Tomasz Judym - charakterystyka postaci powieści S. Żeromskiego "Ludzie bezdomni".
"Ludzie bezdomni" to powieść, która należy do tych bardziej znanych z książek napisanych przez Stefana Żeromskiego. Tytuł ten nie jest jednoznaczny i można odczytywać go przenośnie oraz dosłownie. Ten drugi sposób odczytania wskazuje na bohaterów, którzy po prostu nie mają gdzie mieszkać i za co jeść. Jest to określenie bardzo trudnej sytuacji społeczno - materialnej. Często zresztą występują fragmenty, gdzie możemy czytać o tego typu problemach oraz dokładnie je zobaczyć.
Taka sceną jest z pewnością ukazanie kobiety stojącej w największym skwarze, odzianej w łachmany, której ciało to tylko kości powleczone skórą, a jej twarz bardziej przypomina jakąś okropną, pośmiertną maskę niż prawdziwą ludzką twarz. Kobieta ta próbuje sprzedawać przechodniom coś do picia, ale właściwie nikt się przy niej nie zatrzymuje. Cały czas szepce coś pod nosem, nie wiadomo, czy wzywa na pomoc Boga, czy też miota przekleństwami pod adresem swego straszliwego losu.
To zatem jest dosłowny sposób odczytania utworu. To jednak, choć prawdziwe, jest zbyt proste, dlatego sięgnąć trzeba jeszcze do tak zwanego drugiego dna. Trzeba bowiem mieć na uwadze, że bieda materialna i krzywda społeczna to nie jedyne treści występujące w tej powieści dotyczącej "bezdomności". Najważniejsze jest bowiem patrzenie na ten problem pod kontem po pierwsze psychologicznym, a po drugie, moralnym.
Wtedy przymiotnik "bezdomny" nabiera zupełnie innych znaczeń. Można potraktować go jako określenie osamotnienia, samotnego życia, wyobcowania ze świata. Jego powodem może być kodeks moralny danej postaci, która nie kieruje się egoizmem, obojętnością społeczną, zgodą na krzywdy drugich ludzi. Takim "bezdomnym" jest właśnie bohater Judym, pan doktor. Dla niego liczy się to, co przez pozostałych jest niezrozumiałe, i z przyjemnością się temu poddaje.
Tomasz Judym był synem bardzo biednych ludzi, pracujących fizycznie na swoje utrzymanie. Jego ojciec był szewcem, alkoholikiem. Wspomnienie rodzinnego domu przez Judyma nie należy do najprzyjemniejszych wspomnień dzieciństwa. Była to wilgotna, śmierdząca nora, w której nie było nic, poza piciem ojca i chorobami matki. Z tego okropnego świata wydostał się dzięki ciotce.
Była to osoba bardzo lubiąca obracać się w szerokim towarzystwie i początkowo traktowała swego siostrzeńca jak chłopca do pomocy i na posyłki. Jednak płaciła też studentowi, który miał uczyć go i przygotować do egzaminów. Sam Tomek jednak nigdy nie mógł pokazywać się gościom ciotki i spał w złych warunkach, gdzieś na marnym sienniku. Ciotka często go biła, a że była bardzo zmienna, miał też problem z wytrzymywaniem jej humorów. Z jednej strony zatem umożliwiła mu naukę, z drugiej jednak nie było mu u niej dobrze. Dlatego sam pracował bardzo wytrwale i mocno, dzięki czemu udało mu się skończyć gimnazjum i wyjechać.
Studia medyczne ukończył za granicą, w Paryżu. Znał biedę z autopsji, dlatego próbował zrobić wszystko, by pomóc potrzebującym. Był w swej pracy pozytywistą. Czuł się w głębi duszy takim samym, biednym człowiekiem i nie zmienił się nigdy na gorsze. Był jednostką, która wyszła z bardzo ciężkiej sytuacji społecznej i osiągnęła naprawdę dużo. Wiedział, jak niesprawiedliwy jest świat, należący tylko i wyłącznie do ludzi bogatych i dobrze urodzonych. Dlatego Tomasz zawsze pamiętał o swoim pochodzeniu, choć czasem trzeba przyznać, ciążyło mu ono bardzo i wprawiało w prawdziwe zakłopotanie.
