"Bohaterowie literaccy – autorytety moralne dla współczesnego człowieka" - matura 2005

Każda z minionych epok charakteryzowała się odmiennymi poglądami,przejawiającymi się w niemal każdej dziedzinie życia. Różnice te szczególnie wyraźnie odzwierciedlają się w ówczesnych wzorcach osobowych, gdyż w zależności od programu ideowego epoki, literatura eksponowała określone cechy bohaterów. Na przykład kultura średniowieczna hołdowała tradycji rycerskiej, a bohaterowie pozytywistyczni byli
gorliwymi społecznikami. Kreacje literackie na ogół stanowiły swoistą odpowiedź artystów na bolączki i wady społeczeństwa – piętnowały je i wskazywały właściwy sposób postępowania. Pomimo licznych rozbieżności w pojmowaniu autorytetu możnaby pokusić się o zsyntezowanie jednego uniwersalnego wzorca na miarę naszych czasów, w których rządzi pieniądz, a wartości moralne zostały odsunięte na bok. Na przełomie
stuleci literatura dostarczała czytelnikom licznych utworów parenetycznych, ukazując najwłaściwszy – według panujących przekonań i norm – model postaw. W realiach XXI wieku potrzeba naprawdę silnego i charyzmatycznego autorytetu, który byłby w stanie przykuć uwagę pochłoniętych pracą ludzi ... i niewątpliwie bohaterowie literaccy minionych epok posiadają cechy, które powinien posiadać współczesny autorytet.
Już ze Starego Testamentu dowiadujemy się o Hiobie, człowieku o niezwykłej sile woli oraz poczuciu godności, czego świadectwem jest całe jego życie. Jest on prawdopodobnie postacią historyczną, wspomina o nim Ezechiel jako o „mężu sprawiedliwym”. Bóg szczycił się swym wiernym i kochającym sługą. Jednak szatan uważał, że Hiob jest słaby i gdy Stwórca ześle na niego cierpienie ten odwróci się od Boga i będzie go przeklinał. Bóg poddał więc wiarę Hioba ciężkiej próbie, pozbawił go całego majątku oraz dziesięciorga dzieci. Na wieść o tej tragedii „Hiob wstał, rozdarł swe szaty, ogolił głowę, upadł na ziemię, oddał pokłon i rzekł: «Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę. Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione!» W tym wszystkim Hiob nie zgrzeszył i nie przypisał Bogu nieprawości”. Szatan widząc niezachwiana wiarę sługi Bożego, za zgodą Wszechmogącego obsypał Hioba trądem. Bohater uważał, że skoro przyjmował dobro od Boga, dlaczego zła nie mógłby przyjąć. Nawet żona dziwiła się, że mimo tylu nieszczęść Hiob nie złorzeczył Bogu, tylko z pokorą znosił cierpienie. Trzej przyjaciele zarzucali bohaterowi, że jego cierpienie jest karą za grzechy. Hiob natomiast mimo, iż buntował się przeciwko swemu losowi był przekonany o ukrytym, niezrozumiałym dla niego sensie cierpienia – wiedział, że nie obraził Stwórcy i dzięki temu nie upadał w wierze, ufał w sprawiedliwość Boską. Trędowaty ukorzył się przed Bogiem i odzyskał w dwójnasób wszystko co przedtem utracił. Hiob jest symbolem cierpliwości w cierpieniu, godności oraz niezłomnej wiary. Są to cechy, których szczególnie nam brakuje ...

