Recenzja sztuki teatralnej - "Czego nie widać"

Mateusz Gralak IB (21)
Recenzja spektaklu „Czego nie widać”

„Czego nie widać” było reklamowane ciekawym plakatem. Zaintrygowało mnie wypośrodkowanie talerza sardynek względem wszystkich bohaterów. Jednakże nie wybrałem się do teatru złapany w sidła reklamy. Przekonała mnie znajoma, która wybierała się na tę sztukę po raz trzeci (sic!).

Sztuka Michaela Frayn’a to lekka opowieść. Najkrócej mówiąc jest to ciekawa historyjka pełna komizmu. Przedstawienie opowiada o próbie generalnej do przedstawienia teatralnego. Mamy okazję zobaczenia podwójności bohaterów. Raz jako prywatną osobę oraz w drugim wcieleniu na scenie. Można powiedzieć, że „Czego nie widać” to trzy przedstawienia w cenie jednego. Z tą uwagą, że każdy kolejny akt jest widocznie lepszy od poprzedniego.
Jeżeli chodzi o obsadę to trzeba przyznać, że aktorzy wydają się być stworzeni do swoich ról. Większość z nich widziałem w zupełnie innych kreacjach w zabawnym „Testamencie Psa”. Krótko mówiąc aktorzy grali wspaniale. Wspomniana już wcześniej podwójność ról zmusiła aktorów do większego zaangażowania. Na uwagę zasługuje kobieta, która wielokrotnie przechodziła metamorfozę z głupiej, kochliwej aktoreczki w inteligentną pracowniczkę biura podatkowego sztuce widzimy znakomitego Stanisława Górkę, który na co dzień kreuje postać kościelnego w serialu „Plebania”. Radzę państwu zwrócić uwagę na jego perfekcję, w momencie kiedy staję się dublerem innego bohatera. Wykazuje się niespotykanym profesjonalizmem idealnie naśladując jego głos. Jak zauważyłem aktor ten zdobył już serca bydgoskiej widowni. Myślę, że burzliwość owacji była w dużej mierze spowodowana jego obecnością.
Scenograf Krzysztof Kochnowicz pokazał magię teatru. Podczas krótkiej przerwy tło wydarzeń zmienia się diametralnie. Można powiedzieć, że w kolejnym akcie pokazano nam wnętrzności poprzedniej scenografii. Tym samym dajemy się zwieść pewnej iluzji. Jak to możliwe, że zamieniono miejscami kulisy i scenę?
Komizm stał na wysokim poziomie. Niektóre żarty zostały zmienione, by trafiły w gusta polskiej widowni. Występowały wszystkie trzy rodzaje komizmu, czyli sytuacji, bohatera czy słowny. W sztuce występuje parę postaci, które swoją głupotą czy ospałością napędzają wielkie koło omyłek. W trzecim akcie komizm sytuacyjny sięgnął zenitu. Istnieje tam olbrzymia ilość romansów. Nawet wprawiony czytelnik Harlequinów nie połapie się w sytuacji.
Ilekroć wybieram się do teatru jestem bardzo wymagający. Oczekuję od reżysera jakiegoś innowacyjnego pomysłu. Coś czego jeszcze nie było. W opisywanej przeze mnie sztuce istniały takie elementy. Aczkolwiek nie będę zdradzał szczegółów, by nie odebrać państwu przyjemności oglądania. Powiem tylko, że przedstawienie jest nad wyraz realistyczne.

Reasumując oceniam pozytywnie to przedstawienie pod względem obsady, scenografii jak i gry aktorskiej. Dużym plusem jest niespotykana forma i chęć ukazania gorzkości aktorskiego fachu. Niestety sztuka nie niesie po za tym żadnego przekazu. Pomimo to mogę śmiało stwierdzić, że sztuka Michaela Frayn’a jest najciekawszą propozycją w repertuarze bydgoskiego teatru na aktualny miesiąc. Jeżeli szukacie solidnej dawki humoru w szarym świecie wybierzcie się niezwłocznie na „Czego nie widać”.


Czego nie widać - Michael Frayn
czas trwania 180 minut / dwie przerwy

Dodaj swoją odpowiedź