Funkcje gospodarcze, wojskowe, kulturalne średniowiecznych miast - powstawanie miast.

Funkcje gospodarcze, wojskowe, kulturalne średniowiecznych miast - powstawanie miast.





Okres między X a XIII wiekiem jest widownią formowania się miejskich zespołów osadniczych. Miastem nazywamy skupienie osadnicze tego typu, w którym ludność rzemieślnicza przeważa nad rolniczą, a zajęcie poza rolnicze i handel decydują o jego istnieniu. Istnieją bowiem także duże skupiska osadnicze typu wiejskiego, w których mieszka także ludność rzemieślnicza i odbywa się wymiana handlowa, ale o egzystencji tej osady decyduje zajęcie rolnicze, jak uprawa roli i hodowla bydła. Okres wczesnego średniowiecza przynosi nam obraz przemiany takich ośrodków na poły rolniczych, na poły rzemieślniczych w miasta, względnie przekształcania się ich we wsie, o zdecydowanym profilu rolniczym. Pierwsze miasta powstawały już w starożytności. Po okresie upadku miast w średniowieczu zaczyna się odrodzenie życia miejskiego. Znaczenie miast podniosło zwycięstwo gospodarki towarowo - pieniężnej. Wysunęły się one nie tylko na czoło życia gospodarczego, ale zaczęły również odgrywać poważną rolę polityczną. U podstaw tych przemian społeczno - gospodarczych leży, w krajach żyjących przede wszystkim z rolnictwa, wyraźny wzrost produkcji rolnej umożliwiający wyżywienie wielkiej liczby ludzi i stymulujący rozwój rynku lokalnego. Wraz z tym rynkiem rozwija się gospodarka pieniężna, rzemiosło, handel lokalny i regionalny.

W warunkach polskich wczesne miasta rozwinęły się przede wszystkim z podgrodzi produkcyjno-handlowych wczesnofeudalnych grodów. Oprócz tych miast, które powstały z podgrodzi, znacznie mniejsza grupa wczesnych miast rozwinęła się z miejsc, na których periodycznie gromadziły się grupy ludności w celach targowych. Za takie miejsca można uważać niektóre ośrodki kultu oraz miejsca spotkań ludności, zasadniczo różnych stref gospodarczych. Nieco inną genezę przedstawiają także miasta portowe nad morzem. Wszystkie te rodzaje miast, które rozwinęły się bez poprzedzającej je fazy podgrodzia rzemieślniczo - handlowego, należą w naszych warunkach do nietypowych i są raczej wyjątkami, przysłowiowo potwierdzającymi regułę.

Jest rzeczą charakterystyczną, że przekształcenie się ośrodków wiejsko -

- miejskich w miasta, wiąże się z rozwojem władzy państwowej. Rozwój podgrodzi rzemieślniczych związany jest z kształtowaniem się coraz silniejszej władzy feudalnej na grodzie, a koncentracja rzemiosła w jednym punkcie — zwiększa się w miarę pogłębiających się różnic klasowych, w społeczeństwie.

Przeprowadzenie ścisłej granicy czasowej dla określania kiedy konkretny ośrodek grodowy stał się miastem, jest rzeczą bardzo trudną i powodującą niejednokrotnie sprzeczne wypowiedzi w nauce. O ile stosunkowo łatwo jest określić stan nasycenia rzemieślników podgrodzia — trudniejszym zadaniem jest określenie proporcji ich do ludności rolniczej w danym ośrodku a tak samo udziału rzemieślników w produkcji rolniczej. Wiemy zresztą, że jeszcze w pełnym średniowieczu ludność niektórych sporych ośrodków miejskich trudniła się dorywczo rolnictwem. Trudność ustaleń dla wczesnego średniowiecza, wynika z podstawy źródłowej, gdyż zajęcia rolnicze są sprawą niełatwą do odczytania w materiałach archeologicznych.

Rozwój organizmów miejskich związany jest blisko z ukształtowaniem się władzy państwowej. Wynika to z koniecznej ingerencji tej władzy w sprawy ekonomiczne, związane z rozdzielaniem się rzemiosła od rolnictwa. Wyspecjalizowani rzemieślnicy, poświęcający gros czasu na produkcję w swojej dziedzinie — nie mogą utrzymywać się sami z dodatkowej produkcji rolnej. Aprowizacja ich może przebiegać jedynie dwiema drogami — poprzez czerpanie produktów żywnościowych ze spiżarni książęcej lub możnowładczej w zamian za oddawane wytwory rzemieślnicze lub zaopatrywanie się w żywność na wolnym rynku w drodze wymiany (za pośrednictwem pieniądza lub bezpośrednio) za swoje produkty. System pierwszy wiąże się raczej z wcześniejszą fazą rozwojową, a drugi będzie typowy dla okresu, kiedy podgrodzia zamieniają się we wczesne miasta. Niezależnie też od etapu rozwojowego - pierwszy system występuje u rzemieślników niewolnych, a drugi jest typowy dla rzemiosła wolnego. Niewątpliwie także występowały formy pośrednie zależności, powodujące mieszany charakter aprowidowania rzemieślników.

W miarę rozwoju drugiej formy, zarysowuje się konieczność stwarzania opieki prawnej dla rozwijających się skupisk rzemieślniczych. Władze książęce szybko zapewne się orientują, że znacznie korzystniejszym jest dla niej zezwalanie na wolną produkcję i wymianę, obłożoną odpowiednimi podatkami w miejsce starego systemu bezpośredniego przechwytywania wytworu. Należy sądzić, że pierwsze organizmy wczesnomiejskie obdarzone były jakimiś lokalnymi prawami, gwarantującymi szereg przywilejów ze strony panującego.

Przywileje te nie były jednak nigdy zebrane w postaci gotowego kodeksu — a przynajmniej żaden z nich, ani ślady powoływania się na nie, — nie zachowały się do naszych czasów. Pewne jednak ślady wskazują, że z nadawaniem takich lokalnych praw, regulujących życie ośrodków wczesnomiejskich, możemy się liczyć już począwszy od połowy XII wieku. Rozwój rzemiosła i handlu nie mógł się odbywać bez szeregu przywilejów i zwolnień od powszechnie obowiązujących ciężarów. Wydaje się, że wprowadzane później (XIII w.) prawa miejskie, kopiowane z urządzeń magdeburskich i lubeckich, nie były zasadniczą rewolucją w sytuacji prawnej wczesnych miast, a jedynie pozwalały na większą precyzję ustaleń — znanych już zresztą wcześniej.

Ogromną rolę w rozwoju wczesnych miast odgrywał handel. Oddzielanie się produkcji rolniczej od rzemieślniczej powodowało nasilanie wzajemnych kontaktów wymiany, zastępującej dawną, bezpośrednią więź. Prowadziło to do wykształcenia się rynku lokalnego, ogarniającego skupisko rzemieślnicze i całe terytorium, zaopatrywane przez jego produkcję oraz czerpiące stąd w drodze wymiany produkty rolnicze. Wielkość rynku lokalnego uzależniona była przede wszystkim od wielkości skupiska rzemieślniczego oraz zasięgu jego stałego oddziaływania. Stąd też rynek lokalny nie był wielkością stałą, a podlegał zawężeniom i rozszerzaniu, w zależności od stanu i nasilenia produkcji miejskiego skupiska rzemieślniczego.

Ośrodkiem takiego rynku lokalnego stawał się targ, urastający stopniowo do roli serca organizmu miejskiego. Genezy urbanistycznej założenia targowego dopatrywać się możemy w pierwotnych majdanach osad wczesnośredniowiecznych. Targi odbywały się pierwotnie w nie zawsze regularnych odstępach czasu. Często okazją do ich odbywania były ważniejsze święta czy uroczystości. Czasami targi odbywały się tylko raz do roku, skąd wzięła się nazwa jarmarku (od niemieckiego jahrmarkt = targ doroczny). Począwszy od X wieku targi stają się coraz częstsze. W XIII wieku dowiadujemy się o odbywaniu targów kilka razy w tygodniu.

Obok handlu lokalnego — posiadającego podstawowe znaczenie dla rozwoju organizmów miejskich — ważną rolę w bogaceniu się miast odgrywał handel dalekosiężny. Handel taki odbywał się już i w dawniejszych epokach, a wzbogacał zawsze tych, przez których ręce się przewijał. We wczesnym średniowieczu obserwujemy, jak handel dalekosiężny przechodzi stopniowo z rąk wielkich właścicieli ziemskich (nie wyłączając tu dworu panującego) w ręce żywiołu miejskiego, który się na nim bogaci. Władza książęca czerpała jednak nadal pokaźne zyski od tego handlu, pobierając opłaty celne, oraz rozmaitej formy podatki i czynsze z nim związane.

