"Kiedy nasz świat dorośnie?" (przykład felietonu)
Kiedy pani prof. od języka polskiego poleciła napisanie felietonu, miałam mieszane uczucia. Z jednej strony pomysł spodobał mi się i miałam szczerą chęć napisać ten tekst, z drugiej strony – nie wiedziałam, o czym pisać. Miałam do wyboru dwa tematy. Pierwszy dotyczący czyjeś osiemnastki, a drugi podróży. Uważam, że nie za wiele można napisać o imprezie, jaka odbywa się w dniu osiemnastych urodzin. Drogi czytelniku, domyślasz się zapewne, jaki temat wybrałam, więc zaczynam.
Pewnego słonecznego dnia w czasie wakacji, postanowiłam odwiedzić kuzyna. Wojtek mieszka w Gryfifnie, niedaleko Szczecina, a ja w Świdnicy, pod Wrocławiem. Trzeba było pokonać jakoś tę różnicę około 300 kilometrów. Pociąg to środek transportu, którego raczej nie używam. Tym razem zrobiłam wyjątek. Wydawało mi się, że droga będzie mi się dłużyć. Z nudą postanowiłam sobie poradzić biorąc książkę Terrego Pratchetta „Kolor Magii”. Jednak podróż wyglądała całkiem inaczej od moich wyobrażeń. Z bagażem, zapełnionym ubraniami na następne 2 tygodnie, wsiadłam do pustego przedziału. Nie miałam wcale nadziei, że będę mogła w spokoju odejść od tego rzeczywistego świata w krainę fantazji. Usiadłam przy oknie, kierunkiem twarzą zwróconą zgodnie z kierunkiem jazdy. Otworzyłam okno, bo było naprawdę gorąco. Powoli „mój” przedział zaczęli wypełniać jacyś ludzie. Najpierw wsiadła starsza pani o siwych włosach, potem młody chłopak w garniturze. Wyglądał na przedstawiciela jakiejś poważnej firmy. Kobieta z pięcioletnim dzieckiem, a na końcu dziewczyna, prawdopodobnie, w moim wieku, która wydawała się wielce niesympatyczna i jakby nie miała ochoty nikogo widzieć. Może to były tylko pozory? Tak czy inaczej - między nieznajomymi panowało milczenie. Wyciągnęłam książkę, jednak nie miałam szans się skupić.
Wszystko zapewne byłoby w porządku i taka nuda trwałaby przez następne dziesięć godzin, gdyby nie następny pasażer. Kiedy otworzył drzwi przedziału, wszyscy wpatrywali się w niego jak zahipnotyzowani, łącznie ze mną. Tylko że ja wpadłam na pomysł, by wsadzić nos w książkę. Kto lubi, by się na niego gapiono? Chłopak, który ukazał się w drzwiach, był dość wysoki, ubrany normalnie, raczej w ciemne kolory. Wyróżniał się natomiast fryzurą w stylu Hare Kryshna*, kolczykami w uchu, brwi, wardze i nosie. Nie przejmując się wzrokiem ludzi, usiadł naprzeciwko mnie. Pani z dzieckiem natychmiast wyszła z przedziału mówiąc, że właśnie jest jej stacja, a przecież pociąg dopiero odjechał. Moja rówieśniczka i siwowłosa kobieta także się ulotniły, tuż po tym jak pan w garniturze poszedł z bagażem do toalety i już nie wrócił. No cóż, nie najlepiej się czułam. Nie znam faceta, dziwnie wygląda, trochę się boję, ale to nie znaczy, że będzie chciał mnie zabić. Albo mnie zignoruje, albo odpowie - postanowiłam zaryzykować:
- Dokąd jedziesz?
Chłopak był zaskoczony odpowiedział, że jedzie do Szczecina, gdzie mieszka. Dowiedziałam się, że ma na imię Paweł, jakiej muzyki słucha, co lubi jeść i mnóstwa różnych rzeczy. Był naprawdę sympatyczny. Pozory mylą, a ludzie są bardzo nietolerancyjni. Opowiadał mi o różnych śmiesznych sytuacjach, o tym, jak ludzie się zachowują, gdy go widzą. Bardzo miło spędziliśmy razem czas i nawet pocieszające było to, że nikt nie chciał wejść do naszego przedziału. Można było rozmawiać i śmiać się do woli, bez głupiej presji w rodzaju: dziecko śpi, proszę ciszej; ach ta młodzież, taka niewychowana; nie jesteście tu sami. Każdy. Kto pomyślałby, że Paweł jest „Kryshnowcem”, bardzo by się pomylił.
Z perspektywy czasu nasuwają mi się na myśl różne myśli. Wszystkie nasze demony sami sobie stworzyliśmy, takie wszystkie wyobrażenia, że to co jest inne, czarne, jest straszne i należy się tego bać. Dlaczego w bajkach negatywna postać zawsze jest ubrana w ciemne kolory? Ludzie sobie sami tworzą stereotypy zła. Nietolerancja w naszym kraju sięga zenitu. I nie mówię tu o ludziach, którzy są wyśmiewani, ponieważ są trochę grubsi od pozostałych. Co z tego, że ktoś ubiera się, jakby szedł na czarną mszę? Czy to znaczy, że rzeczywiście na nią idzie? Noszę, co chcę, bo tak mi się podoba, bo się w tym dobrze czuję – cała filozofia. Strach i uprzedzenia to mało, dochodzą jeszcze prześladowania. To żałosne. Wszystko przez to, w jakim świecie się wychowaliśmy, przez kreację rzeczywistości, jaką wszystko dookoła nam przedstawia. Może kiedyś się od tego uwolnimy. Jak do tej pory nie widzę żadnej poprawy.
Dzięki spotkani z Pawłem nie oceniam ludzi już tak szybko i tak pochopnie. Nie zamieniam się w słup, kiedy widzę kogoś, kto wygląda choć trochę inaczej ode mnie. Zmieniłam punkt widzenia, ale zostało jeszcze parę milionów ludzi, którzy są nietolerancyji. Nie mam już tępych uprzedzeń. Wyrywa mi się z gardła, więc pytam: Kiedy nasz świat dorośnie?!
----
za pracę dostałam 5- ; spełnia warunki gatunku... moze komuś się przyda :)