Dlatego też Judym nie zostaje wspaniałym i podziwianym lekarzem, a koncentruje się na biednych, pokrzywdzonych i potrzebujących - którzy nie zaświadczą nigdzie o jego talencie, ani tez nie zapłacą mu za pracę. Stąd też w śród dobrze sytuowanych medyków jest uważany za dziwaka, który chce osiągnąć nie wiadomo co, coś, co przecież jest nieosiągalne. Dlatego nawet z nim nie dyskutują, ponieważ dla nich jest zbyt emocjonalnie nastawiony do swego zawodu.
Taka sytuacja ma na przykład miejsce podczas zebrania szacownego grona, kiedy to młody lekarz, przestraszony trochę tak zacnymi słuchaczami, nie potrafi ich, przez wstyd i nieśmiałość, przekonać do swoich racji. Wkrótce już nikt nie zwraca uwagi na to, co mówi ten młody człowiek.
Zagraniczne wykształcenie powoduje, że czasem nie potrafi przenieść planów na realia kraju. Wtedy pojawiają się pierwsze rozgoryczenia i depresje. Judym postanawia uciec z Warszawy. Kiedy jednak także jego pełna poświęcenia działalność w Cisach przynosi same kłopoty, pozostawia także tamta posadę. Nie umie walczyć do ostatka, ani poszukać sobie ludzi, którzy mogliby wspierać go w jego postanowieniach i pracach. Źle pojmuje poświęcenie siebie pracy dla biednych i by lepiej się sprawdzać na obranym stanowisku, rezygnuje ze wszystkiego, co tak naprawdę mogło by pomóc mu w tej sytuacji - być wsparciem i radością w życiu. Pozostawia marzenia o kochającej rodzinie, choć mógłby założyć ją z kochającą osobą, idealistką, taką jak on sam. Składa w ten sposób ofiarę z własnego życia, krzywdząc przy okazji istotę niewinną i piękną w swej dobroci dla innych.
Wszystkie klęski, jakie stały się udziałem tego człowieka, wynikały tak naprawdę ze źle pojętej przez niego postawy nastawionej na niesienie pomocy innym. Bezkompromisowość i konsekwencja mogą przecież godzić się z założeniem własnej rodziny. Dlaczego nie? Judym boi się jednak, że jeśli ułoży sobie szczęśliwie życie, przestanie pchać go do przodu siła, która zapewniała mu motywację do działania. Bał się rozwinięcia w nim filisterskich nawyków, które zniszczyć mogły by w nim całą energię.
Jego decyzja jest jednak kolejną klęską, ponieważ tak naprawdę kochał kobietę, której kazał odejść, bardziej niż cokolwiek innego na świecie. Wie, że robi jej straszliwą krzywdę, ale jego postanowienie jest niezmienne. Postanowił, że wycofa się ze wszystkiego, co może przeszkadzać w pełnym poświęceniu każdego dnia. Mówił, że nie może być z nikim, kogo chciałby kochać, i nie może mieć nic, co byłoby mu drogie, do czego mógłby się przyzwyczaić i kochać to. Czuł, że będzie to trwało tak długo, jak długo nie pozbędzie się wrażenia, że ma jakiś olbrzymi, zaciągnięty lata temu dług. Przy tym Judym nie dopuszcza do absolutnie żadnych kompromisów. Walczył kiedyś o to, by zdobyć wykształcenia, potem, by nie żyć w nędzy. Porównuje się do drzewa, w tym wypadku sosny, która przez człowieka i środowisko naturalne, została rozdzielona na dwie części i jedna tera chce z całej siły dążyć do góry, ku światłu, natomiast druga trzyma ja i ściąga w mrok. I tak Judym, jak to biedne drzewo, ciągle znajduje się w rozdarciu.
To wszystko doskonale obrazuje, jak musiał czuć się psychicznie Judym. Jakaś jego część umarła, ponieważ zrezygnował z najważniejszych dla siebie na świecie rzeczy. Inną zaś częścią postanowił pomagać ludziom biednym za wszelką cenę. Dlatego ta część jest taka skarłowaciała, ponieważ samodzielne próby zmiany losu biedoty nigdy nie będą miał całkowitych wyników. Taka praca, jakiej podjął się Judym, nigdy nie będzie miała końca. Jest to poświęcenia bez reszty, ale z utrata jakiejś cząstki w sobie, tej, która sprawia, że człowiek może być pogodny, a jego dobro wypływa bezpośrednio z niego.
Myślę, że postać Judyma jest postacią tragiczną. Człowiek ten dokonuje wyboru, ale ten nigdy nie spełni wszystkich jego oczekiwań. Zawsze zostanie coś, co będzie można potraktować jak klęskę i kolejna w życiu wielką porażkę. Judym, choć będzie się spełniał i jako lekarz, i jako społecznik, nigdy nie będzie człowiekiem szczęśliwym. Taka jest niestety smutna prawda.