Powstanie i rozwój państwa przyczyniały się do wzmożenia handlu dalekosiężnego, dzięki opiece władzy państwowej nad stanem i bezpieczeństwem dróg, co stanowiło w pewnym sensie rekompensatę za pobieranie wysokich ceł. Wysokość ceł, pobieranych często w naturze, wynosiła każdorazowo do 10% ogólnej ilości towaru. Wędrujący przez wiele komór celnych kupiec, u kresu drogi posiadał już niewiele towaru do zbycia. Musiał też odpowiednio podnosić cenę sprzedaży, w stosunku do realnej wartości towarów, aby pokryć straty spowodowane opłatami celnymi.

Spośród przepisów regulujących komunikację i transport największe znaczenie posiadał przymus drogowy, obowiązek używania ściśle oznaczonych dróg, na których znajdowały się liczne komory celne, ściągające cła na rzecz książąt. Ze względu na to, że wielokrotnie pobierane cła utrudniały rozwój handlu, większe miasta starały się dla swych obywateli o zwolnienie od nich częściowe (na jednej lub kilku komorach) względnie generalne (w całej dzielnicy, a po zjednoczeniu w całym Królestwie).

Handel i rzemiosło były głównymi podstawami dobrobytu miasta, toteż otaczała je opieka władz. Najważniejszym środkiem, który pozwalał miastu ograniczać obcy handel, było tzw. prawo składu. Występowało ono w dwojakiej postaci, jako pełne, lub tylko częściowe. Prawo składu pełne polegało na tym, że obcy kupcy mogli wprawdzie przybywać z towarem do danego miasta, ale nie wolno im było wywozić go poza jego mury. Musieli oni towar albo sprzedać od razu, albo zostawić na składzie miejskim. Było to wielkim uprzywilejowaniem miejscowego kupiectwa, które nie tylko zyskiwało obce towary, ale mogło również narzucać przybyszom określoną cenę. Na ogół prawo składu było ograniczone albo do niektórych tylko towarów, albo też do określonego czasu. Było to więc niepełne prawo składu. Przepisy miejskie zabraniały również obcym kupcom sprzedaży detalicznej.

Począwszy od X wieku ożywiły się znów szlaki handlu dalekosiężnego. Gall Anonim pisze co prawda w XII w., że: „...kraj Polaków oddalony jest od dróg wędrowców i mało komu znany poza tymi, którzy w celach handlowych przejeżdżają przez Ruś...", ale przekaz ten nie wydaje się być dostatecznie zgodny z prawdą. Wskazuje on jednak na szczególne ożywienie w handlu z Rusią. Istotnie — począwszy od X wieku — kiedy to została złamana potęga handlowa Chazarów siedzących w Itilu nad Wołgą, Kijowska Ruś rozwija bardzo ożywioną wymianę handlową, w której niemały udział przypada i Polsce. Ożywia się bardzo stary szlak handlowy z Kijowa, przez Grody Czerwieńskie, Zawichost, Sandomierz, Kraków do Pragi Czeskiej. Szlak ten, począwszy od Zawichostu rozwidlał się, wiodąc do Wielkopolski i miast portowych Pomorzan. Ważną rolę odgrywały też rzeki, jak np. Odra, która łączyła Wolin i Szczecin z Wrocławiem i Czechami, Wisła, która wraz z Bugiem wspomagała śródlądowe szlaki handlu ruskiego. W Drohiczynie nad Bugiem znajdowała się stacja przeładunkowa, gdzie przeładowywano towary z wozów na łodzie i dalej spławiano je Bugiem i Wisłą do grodów mazowieckich i aż nad morze. Oprócz tych większych dróg, o znaczeniu tranzytowym, egzystowały i drogi lokalne, łączące pomiędzy sobą poszczególne większe ośrodki produkcji i zbytu.

Jako większe ośrodki handlowe wymienić należy przede wszystkim porty bałtyckie: Szczecin, Wolin, Kołobrzeg, Gdańsk i w IX w.— pruskie Truso. W głębi kraju większą rolę handlową odgrywały takie grody, jak Gniezno, Poznań, Kruszwica, Kraków, Wrocław, Opole, Płock, Sandomierz, Czerwień i Przemyśl.

Z Polski eksportowano niewolników, jakich poszukiwano nadal na rynkach arabskich, skóry, futra, miód, wosk, żelazo i wyroby żelazne, ryby suszone i wędzone, tkaniny i ozdoby srebrne. Do Skandynawii wywożono także sporadycznie naczynia gliniane, być może jako opakowanie dla przewożonych w nich płynów. Przedmiotem handlu było także bydło, konie i zboże. Do nas sprowadzano poza tym broń ze Skandynawii, Europy Zachodniej (Nadrenii) i z Rusi. Piękne, luksusowe tkaniny sprowadzane były z Bizancjum, krajów arabskich, a nawet z Indii i Chin. Ozdoby srebrne sprowadzane były także ze Skandynawii, Rusi i częściowo z Czech i Moraw. Z Rusi sprowadzano biżuterię z pasty szklanej, a także luksusowe przedmioty gliniane, zaopatrzone w szklistą polewę. Z tego też kraju, sprowadzano wino i oliwę, transportowane w ogromnych, dwuusznych, smukłych amforach, zwanych korczagami.

Wobec niedostatecznego wydobycia soli na ziemiach Polski, rozwijał się także handel solą ruską, odgrywający poważną rolę i w późniejszym średniowieczu. Podstawowym artykułem, sprowadzanym z zachodu, było — obok broni — cenione sukno fiandryjskie, oraz wallońskie wyroby tkackie.

W handlu używano powszechnie wag. Są to przeważnie małe, przenośne wagi ręczne, często składane, które służyły raczej do odważania srebra niż towarów.

Pierwotnie warstwa kupców reprezentowali feudałowie i może drużynnicy książęcy. W rękach feudałów gromadziły się wszystkie towary, wyprodukowane przez ludność zależną i sprawą zbytu zajmował się sam wielmoża. Imprezy handlowe stanowiły ryzykowne przedsięwzięcia, wymagające zarówno wprawmy we władaniu bronią, jak i zbrojnej eskorty karawan kupieckich. Uzyskiwanie towaru za cenę niższą od nominalnej przez wyzysk uzależnionego czy niewolnego rzemieślnika czyniło handel opłacalnym przy wielkich ryzykach i wobec wysokich opłat celnych. Stąd właśnie jedyną warstwą zainteresowaną pierwotnie w rozwoju handlu — zwłaszcza dalekosiężnego — stali się feudałowie. Niewątpliwie największym kupcem był sam książę, dysponujący wielką ilością towarów, pochodzących tak z niewolniczych osad produkcyjnych, jak i z łupów wojennych oraz innych transakcji handlowych. Kupcy sami nie gardzili zyskiem pochodzącym z rabunku. Klasycznym przykładem tego są skandynawscy Wikingowie, którzy wyprawy handlowe przeplatali wojennymi. Obserwacje, poczynione podczas ekspedycji kupieckich, stawały się pomocne przy późniejszych wyprawach wojennych. Kupcy sami często bywali obrabowywani przez innych. Mógł więc w handlu próbować szczęścia pierwotnie tylko ten, którego strata towaru nie była w stanie przyprawić o bankructwo. Do takiej warstwy ludności należeli niewątpliwie ci z feudałów, którzy przenosili się ze swych posiadłości wiejskich na podgrodzia i tam oddawali się działalności kupieckiej, tworząc zaczątek przyszłego patrycjatu miejskiego.

Rozwój rynku lokalnego spowodował tworzenie się nowej warstwy kupieckiej, która rekrutowała się z wolnych rzemieślników. Ci, zbywając bezpośrednio na targach własnych osad swoje produkty, pośrednicząc w transakcjach wymiennych — stawali się stopniowo także kupcami.

Ten rodzaj handlu — wynikający z konieczności zbywania własnych produktów celem utrzymania się przy życiu — był mniej zyskowny, ale zarazem i mniej niebezpieczny. Oparty pierwotnie o system wymienny, przy bezpośrednim kontakcie dwóch producentów — rolnika i rzemieślnika, począł od schyłku XI wieku przybierać formy coraz bardziej zróżnicowane i opierające się na transakcjach pieniężnych. W tej sytuacji zaczęła się pojawiać coraz liczniej warstwa pośredników, skupiających wytwory zarówno rolnicze, jak produkty rzemieślnicze, spekulujących na drobnych różnicach cen i dbających o możliwie największe obroty handlowe. Tego rodzaju handlem trudnili się także możnowładcy, a nawet feudałowie kościelni (np. klasztory), ale główny ciężar jego spoczywał w rękach mieszkańców miasta.

