Moja ocena dróg rozwoju Polski przedstawiona w "Przedwiośniu"
Jedenastego listopada tysiąc dziewięćset osiemnastego roku, po dokładnie stu dwudziestu trzech latach niewoli, kiedy to nasz kraj nie istniał na politycznej mapie Europy, a żył jedynie w sercach kolejnych pokoleń Polaków, wreszcie znów w środku Europy pojawiła się Rzeczpospolita Polska. To o co walczyły kolejne pokolenia Polaków – poczynając od kosynierów Kościuszki, poprzez legiony Dąbrowskiego i armię Poniatowskiego, przez młodych powstańców 1830 i 1863 roku, przez Polaków walczących w Wiośnie Ludów aż po legiony Piłsudskiego – wreszcie stało się rzeczywistością. Polska zmartwychwstała, zeszła ze swojego krzyża tak jak przewidział to w swych „Dziadach” Mickiewicz. Nie zbawiła wprawdzie świata, a wręcz przeciwnie – to świat jej pomógł, ale miało to dla Polaków drugorzędne znaczenie. Najważniejsze – że to była wreszcie Polska – nie Rosja, Prusy, czy Austria. Wszystko można było zacząć od nowa, naprawić wszystkie błędy, uczynić z tego kraju w środku Europy raj na ziemi. Entuzjazm Polaków w tych pierwszych dniach po odzyskaniu niepodległości był ogromny. Ale pierwszy zapał minął i trzeba było wrócić do codzienności. Trzeba było zacząć budowę państwa, trzeba było nadać Polsce kształt. I w tym momencie pojawiło się pytanie którego nie można było uniknąć – jakim krajem ma być II Rzeczpospolita ?
I Rzeczypospolita była monarchią, ale tak naprawdę w czasach swej największej świetności przybrała formę demokracji szlacheckiej. System ten wypaczył się w ostatnich dwustu latach niepodległości Polski i zmienił się w anarchię, która doprowadziła kraj do upadku. Tak więc tamten, bardzo specyficzny typ demokracji wspartej monarchią nie sprawdził się i było wiadome, że niemożliwy jest prosty powrót do rozwiązań sprzed ponad stu lat. Zresztą zmieniły się czasy i monarchie odchodziły już w niepamięć. Poza tym wszyscy pamiętali, że dawna Polska była polem wielkiego wyzysku chłopów przez szlachtę, była krajem niezwykłych dysproporcji między stanem uprzywilejowanym jakim była szlachta, a całą resztą narodu. Tego nie mogło być w nowej Polsce, która miała być przecież rajem na ziemi, zadośćuczynieniem dla Polaków za lata niewoli. Nie pierwszy raz jednak okazało się, że dróg jest wiele, a w rezultacie i tak żadna nie prowadzi do ideału.
Wiele było koncepcji jakim państwem ma być Rzeczpospolita. Do tej dyskusji włączył się także Stefan Żeromski – bodaj najwybitniejszy twórca przełomu stuleci. Żeromski w pierwszych latach niepodległości był już sędziwym i doświadczonym człowiekiem, który bardzo dużo widział i doskonale rozumiał świat. Dlatego jego głos w dyskusji na temat: „Jaka Polska” był bardzo ważny. Żeromski nie wziął jednak w tej dyskusji udziału bezpośrednio, ale jak na literata przystało przedstawił swoją wizję Polski na kartach powieści – konkretnie „Przedwiośnia”.
Właściwie „Przedwiośnie” to nie jedna, ale cztery różne wizje rozwoju naszego kraju. Powieść ta jest dyskusją sama w sobie – ścierają się tu bowiem wizje przeciwstawne, które wzajemnie się wykluczają. Wizje te są bardzo różnorodne, każda z nich ma swoje dobre i złe strony. Tylko jedna z nich cieszy się pełną aprobatą autora, ale pozostałe również godne są uwagi. Poniżej postaram się ocenić wszystkie zaproponowane przez Żeromskiego wizje rozwoju naszego kraju.
