Czy w filozofii odnalezć można receptę na życie szczęśliwe?
Szczęście ... cóż to jest. Jedno słowo, pojecie które dla wielu stoi na samym szczycie hierarchii wartości. Każdy w mniejszym lub większym stopniu dąży do tego aby je osiągnąć. Tak więc problem szczęścia niewątpliwie dotyczy każdego. Z pewnością jak różne są osoby osiągnięcia życia szczęśliwego tak i odmienne znaczenie zajmuje ono w ich życiu. Niektórzy potrzebują niewiele aby być szczęśliwymi, inni zaś nigdy nie są nasyceni i zawsze poszukiwać będą celu który pozwoli im się spełnić. Moim zdaniem w dużej mierze wiąże się to z poznaniem świata. Im mniej wiemy, im mniej widzieliśmy tym nasze potrzeby są mniejsze , a w wyniku tego ostatni szczebel drabiny prowadzącej do radości jest niżej. Za osiągniecie szczęścia odpowiada przede wszystkim nasz własny do niego stosunek. Starając się o bardziej naukową teorię powiedzieć można ze szczęście jest chwilowym, bądź długotrwałym stanem ducha, spowodowanym przez sprzyjający bieg wydarzeń, zadawalającym i korzystnym dla nas, stanem emocjonalnym, zdrowotnym czy też materialnym, radością z dokonania czegoś, do czego dążyliśmy.
Szereg, nawet nam bliskich, ideologii ma swój początek w średniowiecznej filozofii. To właśnie w tej epoce podano ogólny zarys, który teraz jest z reguły już jedynie modyfikowany, w celu dopasowania do zmieniających się realiów. Warto jednak zastanowić się czy aby na pewno teorie ludzi żyjących przed wiekami mogą się w jakimkolwiek stopniu odnosić do naszych czasów, czy mogą być pomocne generacji XXI wieku. Niepodważalnym jest bowiem fakt, że prawie całkowicie zmieniła się ludzka mentalność i źródła czerpania radości. Jako jedną z najbardziej uniwersalnych teorii szczęścia wydaje mi się być ta zaprezentowana przez Lucjusza Anneusza Senekę. Jego zdaniem osiągnięcie szczęścia to ni mniej ni więcej co doprowadzenie swojego życia do stanu, w którym będzie ono zgodne z moralnością danego człowieka oraz jego celem, do którego się narodził - "A zatem życie szczęśliwe jest to życie w zgodzie z naturą człowieka i tylko pod tym warunkiem może je osiągnąć" . Za najważniejsze w tej teorii uznać należy fakt, że filozof nie stara się określić jednej uniwersalnej recepty. Zdaje on sobie spraw, że każdy ma coś innego do spełnienia na tym świecie. Logicznym jest, że gdyby wszyscy zajmowali się tym samym ludzkość nie rozwijałaby się, lecz pozostała na poziomie sprzed wielu tysięcy lat. Dla Seneki szczęście nieodzownie wiązało się z pojęciem dobra, było nim w pełni uwarunkowane. Człowiek powinien szukać "dobra nie takiego jednak, które mieni się pięknymi pozorami, ale trwałego i prawdziwego". Dobra tego jest bardzo dużo wkoło nas, ale niestety często nie potrafimy go dostrzec. Sumując stwierdzić można, że szczęśliwe życie to te zgodne z naturą człowieka, czyli celem do którego się zrodził. Drogą do szczęścia jest życie zgodne z cnotą, która nagradza tych, którzy postępują zgodnie z nią. Inauguracją tejże drogi ma być odcięcie się od wszystkich ziemskich trosk i problemów - "W niczym nie doznasz przymusu, niczego nie będziesz potrzebował, staniesz się wolny, bezpieczny, niedostępny dla szkody. Żaden twój wysiłek nie pójdzie na marne, żadna przeszkoda nie
stanie ci w drodze, wszystko ułoży się według twego życzenia, nie spotka cię nic przeciwnego, nic na przekór twojej woli". W tej kwestii przyznaję Senece rację. W dużej mierze zadowolenie z własnego życia zależne jest od stanu sumienia. Każdy ma swój własny, wewnętrzny system wartości, własne subiektywne zasady czy granice. Trudność polega na tym, aby udało się realizować życiowe cele nie naginając ich, czy też co gorsza całkowicie z nich rezygnując.