W drugiej połowie X wieku i w przeciągu wieku XI powstają skarby monet chowanych do ziemi przez bogacących się feudałów (a może także zamożniejszych rzemieślników). Skarby te nikną począwszy od początków XII wieku. Świadczy to o rozwoju gospodarki pieniężnej i upowszechnianiu się pieniądza w handlu — także w drobnych transakcjach, poprzez eliminowanie handlu jednostronnie wymiennego i wkraczanie na targi wielkiego oraz drobnego kupiectwa.

Analiza faktów wykazuje, że wyolbrzymianie roli handlu w genezie miast, należy do fałszywych tendencji w nauce. Istniały teorie, przypisujące handlowi nie tylko rolę miastotwórczą, ale także państwowotwórczą. Handel, jak to wynika z badań, jest zależny od wzrostu produkcji. Rozwijający się handel stanowi dopiero wtórny bodziec i przyczynia się do dalszej ewolucji ośrodków miejskich.

Drogi handlowe wykorzystują w swoim przebiegu naturalne właściwości terenu, jak przełęcze górskie, wododziały, rzeki, brody, tereny bezleśne itp., nie należą jednak do elementów wiecznotrwałych. Istotą drogi handlowej jest fakt, że wiąże ona w sposób najkrótszy, wykorzystując najdogodniejsze warunki terenowe, wzajemnie się uzupełniające ośrodki produkcji i konsumpcji. Upadki jednych ośrodków i wyrastanie nowych — powodują często zmianę przebiegu dróg handlowych. Tętniące życiem arterie komunikacyjne zamieniają się w rzadko uczęszczane ścieżki, a mało ważne dróżki urastają do roli ważnych szlaków handlowych.

W warunkach długotrwałej stabilizacji stosunków pojawiają się nowe ośrodki wczesnomiejskie, które swoje istnienie zawdzięczają także drogom handlowym. Wywodzą się one przeważnie z targowisk, które rozwinęły się na skrzyżowaniach dróg, u przepraw czy komór celnych. Jeśli nawet urosły później do ośrodków ludnych i ważnych gospodarczo, podstawą powstawania miast jest powolny proces kształtowania się rzemieślniczych podgrodzi, ku którym zmierzają w miarę ich rozwoju drogi handlowe.



Nieco odmienna w szczegółach była geneza miast nadmorskich, które pominęliśmy w powyższych rozważaniach. Większość nadmorskich ośrodków miejsko - portowych rozpoczęła się rozwijać począwszy od VIII lub IX wieku. Wyjątkiem tu są takie ośrodki, jak Kamień lub Gdańsk, których geneza przypada na X wiek. Były to ośrodki, których losy zależały od dwóch czynników — l) od rozwoju rodzimego zaplecza rolniczego i rzemiosła wewnątrz grodu oraz 2) od sytuacji panującej w strefie Bałtyku — a więc także w krajach skandynawskich u Prusów i innych ludów nadbałtyckich. Będąc w tym zakresie nieco odmiennymi od miast, rozwijających się w strefie śródlądowej, wskazują poza tym na wiele zasadniczych podobieństw. Okazuje się, że podstawą rozwoju tych ośrodków wczesnomiejskich była znaczna koncentracja rzemieślników, wcześnie oderwanych od pracy na roli. Niektóre ośrodki, odznaczające się bardzo gęstym zaludnieniem, jak np. Wolin (który liczył w I połowie X w. ca 10 000 ludności), nie posiadały bezpośredniego zaplecza rolniczego, zdolnego wyżywić tak znaczną masę mieszkańców. Podstawą rozwoju tych ośrodków wczesnomiejskich stała się więc wysoko utowarowiona gospodarka, w której produkt rzemieślniczy wysyłany był nawet w odległe strony dla zyskania wyższej zapłaty. Stąd też rozwojowi rzemiosła towarzyszy szybki wzrost handlu, i to przede wszystkim handlu dalekosiężnego, obsługującego rynki dalekie, położone u wybrzeży Bałtyku.

Handlem tym trudnili się bogaci przedstawiciele kształtującej się warstwy feudalnej, posiadacze włości ziemskich, niewolników i flot handlowych. Oni też rządzili w miastach pomorskich, stanowiąc oligarchię tych specyficznych form ustrojowych o cechach arystokratyczno - republikańskich. Herbord informuje, że kiedy biskup Otto przybył do Kołobrzegu, aby prowadzić akcję misyjną, znaczniejsi obywatele przebywali prawie wszyscy na morzu, zajęci sprawami handlu. Pozostali mieszkańcy nie chcieli bez ich obecności decydować o zmianie wiary.

Obok działalności handlowej, właściciele okrętów trudnili się wysoce popłatnym piractwem, napadając na flotylle kupieckie oraz inne bogate osady nad Bałtykiem. Wyprawy takie sięgały daleko, bo nie tylko brzegów Danii, Szwecji i Norwegii, ale nawet do brzegów Anglii, jak to miało miejsce jeszcze w 1069 r. (Orderyk Vitalis Historia ecciesiastica, Ks. IV). Tutaj szczególnie wyraźnie występuje powiązanie zawodu kupca z funkcjami rozbójniczymi.

Cieszący się wielkim poważaniem w Szczecinie możny Wyszak, właściciel licznych włości i floty — chrześcijanin — urządził w XII w. najazd piracki na wybrzeża duńskie, w którym stracił wszystkie okręty i towarzyszy, a sam z trudem wydostał się z niewoli.

Miasta pomorskie należały do niezwykle bogatych. Sprzyjające położenie, szybki rozwój rzemiosła, doskonale zorganizowana wymiana handlowa, korzystająca z dobrej koniunktury na Bałtyku, powodowały, że miasta te były niezwykle łakomym kęskiem dla sąsiadów. Stąd też stała groźba najazdów ze strony morza — skąd najbardziej zagrażali Duńczycy i od strony lądu — gdzie poczynania agresywne wychodziły od Polan. Już Mieszko czasowo posiadał Pomorze (zapewne bez Wolina i Szczecina), a Bolesław Chrobry erygował w 1000 r. biskupstwo w Kołobrzegu. Jednak do całkowitego podbicia i przyłączenia doszło dopiero na skutek usilnych zabiegów militarnych i politycznych Krzywoustego.

Z relacji XII-wiecznych dowiadujemy się, że obok wymiany dalekosiężnej istniała w tym czasie na Pomorzu ożywiona działalność targów, w szczególności w zakresie rynku lokalnego.

Bulla Innocentego II z r. 1140, wystawiona dla biskupstwa pomorskiego wymienia 13 miejscowości targowych. W samym Szczecinie targ odbywał się dwa razy w tygodniu, a rynek targowy stanowił zapewne ważne centrum życia miejskiego, skoro tu biskup Otto polecił ustawić pierwszą świątynię chrześcijańską.

Wolin upadł u schyłku XII wieku, przeżywszy 3 wieki wspaniałego rozkwitu. Upadek ten, spowodowany niszczycielskimi najazdami duńskimi, zasadzał się jednak na tym, że gród ten zbyt uzależniony był od wysokiej koniunktury rozwojowej, jaka trwała długi czas w basenie Bałtyku. Brak własnego rynku lokalnego i naturalnego zaplecza rolniczo-handlowego groził stale możliwością upadku. W tym samym czasie w podobnych tarapatach wojennych obserwujemy rozwój Szczecina, który staje się stopniowo stolicą Pomorza. Ale Szczecin leży wśród pól uprawnych, rozwija własny rynek lokalny i jest uniezależniony od dobrych czy złych warunków handlu bałtyckiego, aczkolwiek bierze w nim bardzo aktywny udział. Podobną sytuację widzimy w Kołobrzegu (którego znaczenie polegało chyba przede wszystkim na wydobywaniu soli i handlu nią) oraz w Kamieniu — którego rozwój zależał przede wszystkim od zaplecza rolniczego.

Wreszcie zjawiskiem godnym podkreślenia jest fakt, że miasta pomorskie w X—XI w. prowadzą dość samodzielną politykę, stanowiąc same dla siebie i najbliższego swojego zaplecza rodzaj miniaturowych państewek. W tym względzie przypominają nieco starożytne państwa - miasta archaicznej Grecji. Okres, w którym poznajemy bliżej porty Pomorzan ze źródeł pisanych, jest jednocześnie czasem podboju przez państwo polskie i widownią tworzenia się własnego, scentralizowanego państwa zachodnio-pomorskiego, którego siedzibą pierwotnie stał się Kamień Pomorski.

