Rimma mieszka i pracuje w lecznicy zwierząt. Nieoczekiwanie zjawiają się u niej goście: dawna koleżanka Nina, przerażona jej obecnym życiem, Witalik, przyjaciel od kielicha, oraz jego zamożny sąsiad, Maksym. On właśnie będzie królewiczem, który ożywi „martwą królewnę”, wzbudzając w niej miłość. Zazwyczaj po „obudzeniu” rozpocząć można nowe, szczęśliwe życie. Nie tym razem jednak. Okaże się, że ta reguła obowiązuje tylko w bajkach dla dzieci...
Masz tutaj kilka i sobie je posklejaj w jedna dłuzsza recenzje : O SPEKTAKLU Siłą poznańskiego przedstawienia jest jego surowość, oszczędność formy i środków. Tłem dla ludzkich dramatów są szare, zimne ściany, puste wnętrze sali prosektorium i metalowy stół do przeprowadzania sekcji. Nie ma żadnych zbędnych przedmiotów, żadnych ozdobników. Z otoczenia bije chłód, który może być znakiem bezduszności świata. W tak nieprzyjaznym miejscu spotykają się bohaterowie sztuki: Nina o zagmatwanej przeszłości, która musi na jakiś czas ukryć się przed ludźmi, Witalij - dziarski, prosty chłop o czułym sercu, i Maksym - jedyny, któremu „się udało" - nosi skórzany płaszcz, ma pieniądze, kupił sobie nawet daczę. To spotkanie na początku ma w sobie sporo akcentów komediowych. Z czasem na jaw wyjdą jednak skrywane tajemnice i pragnienia. Stopniowo atmosfera przedstawienia gęstnieje, a zdarzenia nieubłaganie prowadzą do tragicznego końca. Kolada portretuje swoich bohaterów w sytuacjach beznadziejnych, zamyka ich w egzystencjalnej pułapce kalectwa, prowincji, obłędu. Ich aktywność jest uporczywym biciem głową o mur w poszukiwaniu wyjścia, którego nie ma; jeśli pojawia się światełko, to ma ono charakter metafizycznej interwencji. O AKTORACH Wyrazistość postaci zawdzięczamy w dużej mierze aktorom. I nawet to, co na początku mogło drażnić, jak np. wulgarna egzaltacja Niny, okazało się zabiegiem zamierzonym, konsekwentnie prowadzonym przez cały spektakl. Aktorzy wydobyli ze swoich postaci to, co najbardziej znaczące, nadali swoim bohaterom indywidualne rysy. Poznańskie przedstawienie ma wielką siłę. Reżyser świadomie zrezygnował z realizmu sztuki na rzecz wieloznacznej umowności, która nadaje realizacji bardziej uniwersalny, ogólnoludzki wymiar. Rzeczywistość prowincjonalnej Rosji staje się tu tylko maską, pod którą kryją się dramaty tych wszystkich, którym się w życiu nie udało. Czwórka bohaterów mogłaby znaleźć miejsce w zwierzęcych klatkach, tak dalece zredukowane zostały ich ludzkie aspiracje. Paweł Szkotak nie dopuścił do roztkliwiania się nad nimi. Uwagę skupił na postaci Rimmy, pełniącej rolę kata bezdomnych zwierząt; Beata Bandurska wnikliwie, oszczędnie i przejmująco zagrała jej stopniowe dojrzewanie do samobójstwa. To znaczy - do człowieczeństwa.