Napisz wymyśloną przez siebie baśń . prosze o pomoc :D !!!!!!!

Napisz wymyśloną przez siebie baśń . prosze o pomoc :D !!!!!!!
Odpowiedź

Historia magicznego wodorostu” Pośród przepięknej morskiej roślinności w głębinie niezwykłej, w niezmierzonym oceanie, w bajkowej krainie - Wodolandii, mieszkał lud morski. Stworzenia, które zamieszkiwały dno morskie, przypominały swymi obyczajami ludzi, miały podobne kłopoty, przeżywały chwile szczęścia i rozterek, wychowywały swoje dzieci, a gdy się zestarzały – umierały jak ludzie. W tej cudownej krainie mieszkała dwójka dzieci: dziewczynka - Wodonella i chłopiec – Woduś. Wodonella była śliczną, błękitnooką blondynką, wesołą i życzliwą – miała prawie 12 lat i mnóstwo przyjaciół. Mieszkała w samym centrum Wodolandii. Woduś zaś mieszkał na skraju Wodolandii, miał 11 lat, był chłopcem smutnym, trzymającym się zawsze na uboczu – prawie nigdy się nie odzywał, twarz jego pokrywały niezliczone piegi, a głowę „ zdobiła” czupryna rudych włosów. Jednak nie piegi ani włosy martwiły chłopca tylko jego wada wymowy – jąkanie. Pewnego dnia tuż przed początkiem wakacji w parku odbywał się festyn z okazji rozpoczęcia lata, przyszły na niego wszystkie dzieci z Wodolandii, zabawa była fantastyczna: pływanie, pluskanie, skakanie, berek, piłka, wrotki, każdy robił to, na co miał ochotę. Dla Wodonelli był to dzień podwójnej radości dzisiaj kończyła 12 lat – była bardzo szczęśliwa. Wszystkie dzieci przyniosły na festyn upominki, kwiaty, słodycze – wszyscy chcieli jej złożyć życzenia. Na końcu długiej kolejki ustawił się również Woduś. Najchętniej w ogóle tutaj by nie przyszedł, ale prastary morski zwyczaj tak nakazywałaby tego dnia wszystkie dzieci były w jednym miejscu. Gdy miał składać życzenia, oczywiście nie mógł wykrztusić ani słowa – upuścił kwiaty i z łzami w oczach pobiegł przed siebie. Może inne dziecko w tak radosnym dla siebie dniu, pobiegłoby do innych dzieci, – ale Wodonella nie mogła Wodusia zostawić samego. Znalazła go na skraju Wodolandii, niedaleko „ Wodorostowatego Lasu” – nie podobało się tam Wodonelli. Podeszła do Wodusia, usiadła koło niego i milczała, dopiero po długiej chwili, spokojnym głosem zaczęła opowiadać o swojej kolekcji wodorostów. Woduś słuchał milcząco, ale im dłużej dziewczynka mówiła,tym on bardziej się uspokajał, po godzinie drżącym głosem powiedział, że on też kolekcjonuje wodorosty. Po pewnym czasie Woduś odprowadził koleżankę na festyn, ale sam nie miał ochoty na zabawę. Pomachał Wodonelli na pożegnanie i wrócił do domu. Zdarzenie to było początkiem, wspólnych spacerów, rozmów (głównie mówiła Wodonella), szukaniem nowych okazów do wodorostowej kolekcji. Z biegiem czasu dzieci połączyła ich przyjaźń. Pewnego dnia, już w trakcie wakacji wybrali się na spacer w poszukiwaniu nowych okazów wodorostów, zawędrowali w okolice „Wodorost owego Lasu”, na jego skraju spotkali staruszkę. -Dzień dobry dziateczki! – zagadnęła ich. -Przyszliście szukać magicznych wodorostów? -Magicznych wodorostów?! – chórem krzyknęły dzieci. -A co to takiego, dlaczego magicznych, jak wyglądają? – jednym tchem pytała Wodonella. -II gdziie moożna jee, znaleeźćć? – z trudem wypowiedział Woduś. -Co nie słyszeliście o nich?!!! -Jest to cudowny wodorost, ten, kto go znajdzie, zaparzy z niego herbatę zostanie uzdrowiony ze wszystkich chorób, problemów, defektów – zyska szczęście!!! Nikt jednak nie wie gdzie dokładnie rośnie, podobno w centrum „ Wodorostowatego Lasu”, pilnuje go podobno Czarownica. -A pani skąd o nim wie? – zapytała dziewczyna. -O zobaczcie do góry dziateczki, przepływa właśnie syrena!!!- powiedziała kobieta. -Gdzie? Nic nie widzę! Dzieci wpatrywały się toń wody, ale nic nie dostrzegły. -Prooszę paani – odezwał się Woduś, ale w pobliżu nikogo nie było- starsza pani znikła. Dzieci zbytnio się tym nie przejęły, bardziej zaciekawiła ich historia o wodorostach. Wracając do domu rozmawiały tylko o tym. -Cudownie byłoby mieć je w swojej kolekcji – wzdychała Wodonella. -Mmm...