Różnice w tym względzie wobec miast Polan polegały na tym, że specyficzny układ stosunków pozwolił na szybszy rozwój miast nadbałtyckich, poprzedzając w tym wypadku utworzenie się scentralizowanej władzy państwowej.

Duże miasta, gęsto zaludnione lepiej rozwijały swoje interesy we wzajemnej konkurencji, bronione silnymi flotami i licznymi rzeszami dobrze uzbrojonych mieszkańców. Wobec kształtującej się władzy centralnej przejawiały tendencje separatystyczne, a nawet już po ukształtowaniu się księstwa zachodnio-pomorskiego — władza księcia nad nimi miała często charakter tylko formalny.

Podobne zjawiska przyśpieszonego rozwoju miast portowych obserwujemy także u Prusów, gdzie ośrodki takie, jak Truso nad jeziorem Druzno lub Wiskiauty na Sambii, przeżyły wielki okres świetności i upadły — zanim zdążyła tam się rozwinąć scentralizowana władza państwowa. U Prusów zresztą nie była ona jeszcze rozwinięta w XIII wieku w przededniu podboju przez Zakon Krzyżacki.

Miasta Polan rozwijały się wraz ze wzrostem władzy państwowej tak dalece, że można etapami ich rozwoju określać postępy władzy książęcej. Zjawisko to było zresztą typowe dla pozostałych ziem słowiańskich. Podobnie kształtowało się ono na Rusi, w Czechach i na Morawach oraz u Słowian Zachodnich, nie mieszkających bezpośrednio na wybrzeżach morskich.

Widzimy więc, że jedynie w strefie nadmorskiej rozwój miast odbiegał od typowego szablonu, jaki widzimy na pozostałych terytoriach ziem słowiańskich, włączając w to ziemie Polski.



Lokacja miast na prawie niemieckim wprowadzała wykształcone i wspólne dla całej Europy zachodniej i środkowej formy organizacyjno-prawne do istniejących już na terenie Polski osad miejskich. Zmiany w ekonomice i stosunkach społecznych - rezultat rozwoju miejskiego rzemiosła i handlu - prowadziły do zmian w organizacji polityczno - prawnej, co znalazło wyraz w uzyskaniu przez mieszczan specjalnych praw i przywilejów. Klasyczną ich formą stał się przywilej lokacyjny, kładący podstawy pod samorząd miejski, pod prawne wyodrębnienie się stanu mieszczańskiego, prowadzący do daleko posuniętego (w większych miastach) uzależnienia miasta od feudałów.

Nowa organizacja i prawo miejskie umacniały wytworzona w miastach stosunki produkcji, przyczyniały się do dalszego rozwoju gospodarki towarowo-pieniężne. Na związek genetyczny między miastami lokowanymi na prawie niemieckim wcześniejszymi osadami miejskimi wskazuje m. in. to, że spośród znanych źródłowo osad posiadających targi, ponad 80% zostało później lokowanych jako miasta na prawie niemieckim.

Ogólne warunki lokacyjne miasta były takie same, jak wsi na prawie niemieckim. Przywilej lokacyjny wydawał na ręce zasadźcy panujący lub feudalny pan świecki lud duchowy. W zależności od tego na czyjej ziemi było organizowane miasto i kto wydawał przywilej lokacyjny rozróżniano miasta książęce (potem królewskie) i prywatne. Większe miasta były z reguły książęce. Zasadźca zostawał wójtem miasta lokowanego na prawie niemieckim.

Wzorem prawno - organizacyjnym dla większości miast Malopolski i Wielkopolski był Magdeburg, stąd prawo niemieckie zwane inaczej magdeburskim. Pierwsze lokacje na prawie niemieckim miały miejsce na Śląsku na początku XIII w. (Złotoryja przed 1211, Lwówek 1217, Środa 1235). Uzyskanie pełnego samorządu miejskiego nie zawsze następowało od razu, czasami było wynikiem dłuższego procesu. Wystąpiło to m.in. w uzyskaniu prawa magdeburskiego w dwóch etapach przez Wrocław i przez Poznań. Proces lokalizacji miast, określany przez tempo rozwoju gospodarczego, uległ pewnemu przyśpieszeniu po najeździe tatarskim, kiedy również wzgląd na szybszą odbudowę zniszczonych przez najeźców miast małopolskich i śląskich przynaglał nadawanie im prawa niemieckiego. W miarę upowszechnienia się prawa miejskiego w Polsce, miasta lokowane później brały wzory nie bezpośrednio z Magdeburga, ale z miast, które wcześniej uzyskały lokację na prawie niemieckim i dostosowywały to prawo do miejscowych warunków. Z biegiem czasu coraz więcej miast lokowali w swych dobrach możnowładcy świeccy i duchowni.

Obok dawnych miast, posiadających metrykę sięgającą niejednokrotnie czasów rzymskich, coraz częściej występowały nowe, których powstanie wiązało się dopiero ze zwycięstwem gospodarki towarowo-pieniężnej. Różnica w dacie powstania pozostawiła wyraźne ślady w zabudowie osiedli obu rodzajów. Tak więc dawne miasta, które wzrastały powoli niekrepowane żadnymi przepisami, nie miały wyraźnego planu zabudowy. Rozrzucone nieregularnie, tworzyły chaos wąskich, krętych uliczek, przecinających się pod rożnymi kątami i tworzących coś w rodzaju labiryntu. Miasta nowe budowano wedle z góry ustalonego planu, który zresztą powtarzał się szablonowo. Miasta średniowieczne otaczano z reguły murami. Poza ich obrębem znajdowały się przedmieścia, zamieszkane przez ludność uboższą oraz tych wszystkich, którzy z tych czy innych względów nie byli dopuszczani do zamieszkiwania w mieście.

Z wyjątkiem miast włoskich miasta nie posiadały pierwotnie bruków. Mieszkańcy nie troszczyli się zbytnio o przestrzeganie czystości, ulice znajdowały się w opłakanym stanie.

Istotną dla miasta sprawą było sąsiedztwo rzeki. Ułatwiała ona zarówno utrzymanie czystości, jak zaopatrzenie mieszkańców w wodę. Z braku rzeki kopano na rynku miejskim studnie publiczne.

Rynek stanowił centrum, w którym skupiało się życie miasta. Tam znajdowały się najważniejsze gmach publiczne, a więc kościół parafialny, ratusz, sukiennice, waga miejska, siedziby głównych gild i cechów.

Budowle publiczne starano się wznosić z kamienia, a potem również z cegły. Domy mieszczańskie były pierwotnie budowane przeważnie z drewna. Brak miejsca w obrębie murów miejskich sprawiał, że domy wznoszono wielopiętrowe. Dom przeciętnego mieszczanina był skromny. Składał się najczęściej z dwóch części - -frontu i oficyny - przedzielonych podwórzem. Parter zajmował zwykle sklep lub zakład rzemieślniczy ze składami w tyle, a piwnicą pod spodem. Umeblowanie najczęściej trójizbowych mieszkań było proste. W świetlicy stół, stołki, ławy i okute skrzynie na odzież. W alkowie - łóżko. W kuchni, obok otwartego komina, rozstawione na trójnogach garnki.

W XIII - XIV w. najszybszy rozwój cechował kulturę materialną ludności miejskiej. Wyodrębniała się ona jako kultura ludności rzemieślniczo-handlowej, mieszkającej w osiedlach miejskich. Zaspokajanie licznych potrzeb przez wymianę na rynku miejskim wpłynęło na podniesienie poziomu wytwórczości, a jednocześnie pogłębiało jeszcze bardziej występujące od dawna zróżnicowanie kulturalne. Gdy poziom kultury materialnej chłopów ulegał tylko powolnym zmianom, to zamożna część ludności miejskiej i dwory feudalne mogły sobie pozwolić na coraz bardziej wygodne i wykwintne życie.

Wzrost miast samorządowych przyspieszał proces rozwoju kultury materialnej i sztuki miejskiej, sprzyjał kształtowaniu się jej odrębnego wyrazu, na który składały się również wzory zaczerpnięte z miast niemieckich i romańskich, z którymi miasta polskie pozostawały w stałym i żywym kontakcie.

Istotne przeobrażenia zaszły w zabudowie na terenie lokowanych osad miejskich. Przy lokacji miast na prawie niemieckim dokonywano niejednokrotnie komasacji małych ośrodków typu miejskiego w jedno większe miasto. Z chwilą przekształcenia osad miejskich starego typu na regularne rozplanowane miasta z obszernym rynkiem i prostopadłymi ulicami były one zabudowywane na wzór miast zachodnio - europejskich domami umieszczonymi zwarto obok siebie, niekiedy piętrowymi.