Wzorcem osobowym wywodzącym się z antyku jest Prometeusz. Tytan bardzo przysłużył się ludziom. A według jednej z wersji mitu to właśnie on stworzył człowieka. Ulepił go z gliny pomieszanej ze łzami, duszę zaś dał mu z ognia niebieskiego, którego parę iskier ukradł z rydwanu słońca. Człowiek Prometeusza był słaby i nagi. Bohater przekazywał ludziom wiedzę i umiejętności znane dotąd jedynie bogom. Prometeusz
nauczył ludzkość matematyki, medycyny, budownictwa, piśmiennictwa, objaśnił ludziom zjawiska zachodzące w przyrodzie oraz oswoił zwierzęta. Wedle innej wersji, tytan nie miał nic wspólnego ze stworzeniem człowieka ale go wielce umiłował. Po raz pierwszy naraził się Zeusowi, kiedy podczas uroczystej ofiary podzielił wołu na dwie części: z jednej strony mięso okryte skórą, a z drugiej kości, które przykrył tłuszczem. Pan
Olimpu skusił się na tę część, gdzie było więcej tłuszczu, domyślając się pod jego grubą warstwa najdelikatniejszego mięsa. Natychmiast przekonał się, że były tam same kości. Odtąd ta część była poświęcona bogom, dla ludzi zostało mięso. Ten podstęp rozgniewał
strasznie Zeusa, który pozbawił ludzi ognia. Wówczas Prometeusz po raz kolejny przyszedł ludziom z pomocą. Skradł iskry z „koła słonecznego” i ukryte w łodydze trzciny przyniósł ludziom. Gromowładny bóg, strasznie się zemścił za kolejne nieposłuszeństwo tytana. Na ludzi zesłał nieszczęścia i choroby, które przyniosła Pandora, Prometeusza zaś kazał przykuć stalowymi łańcuchami do skał Kaukazu i posłał orła, który wyjadał tytanowi nieustannie odrastającą wątrobę. Bogowie okrutnie ukarali buntownika, za jego miłość do ludzi. Kres cierpień tytana spowodowała interwencja Heraklesa, który strzałem z łuku zabił orła i uwolnił bohatera z łańcuchów. Prometeusz to najwznioślejsza postać
mitologiczna, dzięki niemu ludzie zdołali ujarzmić żywioły i zapanować nad zwierzętami. Tytan był tak odważny i tak ukochał ludzi, że z miłości do nich kilkukrotnie sprzeciwił się Zeusowi, co sprowadziło na niego ogromne cierpienia. Powinniśmy dostrzegać cierpienia innych i za przykładem Prometeusza z odwagą nieść pomoc potrzebującym. Kolejnym autorytetem, tym razem o rodowodzie średniowiecznym, jest Roland –
idealny rycerz. Historia Rolanda, zawarta w „Pieśni o Rolandzie” jest doskonałym przykładem chanson de geste, czyli pieśni o czynie. Bohater jest postacią autentyczną, lecz jego legenda nie znajduje uzasadnienia w wydarzeniach historycznych. Lecz jak powiedział Zygmunt Czerny: „zdarza się, że to, co długo uważano za podanie, okaże się po odkryciu nowych dokumentów autentyczną prawdą”. Hrabia – siostrzeniec Karola Wielkiego – dowodził tylną strażą wojsk cesarskich, powracających z Hiszpanii, z kampanii przeciw Saracenom. W wąwozie Roncsevalles Roland wpadł w pułapkę zastawioną przez własnego ojczyma Ganelona, który zawarł układ z Saracenami. Mimo miażdżącej przewagi wojsk nieprzyjaciela, honor i duma nie pozwoliły Rolandowi wezwać na pomoc cesarza. Namawiany do tego przez Oliwiera odpowiedział: „Nie daj Bóg, aby przeze mnie hańbiono mój ród i aby słodka Francja miała iść w pogardę! Raczej będę walił Durendalem co sił...”. Walcząc wykazał się odwagą i męstwem oraz wielkim kunsztem we władaniu mieczem. W obliczu klęski wezwał pomoc, aby cesarz pomścił ich śmierć. Saraceni słysząc zbliżającą się odsiecz pouciekali. Hrabia pozostał sam na polu bitwy, wśród zwłok przyjaciół i wrogów. Gdy czuł, że śmierć jest blisko wszedł na pagórek i tam leżąc twarzą do ziemi z mieczem i rogiem przy piersi zakończył swoje życie, modląc się i przepraszając Boga za popełnione grzechy. Roland walczył i umierał jak prawdziwy rycerz. Do końca pozostał wierny ojczyźnie i swemu władcy, dla którego
