„Wszystko” to najczęściej nic innego, jak ciągłe kłótnie, utyskiwania, prośby i groźby kierowane w stronę uzależnionego. Tymczasem wołanie, by nałogowiec opamiętał się, nie ma większego sensu. Musimy zdać sobie bowiem sprawę z tego, że uzależniony widzi alkohol czy narkotyk w sposób zupełnie odmienny od nas. My postrzegamy używkę jako problem – on jako jego rozwiązanie, „ukojenie skołatanych nerwów”. Co możemy więc zrobić, aby chory zrozumiał, że jego uzależnienie szkodzi jemu i jego bliskim? Interwencja – czym jest Najczęściej do skorzystania z pomocy i podjęcia leczenia skłania narkomana lub alkoholika ważne wydarzenie, które wywraca jego życie do góry nogami. Życiowa tragedia, której przyczyną jest nałóg, np. odejście żony, wyrzucenie z pracy, to bardzo silny impuls dla uzależnionego, podobnie jak śmierć czy choroba bliskiej osoby, czemu z kolei uzależnienie winne nie jest. Taki przełomowy moment w życiu uzależnionego, w którym, na skutek traumatycznego przeżycia, dostrzega on szkodliwość nałogu i godzi się na podjęcie leczenia, nazywa się zwykle interwencją. Powyższe przykłady to interwencje, których nie można zaplanować czy przewidzieć. Istnieją jednak sposoby, by równie skutecznie dotrzeć do świadomości narkomana czy alkoholika, nie czekając, aż zachoruje czy straci pracę. Jak interweniować Interwencja osób bliskich to sprawa skomplikowana i warto przed podjęciem jej zasięgnąć fachowej porady i zdobyć wiedzę na jej temat. Poniżej prezentujemy jedynie wskazówki. BŁAGAM O NAJ
Nie będziemy w stanie skutecznie pomóc, doradzić, poinformować, jeśli nie posiadamy wystarczającej wiedzy o chorobie alkoholowej, jej objawach, następujących po sobie fazach, psychologicznych mechanizmach zaprzeczania, minimalizowania, racjonalizowania.. Osoba uzależniona operuje nimi perfekcyjnie, by nas zwodzić, uspokajać, upewniać, że wszystko jest w porządku, pod kontrolą, że niepotrzebnie się martwimy, że wyolbrzymiamy problem, jednym słowem, że przesadzamy. Alkoholik jest mistrzem manipulacji! Potrafi tak „bajerować”, że rodzina zwątpi w to, co widzi, słyszy i czuje. Często dochodzi do tego, że bliscy alkoholika zaczynają się zastanawiać, czy to z nimi jest wszystko w porządku?! Pomaganie alkoholikowi okazuje się najskuteczniejsze, gdy jest racjonalne, a nie emocjonalne!!! Miłość ma być mądra, konsekwentna, wymagająca. Tylko taka postawa umożliwia uzależnionemu skonfrontowanie się ze skutkami picia; wymusza na nim podjęcie stosownych decyzji i ponoszenie wszelkich konsekwencji. Niestety, bardzo często żony, a jeszcze częściej matki alkoholików otaczają swoich pijących bliskich miłością litościwą, współczującą, kierującą się tzw. „dobrym sercem”. Doświadczenia olbrzymiej większości rodzin, które się z tym problemem borykały, są jednoznaczne: alkoholicy bardzo rzadko decydują się na podjęcie leczenia, jeśli nie są do tego zmuszeni okolicznościami zewnętrznymi. Mówi się, że alkoholik „musi osiągnąć dno”, by przestać pić. Zgadzam się z tym pod warunkiem, że wyjaśni się precyzyjnie, co ten termin oznacza. Większości „dno” kojarzy się z całkowitą degradacją człowieka, upadkiem do przysłowiowego lub rzeczywistego, rynsztoka. Dno w takim rozumieniu to picie denaturatu, pomieszkiwanie na klatkach schodowych, szukanie żywności w śmietnikach... Na szczęście nie musi dojść do tak drastycznych następstw picia, chociaż – trzeba to wyraźnie powiedzieć! – nie leczony alkoholizm może do takich sytuacji doprowadzić. O ile wcześniej nie skończy się śmiercią... W dzisiejszych czasach, gdy wiedza w społeczeństwie o chorobie alkoholowej jest znacznie bardziej rozwinięta, niż jeszcze 10, 20 lat wstecz, większość alkoholików ma szansę zaoszczędzić sobie tych najbardziej tragicznych konsekwencji. Coraz większa liczba ludzi stosunkowo młodych, posiadających jeszcze rodzinę, pracę, całkiem jeszcze niezłą sytuację materialną, podejmuje leczenie. Dzieje się tak wówczas, gdy osoby bliskie (współmałżonek, dorosłe dzieci, pracodawca) postawią alkoholika wobec konieczności dokonania wyboru: albo podejmujesz leczenie, albo się żegnamy i będziesz sam ponosił wszelkie konsekwencje wynikające z odmowy pójścia na terapię, do AA itp. Dnem może być tylko (!) perspektywa zwolnienia z pracy, utraty zdrowia, rozpadu rodziny, bezdomności etc. Nie musi do tego dojść! Skuteczną metodą jest często tzw. interwencja. Polega ona na tym, że zbierają się bliscy alkoholika (żona, rodzice, dzieci, przyjaciel rodziny) i pod kierunkiem osoby mającej doświadczenie w przeprowadzaniu tego rodzaju rozmów (może to być zaprzyjaźniony terapeuta, psycholog, trzeźwiejący od dłuższego czasu alkoholik) konfrontują osobę uzależnioną z faktami. Ma ona usłyszeć wyraźny komunikat od wszystkich biorących udział w interwencji, że już dłużej nie będą się godzić na to, by osoba pijąca się nie leczyła. Należy mieć przygotowaną ofertę terapeutyczną: konkretne nazwiska specjalistów, numery telefonów, godziny urzędowania, adresy. Uzależniony musi dokonać wyboru: albo podejmuje leczenie i bezwzględnie stosuje się do zaleceń terapeutów, albo leczenia nie podejmuje i ponosić będzie wszelkie konsekwencje takiej odmowy. Rodzina i bliscy maja do dyspozycji cały wachlarz środków, by chronić się przed pijącym. Są to: zgłoszenie do Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w celu skierowania sprawy o leczenie przymusowe, złożenie skargi na Policji bądź w Prokuraturze w związku z psychicznym lub fizycznym znęcaniem się nad rodziną, wystąpienie o separację albo rozwód, o odebranie praw rodzicielskich, o eksmisję ze wspólnego mieszkania. Ważne jest, by konsekwentnie zrealizować to, co się zapowiedziało! W sytuacji, gdy osoba uzależniona deklaruje gotowość podjęcia leczenia, dobrze by było zapewnić ją o wsparciu, życzliwości i gotowości do wybaczenia zachowań z alkoholowej przeszłości. Podsumowując, przypominam, że w pomaganiu osobom z problemem alkoholowym ważne są: elementarna wiedza o uzależnieniach i możliwościach leczenia, stanowczość i konsekwencja oraz kierowanie się tzw. twardą, mądrą miłością. Miłego Wieczorku.:)