30 Pazdziernika byłem z klasą na filmie Andrzeja Wajdy „PanTadeusz. ". Czekałem z niecierpliwością , by móc obejrzeć i ocenić tą tak bardzo reklamowaną i zachwalaną adaptację dzieła wielkiegowieszcza Adama Mickiewicza. Warto było czekać, rezultat byłzaskakujący. Rzeczywiście - reżyser Wajda – trafił w gusta większości widzów. Reżyser pomieścił w filmie wszystkie epizody pierwowzoru literackiego oraz całą fabułę: od przyjazdu Tadeusza do Soplicowa po finałowego poloneza. W Panu Tadeuszu nie ma słabych punktów. Muzyka, zdjęcia, scenografia, kostiumy, montaż - wszystko to tworzy niezwykły obraz . Zastanawiałem się w jaki sposób reżyser poradził sobie z trzynastogłoskowym wierszem. Myślałem , że wierszowane kwestie mogą czasem razić wfilmie - jednak nie odniosłem takiego wrażenia. Ponad dwie godziny barwnej, wojenno - romansowej akcji mijają bardzo szybko – widz nie ma czasu się nudzić. Odtwórcami głównych ról w filmie są naprawdę wybitni i znani aktorzy.. W postać Jacka Soplicy wcielił się znakomity aktor Bogusław Linda ,Telimenę gra Grażyna Szapołowska. Klucznikiem Gerwazym jest Daniel Olbrychski. Postać Hrabiego zabawnie kreuje Marek Kondrat. Sędziego w filmie gra Andrzej Seweryn. Młodsze pokolenie reprezentuje odtwórca roli tytułowej Michał Żebrowski. I wreszcie Zosia. Zagrała ją czternastoletnia Alicja Bachleda – Curuś . Na ekranie Mickiewicz - Krzysztof Kolberger zgodnie z prawdą historyczną, czyta "Pana Tadeusza" swoim przyjaciołom .W filmie rozpoczyna swój poemat od słów, którymi w rzeczywistości się on kończy - od Epilogu: „O tym że dumać na paryskim bruku,Przynosząc z miasta uszy pełne stukuPrzekleństw i kłamstwa., niewczesnych zamiarówZa późnych żalów, potępieńczych swarów!” Bardzo podobały mi się imponujące sceny batalistyczne. Przez Soplicowo przemaszerowuje w roku 1812 Wielka Armia Napoleona, w której są też żołnierze polscy. Jak wymownie brzmią teraz, w finale filmu, słowa z otwierającej poemat Inwokacji: „Litwo! Ojczyzno moja! Ty jesteś jak zdrowie;Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie , Kto cię stracił.Dziś piękność twą w całej ozdobieWidzę i opisuję, bo tęsknię po tobie.” Całą plejadę znakomitych i popularnych aktorów widzimy w drugoplanowych i epizodycznych rolach „Pana Tadeusza". Jako podkomorzy - Jerzy Trela, Władysław Kowalski to Jankiel. Rolę Chrzciciela odtworzył Marek Perepeczko, Płuta - Krzysztof Globisz, natomiast księdza Andrzej Łapicki. W Wajdowskim „Panu Tadeuszu" bardzo piękna i niemal nierozłączna jest przyroda, która tworzy całość z działaniami bohaterów. Wspaniała też jest muzyka .Wybitny kompozytor Wojciech Kilar skomponował słynnego poloneza w "Panu Tadeuszu". Szkoda tylko ,że nie słyszymy go w całości. Towarzyszy on napisom czołowym i części napisów końcowych, rozpoczynającej film scenie przyjazdu Tadeusza do Spolicowa oraz Inwokacji, która u Wajdy zamyka opowieść.Scenografia to dzieło Alana Starskiego, który jest mistrzem w swoim zawodzie. Doskonale połączył on bajkowość Mickiewiczowskiego opisu z prawdą historyczną. Jest tu naprawdę sporo pięknie przygotowanych dekoracji. Scenografia tworzyła na ekranie spójną całość i odpowiadała moim wyobrażeniom o świecie opisanym w poemacie. Piękne kostiumy są dziełem Magdaleny Tesławskiej - Biernawskiej. Szlacheckie stroje męskie z tamtych czasów są dużo ładniejsze od kobiecych , są bardziej malownicze. Oglądając film starałem się dostrzec jakiegoś uchybienia np.ciężarówka w tle – „Pan Wołodyjowski” , zegarek elektroniczny na ręce aktora – „Faraon”, w końcu udało mi się. W scenie przemarszu wojsk Napoleona przez Soplicowo w kadrze ukazany jest krajobraz Litwy, przez który przelatuje nasz poczciwy bociek. Cóż w tym takiego nadzwyczajnego?Otóż bociek jest zaobrączkowany co raczej nie było praktykowane w 1812 roku. Osobiście polecam ten film wszystkim, którzy nie czytali jeszcze "Pana Tadeusza". Jeszcze bardziej zapraszam osoby znające treść epopei - dla nich może to stanowić porównanie naszych wyobrażeń z fantazją scenarzystów i pana Andrzeja Wajdy.
