O ciemnej szóstej W mroźny poranek Bębni w ulice Jazgot blaszanek. Juczący po bruku Wolno, daleko. W sinych blaszankach Bulgoce mleko. Konie parują, Ludzie się chwieją, Wozy skrzypiące Ciężko kuleją. Tytuł Zima autor Julian Tuwim
JAN BRZECHWA- ZIMA O ciemnej szóstej W mroźny poranek Bębni w ulice Jazgot blaszanek. Juczący po bruku Wolno, daleko. W sinych blaszankach Bulgoce mleko. Konie parują, Ludzie się chwieją, Wozy skrzypiące Ciężko kuleją. O ciemnej szóstej W mroźny poranek W sen mój się wbłąkał Werbel blaszanek. W grubym kożuchu Drzemię na koźle, Chucham jak matka W sny moje zmrożone. Żywot mój senny, Znieruchomiały, Zalewa bełkot Mleczny i biały. Biały i ciepły Bulgot matczyny Tuli mnie w łonie Pod burką zimy. Już mnie poczęło, Już się zaczynam, Tchnieniem się błąkam We śnie matczynym. W mleku dalekim Echo kołysze, Dudnią furmanki Wciąż dalej, ciszej.Niebo błękitniało, niebo owdowiało, Owdowiały błękit białym śniegiem spadł, Co się nagle stało, że tak biało, biało, Pod nogami mymi zaszeleścił świat? Włożę lisią czapę, przypnę lisi ogon, Zmylę wszystkie ślady, zmiotę śnieżny kurz, Pójdę sobie drogą, pójdę bez nikogo I do ciebie nigdy nie powrócę już.