Mieszkańcy miasta nawet w obrębie swych domostw niechętnie korzystali ze sztucznego oświetlenia. Na skutek tego ich życie dostosowywało się do długości dnia. Od samego rana rozpoczynał się ruch w sklepach, przenośnych kramach i warsztatach rzemieślniczych. Praca tam, gdzie na to pozwalały warunki klimatyczne, koncentrowała się na ulicach miasta. Kupiec wystawiał swój towar na zewnątrz sklepu tak, żeby go każdy mógł łatwo obejrzeć. Rzemieślnik zaś, jeżeli zajęcie uniemożliwiało mu wyjście przed dom, starał się pracować przy otwartych oknach. Długość dnia pracy zależała od pory roku i kończyła się zachodem słońca. Po zakończonej pracy udawano się na spacer na cmentarz, który zastępował mieszczanom park, lub spędzano czas w domu cechowym, czy gospodzie.



Na czele samorządowej organizacji miejskiej dziedziczny i nieusuwalny wójt. Zgodnie z postanowieniami dokumentów lokacyjnych wójt otrzymywał duże uposażenie. Najczęściej bywał on uprawniony do pobierania części czynszów od dworzyszcz (siedlisk), tj. parceli miejskich, na których budowano domy, części pieniężnych kar sądowych, otrzymywał wolne od czynszu łany w okolicy podmiejskiej i monopol na utrzymanie jatek rzeźniczych i ław piekarskich w mieście. Do obowiązków wójta należała służba wojskowa, przygotowanie miasta do obrony, przewodniczenie ławie sądowej oraz wykonywanie funkcji policyjno - porządkowych. Stosunek wójta do pana miasta kształtował się na zasadach stosunku wasala do seniora. Wójtowie miast wywodzili się z patrycjatu miejskiego, jak i spośród rycerzy Polaków. Stanowisko wójta dawało mu dużą niezależność w stosunku do mieszczan, ale również, zwłaszcza w większych miastach i wobec pana miasta, którego interesy winien być reprezentować. W istocie rzeczy wójt większego miasta sam był możnym panem.

Sądownictwo miejskie sprawowała ława licząca od 3 do 11 członków, której przewodniczył wójt.

W miastach od II poł. XIII w. istniała rada miejska, która była organem wybieralnym. Formy organizacyjne rady miejskiej w różnych miastach ukształtowały się rozmaicie. Zazwyczaj na czele rady miejskiej złożonej z kilku rajców, stał burmistrz.

Rada miejska była organem ustawodawczym, administracyjnym a częściowo i sądowym. W zakresie ustawodawstwa miała ona prawo wydawania wilkierzy regulujących m.in. organizację rzemiosł i targu; w zakresie administracji zarządzała majątkiem miasta, złożonym z nieruchomości miejskich (domy, kramy itp.) i ziemskich, jego przedsiębiorstwami i monopolami (jak cegielnie, młyny, browary, łaźnie itp.) jego dochodami z podatków bezpośrednich (szos), opłat targowych itp.; w zakresie sądownictwa rozpatrywała sprawy targowe oraz o naruszenie przepisów wilkierzy. Zmiana prawa sądowego i organizacji miejskiej nie należała początkowo do kompetencji rady miejskiej. W razie potrzeby wyjaśnienia obowiązującego prawa miasta polskie zwracały się do Magdeburga, który wydawał ogólne pouczenie prawne oraz wyjaśnienia w konkretnych sprawach sądowych, zwane ortylami. Pouczenia te i ortyle stanowiły podstawę prawną działalności sądów ławniczych i władz miejskich.

Rady miejskie starały się o zacieśnienie funkcji wójta, a nieraz i wykupywały wójtostwo na rzecz miasta. Po wykupieniu wójtostwa rada miejska mianowała sama wójta, już jako miejskiego urzędnika sądowego pełniącego funkcję przewodniczącego. Wykup wójtostwa był poważnym krokiem w umocnieniu samorządu miejskiego. W większych zwłaszcza miastach patrycjat skutecznie dążył do skupienia całości władzy w ręku swojej reprezentacji - rady miejskiej.

Samorządowe miasto stanowiło nowy, doniosły - mimo słabości liczebnej mieszczaństwa - czynnik w ustroju rozwiniętego feudalizmu, a to dzięki ważnym funkcjom, jakie spełniało w życiu gospodarczym, jak również dzięki swej zwartej i odrębnej organizacji, a także swym fortyfikacjom ponieważ otaczało się murami, które je zabezpieczały przed gwałtami ze strony feudałów.

Rzemieślnicy poszczególnych miast uzyskali z czasem własne organizację. Były nimi cechy grupujące pracowników tego samego rzemiosła, ale czasami, ze względów finansowych, jeden cech grupował przedstawicieli różnych rzemiosł. Do cechu należeli zarówno rzemieślnicy samodzielni, jak niesamodzielni. Pierwszymi byli majstrowie posiadający swoje własne warsztaty, drugimi ci, którzy ich nie mieli. Majstrem mógł zostać tylko obywatel danego miasta. W jego warsztacie pracowali uczniowie, którzy uczyli się rzemiosła. Cechem zarządzali starsi, wybierani przez majstrów cechowych. Posiadali oni w mieście duże znaczenie. Administrowali majątkiem cechowym, przestrzegali wykonywania przepisów, sprawowali sądy w sprawach zawodowych. Poza funkcjami zawodowymi, towarzyskimi i dewocyjnymi (cech spełniał bowiem rolę sui generis bractwa), na organizacji cechowej ciążyły obowiązki militarne. Członkowie cechów wypełniali szeregi milicji miejskiej i mieli wyznaczone do obrony pewne odcinki murów miejskich wraz z jedną lub nawet kilkoma basztami. W związku z tym musieli łożyć na kupno i konserwację uzbrojenia.

Przy rozwijającym się handlu, wielką rolę odgrywały zawodowe organizacje kupieckie, zwane gildami. Na czele gildy stał olderman, tzn. starszy, któremu w pracy pomagało czterech asesorów zwanych wardensami. Zarząd gildy wraz z obieralną radą kierował jej sprawami i zarządzał jej majątkiem. Organizacja gildy, obok charakteru zawodowego i klubowego, spełniała funkcję samopomocowe, opiekujące się swymi członkami w razie choroby lub nieszczęścia. Były one organizacjami kupiectwa określonego miasta. Powstawały również związki o charakterze szerszym skupiające kupców kilku lub nawet kilkudziesięciu miast. Zwano je hanzami.



Powiększenie potencjału gospodarczego krajów Europy zachodniej, które zaważyło na przemianach kulturalnych, odbiło się w sposób bezpośredni na ich budownictwie. Umożliwiło ono na przełomie X i XI w. wielkich inwestycji budowlanych, których śladem, zachowanym do dni dzisiejszych, są liczne świątynie. W oparciu o tradycje rzymskie, a pod wpływem sztuki wschodniej, przenikającej z obszaru hiszpańskiego, powstał wówczas w południowej Francji nowy styl, nazywany później romańskim.

Rozwijająca się tam architektura posługiwała się z reguły tworzywem kamiennym. Stosowano sklepienia kolebkowe i krzyżowe. dla zrównoważenia nacisku, wywołanego przez masywne sklepienia, architekci romańscy powiększali grubość murów, a do minimum ograniczali wykroje otworów okiennych i drzwiowych. Stąd charakterystyczne dla tego okresu mroczne wnętrza. Przy stosowaniu sklepień krzyżowych, koncentrujących nacisk sklepienia w pewnych tylko częściach ściany, wzmacniano ją od zewnątrz w zagrożonych partiach szkarpami, czyli przyporami.

Budowle kultowe okresu romańskiego były wznoszone według różnych planów. najbardziej rozpowszechniony był jednak plan bazylikowy o trzech lub pięciu nawach, zakończonych od strony wschodniej apsydami, z jedną nawą poprzeczna, czyli transeptem. Budowla tego typu powstawała na rzucie krzyża łacińskiego.

Jako elementy dekoracyjne przeważały w sztuce romańskiej motywy o wątkach geometrycznych lub stylizowanej roślinności. Sztuce romańskiej nieobca już była rzeźba. Cechowały ją nienaturalne proporcje części ciała i sztywność przedstawianych postaci. Wnętrza budowli sakralnychzdobiono chętnie malowidłami ściennymi. Kolorowość wnętrz potęgowały różnobarwne witraże, które zaczęły się rozpowszechniać w tym czasie. Składały się one z wielu drobnych scen, ujętych w oddzielne kwatery, a ilustrujące wydarzenia biblijne, historię danego kraju, lub nawet zajęcia jego ludności. Wyobrażenia te, poza znaczeniem dekoracyjnym, posiadały niepoślednie znaczenie natury dydaktycznej.

Wieki XIV-XV stanowiły okres wielkiego rozwoju i rozkwitu sztuki gotyckiej, która wywiera na kulturę bardzo głęboki i wielostronny wpływ. Wpływ ten trwał będzie szeroko .jeszcze i w XVI w., mimo iż w niektórych środowiskach, zwłaszcza elit społecznych, wypierany będzie przez artystyczne wpływy włoskiego renesansu. Można często mówić wprost o przejściu gotyku w barok, o czymś w rodzaju "gotyckiego baroku" czy "barokowego gotyku". Właśnie bowiem oba te wielkie prądy urobiły w sposób decydujący tradycyjną kulturę społeczną najszerszych mas społeczeństwa na katolickich obszarach Europy środkowo-wschodniej. Znaczenie szeroko pojętego gotyku tym bardziej zasługuje na uwagę, że ostatecznie gdzieś przed schyłkiem XIII w. zanikają ostatnie ślady kultury materialnej i artystycznej z epoki pogańskiej, tak w miastach, jak i we wsiach; do takiego twierdzenia zdają się przynajmniej upoważniać prace wykopaliskowe prowadzone w Polsce - jak wiemy, opóźnionej w dużym stopniu około 1300 r. w ogólnym rozwoju w stosunku do Czech, a także i Węgier. Odtąd więc wpływy gotyckie, zawsze jakoś swoiście adaptowane i dostosowywane do miejscowych potrzeb i tradycji, wyciskać będą swe szczególne piętno nie tylko na krajobrazie miast i wsi - w sposób do dziś jeszcze całkiem dobrze widoczny

Wysiłek budowlany i w ogólności artystyczny owej epoki był jako całość ogromny i wielostronny. Gruntowna przebudowa czy też rozbudowa już od drugiej połowy XIII w. objęła w wielu rejonach, zwłaszcza np. w Czechach, miasta. Otaczano je stopniowo murami, wyposażano w ratusze i liczne kościoły parafialne czy klasztorne, te ostatnie przede wszystkim zakonów żebrzących. Wzrastała powoli liczba domów murowanych. Rosła liczba zamków władców, dostojników kościelnych, wielkich panów. Służyły one zresztą w coraz większej mierze nie tylko jako miejsca schronienia i obrony, ale także jako rezydencje, urządzane wygodniej niż niegdyś, z uwzględnieniem nowych potrzeb. Przebudowywano,. nieraz wielokrotnie w ciągu kolejnych pokoleń XIV-XV stulecia, wielkie rezydencje monarszo-państwowe - tak w miastach, jak i poza nimi. Wawel, praskie Hradczany, Buda, Malbork mogą tu służyć jako ilustracje szczególnej wagi dla tych zjawisk. Budowano i powiększano tysiące kościołów, setki klasztorów i wyposażano ich wnętrza wielkim częstokroć nakładem finansowym i z niemałą artystyczną ambicją.

Rozpowszechnia się w XIV w. w całym naszym rejonie malarstwo ścienne w miastach, a także - w bardzo, jak się wydaje, szerokim zakresie - i we wsiach, nawet najbardziej zapadłych. Towarzyszy mu rzeźba i w coraz większej mierze malarstwo sztalugowe, tablicowe; ogromny rozwój ołtarzy szafiastych, nastaw, dochodzących czasem do kilku, a nawet kilkunastu metrów wysokości, stwarza szczególne niekiedy możliwości także w dziedzinie współpracy rzeźbiarza i malarza. W Polsce, a chyba i w krajach sąsiednich, co najmniej od drugiej połowy XV w. malarstwo sztalugowe i ołtarze szafiaste zdają się wysuwać wyraźnie na plan pierwszy w stosunku do raczej dominującego dotąd malarstwa ściennego. Nie można też zapominać, że do elementarnego wyposażenia każdego kościoła należy szereg ksiąg liturgicznych, zwykle szczególnie starannie kaligrafowanych i pięknie przyozdabianych; i takie księgi stanowią ważne, czasem bardzo ważne pomniki sztuki.

Tylko mała, bardzo mała część tych wszystkich budowli i ich wyposażenia dotrwała do naszych czasów we względnie dobrym stanie, co, rzecz jasna, niesłychanie utrudnia zorientowanie się w całości zjawiska i jego wszechstronną analizę. Pamiętać trzeba przy historii zajmujących nas zabytków nie tylko o ich świadomym usuwaniu, zastępowaniu przez inne, zgodniejsze z aktualnym gustem, o częstych przebudowach, pożarach, niszczącym czasie, ale także o prowadzonych z premedytacją akcjach niszczenia.

Sama ekspansja gotyku na ziemiach naszej części kontynentu, zaczęta jeszcze gdzieś głęboko w XIII w., przebiegała - rzecz jasna - nierównomiernie, z różnym natężeniem i różnymi skutkami. Trzeba się liczyć z dużymi różnicami czy kontrastami, nawet w skali mniejszych dzielnic. Niewątpliwie istotne znaczenie miały tu powiązania z ogólnym, całościowym rozwojem kraju czy dzielnicy, uwarunkowania były jednak tak wielokierunkowe, że wypada wystrzegać się zbyt prostych i łatwych wyjaśnień. Generalnie biorąc, długi okres pokoju w XIV w. symbolizowany panowaniami Karola IV, Ludwika Wielkiego, Kazimierza Wielkiego i Winricha von Kniprode, przynosi wszędzie intensywny rozmach w budownictwie i sztuce. Mecenat Luksemburgów i Andegawenów, rozmach i ambicje ich dworów mają tu wyjątkowo duże znaczenie i przynoszą osiągnięcia najwyższej niekiedy klasy europejskiej. Wielki gotyk zachodnioeuropejski, katedralny, i wielkie osiągnięcia czołowego wówczas w Europie malarstwa włoskiego przenikają się wzajemnie zwłaszcza w Czechach i na Węgrzech, cały czas w atmosferze konfrontacji, z miejscowymi tradycjami i potrzebami; daje to w rezultacie nowe wzory, propozycje, inspiracje, niesłychanej wagi dla sztuki całej Europy środkowo-wschodniej. W architekturze i rzeźbie nawiązuje się przede wszystkim do osiągnięć zachodnich, francuskich czy niemieckich, w malarstwie natomiast głównie do włoskich.

Rozpowszechnione w całej Europie w XV w. drzeworyty czy różnego rodzaju metaloryty udostępniały szerzej i łatwiej niż przedtem realizacje i wzory graficzne bardzo nawet geograficznie odległe. Bardzo dużą rolę, dużo większą, niż się często przyjmowało dawniej, grały różnego rodzaju małe formy artystyczne, miniatury, ozdoby w rękopisach; takie np. rękopisy pięknie iluminowane ze skryptoriów praskich drugiej połowy XIV w. potrafiły bardzo długo inspirować wiele dzieł w rozległej skali międzynarodowej. Krążenie dostępnych wszędzie wzorów i wielka ruchliwość samych mistrzów, malarzy, rzeźbiarzy, budowniczych doprowadzały bez trudności do prób realizacji i rozwiązań inspirowanych, w części czy w całości, nawet eba rdzo daleka. Trzteż brać tu pod uwagę równoległość niezależnych od siebie poszukiwań i rozwiązań, własne, lokalne potrzeby i tradycje, ogromną rolę mecenasów i zamawiających.

Narastające, ogromne zapotrzebowanie powodowało powstawanie w największych miastach specjalnych cechów, zajmujących się produkcją masową, na handel, potrzebnych przedmiotów sztuki, np. obrazów; przykładowo w Krakowie w drugiej połowie XV w. znamy 70 malarzy, w tym 50 pochodzących z samego miasta i okolicy. Poziom artystyczny tej produkcji mógł być niekiedy dosyć niski, chętnie kopiowano po prostu i upraszczano wzory.