Sfilmować takie dzieło jak "Pan Tadeusz" to rzecz niewątpliwie trudna. Przecież jest to książka, którą czytał niemal każdy Polak, a jeśli nie, to przynajmniej orientuje się co do jej treści. Kiedy więc idzie on na film, prawdopodobnie spodziewa się, że będzie on wierny książce. Ma też już pewne własne wyobrażenia o miejscach, w których toczy się akcja, o bohaterach - ich wyglądzie, charakterze. Reżyser musi więc mieć świadomość, iż widz będzie wymagający. Dotyczy to również problemów poruszonych w dziele literackim. "Pan Tadeusz" to próba utrwalenia przez poetę - piszącego swój utwór na emigracji - obrazu kraju pogodnych lat dzieciństwa, czego wyrazem są bogate opisy przyrody i obyczajów staropolskich, jak i pewna "historia szlachecka", czyli opowieść. Reżyser musi więc liczyć się i z tym, że widz, obejrzawszy film, stwierdzi, że za mało było - na przykład - akcji, lub że - według niego - Księdza Robaka powinien grać ktoś inny. Wydaje mi się, że Andrzejowi Wajdzie udała się adaptacja najbardziej znanej polskiej książki. Umiał stworzyć dzieło, które nie jest zbyt dokładnym przekładem treści utworu literackiego na język filmu, ale zachowało ten specyficzny klimat. Ponadto potrafił sprawić to, że mowa wierszem nie jest postrzegana jako coś nienaturalnego. Wbrew oczekiwaniom, pierwsze co widzimy, to nie Soplicowo, lecz salonik w Paryżu i samego Mickiewicza, czytającego grupce emigrantów swoje dzieło, wypowiadającego najpierw słowa zawarte w Epilogu: "O tym-że dumać na paryskim bruku..." Potem dopiero z szarego i smutnego Paryża przenosimy się na Litwę i podziwiamy jej wspaniałe krajobrazy, jesteśmy świadkami powrotu młodego Tadeusza do Soplicowa. Trzeba przyznać, że A. Wajda umie dobrze obsadzić role. W "Panu Tadeuszu" zobaczymy plejadę polskich gwiazd: Daniela Olbrychskiego (Gerwazy), Andrzeja Seweryna (Sędzia Soplica), Grażynę Szapołowską (Telimena), Marka Kondrata (Hrabia) i wielu innych. Kontrowersje wzbudzało z początku powierzenie roli Jacka Soplicy Bogusławowi Lindzie, który kojarzy się głównie z postaciami brutali, "macho", granymi przez niego we wcześniejszych filmach. Jednak - moim zdaniem - Linda role Soplicy zagrał całkiem dobrze. Śmiało można też stwierdzić, że rola Telimeny - podstarzałej, ale wciąż powabnej kokietki - jest stworzona dla G. Szapołowskiej. Szczególnie jednak podobał mi się Sędzia, który w dziele Mickiewicza "chowa się" w cieniu innych, bardziej wyrazistych bohaterów, za to w filmie wysuwa się na pierwszy plan i zyskuje ogromną sympatię widzów jako postać szlachetna, pogodna i z poczuciem humoru. Świetnie spisali się również młodzi aktorzy: Michał Żebrowski (Tadeusz) i pełna wdzięku debiutantka Alicja Bachleda-Curuś (Zosia). Film "Pan Tadeusz" to również piękne obrazy przyrody, dokładnie odtworzone wnętrze dworku szlacheckiego i zamku, zwyczaje szlachty. Jest więc gaj, w którym przechadzają się bohaterowie na kształt "elizejskich cieni", zbierając grzyby, jest matecznik - nieprzebyte ostępy leśne i trzęsawiska; jest zegar wygrywający melodię "Mazurka Dąbrowskiego" i stary zegar na zamku, nakręcany przez Gerwazego. Zobaczymy też, jak parzono kawę we dworze, jak ucztowano, usłyszymy Jankiela grającego na cymbałach, ujrzymy wreszcie słynnego poloneza, jednoczącego wszystkich tańczących go bohaterów filmu. Adaptacja filmowa zawsze będzie inna niż tekst, na podstawie którego została stworzona. Pytanie tylko, czy sama w sobie będzie udanym dziełem. Myślę, że "Pan Tadeusz" jest udanym filmem. Przekazuje nam to, co najistotniejsze - także i dla Mickiewicza - uświadamia nam, że do osiągnięcia wspólnego celu potrzebna jest zgoda, jedność tych, którym na osiągnięciu tego celu zależy. Utrwala kruchy i piękny obraz przeszłości, kraju dzieciństwa poety, jego "małej ojczyzny". Przy tym wszystkim nie jest też pozbawiony humoru. Warto to zobaczyć i przeżyć - pośmiać się, zachwycić i wzruszyć.