Jak zmienił się przemysł w zagłebiu Ruhry ?pomocy mam to na wtorek

Jak zmienił się przemysł w zagłebiu Ruhry ?pomocy mam to na wtorek
Odpowiedź

Roy Kift, Brytyjczyk ożeniony z Niemką, z ciężkim sercem przenosił się z Berlina do Zagłębia Ruhry. Wyobrażał sobie, że jest tu brzydko, brudno, szaro. Tak zresztą mówili mu jego niemieccy przyjaciele. Nie miał jednak wyboru, bo małżonka dostała dobrą pracę w Dortmundzie. Dziś Kift nie żałuje przeprowadzki. Doskonale odnalazł się w nowymmiejscu i napisał o tych stronach anglojęzyczny przewodnik „Tour de Ruhr”. Musiał przygotować już trzecie wydanie, bo region zmienia się w błyskawicznym tempie.  Przez półtora wieku Zagłębie Ruhry było przemysłowym sercem Niemiec. Królowały tu węgiel i stal. W ostatnich dekadach wiele kopalń i fabryk zostało jednak zamkniętych. Na ich miejscu powstają teatry i parki krajobrazowe. Teraz region stawia na kulturę, naukę i turystkę. Za granicą te wysiłki zostały już docenione. Miasto Essen w imieniu całego Zagłębia Ruhry jest w tym roku Europejską Stolicą Kultury. – Jesteśmy na dobrej drodze, by stać się kulturalną metropolią – mówi „Newsweekowi” Fritz Pleitgen, dyrektor projektu Ruhr 2010. Pleitgen z dumą podkreśla, że jest synem tego regionu. Urodził się w 1938 r. Duisburgu, ale rodzina szybko przeprowadziła się do pobliskiego Essen, bo ojciec znalazł zatrudnienie w zakładach Kruppa. Ten potężny producent stali był wówczas jednym z największych dostawców niemieckiej armii. Codziennie z taśm montażowych zjeżdżały czołgi, ciężarówki, działa i ciągniki artyleryjskie dla Wehrmachtu. Nie przypadkiem w trakcie II wojny światowej Zagłębie Ruhry nazywane było kuźnią broni III Rzeszy. Jeszcze pod koniec XVIII wieku dominowało tu rolnictwo. Potem jednak zaczęła się gwałtowna industrializacja. W XIX wieku Zagłębie Ruhry – nazwane tak od lokalnej rzeki – stało się jednym z największych na świecie ośrodków przemysłowych. Okoliczny pejzaż zdominowały hałdy węgla, kominy i wieże szybów kopalnianych. W czasach zaborów za chlebem przyjechało tu tysiące Polaków. Jeszcze dziś w książce telefonicznej Bochum, Gelsenkirchen czy Essen można znaleźć wiele polsko brzmiących nazwisk. Do miejscowego dialektu przeniknęło nawet słowo „Mottek” – od polskiego młotka. Dziś dużo łatwiej znaleźć tu pracę w usługach niż w produkcji. Pierwsze poważne kłopoty tutejszych kopalń i stalowni zaczęły się po krótko po wojnie. Przemysł zbrojeniowy, przez długi czas ważny pracodawca w regionie, w RFN mocno się skurczył. Niemiecki węgiel tracił zaś na znaczeniu, bo wypierał go tańszy importowany. Pojawiły się też inne źródła energii – ropa, gaz ziemny, atom.Dziennik „Die Welt” podaje, że z 300 tys. górników, którzy pracowali w Zagłębiu Ruhry w czasach świetności, zostało niewiele ponad 20 tys. Za osiem lat ma zostać zamknięta ostatnia kopalnia w regionie. W fabrykach stali, które kiedyś dawały zatrudnienie 460 tys. ludzi, pozostało mniej niż 30 tys. osób. Rüdiger Steinborn, rocznik 1953, przez wiele lat pracował jako inżynier w kopalniach węgla. Przeszedł na wcześniejszą emeryturę i dziś społecznie pomaga przy imprezach w ramach programu Europejskiej Stolicy Kultury. Grupę polskich dziennikarzy oprowadza po Zollverein w Essen. Kiedyś była to największa i najnowocześniejsza kopalnia węgla kamiennego na świecie. Jej podwójna wieża szybowa stała się symbolem regionu i do dziś nazywana bywa wieżą Eiffla Zagłębia Ruhry. W 1986 r. kopalnia została zamknięta, ale budynki uniknęły rozbiórki. Piętnaście lat później ten imponujący pomnik kultury przemysłowej został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Spacerując między gigantycznymi maszynami i taśmociągami, można poznać warunki pracy robotników i metody wydobycia węgla. W dawnej hali zakładowej organizowane są dziś snobistyczne wesela i inne przyjęcia. Latem na terenie pobliskiej koksowni czynny jest odkryty basen. Kąpiel odbywa się w kontenerze, ale woda jest równie błękitna jak na Karaibach. Wznoszące się wciąż dookoła metalowe rusztowania tworzą niezwykłą atmosferę. Zagłębie Ruhry przebudowuje się z pomysłem. Tu nie burzy się bezmyślnie ikon przemysłowej przeszłości, lecz szuka się dla nich nowego zastosowania. Dobrym przykładem jest „Dortmunder U”, dawna siedziba browaru w Dortmundzie. Jeszcze niedawno ceglany budynek był w fatalnym stanie, ale zainwestowano w niego prawie 50 milionów euro. Dziś mieszczą się tu muzeum sztuki, centrum gospodarki kreatywnej i instytuty uniwersyteckie. Wybudowany w okresie międzywojennym gazometr w Oberhausen był swego czasu największym zbiornikiem gazu w Europie. Jest wysoki na 117,5 metra i ma ponad 67,5 metra średnicy. W 1988 r. został wyłączony z użytku i groziła mu rozbiórka. Przetrwał jednak i dziś służy jako hala wystawowa. W październiku ubiegłego roku odbył się tu także pierwszy koncert rockowy. Wyjątkowe wnętrze daje efekt kilkukrotnego echa. Szklana winda wozi z kolei zwiedzających na samą górę, skąd rozciąga się znakomity widok na okolicę, przy dobrej pogodzie sięgający 35 kilometrów. Nic dziwnego, że gazometr odwiedziło już ponad trzy miliony turystów. Licze o naj naj ;p   

Dodaj swoją odpowiedź