zdobywał nowe królestwa i szerzył wiarę chrześcijańską. Wolał oddać życie i zachować honor, niż żyć zhańbiony. Od niego powinniśmy się uczyć wierności i poświęcenia . W literaturze młodopolskiej ukształtował się kolejny wzór postaw, którego uosobieniem jest postać doktora Tomasza Judyma, głównego bohatera „Ludzi bezdomnych” Stefana Żeromskiego. Judym wywodził się z biednej rodziny robotniczej. W życiu doświadczył biedy i upokorzeń, jednak dzięki wsparciu finansowemu ciotki a zwłaszcza dzięki ciężkiej pracy awansował społecznie – zdobył wykształcenie i wyjechał do Paryża, w celu podniesienia kwalifikacji. Po powrocie do Warszawy dr Tomasz wygłosił u doktora Czernisza referat dotyczący stanu higieny, w którym padło oskarżenie skierowane do ludzi „w miękkie szaty odzianych”, współodpowiedzialnych za nędzę i poniżenie bezdomnych. Przemówienie kończy wniosek, iż jedna z przyczyn istniejącego stanu rzeczy tkwi w obojętności lekarzy. Oni to właśnie powinni nie tylko zwalczać
choroby, lecz również sięgać do ich źródeł, uświadamiać je społeczeństwu oraz korzystając ze swego autorytetu zawodowego wywierać presję na pracodawcach, w celu oprawy warunków pracy i życia proletariatu. Wystąpienie dra Judyma wywołało oburzenie wśród zebranych. Nieprzychylne stanowisko warszawskich lekarzy poniekąd spowodowało wyjazd Tomasza do Cisów, gdzie obiął posadę lekarza uzdrowiskowego.
Tam właśnie doktor spotkał swoją prawdziwą miłość – Joannę Podborską. Dzięki swojej energii i ogromnej wrażliwości Judym zorganizował w Cisach szpitalik dla miejscowejbiedoty. Byli wśród nich głównie ludzie chorzy na malarię, często bezdomni. Doktor odkrył, że przyczyną choroby były stawy. Gnijące w nich liście powodowały szkodliwewyziewy, co więcej z inicjatywy Krzywosąda co jakiś czas woda ze stawów była
spuszczana do rzeki, z której pili mieszkańcy Cisów. Podczas wizyty w uzdrowisku komisji rewizyjnej Judym przedstawił swój projekt likwidacji stawów. Jednak to wystąpienie, podobnie jak poprzednie w Warszawie, wywołało ironiczne uwagi i wyraźny sprzeciw. W wyniku kłótni z administratorem, Tomasz stracił pracę w Cisach i był zmuszony wyjechać, pomimo udręki rozstania z ukochaną. Ostatnim miejscem jego
„pielgrzymki” było Zagłębie. Dzięki protekcji inżyniera Korzeckiego, Judym objął posadę lekarza przy kopalni „Sykstus”. Widok nieludzkich warunków pracy w kopalniach i hutach oraz uwłaczający poziom życia najbiedniejszych mieszkańców złagodziły ból doktora po rozstaniu z Joanna i zbudziły w nim na nowo chęć niesienia pomocynajbiedniejszym. Nie zważając na trudności i niepowodzenia Judym wytrwale wykonywał
swoje posłannictwo, służąc ludziom ubogim. Będąc w Zagłębiu podjął życiową decyzję – dobrowolnie i świadomie odrzucił szczęście osobiste. Przyjął „bezdomność”, jako sposób życia, który według niego był koniecznym warunkiem spłaty „długu” wobec nizin społecznych. Dr Tomasz wybrał samotność, gdyż obawiał się, że małżeństwo i rodzina obudzą w nim nasienie dorobkiewicza. Dramat podjęcia ostatecznej decyzji został
dokonany według najlepszych intencji Judyma... Tomasz swoim postępowaniem uczy wrażliwości na niedolę innych ludzi.Kolejnym, niewątpliwym autorytetem jest Bernard Rieux. Główny bohater „Dżumy” Alberta Camusa jest lekarzem, pochodzi z biednej rodziny robotniczej. Jako