Chronologicznie pierwszą przedstawioną w „Przedwiośniu” propozycją jest droga rewolucji komunistycznej. Komunizm był w owych czasach bardzo popularną ideą, i wiele osób traktowało go jako rozsądną propozycję dla Polski. Komunizm był kuszący gdyż obiecywał świat bez ucisku, świat sprawiedliwości, świat, w którym nie ma biednych i bogatych – są tylko szczęśliwi. Dlatego Żeromski, mimo wyraźnej niechęci do komunizmu, nie mógł pominąć w swej powieści tej propozycji rozwoju Polski.
Rewolucje komunistyczną obserwujemy przez pryzmat tego co dzieje się w Baku. Możemy jednak zakładać, że wydarzenia takie podobnie wyglądałyby w Warszawie, Poznaniu, Łodzi i każdym innym polskim mieście. Spróbujmy więc zapomnieć, że cała rzecz rozgrywa się w dalekim Azerbejdżanie i zastanówmy się czy droga ta byłaby do przyjęcia dla Polski.
Otóż odpowiedź jest oczywista – pod żadnym względem nie. Droga komunistycznego rozwoju naszego kraju, w takim kształcie jak przedstawia ją Żeromski w „Przedwiośniu” jest nie do przyjęcia. Pisarz był wrogiem komunizmu i to widać kiedy czytamy opis wydarzeń w Baku. Komunizm i rewolucja jawią się tutaj jako jedno wielkie oszustwo. Wzniosłe słowa potrafią porwać młodego Barykę, który swoim naiwnym, dziecięcym jeszcze umysłem, wierzy w takie rzeczy jak sprawiedliwość społeczna, równość – i tym podobne piękne hasła. Jednakże za tymi sloganami kryje się tylko cierpienie, ból i wyzysk – a cała różnica polega na tym, że teraz wyzyskują ci, którzy wcześniej byli wyzyskiwani. Baryka poświęca się całym sercem rewolucji i co go za to spotyka ? Kiedy jego matka w porywie ludzkiego współczucia udziela schronienia dwóm szlachciankom, a cała sprawa wychodzi na jaw – wszystkie dotychczasowe zasługi Cezarego odchodzą w niepamięć, a on sam zostaje ukarany (choć „przestępstwo” popełniła tylko jego matka). Komunizm więc zjada własne dzieci – co jest zresztą prawem każdej rewolucji. Żeromski nie pisze wprawdzie wprost – komunizm jest zły, ale robi coś o wiele skuteczniejszego – nie komentując (chyba, że ustami Baryki, albo jego matki), przedstawia całą gamę grzechów komunistycznego ustroju. W domyśle więc mówi – „Wy którzy chcecie komunizmu – oto czego chcecie” – i przedstawia wymarłe ulice Baku, ludzi umierających z głodu, wiezione na śmierć szlachcianki, których jedyną winą jest to, że są przedstawicielkami swojej klasy. W tym świecie nie ma sprawiedliwości – po prostu jedną niesprawiedliwość zastępuje inna. W dodatku mamy do czynienia z nieustannym chaosem, wszędzie panuje bezład i zamieszanie. Baku – to tak naprawdę piekło na ziemi. Baku – to przestroga dla Polaków, że komunizm nie prowadzi do nieba lecz do piekła. I choć Żeromski przedstawiał komunizm bardzo subiektywnie, to jednak ciężko się z nim nie zgodzić – droga rewolucji komunistycznej nie była drogą dobrą dla Polski. To co stało się w Rosjii Radzieckiej – koszmar kolektywizacji, umierający z głodu chłopi, czystki na tle politycznym, mogło spotkać także nasz kraj. Dlatego Żeromski ostrzegał.
