Już w średniowieczu pisano o ucztach, że „wesół nikt nie będzie- aliż gdy za stołem nie siędzie- toż wszego myślenia zbędzie”. Jeżeli już w średniowieczu widziano w ucztach okazją do pozbycia się na jakiś czas wszelkich trosk i „myślenia”, to w okresie renesansu, w cieniu którego żył też jakimś stopniu i wiek XVII, uczty stawały się ważną częścią dworskiego życia i bywały coraz wystawniejsze. Stół staropolski nie był jednolity, warunkowała go przede wszystkim pozycja majątkowa. Dzielił się też na kilka kategorii. Między codziennym nawet świątecznym jadłospisem chłopa czy zwykłego mieszczanina a menu patrycjusza czy magnata istniała kolosalna różnica. Można tu mówić wręcz o odmiennych kuchniach. Sposób żywienia się bezrolnych chłopów czy biedoty miejskiej kfalifikowała ich do kuchni ubogiej. Średnio zamożni chłopi, czeladź, uboższe grupy ludności miejskiej, drobna szlachta prowadzili tak zwaną kuchnię podstawową. Kuchnia średnia była typowa dla zamożnego chłopstwa, służby dworskiej, średnio zamożnych grup ludności wielkomiejskiej i uboższej szlachty. Kuchnię pańską prowadziła zamożna szlachta, pewne kategorie ludności dużych miast, wyższy kler, przedstawiciele wolnych zawodów np. wzięci lekarze. Najbardziej luksusowa była kuchnia typowa dla kręgów oligarchii świeckiej i kościelnej, dla dworów królewskich. Można więc stwierdzić, że poszczególne rodzaje kuchni dzieliły możliwości materialne, łączyły zaś pewne tradycje kulinarne, upodobania i nawyki. Tradycje te upoważniają do twierdzenia, iż polska gastronomia wyróżniała się pewna specyfiką od gastronomii czasów nam współczesnych, a także od sposobów żywienia i zachowania się przy stole, jakie cechowały obyczajowości innych krajów. Ponieważ większość ludzi pracowała intensywnie fizycznie, zapotrzebowanie na kalorie było duże. Ponieważ istniał niedobór artykułów zawierających wysokowartościowe białko i tłuszcze, trzeba więc było zastąpić je większa ilością mniej wartościowego jadła. Stąd właśnie te kopiaste porcje, wielkie szklanice, większa częstotliwość spożywania posiłków. Pewną specyfikę polskiego stołu stanowiło okresowe przestrzeganie licznych postów. Kościół prowadził o nie wielowiekową walkę, stosując różnorodne kary i środki nacisku. Doprowadzono w końcu do tego, że w omawianej dobie posty weszły w nawyk zaczęły kształtować nawet jadłospisy naszych przodków. Stół XVI- XVII wieku posiadał też swoje ulubione, charakterystyczne dla polskiej gastronomii potrawy. Za takie uchodziły m. In. Barszcz, rosół, sztuka mięsa, pieczenie huzarskie, bigos, pierogi, kiełbasa z kapustą, przede wszystkim rozmaite kasze. Stół staropolski charakteryzował się ostrością, pikantnością i tłustością potraw. O resztę walorów smakowych niewiele dbano, większą wagę przywiązywano do ilości niż do jakości jedzenia. Jedzono wiele lecz pito jeszcze więcej. Na ogół spożywano potrawy niedbale przyrządzone, chodziło bowiem przede wszystkim o ich objętość i ilość. Nie orientując się w składnikach odżywczych i kalorycznych pokarmów, za zasadniczy miernik dobrego wyżywienia przynoszącego zdrowie i wzmacniającego siły uważano na de wszystko ilość jedzenia. Łakomstwo i obżarstwo charakteryzowało większość członków panujących wówczas dynastii, m. In. Bourbonów francuskich, stąd wielu spośród nich chorowało ciężko na niestrawność. W Polsce występowało dwojakiego rodzaju obżarstwo: zamożni przejadali się na ogół systematycznie, natomiast biedni sporadycznie, podczas świąt i wszelkich uroczystości. Pod koniec XVIII wieku wypowiedziano energiczną walkę wszelkiemu obżarstwu i zaczęto reformować nasza gastronomię. Tendencje te szły jednak, niestety, tylko od góry, objęły, też swym zasięgiem stosunkowo wąskie koło. W tym czasie zaczęto zwracać uwagę na jakość potraw. Uznanie zdobywać zaczęły ciasta francuskie, buliony, farsze. Lekkie wina francuskie wypierały węgierskie, szampan rywalizował z tokajem, czekolada z kawą. A więc nowa moda zrywała z obżarstwem. Zamożniejsi jadali przy stołach pokrytych lnianymi lub bawełnianymi obrusami. Niektóre z nich były barwne, bogato haftowane i maiły wielkie rozmiary. W drugiej połowie XVIII wieku każdy z biesiadników otrzymywał dodatkowo mała serwetkę, służącą do ocierania ust. Obrusy nie zawsze lśniły czystością. Higiena i ogólna kultura jedzenia przedstawiały się do końca XVII wieku bardzo źle; dotyczyło to zresztą całej Europy. Do początków XVII wieku do półmisków sięgano rękoma, brano kilka kawałków, które rozdzielano palcami na mniejsze części. Dlatego też przyzwoitość wymagała, by prawa ręką nie wycierać nosa. Na przestrzeni XVIII wieku zaszły jednak na Zachodzie w tej dziedzinie duże zmiany. Wiek ten stanowił przełom w dziedzinie kultury i higieny spożywania pokarmów. Po trochu zaczął upowszechniać się zwyczaj, że każdy korzysta ze swego kubka, noża, a często nawet i widelca. Przysłowie „jedz pij i popuszczaj pasa” odnosiło się tylko do elity. Bankiety, zastawione przysmakami stoły były w zasadzie na pokaz, od święta. Na co dzień mogli się specjałami delektować tylko wielcy panowie. Trzeba podkreślić, że w omawianym okresie nie dojadano.
Scharakteryzuj życie codzienne ludzi w XVII wieku. Proszę na dzisiaj, będę bardzo wdzięczna! :D
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź