Stoicy i epikurejczycy mówili jak żyć by być szczęśliwym. Czy któraś z tych filozofii mogłaby być twoją?
Jak żyć by być szczęśliwym?
Każdy chyba choć raz w życiu zadał sobie to pytanie. Czy można jednoznacznie na nie odpowiedzieć?
Szukając odpowiedzi nasuwa się następne pytanie ? czym jest prawdziwe szczęście? Już Starożytni szukali uniwersalnej recepty na szczęśliwe życie ale czy znaleźli? Epikurejczycy i Stoicy starali się pokazać jak żyć by czerpać z życia szczęście.
Pierwsi czerpali jak najwięcej przyjemności z życia przy minimalnym wysiłku wkładanym do jej osiągania. Twierdzili że to pozwala na osiągnięcie prawdziwego czystego szczęścia. Drudzy preferowali harmonię z naturą i życie w umiarkowanej równowadze między przyjemnością a cierpieniem. Z pokorą przyjmowali to co przynosiła im pneuma i nie starali się iść ?pod prąd?.
Czym jest więc szczęście według nich ? nieograniczoną radością i przyjemnością czy umiarkowaną apatią?
Myślę że nie ma takiej gotowej recepty na szczęśliwe życie, każdy człowiek musi sam znaleźć na nie sposób. Szczęście jest względne i różne dla każdego z nas, tak różne jak różni jesteśmy my ? ludzie. Dla jednych szczęściem jest wygrana na loterii, dostatnie życie w zdrowiu i brak trosk. Inni czują się szczęśliwi i spełnieni dbając o rodzinę, jeszcze inni poświęcają całe swoje życie by nieść pomoc potrzebującym cierpiąc przy tym, znosząc niewygody i trudy bytu. Wydaje się to dziwne ale różnimy się tak bardzo i tak różnie odczuwamy szczęście, że nie możemy znaleźć uniwersalnego sposobu na jego osiąganie.
Jest jeszcze jedno co decyduje o naszym dążeniu do szczęścia ? nieuchronność śmierci.
Determinuje nas ona do tego by przeżyć dany nam czas w sposób maksymalnie szczęśliwy aby u kresu naszej wędrówki po ziemi poczuć uczucie spełnienia i satysfakcji.
To jest chyba właśnie to, co nazywamy szczęśliwym życiem.
Zastanawiając się nad tym dochodzę do wniosku że żadna filozofia, myśl czy idea nie może wyznaczyć stałego kierunku, w który zmierzając dotrzemy do tego szczęśliwego zakończenia.
Czy mogę więc przyjąć jedną z filozofii Starożytnych jako swój kierunek do osiągnięcia życiowego szczęścia? Uważam że nie, a przynajmniej nie całkowicie i bezkrytycznie.
Mógłbym jednak czerpać z obu nurtów filozoficznych.
Być po części Epikurejczykiem, który dąży do szczęścia w najprostszy sposób nie wkładając w jego osiąganie zbyt wiele wysiłku. Szczęście takie wydaje się szybsze, łatwiejsze a przez to lepiej smakuje i cieszy.
Po części Stoikiem czerpiącym z umiarem tyle ile Fortuna jest łaskawa ofiarować i pamiętającym że to kapryśna Bogini, która potrafi nagle się odwrócić. Cierpienie przyjmować z pokorą wiedząc że uszlachetnia a przezwyciężone przygotowuje do zmagania się z nim w przyszłości.
Chyba taki właśnie jest mój sposób na szczęśliwe życie. Być pół na pół Epikurejczykiem i Stoikiem. Czy pozwoli mi on na osiągnięcie owego szczęścia? Tego nie jestem pewny ale zawsze będę mógł powiedzieć że się starałem.