Podobne stanowisko w tej kwestii zajmował Marek Aureliusz. On także twierdził, iż należy żyć zgodnie z naturą oraz samym sobą. Jednakże przywiązywał dużą wagę co do harmonii pomiędzy ciałem, duszą i celem życia człowieka. Jego zdaniem żadnej z tych trzech rzeczy nie należy uważać za ważniejszą, tylko dawkować je w miarę swoich możliwości - "Czy nie widzisz, jak roślinki, wróbelki, mrówki, pająki, pszczoły, czynią co do nich należy, a stosownie do sił swoich przyczyniają się do harmonii świata". Człowiek przyszedł na świat po to aby spełnić jakiś cel, wykonać pracę, a nie tylko doznawać przyjemności. Unikając jej, pracując w nadmiarze lub rezygnując z innych zajęć nie osiągnie się równowagi. jeśli nadchodzi czas, w którym człowiek musi wykonać więcej pracy, to nie powinien uznawać tego za karę, tylko za swój cel, który bezwzględnie musi spełnić - "Czy zrodziłem się dla przyjemności? Czy nie do trudu, nie do pracy? (...) A ty nie chcesz czynić tego co człowieczym? Nie spieszysz do obowiązków nałożonych przez twą naturę? Ależ trzeba wypocząć. Zaiste w tym dała miarę natura. A dała i miarę jedzenia, i picia". Aureliusz określił człowieka jako istotę stworzoną przez naturę do pracy, cierpienia, odpoczynku i przyjemności. Szczęście określa jako zgodę i równowagę pomiędzy tymi sprawami. Osobą osiągającą cel jest ten, kto kocha swoją naturę oraz samego siebie. Nie sposób nie zgodzić się z tymi spostrzeżeniami. Człowiek może osiągnąć szczęście poprzez stworzenie sobie własnych kryteriów i zasad moralnych, według których będzie ona postępowała i skrupulatnie ich przestrzegała. Zasady te jednak powinny być zgodne i powiązane z kultur w jakiej żyje dana osoba, z wyznawaną religią, posiadanymi talentami itd.
Rozważając nad swoim życiem, szukając dróg prowadzących ku szczęściu, zdarzyć się może, że zastygniemy w jednym miejscu. Pochłonięci rozmyślaniami nie dostrzeżemy jak życie przecieka nam przez palce. Warto tu przytoczyć poglądy heraklita z Efezu. Jest on twórcą powszechnie znanej maksymy : "Panta rhei", co oznacza, że czas jest niby rzeka, która zabiera ze sobą wszystko, nie pozwalając jednocześnie niczemu pozostać w miejscu. Tak więc należy rozkoszować się każdą chwilą, czerpać z życia całymi garściami, aby nic nie stracić. Podobna postawę prezentował Epikur. On jednak uważał, że należy zachować rozsądek w wyborze, aby uchronić się przed popadaniem w skrajności. Niestety następcy epikurejczyków odrzucili z tej filozofii umiarkowanie ( hedonizm ). Taka teoria jest już moim zdaniem niepoprawna. Większość współczesnych filozofów krytykuje ją jako półśrodek. Szczęście chwilowe jest bardzo ulotne, więc gdy ustanie jego źródło, możemy popaść w wielkie nieszczęście. Nie twierdzę, że należy całkowicie odrzucić tę postawę, ale nie można traktować uzyskania tego rodzaju szczęścia jako celu naszego życia. Trzeba szukać czegoś bardziej stabilnego, można powiedzieć długodystansowego. W obecnych czasach wiele rzeczy uwarunkowanych jest posiadaniem pieniędzy. Nawet jeśli dobra materialne nie są dla nas najwyższą wartością to trudno wyobrazić sobie egzystencję bez nich. Nie można być szczęśliwym stale zamartwiając się brakiem