Ruch budowlany objął Czechy i Morawy bardzo szeroko, ale do najważniejszych przedsięwzięć należała katedra praska Św. Wita i zamek Karlśtejn w pobliżu Pragi, rezydencja Karola. Katedrę wznosić zaczęto od 1344 r. według wielkich wzorów francuskich pod kierownictwem sprowadzonego stamtąd Macieja z Arras; po jego śmierci zastąpił go przybyły w 1353 r. z Niemiec Piotr Parler, który rozwinął następnie w Pradze bardzo żywą działalność w ciągu czterdziestu lat, tak w dziedzinie architektury jak i rzeźby. Stworzył wielki warsztat, własną "strzechę", jak to po staropolsku nazywano, która podejmowała się budowy wielu kościołów. Katedra, zakrojona monumentalnie, nie została - jak to nierzadko bywało - w pełni zrealizowana. Zamek Karlśtejn, również według wzorów francuskich, był z grubsza ukończony już około 1365 r., łącznie ze swym największym skarbem, kaplicą cesarską Św. Krzyża, gdzie cesarz niejako sam na sam z Bogiem modlić się miał i medytować, To właśnie w tej małej kaplicy Teodoryk, o którym oprócz pozostawionego dzieła nic prawie nie wiemy, wymalował całą galerię ponad stu postaci apostołów, świadków Ukrzyżowania, świętych rycerzy, władców, papieży, biskupów, dziewic. Karol, człowiek głębokiej religijności i kultury, stał w swej kaplicy w obliczu historii całego chrześcijaństwa, całego ludu bożego reprezentowanego przez swych największych w tej koncepcji przedstawicieli, a więc tych, co do których zbawienia można było mieć zupełną pewność.

Nigdzie w Europie nie doszło w tych latach do tak autentycznej i twórczej zarazem konfrontacji włoskich osiągnięć i gotyku jak właśnie w Czechach Karola IV. Powstające dzieła wyprzedzały nawet poniekąd swoją epokę i nie przypadkiem wiele z nich traktowano w późniejszych stuleciach jako zabytki powstałe dopiero w XVI w. Nie uświadamiano sobie po prostu ogromnego ładunku humanizmu tkwiącego tak silnie w wielkiej sztuce gotyckiej i coraz mocniej na różne sposoby wydobywanego.

Węgry już za Arpadów miały poważne osiągnięcia artystyczne. Krzyżowały się tam w XII-XIII w. wpływy francuskie, niemieckie, lombardzkie, także i bizantyjskie. W architekturze, podobnie jak i w rzeźbie, tradycje gotyckie trzymają się na Węgrzech długo i mocno, dominując zdecydowanie nad nowatorskimi propozycjami idącymi z Włoch. Ujawniły to między innymi prace archeologiczne nad XIV-wiecznym zamkiem królewskim w Budzie. Gotyk węgierski, blisko wiążący się w różnych okresach z innymi krajami Europy środkowo-wschodniej, Austrią, Czechami, później i Polską, znajduje swój dziś jeszcze dobrze widoczny wyraz zwłaszcza w wielkich kościołach miejskich zachowanych na obszarze Słowacji i Siedmiogrodu i wznoszonych czy rozbudowywanych w długotrwałym wysiłku w ciągu XIV-XV stulecia. Przykładem może tu być największa dziś świątynia gotycka Siedmiogrodu w mieście Sibin, która uzyskała swój zachowany dotąd wygląd dopiero w 1520 r. Szczególne znaczenie ma kościół (dziś katedra) Św. Elżbiety w Koszycach o dobrze czytelnych wpływach praskiej "strzechy" Parlerowskiej. Tu między innymi powstał około 1480 r. wspaniały pomnik rzeźby i malarstwa gotyckiego, ołtarz przedstawiający w 48 kwaterach-obrazach życie św. Elżbiety, Matki Boskiej i. Chrystusa. Osobny zespół stanowią kościoły w miastach spiskich. Taka np. Lewocza z kościołem Św. Jakuba stanowi dotąd jakby żywy pomnik późnego średniowiecza z zachowanym wnętrzem, ołtarzami późnogotyckimi, łącznie ze świetnym dziełem Pawła z Lewoczy, wielkiego artysty tamtych czasów.

Architekturze towarzyszyła czynnie rzeźba, kamienna czy drewniana, na ogół dość zgodna z całą ewolucją rzeźby gotyckiej w naszej części Europy. Czymś wręcz na owe czasy wyjątkowym były posągi z brązu przeznaczone do stania na wolnym powietrzu, dzieło braci Marcina i Jerzego z Kluż.

Charakterystyczną formą artystycznej działalności węgierskiej rozwiniętej od XIV w. były wyroby ze złota i srebra, różne małe formy, kielichy, relikwiarze, ołtarze domowe itd. Ceniono je również poza granicami Węgier.

Na północ od Karpat i Sudetów rozróżnić musimy co najmniej trzy ważne rejony sztuki gotyckiej, zarysowanej wyraźniej już w XIV w.: będzie to Śląsk, ziemia nadbałtycka państwa krzyżackiego i wreszcie odnowione Królestwo Polskie. Śląsk wszedł do Królestwa Czeskiego, ale miał już za sobą poważną, własną tradycję artystyczną i własne związki międzynarodowe, zwłaszcza z różnymi krajami języka niemieckiego i z Polską. Wiele wskazuje też na to, że w stopniu większym, niż można by przypuszczać, zachował w ciągu XIV-XV stulecia pewne własne oblicze i umiejętność przekształcania zewnętrznych impulsów według własnych potrzeb. Wolno, być może, mówić o swoistej, regionalnej odmianie architektury śląskiej, wyraźniej uformowanej najpóźniej około 1330 r. i trwającej co najmniej do około 1420 r. Z tym wszystkim wzorce czeskie ciążą, rzecz jasna, szczególnie mocno nad całym, poważnym rozwojem gotyku śląskiego. Najwcześniej, już około 1300 r., zaznacza się to w architekturze, w pół wieku później w malarstwie i wreszcie dopiero około 1370 r. w rzeźbie kamiennej. Szczególnie ciekawie przedstawia się własna, ciągnąca się przez wiek XIII i XIV tradycja nagrobków książąt śląskich oraz rzeźby drewnianej, odbiegająca czasem wcale daleko od rozwiązań czeskich. Rozwiązania śląskie miały z kolei istotny wpływ na to, co działo się w dziedzinie sztuki w Małopolsce, Wielkopolsce czy na Pomorzu. Skomplikowana, ale bardzo ważna historia gotyku śląskiego ciągle jeszcze czeka na niełatwą syntezę, w której wypadnie też określić miejsce tej dzielnicy w całokształcie ewolucji artystyczno-kulturalnej Europy środkowo-wschodniej.

Ziemie nadbałtyckie należą do wielkiej strefy północnoeuropejskiej sztuki hanzeatyckiej z jej charakterystyczną architekturą na bazie cegły, różnej od kamienia używanego bardziej na południu, także z jej przedłużeniami aż do tak ważnej u schyłku średniowiecza sztuki niderlandzkiej. Tędy też, od Bałtyku, przenikać będą w głąb kontynentu dzieła i wpływy niderlandzkie, co przybierze wielkie rozmiary zwłaszcza od schyłku XV w. Na razie jednak, zwłaszcza od polowy XIV w., zarysowuje się tu szczególnie wyraźnie mecenat silnego państwa zakonnego Krzyżaków. Szczególnie zaznaczył się imponujący wysiłek budowlany, do dzisiaj dobrze widoczny w dawnych Prusach i na Warmii.

Długo traktowano dzieło krzyżackie jako rodzaj monolitu mało zróżnicowanego. Nowsze badania uwypuklają jednak coraz lepiej zarówno dokonującą się ewolucję, jak i fakt istnienia wielu indywidualnych rozwiązań. Ewolucja idzie w kierunku nadawania zamkom choć w części charakteru dworów-rezydencji, co najwyraźniej wystąpiło w Malborku, ale co zaczynają naśladować też w innych zamkach zwłaszcza wyżsi dostojnicy zakonni. Potrzeba takiej ewolucji wynikła tak z wewnętrznych przemian w samych wspólnotach zakonnych, jak i z konieczności stałego przyjmowania rycerzy z krajów zachodnich, w dużej Iiczbie przybywających tu w XIV w. Pałac wielkiego mistrza zbudowany w Malborku u schyłku XIV w. z wyjątkowym wręcz w tamtej epoce wyczuciem przestrzeni i światła należy "niewątpliwie do najznakomitszych budowli ówczesnej Europy", ciągle zresztą stanowiąc zarazem niemałą zagadkę badawczą. W wielu budowlach, zwłaszcza od schyłku XIV w., zaznaczają się cechy indywidualne odbiegające od rozpowszechnionego schematu zamku krzyżackiego.

