"Sonia i Rodion - zderzenie dwóch światów, czy rzeczywiście skrajnie różnych?" charakterystyka postaci.
Wypracowanie nie miało mieć takiego wstępu…nawet teza sformułowana będzie inaczej. Temat pracy postawiony dość tendencyjnie narzuca pewien schemat, od którego chciałam się uwolnić i zaprzeczyć mu. Jednak analizując coraz głębiej utwór F.Dostojewskiego okazało się, że to nie tendencyjność- to prawda tkwiąca pod powierzchowną kontrastowością obu postaci.
Rodion Romanowicz Roskolnikow-23-letni były student prawa i Sonia (Zofia Siemionowna Marmieładow) - 18-letnia prostytutka, żyjący w Petersburgu, to moim zdaniem najważniejsi bohaterowie psychologicznej powieści „Zbrodnia i Kara”.
Na pierwszy rzut oka są zestawieni na podstawie sprzeczności- ukazaniem jego jako zła i jej, jako dobra. Rzeczywiście, gdyby nie drobiazgowa analiza osobowości Dostojewskiego, to wrażenie mogłoby nie ulec zmianie, ale w mrocznej rzeczywistości rosyjskiego miasta nic nie pozostaje jednoznaczne…
Główna postać- Roskolnikow to jak większość- przybyły do Petersburga przystojny młodzieniec ([…] o pięknych, ciemnych oczach, ciemny blondyn, wzrostu więcej niż średniego, smukły i zgrabny.), który musi zderzyć się z nową, trudną codziennością. Raskolnikow jest człowiekiem bardzo inteligentnym, utalentowanym. Mógłby z powodzeniem pracować w wielu zawodach, nie czyni tak jednak. Nie chce być od nikogo zależny, jest typem romantyka, który wybrał wolność osobistą, wolność uczuć. Porzucenie nauki na uniwersytecie, życie w skrajnym ubóstwie i widok tak samo egzystującego miasta rodzi w nim ból i strach a zabija powoli duszę. Jako osoba wrażliwa i zdolna do heroizmu zaczyna realizować swoja filozofię naprawy świata i stawia siebie w niej jako ”nadczłowieka”- prawie następcę Napoleona, zdolnego urealnić marzenia ludzi. Racje Rodiona prowadzą go do relatywizmu moralnego („Człowiek niezwykły[…]sam sobie może w sumieniu pozwolić na przekroczenie…niektórych zapór[…], gdy tego wymaga urzeczywistnienie jego idei (niekiedy może zbawiennej dla całej ludzkości)).. Środkiem do obranego przezeń celu jest zbrodnia…
Sonia zaś to także moda, ładna dziewczyna, dla której również ulice i mieszkańcy miasta to nie ciepły dom, lecz nędza i cierpienie. Niewykształcona, bez środków do życia, widząca nieszczęście najbliższych podejmuje jak Rodia bardzo radykalny krok, który może choć troszkę zmniejszyć panujące zło. Decyduje się sprzedawać swoje ciało w imię tych kilku rubli zapłaty- tak cennych dla Katarzyny Iwanowny- przybranej matki i jej małych dzieci(Marmieładow:”czy zdaniem pańskim, panna uboga, lecz uczciwa, dużo może zarobić własna uczciwa pracą?...Ani piętnastu kopiejek dziennie nie zarobi”[…]”I oto widzę o jakiej szóstej godzinie: Sonieczka wstała, włożyła chusteczkę, włożyła paletko i wyszła z mieszkania, a o dziewiątej wróciła. Przyszła, idzie wprost do Katarzyny i w milczeniu kładzie przed nią na stole trzydzieści rubli. Ani słówka przy tym nie pisnęła, nie spojrzała nawet…”)
Oboje sięgają po zakazany owoc- wbrew dekalogowi czynią rzeczy mające przywrócić i m krztę człowieczeństwa. Pragną przecież tylko żyć normalnie, w świecie niezachwianych wartości i prawd. Jednak w ich postępowaniu widzi się dużą różnicę. On- zdegenerowany już przenikliwym „chłodem” Petersburga popełnia zbrodnie z pełna premedytacją(„[…]otóż postanowiłem zawładnąć pieniędzmi starej i użyć ich na pierwsze lata, już nie dręczyć matki, zabezpieczyć sobie uniwersytet i pierwsze kroki po ukończeniu uniwersytetu, a wszystko to zrobić szeroko, radykalnie, tak by stworzyć sobie zupełnie już nową karierę, wstąpić na nową, niezależną drogę…”[…]”-Przecie zabiłem tylko wesz, Soniu, bezużyteczną, plugawą, szkodliwą…”), bez zachwianie podnosząc rękę na Lizawiettę- niczemu niewinna, przypadkową ofiarę. Ma plan działania obmyślany w poczuciu swojej władzy i nadludzkiej siły rozumu, który stanowi jego jedyny drogowskaz i sędziego. Wyzbywszy się serca, miłości do bliźniego, przy zwątpieniu w istnienie Boga nie ma skrupułów…pojawiają się wątpliwości, lecz niepotrafiące z młodego, zaaferowanego umysłu usunąć absurdalnej wręcz wizji lepszego świata.
Inaczej przedstawia się sytuacja córki Marmieładowa. Ona- głęboko wierząca chrześcijanka przyjmuje los z pokorą- nie przedstawia takiego romantycznego buntu jednostki jak Rodia. I choć godzi się na „żółty paszport” to w wyniku braku innego wyjścia, poczucia obowiązku wobec najbliższych, drzemiącego niej miłosierdzia, nie zaś wyrafinowania i zimnej kalkulacji zysków i strat, która często prowadzi Roskolnikow.
