ksiega koheleta, ks. rodzaju i ks. hioba pisane w 1szej osobie Otwarłam oczy. Wokół mnie było zielono, kolorowo, jasno, ciepło i przytulnie. Wszystko

Otwarłam oczy. Wokół mnie było zielono, kolorowo, jasno, ciepło i przytulnie. Wszystko to stworzył Bóg ... Wystarczyło, że wypowiedział słowo, a jego wola została spełniona. Taką miał moc.
Po mojej lewej stronie ujrzałam nagiego mężczyznę. Był zdrowy i przystojny, a w jego ramionach odnajdywałam spokój. Nie czuliśmy wstydu, choć oboje nie mieliśmy nic na sobie. Usłyszałam z mężem głos Boga, który nakazał nam się opiekować Ziemią i całym jej dobytkiem oraz nakazał nam się rozmnażać. Mogliśmy żyć wiecznie, z dala od bólu, cierpienia, chorób ... Wszystko należało do nas: każda trawa, każdy liść, każdy ptak, który budził nas co dzień rano ... Ojciec odgraniczył światłość, która była dobra, od ciemności – zła. Zrobił to dla nas – ludzi, żebyśmy mieli prawo wyboru. Bóg nam zaufał.
Jednak zdradziłam go. Złamałam daną obietnicę. W jednej chwili poczuliśmy wstyd, a słysząc kroki Boga – skryliśmy się. Czułam, że zawiodłam Jego zaufanie. To był pierwszy grzech. Ojciec wygnał mnie i mego męża z Raju. Nasze życie wieczne runęło w gruzach. Staliśmy się zwykłymi śmiertelnikami, których życie stało się pełne cierpień, chorób i grzechów.
Czas biegł nieodwracalnie i zabierał ze sobą najbliższych memu sercu. Niektórzy w ciągu swego życia przeżyli wiele cierpień, lecz traktowali je jako próby zsyłane z Niebios. Ja również wierzę, że Bóg wygrodzi im te bóle, jak to zrobił z Hiobem. Jednak wielu z moich znajomych odwróciło się od Ojca. Choć ich życie ziemskie było obfite i pełne słodyczy, to sprawiedliwy, ale surowy Stworzyciel ukarze ich w Dniu Sądu.
A moje życie? Straciłam Raj. Utraciłam wieczne życie w szczęściu i dostatku. Jednak wiem, że Bóg jest ze mną. Nie mogę przed Nim uciec, ani Go oszukać, a On mnie nigdy nie opuści, gdyż jest dobry i kochany. Zna mnie lepiej niż ktokolwiek, nawet niż ja sama. Jest wszechmocny i wszechmogący. Po prostu idealny. A ja? Jestem tylko człowiekiem, który jest ułomny. Nie potrafię poradzić sobie ze słabościami i trudami dnia codziennego. Jednak, gdyby Bóg nie rozgraniczył światła od ciemności, byłabym zagubiona, a świat stałby się bezładem. Każdy nowy dzień przynosi nowe zmagania w walce dobra ze złem, a to, czy sobie poradzę i czy dam radę sprzeciwić się złu – zależy wyłącznie ode mnie i mojej wiary. Jeśli w stu procentach zaufam Bogu, to nic mi się nie stanie. A jeżeli stracę wiarę to przegram w tej walce i przepadnę.
