„Marionetki!... Wszystko marionetki. Zdaje im się, że robią, co chcą, a robią tylko, co każe im sprężyna, taka ślepa jak one...” Uczyń te słowa mottem rozważań na temat koncepcji „theatrum mundi”. Odwołaj się do „Lalki”
Uwielbiam teatr! Uwielbiam wcielać się w poszczególne postaci rozważając przyczyny, jakimi się kierują w swoim postępowaniu. Uwielbiam stawać na scenie, gdy otacza mnie inny, ciekawszy świat.
Jednakże przechodzą mnie ciarki na myśl, że całe moje życie to tylko pewna rola, zadanie aktorskie. Dostałem kwestie do wygłoszenia i kilka scen do odegrania. Wszystkie wypadki i zdarzenia, które miały miejsce to tylko elementy sztuki. Przedstawienie rozpoczęło się wraz z moimi narodzinami. Bez prób, bez przygotowań i charakteryzacji wkroczyłem na scenę i gram...
Taką wizję świata, człowieka prezentuje Bolesław Prus w „Lalce”. Swego czasu zastanawiałem się, do czego odnosi się ten tytuł. Miałem wiele skojarzeń, jednakże nie wpadłem na pomysł, że wyrazem tym określa autor człowieka! Nazywa go lalką, marionetką, którą steruje... No właśnie, kto nią steruje? Kto pociąga za sznurki i decyduje o losach człowieka? Kim jest osoba, która powołała mnie na scenę i w pewnym momencie rozkaże mi z niej zejść? Pierwsze skojarzenie, które pojawiło się w mojej głowie to Bóg. A więc wyłącznie stwórca decyduje o moim życiu? Według Prusa – tak, tylko reżyser ma wpływ na losy postaci. Możemy się o tym przekonać analizując dzieje głównego bohatera „Lalki” – Stanisława Wokulskiego. Zapragnął on prawdziwej miłości u boku panny Izabeli Łęckiej. Nie możemy powiedzieć, że siedział z założonymi rękami i czekał, aż arystokratka sam wpadnie w jego ramiona. Robił wszystko, aby zdobyć pannę Łęcką. Całe życie Stanisława skupiało się na realizacji wyznaczonego sobie celu. Jednakże robiąc wszystko, co w jego mocy, nie odniósł zwycięstwa. Tragedia Wokulskiego zgadza się z koncepcją „theatrum mundi”. Człowiek może się starać, może próbować, ale i tak nic nie zdziała; wszystko zależy od reżysera naszej sztuki.
Podobne poglądy jak Bolesława Prusa odnajdujemy w jednej ze słynnych fraszek Jana Kochanowskiego „O żywocie ludzkim”, w której to pisał poeta tak:
„ (...) Zacność, uroda, moc, pieniądze, sława,
Wszystko to minie jako polna trawa;
Naśmiawszy się nam i naszym przodkom,
Wemkną nas w mieszek, jako czynią łątkom.”
Jan z Czarnolasu podejmuje w tym utworze jeszcze jeden problem. Opierając się na teorii świata jako teatru uświadamia nam, jak mało ważne są dobra materialne w życiu. Uroda, pieniądze, sława... To wszystko minie. Gdy zostaniemy potraktowani jak przestarzałe marionetki i skończy się nasz żywot, wszystko to umrze wraz z nami. Kochanowski, więc nawołuje do życia raczej wesołego, szczęśliwego, które nie skupia się na zdobywaniu majątku czy uznania i sławy.
Pojęcie, „theatrum mundi” wyda nam się również logiczne, gdy ze szczególna uwagą przyjrzymy się naszym bliźnim, a przede wszystkim nam samym, naszym zachowaniom w różnych sytuacjach. Nikt z nas nie jest do końca sobą. Sformułowanie może trochę śmieszne, ale sądzę, że trafne. Zawsze robimy coś na pokaz, dla widowni. Każdy nasz ruch, gest jest często dobrze przemyślany. Czujemy się nieustannie obserwowani. Ile razy zachowaliśmy się inaczej niż nakazuje nam serce tylko, dlatego, że „Ktoś na nas patrzy!”