Autor, opisując taka postać, doskonale wiedział, że podjęcie działań, na jakie zdecydował się Judym, stanowczo przekracza ludzkie możliwości. Jest bowiem w człowieku także cząstka, która dąży do zaspokojenia jego naturalnej potrzeby szczęścia, jaka w przypadku pana doktora, mogło być związanie się z Joasią. Jest tu też zaznaczone, jak można powoli niszczyć człowieka innego, nastawionego na zupełnie inne, niż pozostali, wartości. Judym nie da się zepsuć codzienności, choć zapłacił za to bardzo wysoką cenę. Czy jednak taki idealista słusznie może poświęcać jednych, by ratować drugich? Nie wydaje mi się. To kolejny dowód na to, że można nazywać go postacią tragiczna.
Jeśli chodzi o mnie, to nie droga, jaką kroczył ten bohater, ale sposób, w jaki to robił i wszystko, co był w stanie poświęcić dla takich, a nie innych celów, nie jest tak zupełnie w porządku. Pomysł na życie, jaki realizował swoim postępowaniem Judym, nie był chyba tak do końca przemyślany. Sądził, że sam potrafi sobie ze wszystkim dać radę, a to przecież zupełnie niemożliwe.
Stefan Żeromski, kiedy pisał swój "Dziennik", wypowiadał się w nim także na temat tego bohatera. Nazwał go wtedy epitetami, które jednoznacznie wskazują na kogoś niedzisiejszego, kogo postępowanie nie może tak naprawdę przynieść oczekiwanych korzyści. To smutne, bowiem mamy świadomość, że postać, która chce zrobić wszystko jak najlepiej dla innych, ubogich ludzi, nie osiągnie nigdy zamierzonego przez siebie celu. Zatem całe poświęcenie, bunt, który sprawia, że jednostka ta jest warta szacunku, właściwie do niczego się nie przydadzą. Romantyczna, bo chyba tak trzeba ją nazwać, wizja doktora Judyma, jest zupełnie nie dopasowana do panującej w rzeczywistości sytuacji. Stąd bierze się tytułowa bezdomność doktora. Sam rezygnuje ze szczęścia, którego smak już właściwie odczuwał, by poświęcić się dla innych, czego zresztą w całości także nie uda mu się zrealizować. Sam chce sprawić, by cały świat był dobry i nikt nie czuł się w nim skrzywdzony.
Działanie bohatera nie jest tak naprawdę pozytywistyczne - jest to niestety zaledwie zniekształcenie zasad działania pozytywizmu. Dzieje się tak dlatego, że bohater przyjmuje wszystkie najbardziej szczytne zasady tego nurtu, nie zwracając jednak uwagi na konieczność dopasowania ich do zastanej rzeczywistości. Rzucenie się w wir działań, które mają poprawić dosłownie wszystko, jest ciężarem zbyt wielkim, by mogła go unieść pojedyncza osoba. Na to jednak nasz idealista nie zwrócił przedtem uwagi i podjął się działania, nie patrząc na swe zerowe szanse. Nie patrzy na zapłatę, ale nie zwraca też uwagi na ograniczenie swoich własnych sił, co jest dość istotna przeszkodą przy realizacji tak wielkich i dalekosiężnych planów.
Autor mówiąc o bohaterze, nazywa go często "chybionym" i to chyba doskonale oddaje problem tej sytuacji. Bowiem ze swoim zapałem, marzeniami i przeświadczeniem o możliwości samodzielnej zmiany świata, Judym o wiele bardziej pasowałby do rzędu postaci romantyzmu. Jego myśli są już jednak wytworem kolejnej epoki i to wszystko składa się niestety na fakt, że nie spełnia się w tym człowieku ani romantyczny bunt, ani pozytywistyczne nastawienie.
Ciekawe jest też porównanie tej postaci do wahającego się, nieszczęśliwego Hamleta, który każdy swój ruch stara się głęboko przemyśleć i wybrać najlepszą drogę, a jednak za każdym razem coś dzieje się nie tak, jak powinno i zbyt późno...
Myślę, że należy docenić autora za stworzenie postaci tak kontrowersyjnej, mimo pozornej jednoznaczności. Niby wszystko jest jasne, a jednak nie. To z pewnością bardzo trudne, ale jakże ludzką postać stworzył dzięki takiemu kontrastowi Żeromski...