Świat mnie dręczy. Sprawia mi ból i przez niego cierpię. Wstając rano nie zachwycam się rannym słońcem, czy lekkim wiaterkiem delikatnie muskającym twarz. Ciągła bieganina, brak czasu i konkurencja sprawiają, że przestaję zwracać uwagę na to, co mnie otacza. Już nie dziękuję Bogu za promień słońca wkradający się rankiem do mego pokoju. Zwracam się do Niego, gdy czegoś potrzebuję lub prosząc o pomoc. ‘Jak trwoga, to do Boga’ – czyż tak nie jest w dzisiejszych czasach? Zapracowani, zabiegani zapominamy o słowach zawartych w Biblii. Czasami popełniamy grzechy, a nawet przestępstwa, by tylko spełnić marzenia. Mówi się : ‘po trupach do celu’ , lecz niewielu rozumie, co oznacza to przysłowie. Niekoniecznie trzeba kogoś zabić, ale ‘trupem’ stajemy się my, nasza wiara, życie osobiste, czyli umieramy od środka. Zapominamy o Bogu, a życie z dnia na dzień staje się coraz bardziej puste, aż w końcu nie jesteśmy zdolni kogokolwiek pokochać lub obdarzyć jakimś innym uczuciem. Stajemy się egoistami. Niczym jak głaz lodowy na Biegunie, który roztopiony znów zamarza i zamraża wszystko wokół. Przez to rodzą się wojny, spory, czy zwykłe dziecinne kłótnie: o zabawkę, o misia czy lalkę. Zbyt dużo słów w naszym życiu typu : ‘moje’ ,‘mój’, ‘mój chłopak, rower, sweter”, ‘moja piłka, bluzka, żona’ ... Chcemy, by wszystko było naszą własnością. Taka już nasza natura, że pieniądz i rzeczy materialne rządzą światem. Kto ma pieniądze – może mieć wszystko? Otóż nie. Nie można kupić miłości. Z miłości rodzą się wiara i nadzieja. Czy możemy żyć bez tych trzech rzeczy? Możemy. Lecz jakie to życie jest? Pełne cierpienia, bólu i samotności – z wyboru. Jednym słowem jest puste. Bóg nas nie opuszcza. To my opuszczamy Boga. Nauczyliśmy się brać i nic nie dawać w zamian. Jakie to nielogiczne ...
Cenimy tylko to, co sami zrobimy. Ale jakież to nietrwałe! Słońce, ziemia, wiatr, woda – zawsze będą. Czas ich nie zmienia. Są to ‘dzieci’ Boga, które stworzone są z idealności. A rzeczy ludzkie są jak ludzie – ułomne, nietrwałe i mijają w zapomnieniu. Są marnością. Nasze życie jest jak płonąca zapałka – dopiero zaczyna się palić, a już gaśnie ... Jeśli tą zapałką zapali się choćby jedną świecę, to potarcie tym kawałeczkiem drewna o siarkę miało sens. Jeśli jednak zgaśnie niewykorzystana, to po co było ją zapalać? Tak jest też z nami ... Jeśli na naszej drodze życia kierować się będziemy grzechem z dala od Boga, to będziemy jak proch, który leci z wiatrem ; będziemy jak suchy pień, którego praca nad piękną koroną poszła na marne, a jedynymi owocami są uschłe liście. Takie życie jest stracone. Gdy w naszym życiu będziemy kierować się dobrem i uczynnością, to pamięć po nas pozostanie. Staniemy się drzewem, które wyda piękne owoce i liść mu z korony nie spadnie ...
Nowa próba wiary. Śmiertelna choroba. Rodzina mi mówi, że jest dobrze, że nie nadszedł jeszcze mój czas. Ja jednak wiem, że śmierć jest blisko. Bliżej, niż ktokolwiek się tego spodziewa. Co mam zrobić? Prośby i wołania do Boga już nie pomogą. Liczy się całe moje życie. Czy spełniłam Jego oczekiwania? Czy wybaczy mi wszystkie niedoskonałości? Czy jako dobry Ojciec zrozumie, że jestem tylko człowiekiem i osądzi mnie jak człowiek człowieka? Nic co ludzkie idealne nie jest. Może ukarze mnie za mój egoizm i zapomnienie innych? Przez całe życie starałam się żyć, by się mego zachowania nie wstydzić. Wychowałam dzieci, wnuki, kochałam miłością bezinteresowną. Czy zdołam wydać owoce, a droga po której szłam nie zostanie zadeptana, by inni mogli nią iść?
Śmierć nadeszła. Światło. Ciepło. Bóg będzie mnie sądził. Czy ... ?

Dodaj swoją odpowiedź