraz rozpaczliwe poszukiwanie czystych miejsc w całym tym brudzie, dla zaznaczenia, że nie jesteśmy tacy do końca źli. Bojąc się ponieść ofiarę z siebie, poddając się bez walki, zostawiamy pokrzywdzonych dookoła nas samych. Adaś Miauczyński doprowadza do sytuacji, kiedy słyszy od syna, że ten życzył mu śmierci. Przegrywa najbardziej bezinteresowne uczucie, jakim jest miłość dziecka. To już nie tylko upadek człowieka, to zdecydowanie upadek samego jego ducha. Myli się jednak ten, kto sądzi, że reżyser uzurpuje sobie prawo do osądzania i wyrokowania. Cały film, mimo swej brutalnej wymowy, dużej liczby drastycznych scen, zachowuje wiele taktu i szacunku wobec postaci, które prezentuje. Przenika lirycznością i mistycyzmem, wręcz walczy o nadzieję dla swych pokutników. W zasadzie jest to wzajemna spowiedź syna i ojca, chociaż ten drugi robi to bardziej przed samym sobą. Każdy chce zrozumieć, dlaczego. Są to sceny przejmujące, pełne siły i naturalnej prawdy. Szczególnie w wykonaniu Michała Koterskiego, w roli Sylwusia. Ukoronowanego koroną cierniową, zakłopotanego swym wyznaniem, ale też zdeterminowanego, gdyż czuje, że z nim może być podobnie i wkrótce podzieli los rodzica. Z całym szacunkiem dla Michała, gra on tak, jakby grać nie umiał, ale właśnie po raz kolejny okazuje się, że w takiej z pozoru jedynie amatorskiej kreacji, znajduje się klucz do sukcesu. Tej osobliwej relacji nie można by kupić od tak, gdyby była perfekcyjnie wystudiowana. Nasze współczucie i więź z nimi tylko się dzięki temu jeszcze bardziej pogłębiają. Dorosłe role, Kondrata i Andrzeja Chyry, grającego trzydziestotrzyletniego Adasia, to już perfekcyjna formalność dotykającej naszych zmysłów przenikliwej całości. Postać ta stała się z tragikomicznej zdecydowanie dziś już tragiczną i smutną. Ale nigdy szarą czy bezwartościową. Jest ludzka od początku do końca, ze wszystkimi swoimi słabostkami i zaletami. Potrafi kochać i potrzebuje tego z zewnątrz, bardziej niż to się komuś może wydawać. Trudno mówić w tym przypadku inaczej niż bardzo dobry. Wszelkiego rodzaju inne epitety czy eufemizmy są zwyczajnie zbędne. To skromny, mądry i poważny obraz, który należy zobaczyć. Nikt nie powinien się obrażać z powodu religijnych uczuć, gdyż on ich nie rani. Obraz Chrystusa jest tu zrozumiały i uzasadniony, przypomina nam, że jego męka była cierpieniem człowieka, który za grzech innych został ukrzyżowany. Wreszcie siłą tego filmu jest też to, że jest on zbiorem zwierciadeł, w którym przejrzeć się może nie jedna, ale rząd dusz. Poruszające, wielowymiarowe, piękne kino.     MAM NADZIJE,ŻE POMOGŁAM!!!

Dodaj swoją odpowiedź