- mruczał Woduś. Wakacje płynęły dalej, dzień upływał za dniem, każdego dnia nasi bohaterowie i inne dzieci spotykały się i bawiły, pielęgnowały swoje wodorostowe kolekcje. Wielokrotnie w rozmowie wracały do magicznych wodorostów, jednakże żadne z nich nawet nie śmiało pomyśleć o zdobyciu czy szukaniu tej cudownej rośliny – wizja zapuszczenia się do „Wodorostowatego Lasu” i spotkania z czarownicą odstraszała każdego. Pod sam koniec wakacji stała się straszna rzecz – Wodonella złapała „wodokatar”, nie jest to groźna choroba, pod warunkiem, że wyleży się ją przez 7 dni, ale dla Wodonelli było to zdecydowanie za długo. Kiedy mama nie widziała, wymknęła się żeby pielęgnować swoje wodorosty, no i niestety nastąpiły powikłania. Wodonella dostała wysokiej gorączki, nie mogła nic jeść ani pić, z każdym dniem stawała się słabsza, a co gorsze nikt nie wiedział, jak jej pomóc. Wiele dzieci z obawy o swoje zdrowie odwróciło się od koleżanki, jedynie Woduś codziennie odwiedzał swoją najlepszą przyjaciółkę, nie odstraszyło go nawet tezo może się zarazić. Wytrwale każdego dnia przychodził, siadał przy łóżku Wodonelli, niewiele mówiąc po prostu był blisko Wodonelli. Czasami opowiadał o tym, co działo się w szkole, czasami opowiedział dowcip, lub przyniósł nowy okaz wodorostu do kolekcji Wodonelli. Niestety coraz rzadziej udawało się wywołać uśmiech na bladej twarzy dziewczynki. Po ostatniej wizycie, kiedy Wodonella nie miała siły, aby powiedzieć, choć słowo ( tylko leciutko się uśmiechała), kiedy Woduś wracał do domu rozmyślał o Wodonelli i magicznych wodorostach. Ponownie pomyślał, jak dobrze byłoby je mieć ( wcale nie do kolekcji, lecz dla Wodonelli, aby przekonać się czy mogłyby ją uzdrowić). Postanowił, że wyruszy na poszukiwanie cudownej rośliny i nic ani nikt go nie powstrzyma! Wieczorem spakował do plecaka niezbędne rzeczy, a następnego ranka tuż po wschodzie słońca, cichutko wymknął się z domu. Chłopiec biegł jak najszybciej potrafił, zatrzymał się dopiero na skraju złowieszczego lasu. Serce waliło mu jak oszalałe. Wszedł jednak odważnie, otuchy dodawała mu myśl o Wodonelli. Zmęczenie jednak było tak silne, że chłopiec przysiadł na chwilę pod drzewem przypominającym dąb. Naprzeciw, którego rosły zwyczajne wodorosty, ( Woduś i Wodonella oczywiście znali je bardzo dobrze, były to najzwyczajniejsze wodorosty w całej Wodolandii – tak zwyczajne jak u nas trawa). Chłopiec na chwilę przymknął oczy, gdy nagle poczuł, ze ktoś stoi koło niego. -Dzień dobry dziecinko! – odezwał się głos tej samej staruszki, którą wtedy spotkał z Wodonellą. -Dzieeeeń dooobryyy- odpowiedział – błaagaam paanią, nieech mi paani poowie coś więceej o tych wodoorostach, muuszę je mieeć dla Woodoonelli! - i chłopiec dokładnie opowiedział o chorobie dziewczynki. -A nie boisz się czarownicy? -Możee ze mną zroobić coo tylko chce, moogę jej ofiarować co tyylko bęędziee chciaała - byylee tyylko poozwooliła mii zaabraać woodoorost i zanieeść go Woodonelli – speełnię kaażde jej pooleceenie.!!!!! -Jesteś bardzo oddanym przyjacielem, dlatego zdradzę ci sekret i pomogę ci zdobyć wodorost. -Jeeeeest pani Mooorskim Anioooołem!