jeden z pierwszych zorientował się, że grożąca miastu epidemia to dżuma. W obliczu powszechnego zagrożenia, z wielkim oddaniem pracował w szpitalu i w domach chorych. Z narażeniem własnego życia spieszył z pomocą zarażonym. Stale miał do czynienia ze śmiercią, wobec której nazbyt często bywał bezsilny. Rieux był człowiekiem o silnej woli i jasno sprecyzowanych celach. W rozmowie z Rambertem określił siebie jako „człowieka zmęczonego światem, który czuje jednak sympatię dla swych bliźnich i ze swej strony jest zdecydowany nie przystać na niesprawiedliwość i ustępstwa”. Wydarzenia podczas epidemii utwierdziły Bernarda w przekonaniu, że najważniejszym zadaniem jest
ratowanie życia ludzkiego i przeciwstawianie się złu. Wiarę traktował jako przejaw wygodnictwa, bo gdyby wierzył w Boga przestałby leczyć ludzi, pozostawiając Wszechmogącemu tę troskę. Ale „skoro śmierć ustanawia porządek świata, może lepiej jest dla Boga, że nie wierzy się w niego i walczy ze wszystkich sił ze śmiercią, nie wznosząc oczu ku niebu ...”. Rieux mówił, że nie będzie kochał świata, w którym cierpią
niewinni. Według słów Zbigniewa Bieńkowskiego: „Doktor Rieux walcząc z dżumą, nie wierzył w skuteczność swojej ofiary, nie wierzył w sens walki w ogóle, ale ta niewiara nie przeszkadzała mu walczyć do końca [...] Ani kompromis, ani bohaterstwo, «Świętość bez Boga»”. W efekcie takiego poświęcenia nie można liczyć na żadne nagrody, niczego nie można się spodziewać, bo nie ma nic ponad życie doczesne. Takie poświęcenie jest trudniejsze, niż poświęcenie w imię Boga, wynika z bezinteresownej miłości i buntu przeciw złu i cierpieniu. Według dra Rieux, wszyscy powinni przeciwstawiać się terrorowi, a ci, którzy nie mogą być świętymi starają się być lekarzami. Doktor, choć
zmęczony swoją pracą, zjawiał się niejednokrotnie czujny i ludzki, nie tylko przy chorych. Znajdował czas dla Granda i Ramberta, a nawet dla Cottarda. Kiedy epidemia się skończyła i otwarto bramy Oranu, tylko Bernard nie czuł radości, raczej miał poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Wiedział bowiem, że bakcyl dżumy nigdy nie umiera, a jego walka jest niekończącą się klęską. Nie ulega wątpliwości, że, każda z przedstawionych przeze mnie postaci była godnym naśladowania wzorem we własnej epoce. Idealnie wypełniała swoją funkcję jako
autorytet, posiadała jednak cechy, które ściśle odpowiadały ówczesnym potrzebom. Bohaterowie byli wykreowani zgodnie z postulatami dominującymi w poglądach epoki. Na przykład Roland – średniowieczny ideał rycerza, który szerzył wiarę chrześcijańską
własnym orężem, dziś takie postępowanie wydaje nam się sprzeczne z samą ideą nawracania. Bo czy można zabijać w imię miłości? Podobnie, współczesny autorytet powinien odpowiadać na wady i przywary ludzkie. Powinien kształtować osobowość ludzi, wskazując im właściwy sposób postępowania. W naszych czasach potrzebna jest osoba, która łączy w sobie najlepsze cechy funkcjonujących w przeszłości wzorców
moralnych. Musi to być silna osobowość, o niezachwianej wierze oraz odwadze, aby nieść pomoc potrzebującym. I tak, jak Rieux walczyć w obronie ideałów, pomimo przeciwności. Swoim życiem powinna inspirować do naśladowania jej. Być może taka osoba wpłynie na sumienia ludzi i będziemy dostrzegać autorytety wśród nas samych.

Dodaj swoją odpowiedź