Tylko z drugiej strony- czy punkt widzenia można obrać tak obiektywnie i radykalnie niczym Immanuel Kant? Imperatyw kategoryczny może nie zawsze ma takie samo oblicze- „ludzkim jest się w warunkach ludzkich”, więc czy do końca można winić Roskolnikow za wypaczoną moralność, zagłuszanie własnego głosu sumienia lub utrata zdolności wsłuchiwania się w niego i brak uległości wobec powszechnie panującym zasadom? Przecież można uwierzyć, że bohater był przekonany o swojej racji, wierzył w szlachetność „misji”, przedstawiając ją nawet przed sobą jako akt prometejski(„Skąd one biorą pieniądze? Pod zastaw sturublowej emerytury, pod zastaw znajomości z panami Swidrygajłowami! A w jaki sposób ty je obronisz od Swidrygajłów, od Afanasja Wachruszyna, przyszły milionerze, Zeusie rozporządzający ich losem? Za dziesięć lat, powiadasz? Ależ za dziesięć lat matka zdąży oślepnąć od chusteczce, jeśli nie od łez; zmarnieje z niedojadania. A siostra? Spróbuj się domyślić, co może stać się z siostrą…”). Dowodem jego dobrego charakteru jest moment, w którym ocalił on dzieci wynosząc je z płonącego domu. Nie da się zaprzeczyć, że wybaczamy mu morderstwo z każdą stroną, coraz bardzie ogarniając jego świat- także często rządzący się wręcz zwierzęcymi regułami. Dlatego Rodia, zamiast Boga, zaczyna wierzyć w człowieka- jego…a dokładnie swoją zbawczą moc. Takiego stanowiska nie przyjmuje Sonia- mimo zgnilizny etycznej pozostaje dobra i ciepła, nie ocenia grzechów ani swojego ojca-alkoholika, ani zabójcy. Tkwi w niej szlachetność. To wszystko czyni z niej zestawienie przeciwieństw- prostytuującej się „kobiety –upadłej” i opiekuńczego anioła. Takie też kontrasty kryją się w synu Pulcherii- dobro- miłość do matki i siostry, chęć uleczenia ran swoich i wszystkich oraz zło- beznamiętne patrzenie na własny czyn, zburzona hierarchia podstawowych wartości.
Obie te postaci wykazują jednak ten sam gest. Mimo tak fatalnej sytuacji materialnej potrafią oddać swoje ostatnie pieniądze, aby uczynić czyjś dzień lub dwa nieco lepszym od pozostałych. Rodia robi to wobec przyrodniej matki Sonii.
To, co ich łączy, to także przyjęcie konsekwencji własnego kroku- wygnanie samego siebie na granicę zła (nawet nieświadomie) i margines społeczeństwa. Wydaje się, że Roskolnikow nie bierze na siebie winy, bo tak istotnie się dzieje, ale z każdym miesiącem, cierpiąc w obłędzie, odkrywa, że nie jest silny, wybitny, a wręcz przeciwnie- kruchy i słaby. Ta myśl go przeraża, niszczy dotychczasową ideologię, ale w końcu wygrywa. Niczym Łazarz przechodzi wewnętrzną przemianę, rodzi się na nowo. Tak samo dzieje się z Sonią- podążając za ukochanym przypomina grzesznicę- św. Magdalenę, która chce odpokutować swój największy występek.
Ów biblijny motyw odkupienia win to według mnie podstawowe ogniwo spajające dwie nieczyste dusze. Tylko upadając nisko w swym człowieczeństwie potrafią się odrodzić w sobie przez miłość do Boga i siebie nawzajem. Opis wspólnego duchowego dojrzewania szokuje wyciszeniem, wręcz ascezą, zwłaszcza na tle wcześniejszych drobiazgowych analiz. Nie poznajemy prawie żadnych szczegółów, ale promieniujące radością twarze bohaterów cieszących się, że zostało im „tylko” siedem lat męki, upewniają nas, że w ich wnętrzach dzieje się przez cały czas coś wielkiego.
Sonia i Rodion to niezaprzeczalnie zderzenie dwóch światów- siły umysłu i logiki(„Wolność i władza, przede wszystkim władza! Nad całym dygotliwym stworzeniem i nad całym mrowiskiem!...Oto cel! To rozum!”) z siłą serca i wiary(„Czymże ja bym była bez Boga?”). Jednak ich spotkanie rzuca nowe światło na te dwie osobowości. Odkrywamy, że nie da się jednoznacznie nazywać czegoś: „prawdą”, „złem”, „dobrem”, dzielić na białe i czarne skomplikowanego subiektywnego wnętrza człowieka. Uczymy się dzięki nim unikać schematyczności w sadzeniu wyciąganiu wniosków i ocenianiu, ponieważ wchodząc w mroczne zakamarki myśli Roskolnikowa nie można nie ulec jego pasji naprawy rzeczywistości, a krocząc obok Sonii- wybaczyć wszystkim grzesznikom. Są jak dwie części, które tylko razem mogą idealnie współbrzmieć, ponieważ życie to harmonia duszy i umysłu i oni, będąc już srogo doświadczeni przez los, pełni sprzeczności w sobie, także to odczuwają.
„Zbrodnia i kara” jest krzykiem rozpaczy rozpięty między pewnością przekonań i bezsilnością miłości. Odwiecznym buntem przeciwko niesprawiedliwemu życiu oraz marzeniem, że któregoś dnia wszystko się zmieni na lepsze…