„Należy odczuć jakiego świata jesteś cząstką” –słowa Marka Aureliusza uczyń mottem do rozważań na temat człowieka poszukującego sensu i wartości życia w literaturze staropolskiej
Człowiek będąc istotą rozumną odbywa podczas życia niekończącą się wędrówkę w poszukiwaniu odpowiedniej drogi – sensu i wartości swego bytowania. Zdaje sobie sprawę z własnego istnienia oraz ogółu czynników składających się na nie. Jest poniekąd „obciążony” świadomością wszystkich podejmowanych decyzji, a także ich konsekwencji. Rozdarty pomiędzy potrzebami duszy, a ciała toczy wewnętrzny spór usiłując odnaleźć kompromis. Niestety uwzględniając dualizm tej specyficznej jednostki, jak i różnorodność potrzeb czy charakterów „złoty środek” jest niemalże nieosiągalny. „Należy odczuć jakiego świata jesteś cząstką” – hasło Marka Aureliusza stanowiło podstawę rozważań na temat ludzkiej egzystencji m.in. dla twórców literatury staropolskiej.
Nasza natura od wieków dążyła do osiągnięcia trwałych wartości, przede wszystkim odpornych na próbę czasu i granicę śmierci, dlatego też w średniowieczu życie ziemskie w całości podporządkowane było działaniom mającym na celu dążenie do zbawienia. Wykorzystując niewiedzę i ograniczenie narodu, duchowieństwo wraz ze swoimi radykalnymi zasadami - „preparatio ad mortem” oraz „memento mori” przejmowało kontrolę nad naiwnymi umysłami. Teocentryczny i wysoce religijny charakter utworów średniowiecznych potwierdzają liczne propagujące ascezę „Żywoty świętych”, jak również „Rozmowa Mistrza Polikarpa ze Śmiercią”, która najtrafniej obrazuje zlęknionego, szarego człowieka postawionego w obliczu nieuchronnego końca. Społeczeństwo zastraszone wszechobecnymi turpistycznymi wizjami było pewne, że w ręce wszechwładnego szatana bądź też kostuchy, przedstawianej w postaci rozkładającego się trupa kobiety, trafić nie chce, więc nierzadko celowo się umęczając, próbowało godnie wykorzystać daną im szansę żywota na padole ziemskim. Relacja Bóg – człowiek stanowiła priorytet, a tylko poprzez wierną służbę Stwórcy można było utorować sobie drogę do życia wiecznego w szczęściu i beztrosce. Ta percepcja świata idealnego w sąsiedztwie miłosiernego Boga uległa degradacji już w kolejnej epoce, czyli renesansie.
Umacniająca się jeszcze bardziej potęga Kościoła katolickiego i jego dążenie do władzy absolutnej zraziła ludność, co w rezultacie doprowadziło do ucieczki w sferę nowopowstałych reformatorskich odłamów religijnych. Inspirowano się na nowo starożytnością, z ogromnym naciskiem na filozofię wielkich rzymskich czy greckich myślicieli. Te wydarzenia zapoczątkowały dogłębne studium na temat ludzkiej osobowości i mentalności. Szerzący się antropocentryzm , humanizm wywyższał człowieka wraz ze wszystkim , co jego osoby dotyczyło. Zadawano pytania: „Kim jestem?”, „Czego chcę?”, co pozwalało poznać dokładniej samego siebie. Tak naprawdę dopiero w renesansie człowiek kierując się wolna wolą, swobodą umysłu, słuchając wyłącznie głosu duszy zaczynał pojmować sens istnienia, a co za tym idzie pragnął dociec najmniejszego elementu i przyczyny. Stawiając na piedestale ludzki byt nie pominięto rozważań epikureizmu czy hedonizmu, głoszących pochwałę korzystania z wszelkich przejawów życia oraz szczęścia, pochodzącego z braku cierpienia. Wnikliwie analizując potrzeby i pragnienia jednostki zyskiwano możność określenia jej przynależności, czyli odpowiedniego miejsca w świecie, dającego pełnię zadowolenia.
Każdy z nas posiada pewien azyl – fragment ziemi połączony z duszą, lecz nie w sensie materialnym, lecz tym wewnętrznym, głęboko schowanym pod powierzchownością codziennych wymuszonych zachowań. Gdy tam wracamy nie chcemy już nigdy odchodzić. Biorąc pod uwagę naszą indywidualność dla jednej osoby to samo miejsce może być piekłem, natomiast dla drugiej będzie to raj. Wizja ujęcia renesansowej wsi jest tu doskonałym przykładem.