Rozmach mecenatu krzyżackiego załamał się prawie zupełnie i trwale około 1410 r., coraz wyraźniej natomiast w ciągu XV w. zaznaczała się wielostronna działalność artystyczna w wielkich miastach z Gdańskiem na czele. W malarstwie czy rzeźbie cechą znamienną było krzyżowanie się wpływów idących z południa, z Czech przede wszystkim, przynajmniej od początków XVI w., z wpływami i importami idącymi przez morze z północy, głównie z Niderlandów, Burgundii, Nadrenii.

Spojrzeć też trzeba na wielki wysiłek budowlany monarchii Kazimierza Wielkiego, upamiętniony nawet w jakże popularnym przysłowiu o królu, co zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną. Dziesiątki kościołów, zamków, miast otoczonych murami łączą się bezpośrednio z mecenatem Kazimierza Wielkiego i kręgu jego najbliższych współpracowników. Zarysowuje się wy raźnie regionalna, małopolska szkoła architektury gotyckiej, w której góruje Kraków z szeregiem ważnych budowli. Ale sąsiedzi od północy, zachodu i południa budują także bardzo intensywnie, tak że sytuacja istniejąca w 1400 r. nie zmienia, jak się wydaje, zasadniczo dysproporcji sprzed stulecia.

W wielkim przybliżeniu mieliśmy na ziemiach polskich Królestwa w 1400 r. około 700 budowli murowanych, co mogło stanowić zaledwie 2,5% ogólnej zabudowy kraju. Przeważała przy tym zdecydowanie Małopolska. Kościoły murowane tonęły więc dosłownie w morzu drewnianych. Było w sumie około 680 kościołów murowanych wobec 2500 drewnianych, około 80 zamków królewskich i książęcych, około 70 zamków kościelnych i prywatnych; na 550 miast tylko 52 obwarowane były murem. Polska pozostała więc w pełni krajem o zdecydowanej przewadze budownictwa drewnianego.

Szczególną ambicją i horyzontami odznacza się w XV-wiecznej Polsce mecenat wielkomiejski, wysuwający się nawet u schyłku stulecia wyraźnie na czoło. Przedmiotem szczególnej dumy i przywiązania staje się dla wspólnoty miejskiej kościół parafialny, czyli fara, kościoły zakonów żebrzących, ratusz, mury czy domy korporacji w rodzaju Dworów Artusa w Gdańsku, Elblągu czy Toruniu. W największych miastach następuje prawdziwa przebudowa urbanistyczna. Rozwijają się przedmieścia z całą serią nowych kościołów, rozbudowuje się dawne budowle publicznego użytku lub stawia nowe, przede wszystkim zaś hojnie wyposaża się wnętrza w malowidła, obrazy, rzeźby, ołtarze itd. Kraków pozostaje bezcennym świadectwem tych działań, bardzo wiele wolno się też spodziewać po mądrze, powoli przeprowadzanej restauracji i swego rodzaju regotyzacji ich pomnika - Starego Miasta.

W grę wchodziło również jak najbardziej autentyczne zaspokajanie potrzeb najszerszych kręgów ludzi, dla których, jak dobrze pamiętamy, chrześcijaństwo przestało już być u nas w XIV-XV w. czymś nie w pełni własnym. Zawsze pamiętać trzeba, iż monumentalna architektura mnisza czy katedralna służyć miała w klasycznym średniowieczu przede wszystkim bezpośredniej czci bożej przez rozbudowany splendor wspaniałej liturgii mnichów czy kanoników. Cystersi, których rola w rozwoju architektury na ziemiach polskich XII-XIII stulecia była tak istotna, nie dopuszczali nawet ludzi do swych wspaniałych świątyń, budując dla nich, w razie potrzeby, skromny kościółek u boku własnego kościoła. Radykalną zmianę, przypomnijmy raz jeszcze, wprowadzają zakony żebrzące, które nastawiają się na ludzi, na ich nauczanie i wychowanie, przy czym kościół ma służyć przede wszystkim jako wygodna sala, w której można będzie ludzi uczyć i zarazem przybliżać im Boga, Chrystusa i jego Matkę przede wszystkim, w sposób możliwie bezpośredni, wizualny, niemal dotykalny.

W miarę umacniania się w całym chrześcijaństwie kultury scholastycznej, szkolnej, z jej dydaktyzmem, z jej nastawieniem, wolno powiedzieć, duszpasterskim, często - jak w XV-wiecznym Krakowie - tak wyraźnie praktycznym, podobne tendencje musiały się powszechnie umacniać. Na gruncie życia religijnego i architektury znajdują one w całym chrześcijaństwie zachodnim swój wyraz między innymi w postaci niebywałego wręcz rozwoju bractw szukających dla siebie małych kaplic, gdzie w intymnej atmosferze ludzie mogli spotykać się i wspólnie odbywać takie czy inne praktyki religijne tuż przy własnym ołtarzu. Przy takiej ewolucji całego chrześcijaństwa zachodniego i przy krystalizowaniu się omówionych już poprzednio cech polskiej religijności znaczenie kościoła jako budynku przede wszystkim funkcjonalnego staje się o wiele bardziej zrozumiałe. Nieduże, nawet bardzo skromne wnętrze wymagało jednak tym bardziej odpowiedniego wystroju, wyposażenia wewnętrznego, niezbędnego z jednej strony dla wytworzenia atmosfery większej intymności, bliskości, ale zarazem i dystansu, poszanowania.

Tak więc widać, że miasta miały ogromne funkcje kulturalne. Były kolebką rozwoju sztuki romańskiej, gotyckiej, a także późniejszych okresów.



Przykładami miast polskich mogą być Gniezno, Kraków, Wrocław, a Pomorzu Zachodnim Szczecin i Wolin.

Jeden z najdawniejszych dokumentów, związanych z państwem Mieszka I, wymienia Gniezno jako symbol tego tworu politycznego. Wzniosłe wzgórze, zwane “Górą Lecha” sąsiadujące niegdyś z dwoma jeziorami - Jelonek i Świętym, było miejscem, na którym począwszy od VIII w. n.e. zaczął się rozwijać obrony gród - siedziba władzy i takież podgrodzie. Od połowy X w. rozrastające się podgrodzie nie było w stanie pomieścić licznych mieszkańców. Włączono więc do podgrodzia osadę przylegającą od południa i sięgającą brzegów jeziora Jelonek. Otoczono je razem z podgrodziem wspólnym, potężnym wałem obronnym. Wał ten należał do najpotężniejszych tego typu konstrukcji w Polsce. Szerokość jego podstawy sięgała 16,5 m, a wysokość - 10 m. Budowany był w tzw. konstrukcji rusztowej, przy czym co kilka poziomów końce wystających, poziomo leżących belek zaopatrzone były w pozostawioną rosochę, zahaczającą inne belki i zapobiegającą rozsuwaniu się wału.

Na grodzie książęcym znalazła się mała świątynia, rotunda, oraz dwór książęcy. W związku z założeniem w Gnieźnie stolicy arcybiskupstwa, postawiono w poł. XI w. na terenie podgrodzia dużą trójnawową bazylikę romańską, której posadzka wyłożona była barwną mozaiką z glazurowanych płytek ceramicznych. W latach 1173 - 1177 powstały drzwi katedry, wykonane z brązu, stanowiące jeden z najcenniejszych zabytków sztuki romańskiej w Europie. Przedstawiają one w dwudziestu obrazach sceny życia, akcji misyjnej i śmierci św. Wojciecha.

Wczesnośredniowieczne Gniezno prezentuje się więc jako ludny i stary zespół osadniczy, w pełni zasługujący na miano stolicy wczesnego państwa w świetle swoich zabytków.

Innym ważnym grodem w Polsce był Szczecin. W XII w. przejął on tradycje Wolina. Nie miał jednak warunków do tak bujnego rozwoju w IX i X w. Przyczyną było tu niewątpliwie większe oddalenie od morza i przechwytywanie handlu dalekosiężnego przez Wolin, leżący między Szczecinem a morzem.

Możliwości rozwojowe Szczecina polegały jednak nie tyle na jego powiązaniach z handlem dalekomorskim, co - przynajmniej w równym stopniu - w jego zapleczu jakiego nie posiadał Wolin. Dzięki temu właśnie Szczecin rozwijając się wolniej, budował zarazem trwalsze podstawy swojej egzystencji.

Początki osadnictwa sięgają tu IX w. Po usunięciu miejsca kultu na Wzgórzu Trzygława znalazł się gród obronny. Był wielokrotnie najeżdżany przez Duńczyków, Branderburczyków. Mimo wielkich zniszczeń gród dźwignął się szybko z ruin i stał się w krótkim czasie stolicą Pomorza Zachodniego.













Dodaj swoją odpowiedź