- odgadłeś chłopcze. -Jestem też Strażniczką Magicznego Wodorostu. -Tooooo pani jest też Czarownicą!!??? -NIE, NIE! Nie ma żadnej czarownicy, to był tylko odstraszacz dla ciekawskich i samolubnych. -Czeeego paaani ode mnie żąąąąda za wooodorost dla Woooodonelli? -Nic dziecinko. -„ Mocą swojego urzędu, Ja Strażniczka Magicznego Wodorostu ofiaruję ci Magiczny Wodorost, zanieś go Wodonelli, a radość wasza będzie podwójna”. -Dziękuję, nigdy pani tego nie zapomnę! Woduś schował wodorost do plecaka i pobiegł do przyjaciółki, czuł, że musi się śpieszyć! Zadyszany wbiegł do pokoju dziewczynki. -Niech pani zaparzy tę roślinę i napoi córkę- powiedział jednym tchem – TO MAGICZNY WODOROST ON JĄ ULECZY. Wodonella po kilku łykach magicznego naparu otworzyła oczy, gdy wypiła pół szklanki usiadła, gdy wypiła dzbanek- wstała z łóżka. Wszyscy zgromadzeni nie wierzyli własnym oczom -CUD, CUD- mówili! -Woduś, Woduś – wołali. Jesteś bohaterem! Jak pokonałeś czarownicę? Jak odnalazłeś wodorost? Zmęczony chłopiec zmęczony odpoczywał pod drzewem, nie miał siły odpowiadać.Dopiero gdy uśmiechnięta Wodonella podeszła do niego, chłopiec wstał i głośnym głosem zawołał: -UDAŁO SIĘ, DZIĘKUJĘ CI MORSKI ANIELE!!!! -Bardzo Ci dziękuję za wyleczenie mnie – powiedziała wdzięcznym, ale zdziwionym głosem Wodonella. Zauważyła, że chłopiec mówi płynnie, a jego piegi zniknęły, włosy zaś ściemniały. Wodusiu zmieniłeś się! -Naprawdę? - teraz dopiero rozumiał słowa Strażniczki: „...a radość wasza będzie podwójna”. -Jeszcze raz dziękuję Ci MORSKI ANIELE!!!!- zawołał bez zająknięcia Woduś. -Nie ma za co Dziecinko – odezwał się znajomy głos z oddali – prawdziwa przyjaźń jest lekarstwem na różne choroby, prawdziwa przyjaźń to prawdziwy skarb!!!

Gdzieś w odległej i nieznanej puszczy, grupa rycerzy zbudowała tam swoją siedzibę. Ukryli tam swoje skarby, łupy wojenne i inne cenne dla nich przedmioty. Pewnego razu jeden z nich o imieniu Sir Etos zakochał się w pięknej Rozalii. Jednak ona nie była szczęśliwa. Próbowała uciekła, gdy nadarzyła się okazja, ale rycerze odnaleźli ją i zamknęli w lochach, by nigdy więcej jej się to nie udało. Podczas pewnej wojny rycerze zginęli, a Rozalia umarła o głodzie. Około dwa lata lat później twierdzę odnalazło dwóch innych rycerzy i postanowili przywłaszczyć ją sobie jako swoją siedzibę. Gdy tylko przeszli most zwodzony i bramę miasta, most się podniósł, a kraty spadły uniemożliwiając przejście. Dusza Rozalii wciąż błąkała się po zamku, czekając, aż w końcu ktoś się na nią natknie. Jako duch, czyli tylko część człowieka, nie mogła się porozumieć z wojownikami. Postanowiła dawać im znaki poprzez poruszane przedmioty. Rycerze zrobili się czujni. Gdy rycerze weszli na dziedziniec, na murze pojawił się napis "LOCHY". Rycerze postanowili sprawdzić co one kryją. Jednak nie mogli znaleźć żadnej właściwej drogi. Doszli do ostatniej komnaty, najmniejszej, z małym, miękkim dywanikiem, ozdobionej gobelinami na ścianach, świecznikami na sufitach i zgrabnym stolikiem z szufladką przy ścianie. Było tam też duże okno. Nie miało szyby. Już mieli wyjść, gdy zerwał się okropny wiatr. Na dworze zaczęła się burza. Pioruny cięły raz za razem.Wichura przewróciła stolik, zerwała żyrandole ze świecami i odchyliła jeden róg dywaniku... I okazała klapę w podłodze. Wędrowni wojownicy otworzyli starą, drewnianą klapę, zeszli po spróchniałych schodach, i zobaczyli kraty. Zamek był na tyle stary i zniszczony, że wystarczyło jedno uderzenie mieczem by otworzyć drzwi do celi. Na twardym łożu leżało rozkładające się ciało. Rycerze postanowili okazać honor. Wynieśli ciało na zewnątrz... Pogoda zmieniła się stuprocentowo. Burza umilkła, na błękitnym niebie pojawiło się słońce, silna wichura zamieniła się w delikatny wiaterek. Również otoczenie zamku się zmieniło. Na wydeptanej ziemi pojawiły się kwiaty, a zamszone mury zamku błyszczały z czystości. Rycerze wykopali grób i pochowali ciało, które natychmiast porosło różami. Dusza Rozalii postanowiła podziękować swoim wybawcom, którzy całkiem różnili się od Sir Etosa i jego kolegów. Na środku łąki pojawiła się wielka skrzynia pełna złota, diamentów, rubinów i innych cennych kamieni. Rozalia przestała nachodzić zamek, a rycerze rozwinęli swój zamek w duże miasto. Mam nadzieję, że pomogę. Tytuł wymyśl sam/a ;)

Dodaj swoją odpowiedź