pieniędzy, które niepodważalnie są podstawowym środkiem do życia. Trudno więc w tym wypadku postępować według zasad wyznaczonych przez św. Franciszka. Uważał on ( i miał wiele racji ), że dobra materialne są przyczyną wszelkiego zła. Ich posiadanie powoduje spory i konflikty międzyludzkie. Dlatego właśnie jego zdaniem należy się ich pozbawić i żyć w zgodzie z naturą i wszystkimi ludźmi. Znany jest moment przełomowy w jego życiu, kiedy to publicznie na rynku wyrzekł się swego majątku po rodzicach, zrzucił nawet całe swe odzienie i przywdział skromny strój. Za najważniejszy cel swego życia uważał wypełnianie Bożego przykazania miłości, kochał wszystkich i wszystko. Jego postawa jest z jednej strony trudna do osiągnięcia, ale z drugiej jakże prosta. Myśląc o Franciszku oczami wyobraźni widzę małe, wesołe i ufne dziecko, cieszące się z wszystkiego, wszystkiemu zawierzające. Podstawą jest umiejętność cieszenia się z czego tylko można, choćby tym że żyjemy i że jesteśmy zdrowi. Nie należy szukać negatywnych stron życia, czy też rozczulać się nad sobą. Gdyby to było możliwe mielibyśmy istny raj na ziemi! Jednak musieliby w tym uczestniczyć wszyscy otaczający nas ludzie, każdy z osobna i całe społeczeństwa. I tu właśnie jest cały problem, teoria upada, gdyż taka sytuacja nie jest ani trochę prawdopodobna. Pojedyncza osoba żyjąca jak Franciszek zginie w naszym materialnym świecie. Mimo iż pieniądze czy bogactwo szczęścia nie dają, to jednak jesteśmy więźniami tych wartości i nawet w najdalszej perspektywie nie wydaje mi się, aby ludzkość była w stanie się od tego uwolnić. Świat jest materialny i trzeba by było zmienić całą jego naturę zaczynając od samych podstaw. Wyrzeknięcie się wszelkiego materialnego dobra propagował również inny średniowieczny myśliciel św. Aleksy. Jego sposób osiągnięcia szczęścia jest jednak całkiem przeciwny. Za cel egzystencji postawił sobie umartwianie się. Uważał, że skoro Bóg poświęcił swego syna, poddał go wielkim cierpieniom to należy odpłacić Bogu za jego wielką miłość i miłosierdzie, a wtedy będziemy mieli zapewnione szczęście w życiu wiecznym. Według Aleksego na tym świecie należy żyć skromnie i pokutnie, wyrzekać się wszelkich rozkoszy, tym bardziej rozpusty. Za cel życia postawić sobie osiągnięcie ogrodów Edenu.
Jako ostatni przykład chciałbym przytoczyć postawę bliższą naszym czasom, która jednak zdążyła odcisnąć swój ślad w historii. Chodzi mi mianowicie o Artura Schopenchauera. Ten niemiecki filozof miał wspaniałą młodość, które ukształtowały całą dalszą jego twórczość. Ojciec jego uważał, że nauka w wydaniu szkolnym nie może dać prawdziwego wykształcenia i mądrości, dlatego też młodego Artura uczyli prywatni korepetytorzy, a jako młodzieniec przez kilka lat jeździł po Europie i poznawał ludzi, ich obyczaje, sposoby myślenia. Jest to niewątpliwie bardzo owocna metoda nauki. Otóż Schopenchauer uważał, że należy żyć rozsądnie, zachowując umiar we wszystkim (zasada złotego środka) i raczej należy unikać błahych powodów do radości, żyć umiarkowanie, a szczęście samo przyjdzie. Według tego filozofa najprostszym przepisem na życie szczęśliwe jest unikanie wszelkich nieszczęść i smutków.
