doszło do tego dwa lata temu...siedziałam w parku, gdy zaczął padać deszcz. nie miałałam przy sobie parasoli to postanowiłam biec. nagdle przede mną stanął on. wyskoki brunet o niebieskich oczach. zapytał czy potrzebuję pomocy. oczywiście że jej potrzebowłam ale nie mogłam wydobyć słowa gdyz bylam nim zachwycona. w brzuchu wirowały mi motyle...miał na imię kamil. uratował mnie przed chorobą. w ramach podziekowania zaprosiłam go na kawe i ciastko do pobliskiej kawiarnii. i tak sie zaczeło...cigłe spotkania, rozmowy nocą wspólne wypady. pewnego wiczoru gdy ogladalismy film pocałował mnie. tak długo na to czekałam. zakochałam sie od pierwszego wejrzenia. onz reszta we mnie tez. przez dwa lata bylismy nierozlaczni. byl dla mnie idealem mezczyzny ktorego szukalam przez cale zycie. planowalismy wspolne zycie. w dzien walentynek mi sie oswiadczyl. wyznaczylismy date slubu mielisamy wszystko zapalnowane...jak w bajce. tydzien przed slubem zadzwonil telefon. byla to policja ktora poinformowala mnie ze kamil mial wypadek i jest w stanie ciezkim. w ulamku sekundy zycie mi sie zawalilo. mysl ze moge stracic kamila przyprawiala mnie o dreszcze. teraz on byl najwazniejszy. po dwoch dniach kamil nie przezyl ciezkiej operacji. moje zycie stalo sie bez sensu.
Historia pewnej miłości. Chodzę brudny, skołtuniona sierść, chudy, nędznie wyglądający. Wszyscy na mój widok chwytają za kij. Biegam od domu do domu żebrząc o kawałek kiełbasy, choćby chleba. Głód - znam to słowo aż zbyt dobrze. Skóra i kości. Kiedyś wyglądałem inaczej. Kiedyś ktoś mnie kochał. Kiedyś żyłem w czystej sielance. Piękna willa z ogrodem, młoda dama ciągle drapiąca mnie za uszami, szepcząca ciepłe słówka, czułe słówka. Miska pełna frykasów, od kosteczek po potrawy mięsne. Wody pod dostatkiem, wiele zabawek do gryzienia. Tyle zakamarków do zwiedzenia. Kochała mnie, z pewnością. Rozpieszczała codzień, od małego. Rano biegaliśmy po lesie. Czuliśmy oboje wiatr w uszach. Szczęśliwy wyciągałem język na całą długość. Wieczorami czytała mi do poduszki rzewne wiersze, które sama pisała. Pełne miłości, tzw. wyciskacze łez. Z aprobatą przekręcałem głowę z jednej strony na drugą. Głaskała mą wypielęgnowaną sierść, spała w jedwabnej pościeli, a ja tuż obok niej. Myślałem, że to się nigdy nie skończy. Niestety. Znalazła inną miłość. U boku jakiegoś arystokraty przez duże "a". Wprowadził się w ciągu kilku miesięcy. Nie lubił mnie i z wzajemnością. Na jego widok cicho warczałem, uciszany przez swą panią jeżyłem sierść. On kichał i wyciągając niedbale chusteczkę szeptał "Nieznośny pies, nieznośna alergia". Nieznośny - tak zacząłem być nazywany. Przez intruza i damę mego serca. To było bardzo bolesne. Któregoś dnia puściła mnie ze smyczy, zauważyłem, że była dziwnie zamyślona. Wyprowadziła mnie do jakiegoś nieznanego mi lasu i pozostawiła na polanie. Biegłem za nią, łzy skapywały po mym czarnym pysku, wyłem, a ona nieczuła na me cierpienie po prostu odjechała tym pojazdem na cztery koła. Widziałem oczami wyobraźni szyderczy uśmiech przeciwnika. Znacie już mą historię. Mam nadzieję, że pewnego dnia jakaś urocza osóbka przyjmnie mnie do swojego domu. Że otworzy drzwi i powie: "Chodź mój słodki psiaczku, mam dla Ciebie pęk kiełbasy. Będę Cię kochać..."