Człowiek już wcześniej zaczął się zastanawiać nad swoją funkcją w świecie. Już wcześniej doszedł do wniosku, że życie to tylko marne przedstawienie, na które nie ma żadnego wpływu. W „Rozmyślaniach” Marek Aureliusz (121-180 n.e.) napisał: „Człowiek zostanie usunięty tak jak aktora usuwa ze sceny pretor, który go przyjął. – Alem nie odegrał pięciu aktów, tylko trzy. –Dobrze, ale w życiu trzy akty tworzą sztukę całą. Bo kiedy się ma skończyć, wyznacza ów, kto przedtem zespół ułożył, a teraz rozpuszcza. Ty zaś ani w jednym, ani w drugim udziału nie brałeś. Odejdź więc łagodnie. Łagodnym, bowiem jest i ten, kto cię zwalnia.”
Fragment ten budzi we mnie wiele kontrowersji. Dlaczego Aureliusz nazwał reżysera łagodnym? Nie zgadzam się z filozofem. W jakim celu zostałem stworzony, jeśli nie mam wpływu na swoje życie? Wchodzę na scenę, odgrywam narzucą mi rolę i zostaje rzucony w kąt, jak stara marionetka. Czy nie jestem tylko zabawką w rękach stwórcy?! Nie daje mi on szansy wyboru, więzi mnie w zamkniętym teatrze i nawet nie pozwala zejść ze sceny. To niewolnictwo! W dodatku daje mi umysł, dzięki któremu uświadamiam sobie, że jestem tylko aktorem, ożywioną lalką. A to są wręcz tortury! Jak dla mnie reżyser jest raczej bezwzględny i okrutny niż łagodny!
W moich rozważaniach nie pojawił się ani jeden argument przeciwstawny koncepcji „theatrum mundi”. Czy aby na pewno: „Marionetki!... Wszystko marionetki. Zdaje im się, że robią, co chcą, a robią tylko, co każe im sprężyna, taka ślepa jak one...”? Wybitni twórcy różnych epok, wielkie umysły tak jak M. Aureliusz, J. Kochanowski czy B. Prus przekonują mnie, że kwestia, jaką wypowiada bohater „Lalki” jest słuszna. Nawet sam mistrz dramatu, Szekspir, kieruje do mnie słowa „Świat jest teatrem, aktorami ludzie”. Ja natomiast, nie zgadzam się z nimi!
Jestem chrześcijaninem. Czytając Pismo Święte odnalazłem stwierdzenie, w którym Bóg oświadcza człowiekowi, że dał mu wolną wolę. Bóg stworzył ludzi i dał im możliwość wyboru. Niektórzy twierdzą, że całe nasze życie składa się z nieustannego podejmowania decyzji. Jest to zdecydowanie sprzeczne z teorią „theatrum mundi”.
Inna sprawa to moje osobiste odczucia na temat wiary. Od najmłodszych lat żyje w przekonaniu, że istnieje ktoś, kto powołał mnie do życia. Przez siedemnaście lat mojej egzystencji wyrobiłem sobie „zdanie” o Bogu. Gdy ktoś mnie zapyta, kim jest dla mnie stwórca odpowiadam bez wahania: „Bóg jest miłością”. Dlatego też nie potrafię sobie wyobrazić, iż mógłby wyrządzić mi tak ogromna krzywdę, jaką jest bez wątpienia traktowanie mnie jako zabawkę. Wierzę, że mnie kocha i uważa raczej za swego syna niż za marionetkę.
Po za tym absurdem jest sądzić, że nie mamy wpływu na swoje życie. Wówczas za każdy nasz grzech, za kłamstwo, kradzież, za morderstwo moglibyśmy winić reżysera naszej sztuki! To on napisał scenariusz, a ja przecież tylko odgrywałem swoją rolę!
Podobne pojmowanie świata wiąże się również z zastojem rozwoju. Nie mam na nic wpływu, i tak nastąpi tylko to, co jest zaplanowane. Po co więc się starać? Zero ambicji, zero chęci, zero prób, zero marzeń... Tylko bierne oczekiwanie... Nie mógłbym tak żyć! Mój sukces i moja porażka to wyłącznie moja zasługa! Wierzę, że trzymam swój los we własnych rękach! Tylko ja jestem kowalem swojego losu, sam dochodzę do zwycięstwa i sam popełniam błędy, będąc zawsze gotów ponieść konsekwencje swoich decyzji! Jestem aktorem..., ale tylko na scenie!