Połączenie dwóch pojęć - szczęścia z dobrem zastosował także Arystoteles ( definicję szczęścia zawarł w swej pracy zatytułowanej "Etyka nikomachejska" ). Dla niego szczęście to najwyższe dobro, do którego dąży człowiek, a osiągnie je się przez działanie duszy i życie w zgodzie z dzielnością etyczną. To nieustanne angażowanie się w jakieś czynności, gdyż ten, który nic nie robi, szczęścia nie osiągnie. Jednak we wszystkim co się robi należy zachować umiar. I właśnie to jest najogólniej przedstawiona zasada "złotego środka". Arystoteles twierdził, że aby móc osiągnąć szczęście, nie wolno popadać w skrajności. Najlepszym wyjściem jest właśnie znalezienie pewnego kompromisu między nimi. Cnota dla Arystotelesa była środkiem miedzy skrajnościami, które są wadami - jedna nadmiaru, druga niedostatku. Dzielił je na dianoetyczne, takie jak mądrość czy rozsądek i etyczne, jak męstwo lub hojność. Jest ich dokładnie tyle, ile czynności wykonuje człowiek, gdyż każda z nich posiada swoją cnotę. I tak, gdy mamy do czynienia z dobrami zewnętrznymi to cnotą jest hojność, lecz gdy się boimy, za cnotę uważa się męstwo. Lęk nie jest zły, ale nasze podejście do niego może być nieodpowiednie, gdy towarzyszy nam wtedy, kiedy nie należy się bać, lub gdy go nie czujemy w sytuacjach, w których jego pojawienie się byłoby czymś oczywistym. Wtedy odpowiednim uczuciem jest męstwo, gdyż to środek między tchórzostwem a zuchwalstwem. To samo tyczy się cnót zewnętrznych. Hojność to środek między skąpstwem a rozrzutnością. Arystoteles określał cnotę jako "usposobienie zachowujące środek". "Środek" Arystotelesa nie jest oczywiście wyliczony matematycznie, a raczej "ze względu na nas". Matematyka nie jest nam w stanie określić, co jest nadmiarem, środkiem lub niedostatkiem. I tak na przykład większy człowiek zjeść może więcej niż mniejszy, pracujący fizycznie potrzebuje więcej jedzenia niż sekretarka, czy ktokolwiek inny wykonujący swą pracę na siedząco. Właśnie dlatego wiele zależy od uczucia jakiego doznajemy, jego charakteru. Sami musimy dojść, co jest naszym środkiem między głodem a sytością. Czasami być może wskazane jest oddalenie się w stronę którejkolwiek ze skrajności. Środek jest więc określony relatywnie dla nas, co znaczy, że właściwie sami go sobie wyznaczamy. Z doktryny Arystotelesa wynika fakt, że są różne sposoby życia, dobre dla różnych ludzi, a to, co jest dobre dla jednego człowieka, niekoniecznie musi być takie dla drugiego.
Zasada umiarkowania wydaje się być zupełnie słuszną, są jednak odstępstwa od tej reguły. Bo gdzie znajduje się środek między prawdą a kłamstwem? Dotrzymaniem obietnicy a jej zerwaniem? Filozofia proponowana nam przez Arystotelesa, jest filozofią umiarkowania. Ale nie sądzę, by można było osiągnąć szczęście kontrolując się w każdej sytuacji. Człowiek często kieruje się emocjami, ciężko jest się tego
oduczyć. O ile jest to w ogóle możliwe. Czasami potrzebny jest płacz, za chwilę radość i śmiech. Nie widzę w tym nic dziwnego, ani złego.