Każde polskie dziecko wie, że czarownice zwykły spotykać się na Łysych Górach. Skąd pochodzi to przekonanie - nie wiadomo, ale jest zakorzenione w naszej świadomości od wielu wieków. Najbardziej znanym miejscem spotkań czarownic na ziemiach polskich jest oczywiście Łysa Góra, położona na terenie Gór Świętokrzyskich. Wznosi się ona na wysokość 593 metrów n.p.m. i jest drugim co do wysokości (po Łysicy – 611 metrów) szczytem Gór Świętokrzyskich. Tajemnicza, owiana legendami góra od dawna skupia na sobie uwagę dziejopisarzy i historyków. W ich opisach pojawiają się różne jej nazwy: począwszy od Góry Kalwarii w XII wieku, poprzez Łysiec około 1259 roku i Święty Krzyż w XVI wieku, aż do roku 1538, w którym upowszechniło się określenie Łysa Góra. " Na Łysej Górze, nocami zbierają się na sabat wiedźmy. Palą ogniska i warzą trucizny, które szkodzą ludziom i ich dobytkowi. Gdy kogut po północy zapieje, czarownice siadają na miotły i z wyciem wichru sfruwają z góry. Legenda ta wiąże się ze starym obrzędem słowiańskim palenia ogni czerwcowych, który przetrwał na Łysej górze najdłużej- przez pięć wieków. Benedyktyni i okoliczni księża zwalczali ten pogański zwyczaj, nazywając go zlotem wiedźm i biesów. Starano się też nadać mu charakter chrześcijański, przez połączenie z odpustem Zielonych Świąt. Gdy jednak nadal sobótki świętowano pijaństwem i rozpustą, król Kazimierz Jagiellończyk, na prośbę zakonników, zakazał palenia ognisk na Łyścu. Wówczas odprawianie sobótek przeniosło się na Górę Witosławską. Równocześnie na pobliskiej Łysicy działo się inaczej: Kiedy już wszystkie zleciały się na górę , rozpoczynały czarownice uroczystości. Rozniecały wielki ogień, kłaniały się w jego blasku najważniejszej wiedźmie sabatu- wielkiej czarownicy, która skinieniem głowy przyjmowała pozdrowienia. Potem zasiadały do wystawnej uczty. Jadła i napitku było dużo, i to rozmaitego-choć czasami tylko padlinę podawano; za nakrycia stołowe służyły końskie kopyta, skorupy jaj i trupie czaszki. Po wieczerzy następowały tańce. W pierwszej parze, prowadzona przez czarta, szła wielka czarownica w czarne aksamity ubrana i z ropuchą na ramieniu. Za nimi, w długim korowodzie, liczne wiedźmy w objęciach biesów. Tańczono zawzięcie, przy osobliwej muzyce, wygrywanej na radłach, piłach, gwoździach i grzebieniach. Czarownice, które nie znalazły dla siebie biesów, hulały z czarnymi kotami. Noce na Łysej górze upływały nie tylko na ucztach i graniu. W czasie sabatu czarownice doskonaliły swe rzemiosło, przygotowywały nowe czary, dzieliły się radami i sporządzały tajemnicze mikstury. Gdy odzywało się pianie kura, wiedźmy uwalniały się z objęć biesów, zabierały różne przybory do czarowania, wsiadały na miotły i odlatywały do swych domów ' ... ...tyle legenda. A jak jest na Łysej Górze dzisiaj ? Zobaczcie...
Ponieważ po Łysej Górze krąży taka oto ta legenda : "Na Łysej Górze, nocami zbierają się na sabat wiedźmy. Palą ogniska i warzą trucizny, które szkodzą ludziom i ich dobytkowi. Gdy kogut po północy zapieje, czarownice siadają na miotły i z wyciem wichru sfruwają z góry. Legenda ta wiąże się ze starym obrzędem słowiańskim palenia ogni czerwcowych, który przetrwał na Łysej górze najdłużej- przez pięć wieków. Benedyktyni i okoliczni księża zwalczali ten pogański zwyczaj, nazywając go zlotem wiedźm i biesów. Starano się też nadać mu charakter chrześcijański, przez połączenie z odpustem Zielonych Świąt. Gdy jednak nadal sobótki świętowano pijaństwem i rozpustą, król Kazimierz Jagiellończyk, na prośbę zakonników, zakazał palenia ognisk na Łyścu. Wówczas odprawianie sobótek przeniosło się na Górę Witosławską. Równocześnie na pobliskiej Łysicy działo się inaczej: Kiedy już wszystkie zleciały się na górę , rozpoczynały czarownice uroczystości. Rozniecały wielki ogień, kłaniały się w jego blasku najważniejszej wiedźmie sabatu- wielkiej czarownicy, która skinieniem głowy przyjmowała pozdrowienia. Potem zasiadały do wystawnej uczty. Jadła i napitku było dużo, i to rozmaitego-choć czasami tylko padlinę podawano; za nakrycia stołowe służyły końskie kopyta, skorupy jaj i trupie czaszki. Po wieczerzy następowały tańce. W pierwszej parze, prowadzona przez czarta, szła wielka czarownica w czarne aksamity ubrana i z ropuchą na ramieniu. Za nimi, w długim korowodzie, liczne wiedźmy w objęciach biesów. Tańczono zawzięcie, przy osobliwej muzyce, wygrywanej na radłach, piłach, gwoździach i grzebieniach. Czarownice, które nie znalazły dla siebie biesów, hulały z czarnymi kotami. Noce na Łysej górze upływały nie tylko na ucztach i graniu. W czasie sabatu czarownice doskonaliły swe rzemiosło, przygotowywały nowe czary, dzieliły się radami i sporządzały tajemnicze mikstury. Gdy odzywało się pianie kura, wiedźmy uwalniały się z objęć biesów, zabierały różne przybory do czarowania, wsiadały na miotły i odlatywały do swych domów ' ...