"Nie miecz, nie tarcza - bronią języka, lecz arcydzieła." C. K. Norwid.
Patrząc zarówno w przeszłość, jak i niestety przyglądając się współczesnemu światu, ciężko doszukać się pełnej sprawiedliwości. Wciąż, bowiem, oglądając mapę znajdujemy obszary, których ludność czuje się zniewolona. Choć nie zawsze roszczenia te poparte są tożsamością narodową, szczęśliwie obszarów tego typu jest znacznie mniej niż chociażby w XIX wieku. Panowała wtedy dość niezwykła sytuacja. Na świecie liczyło się bowiem kilka zaledwie państw, powszechny był kolonializm, trudno było znaleźć kraj jednolity etnicznie. Polacy, jako jedyny chyba naród, znajdowali się pod niewolą trzech państw. W takich warunkach język, kultura, a nawet świadomość narodowa były w ciągłym zagrożeniu. Z nieustanną germanizacją i rusyfikacją walczono na różne sposoby. Gdy początkowe układy i sposoby dyplomatycznej współpracy zawiodły, spróbowano walki zbrojnej. Adam Mickiewicz i Juliusz Słowacki swymi wierszami podrywali ludzi do boju. Romantyczna wizja uzbrojonego w szablę polskiego powstańca walczącego z rosyjskim olbrzymem, ogarnęła sporą część narodu. Oba powstania zakończyły się fiaskiem. Wobec takiego obrotu spraw idee romantyzmu przestały nieść w oczach narodu polskiego jakiekolwiek nadzieje na odzyskanie niepodległości.
Na przełomie romantyzmu i kolejnej epoki – pozytywizmu, żył i tworzył Cyprian Norwid, poeta polski. Nawoływał on swymi poglądami do później nazwanej pracy organicznej i pracy od podstaw, nawoływał do dopasowania się do aktualnej sytuacji. Między innymi dlatego dziś uważamy Norwida za poetę nie do końca romantycznego. W momencie gdy w narodzie panuje tego typu pozorna bezczynność, jest on wystawiony na działanie obcych wpływów kulturowych. Szabla i rogatywka schowane w szafie – co czynić? Część inteligencji polskiej w drugiej połowie XIX wieku podjęła zdecydowane kroki, wytyczając tym samym nową myśl przewodnią w kraju – pozytywizm. Henryk Sienkiewicz, Bolesław Prus, Maria Konopnicka, Eliza Orzeszkowa to tylko najważniejsi z tych pisarzy „nowego gatunku”. Ich dzieła pozbawione były mistycyzmu, symboliki, duchów, przesadnej religijności, snów, uczuć, natury, odrębności, mesjanizmu, swoistego szaleństwa, zapału i gorliwości na rzecz empiryzmu, pracy organicznej, społecznikostwa i układaniu się z zaborcami. Dzięki takiemu nastawieniu już wkrótce w krajach zaborczych zaczęły obowiązywać konstytucje, dokonano uwłaszczenia chłopów, a w Cesarstwie Austriackim przeobrażonym w Austro-Węgry, rozszerzone zostały autonomie. Artyści wzięli się do pracy. Już niedługo po manifestach pozytywistycznych Aleksandra Świętochowskiego powstają dzieła Orzeszkowej, Konopnickiej, Sienkiewicza i w końcu Prusa. Ich dzieła odnosiły się do wartości społecznych, do wspólnego wysiłku, do solidarnej pracy. Część z nich ponadto przypominało zniewolonemu narodowi o Polsce. „Krzyżacy” i „Trylogia” Sienkiewicza – były to dzieła, które swoją treścią karmiły ludzi – uświadamiały ich o istnieniu potężnego kraju, którego nie widać na mapach. Dzieła pozytywistyczne, choć naciskające przede wszystkim na społeczeństwo, nie stroniło od patriotyzmu.
Dokładnie się przyjrzawszy, można zauważyć, iż pozytywizm jest bardzo podobny do romantyzmu. Choć naciska na całkiem inne bodźce, choć wywodzi się z innego rodzaju pobudek, choć produkuje się w innego rodzaju mentalności, kieruje swą uwagę w tę samą stronę. Zarówno, bowiem, romantycy jak i pozytywiści polscy działali na rzecz narodu polskiego. Dzieliły ich metody, lecz łączyły intencje. Dziś, po latach, widzimy skutki obu ruchów: niepodległość odzyskana poniekąd dzięki temu i temu, wyjątkowe kanony dzieł literackich. Poza tym pozytywizm pozostawił po sobie ożywioną gospodarkę, a romantyzm – wylane łzy. Która z obu wartości Polsce się bardziej przydała? Wbrew poleceniu i założenia rozprawki – nie mnie to oceniać.