Drogę komunistycznego rozwoju możemy więc ocenić jako negatywną i odrzucić, tak jak zresztą zrobił to Żeromski (to chyba jedyna z dróg rozwoju w „Przedwiośniu” której nie da się obronić). Przejdźmy więc do kolejnej propozycji rozwoju dla Polski – a mianowicie do idealistyczno-utopijnej wizji szklanych domów, którą przedstawia Cezaremu ojciec. Ojciec wymyśla bajkę o inżynierze Baryce, który stworzył szklane domy po to, aby zachęcić syna do przyjazdu, ale nie jest to tylko nic nie znacząca bajka. Jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało – szklane domy to bodaj najlepsza dla Polski wizja rozwoju przedstawiona w „Przedwiośniu”. Nie oznacza to, rzecz jasna, że Żeromski chciał aby Polacy wznosili domy ze szkła. Byłoby to zbytnie uproszczenie. Szklane domy należy traktować jako pewną przenośnię. Przenośnię oznaczającą niezwykły postęp techniczno-naukowy, który może przynieść polepszenie życia. Nie rewolucja, która jedną krzywdę zastępuje inną, ale właśnie postęp naukowy. Ktoś powie – w porządku, piękna idea, ale szklane domy to tylko utopia. Czy na pewno ? Zastanówmy się chwilę – co udoskonaliło świat w największym stopniu w ciągu ostatniego stulecia. Rewolucje ? Wojny ? Nie. Postęp ! To postęp sprawił, że przeciętny robotnik, który na początku stulecia mieszkał w zimnej piwnicy, w której nie było światła, ogrzewania, a często nawet łóżka – dziś mieszka w ładnym, dwupokojowym mieszkaniu, z bieżącą wodą, prądem, gazem, a także takimi nowinkami technicznymi jak telewizor, lodówka, czy pralka. To postęp techniczny sprawił, że ten sam robotnik, który na początku stulecia musiał pracować dwanaście godzin zarabiając grosze, dziś pracuje tylko osiem – a mimo to stać go na godne życie. Nie są więc szklane domy utopią, lecz wyraźną drogą dla Polski – nie poświęcać się sporom politycznym, nie próbować ulepszać świata w jeden wieczór, ale rozpocząć wytężoną pracę naukową – pracę która doprowadzi do odkrycia jakichś szklanych domów, jakiegoś technicznego cudu, czegoś, co ułatwi życie milionom. To droga nie tylko dla Polski, ale również dla całego świata. Bo tylko wówczas gdy świat wyrzeknie się wojen, rewolucji, agresji – tylko wtedy będzie można wszystkie siły poświęcić nauce, która zaprowadzi ludzkość do raju. Ta droga rozwoju jest najdoskonalsza, ale i najtrudniejsza. Wymaga najwięcej pracy, i nie obiecuje żadnych konkretnych rezultatów. Nikt bowiem nie zapewni, że gdy wszyscy poświęcą się nauce to na pewno za pięć lat odkryjemy coś, co zmieni nasze życie. Byłby to absurd. Jednakże szansa na szklane domy istniała – i wówczas, i dziś. Moim zdaniem właśnie to była i jest droga dla Polski i świata.
Nie jest to jednak ostatni sposób na budowę II Rzeczypospolitej. Kolejna propozycja to... nie zmienianie niczego – a więc pozostanie przy porządku jaki panował w I Rzeczypospolitej. Ta wizja to wizja Rzeczypospolitej szlacheckiej, a jej realizację obserwujemy w czasie pobytu Baryki w Nawłoci. Pozornie jest ona nawet korzystna – wszystko już bowiem znajduje się na swoim miejscu – szlachta jest bogata, chłopi biedni, szlachta rządzi, chłopi służą. Nawłoć jest przykładem jak to wygląda w praktyce. I jest to obraz kuszący. Baryka czuje się przecież u Hipolita jak w raju. Czas upływa mu na miłostkach, próżniactwie i obżarstwie. Na każde zawołanie – zjawia się służący, na każdy dzwonek – lokaj. Prawdziwa arkadia – coś na wzór Soplicowa z „Pana Tadeusza”. Ktoś może powiedzieć więc – idealna droga. I do pewnego stopnia ma rację. Ta droga jest idealna – ale tylko dla wąskiego grona osób. Dla Hipolita, dla Laury, dla Baryki – dla tych którym się służy. To oni mogą próżnować, jeść, bawić się, kochać. Z drugiej strony są jednak całe zastępy tych, którzy na nich pracują. Obraz tego widzimy w Chłodku. Aby co rano w Nawłoci był świeży chleb – chłopi umierają z głodu. Aby Nawłoć była bogata – wieś jest biedna. Coś za coś. Zbyt pięknie jest u Hipolita, aby nie musiało być to czymś opłacone. Za tamten luksus płacą chłopi, płacą robotnicy. Dla nich taka Polska nie jest ideałem – ale maszyną ucisku i wyzysku. I to właśnie oni mogą stanowić kadry przyszłej rewolucji. Tak, tak. Wizja Polski szlacheckiej nieuchronnie prowadzi do wizji rewolucji. Bo ci wyzyskiwani, głodni, brudni, zmarznięci – mogą powstać, tak jak w Baku. Wprawdzie nie poprawią swego losu – bo ich szlachetny gniew wykorzysta ktoś inny, ktoś kto poprowadzi ich do boju, a potem mianuje się wodzem, królem, pierwszym sekretarzem – nazwa nie jest istotna. Ale oni o tym nie będą wiedzieć. Oni będą walczyć – bo w ich beznadziejnym życiu walka będzie jedynym sensem. Żeby do tego nie dopuścić nie można trwać w Polsce szlacheckiej. Trzeba zbudować szklane domy. Znów wracamy do drogi najdoskonalszej.
Jest jeszcze czwarta propozycja Żeromskiego – propozycja, która jest przedstawiana ustami Szymona Gajowca. Otóż można Polskę reformować. Powoli. Najpierw umocnić ją jako państwo, zapewnić jej bezpieczeństwo zewnętrzne. Zapełnić więzienia tymi, którzy kwestionują niepodległość. To musi potrwać lata. Dopiero później krok po kroku naprawiać kraj – budować szkoły, zapewniać pracę, pomagać najbiedniejszym. Wizja ta jest do przyjęcia – jest bowiem najrozsądniejsza. Właściwie jedynym jej mankamentem jest to, że do jej realizacji trzeba bardzo dużo czasu. Czasu którego nie mają ci najubożsi – bo oni umrą z głodu. Ale czy „szklane domy” nie wymagają czasu ? Czyż postęp też nie jest czasochłonny ? Wizja Gajowca to, w przeciwieństwie do, mimo wszystko utopijnych, „szklanych domów” poważna propozycja dla Polski. Powoli, od podstaw, tak jak zalecali pozytywiści, budować dobrobyt kraju.
Tak pokrótce przedstawiają się drogi rozwoju Polski jakie w „Przedwiośniu” przedstawił Żeromski. Trzeba przyznać że są one dość różnorodne. Od rewolucji, przez ewolucję, po stagnację i trwanie w porządku z czasów I RP. Od utopijnej wizji szklanych domów po niezwykle rozsądną wizję powolnych zmian. Tak naprawdę Żeromski zawarł w „Przedwiośniu” wszystkie możliwości jakie stały przed Polską. Przed dwoma ostrzegał – przed rewolucją i stagnacją. Dwie pochwalał utopijną i praktyczną. A co tak naprawdę było najlepsze dla Polski ? Szklane domy, czy powolne zmiany ? Utopia czy realizm ? Wydaje się, że jednak to drugie. Mimo tego, że wymagał dużo czasu, mimo tego, że wielu ludzi musiało umrzeć z głodu, wielu innych w więzieniach, mimo tego, że dobro państwa stało nad dobrem obywateli – mimo tych wszystkich wad, wydaje się, że program Gajowca był optymalnym rozwiązaniem dla Polski. Może jednak się mylę... ?