"Zgoda" - opis przeżyć wewnętrznych

Był piękny sierpniowy dzień. Zbliżała się siódma. Siedziałam niemal gotowa na chwilę, której oczekiwałam z niecierpliwością przez cały dzień. Oderwałam oczy od monitora i przenosiłam je na zdjęcie mojego ukochanego, stojące obok. Patrząc na niego wciąż nie wierzyłam, że spotkało mnie w życiu takie szczęście. Zamyśliłam się przez chwilę, coraz bardziej ogarniała mnie euforia. Gdy wstałam z krzesła zmieniła się ona w błogą radość. Założyłam sukienkę. Tę najlepszą, na szczególne okazje. Oczyma wyobraźni widziałam już nasz wspólny wieczór. Cieszyłam się na myśl, że te kilka sobotnich godzin będzie należało tylko do nas.
Dźwięk dzwoniącej komórki w szufladzie biurka gwałtownie przerwał moje rozmyślania. Odczułam przeszywający dreszcz, w końcu nie spodziewałam się, że coś zakłóci mój spokój tuż przed najważniejszym wydarzeniem. Zmierzając w kierunku milczącego już telefonu, przechodziły przeze mnie czarne myśli. Drżącymi rękoma wyjęłam telefon z szuflady i pospiesznie odczytałam wiadomość. Była od niego.
Nie wiem czy istnieje coś takiego jak kobieca intuicja, ale tym razem mnie nie zawiodła. Z każdym kolejnym słowem czytanej wiadomości gorycz u rozczarowanie w coraz większym stopniu zastępowały w mym ciele świadomość bycia szczęśliwym człowiekiem. Przeczytałam całość po raz kolejny. I jeszcze raz. A wiadomość ta brzmiała: " To koniec. Nie dzwoń! Nie pisz, nie pytaj. Zapomnij "
W myślach zaczęłam przeglądać kilka ostatnich dni, a w szczególności chwile spędzone z nim. Przez chwile owładnęło mnie poczucie winy, lecz szybko doszłam do wniosku, że niesłusznie. Wstałam, ubrałam się i poszłam osobiście sprawdzić przyczynę naszego żałosnego końca związku. Zapadł zmrok i dookoła powiewał zimny wiaterek. Idąc alejami rozmyślałam o tym co mu powiem, gdy stanę z nim twarzą w twarz. Jednak po chwili takich rozmyślań uznałam, że nie będę pogarszała sytuacji, bo być może uda się to jeszcze naprawić. Przecież wciąż go kochałam. Gdy doszłam do parku zatrzymałam się przy fontannie i przemyłam twarz zimną wodą. Postanowiłam przemyśleć to jeszcze raz. Nie chciałam go stracić. Targały mną mieszane uczucia, dlatego usiadłam na ławce, próbując uspokoić się. Po chwili usłyszałam dochodzący z kawiarni znajomy śmiech. przez moment myślałam, że do mojego serca przebił się promyk szczęścia. Z nadzieją w oczach podniosłam głowę. Jednak po chwili żałowałam tego gestu, bardziej niż czegokolwiek innego na świecie. To był mój ukochany. Chłopak, wobec którego byłam niemalże pewna, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Aż do dziś myślałam, że jest tym jedynym. Nikogo nie kochałam bardziej od niego. Zapewniał mnie, że zawsze będziemy razem. jednak nie był sam. Pierwsza myśl, która mi przyszła do głowy podejść i wykrzyczeć mu wszystko, co miałam mu do zarzucenia. Dopiero po chwili nadszedł czas na moment refleksji, czy z tego całego bałaganu wyjść z twarzą. Czy też pokazać się całym swym gniewem. Postanowiłam poczekać na dalszy rozwój sytuacji.

Dodaj swoją odpowiedź