16 lutego 1940 roku (data jak chcesz) Obudziły mnie niesamowicie głośne strzały, dlatego błyskawicznie wstałam i ubrałam się. Byłam bardzo sczęśliwa, że nie jestem w obozie koncentracyjnym i mogłam ze spokojem zjesc sniadanie w moim kochanym domu z rodziną. Po południu pobiegłam na lekcję religii, ktora odbywala sie w malym budynku na terenie plebanii. Uczyliśmy się śpiewać pieśni chóralne. Było świetnie, ale wraz z Zosią (wybierz sobie imię :) wracałyśmy wieczorem i co chwilę chowałyśmy się w krzakach, czekając na ciszę, ponieważ często slychac bylo strzelanie. Na szczescie wrocilysmy cale i zdrowe do domu. Mam nadzieje , ze pomoglam
Drogi pamiętniku! Udało mi się przetrwać kolejny dzień. Kolejny, bardzo trudny dzień. Ledwo co udało mo się dojść do szkoly, bo kilku niemieckich oficerów zatrzymalo mnie na drodze. Naszczescie nic mi nie zrobili. Lekcje trwały dżiś bardzo krótko, ponieważ nie było kilku nauczyciele....możliwe, że esesmani niemccy coś im zrobili.... Niepokoji mnie również fakt, że nie widziałem dziś moich przyjaciół: Ani i Wojtka. Mam nadzieje zd nic im nie jest. Tak sano jak i ojcu, którego dawno nie widziałe. Pewnie walczy na froncie...Muszę kończyć, bo mama coś ode mnie chcę. Mam nadzieję, że jeszcze coś tu napisze. Że dzisiejsy dzień nie będzie moim ostatnim.....