Dla Jana Kochanowskiego wieś – Czarnolas była Arkadią, schronieniem przed troskami dnia powszedniego, ucieczką do idyllicznej, sielankowej krainy. W swych fraszkach „Na dom w Czarnolesie” oraz „Do gór i lasów” udowadnia, że dom wraz z rodziną to najwyższe wartości, do których zawsze warto powracać. „Na lipę”, gdzie podmiot liryczny utożsamiony z tytułową lipą zachęca do odpoczynku pod swoimi liśćmi, uwydatnia poczucie bezpieczeństwa jakie daje choćby najmniejszy element wiejskiego krajobrazu. Podobnie w „Pieśni świętojańskiej o sobótce” zachwala uroki przyjemnego, dostatniego, zgodnego z naturą życia na wsi, dużo bezpieczniejszego od innych zajęć – np. bycia żeglarzem lub urzędnikiem.
W opozycji do arkadyjskiej wizji wsi stanął Mikołaj Rej, który realistycznie przedstawia ją w „Krótkiej rozprawie między trzema osobami…”. Powinna to być oaza spokoju, odpoczynku i cnotliwego, uczciwego życia, natomiast rządzą nią przyziemne prawa takie jak: chęć władzy czy zysku.
Arkadia Kochanowskiego straciła dla niego znaczenie dopiero po śmierci ukochanej córki – Urszulki. W trenach obserwujemy, że nawet najcudowniejszy zakątek świata traci ważność, gdy zabraknie w nim najbliższych, bo to ludzie tworzą miejsce, nie przedmioty. Niczym staje się sad, świeże powietrze i uczciwa praca, gdy niepostrzeżenie w idyllę wkrada się śmierć, chaos i pustka.
Poszukiwanie schronienia przez twórców literatury nie ograniczało się do sfery ziemskiej, lecz wybiegało znacznie dalej w sferę duchową. Celem było także zagrzanie miejsc w sercach i pamięci czytelników, aby wspomnienie o wspaniałych poetach było wiecznie żywe. Podkreśla to Kochanowski, nawiązując do Horacego w Pieśni XXIV, mówiącej o trwającej bez końca sławie poety, unoszącego się na skrzydłach natchnienia, natomiast Rej w „Żywocie człowieka poćciwego” uznaje, że sławę zyskujemy dzięki służbie ojczyźnie.
Jeszcze głębszym badaniem ludzkiej natury zajmowała się poezja metafizyczna pogranicza renesansu i baroku. Jej najznamienitszym przedstawicielem był Mikołaj Sep Szarzyński. Stawiał on człowieka na rozdrożu. Zamkniętego między Bogiem, ciałem, światem i szatanem. (Sonet IV), wiecznie rozdwojonego między dobrem, a złem; między ciałem, a duszą. Jako dominujący element ludzkiej egzystencji podaje walkę w samotności. Ziemskie istnienie narażone jest na lubieżność, niedoskonałość, grzech, a pokój i harmonijność możemy osiągnąć tylko dzięki bezkresnej wierze w Boga. Mimo przeciwności losu nie wolno nam się poddawać. W Sonecie I „O krótkości i niepewności na świecie żywota człowieczego” i w Sonecie V „O nietrwałej miłości świata rzeczy tego” okazuje się, że bogactwo, sława, władza, namiętność nigdy nie dają człowiekowi szczęścia. Pozostawiają go wiecznie niezaspokojonym. Zaślepione ziemskimi żądzami ciało tłumi potrzeby duszy i nie pozwala jej dążyć do jedynego istotnego celu miłości – Boga.
Podobną krytykę ulotności stosował, bardziej zbliżony do baroku Daniel Naborowski. W swych utworach: „Marność” oraz „Krótkość żywota” porusza motyw vanitas, dramatyczny wymiar marności rzeczy ogarniających ludzkość. Tak jak Sęp Szarzyński uważał, że nietrwałość dóbr świata doczesnego nie jest w stanie przekazać pełni radości, a wyłącznie sprawić ból.
Zupełnie odmiennego zdania byli przedstawiciele późnego baroku, którzy swoje hedonistyczne żądze oraz skłonność do miłości typowo cielesnej wysuwali na pierwszy plan. Poezja światowych rozkoszy zauważa, że ziemskie przyjemności to dar od Boga, a ze „świeckich delicyji” należy korzystać ile można. Taki hulaszczy tryb życia prezentował w swej poezji słynny Jan Andrzej Morsztyn. Pokrewny stosunek do zabaw, połączonych z przeżyciami z licznych podróży przedstawił w formie „Pamiętników” Jan Chryzostom Pasek.
Człowiek współczesny, udając się na cotygodniową wizytę u terapeuty stwierdza, że świat jest zbyt duży i skomplikowany, a on zbyt mały, by go ogarnąć. Podobnie myśleli nasi przodkowie, tyle że nie mieli do dyspozycji kozetki psychologa. Popadając niekiedy w skrajności za wszelką cenę próbowali się odnaleźć. Przeżywali załamania swoich ideologii, a czasami nawet umierali z przeświadczeniem, że przecież nie zdołali zdefiniować pozornie najprostszego wzoru – na własne „ja”. Byli cząstką świata, lecz nie martwym ziarenkiem piasku, ale „trzciną myślącą”.