to ostrzegająca ponieważ Robinsona Crusoe zna chyba każdy. To jeden z tych bohaterów powieściowych, który pojawił się lub prędzej czy później pojawi się w życiu każdego ucznia w polskiej szkole, a to dlatego, że powieść Daniela Defoe jest lektura obowiązkową i przeczytać ją po prostu trzeba. Wydaje mi się, że nikomu nie trzeba tłumaczyć czy opowiadać, o co w książce chodziło, ale warto zwrócić uwagę na fakt, jak wielką zmianę przechodzi nasz bohater w trakcie rozwijania się fabuły Przypadków Robinsona Kruzoe. Taki typ bohatera określa się mianem bohatera dynamicznego, do czego wrócę jeszcze we wnioskach końcowych w czasie podsumowania. Robinson, jak sam stwierdza na samym wstępie ksiązki, urodził się w 1632 roku w niewielkiej nadmorskim mieście York w Wielkiej Brytanii. Był najmłodszym wśród trójki synów państwa Kruzoe, dlatego był najbardziej przezeń kochany i z nim właśnie wiązane były największe oczekiwania, zwłaszcza wtedy, kiedy z morza przyszła wiadomość o śmierci dwóch starszych synów. Jednak młodego Robinsona ciągnęła do portu jakaś magiczna siła otwartej przestrzeni, wiejący od oceanu wiatr kołysał jego myśli, zaś krzyk mew był dla niego najpiękniejszą muzyką. Początkowo ojciec starał się używając rozumnych argumentów przekonać go do podjęcia studiów prawniczych, ale nasz bohater wiedział już, że swoją przyszłość oraz całe życie zwiąże z morzami i oceanem. Pan Kruzoe zdecydował się nawet na kroki znacznie bardziej drastyczne - zabronił swemu synowi wycieczek do portu, a z czasem nawet zaczął zamykać go we własnym pokoju. W Robinsonie drzemała wielka potrzeba przygód, dlatego nie straszna była mu obiecana kara, jeśli wcześniej nastąpić miała wielka nagroda - zapach morza i krzyki mew. Pewnego dnia, w czasie jednej ze swych potajemnych wycieczek, spotkał Williama, młodego chłopca, którego ojciec okazała się być kapitanem okrętu. Krótka rozmowa i decyzja została podjęta - Robinson mógł wypłynąć w swój pierwszy rejs. Mimo że nie trwał on zbyt długo skończy się tak, jak zazwyczaj kończą się pierwsze rejsy w przypadku lądowych szczurów - zachorował na ciężki przypadek morskiej choroby. Wyczerpanie organizmu spowodowane odwodnieniem zawiodło go na skraj rezygnacji ze swych marzeń. Postanowił spróbować jeszcze jeden, jedyny raz i w przypadku powtórzenia się objawów zawrócić i w najbliższym z możliwych terminów zapisać się na uniwersytet, by spełnić marzenia ukochanych rodziców. Kolejny rej przyniósł jednak odmianę - Robinson był zdrowy. Jego radość była tak wielka, że pomimo bardzo ciężkiej pracy znajdował mnóstwo sił, by uczyć się trudnej sztuki nawigacji, podstaw szkutnictwa czy wymagającego wielkiego doświadczenia oraz znajomości wiatrów prowadzenia statku. Kolejne morskie wyprawy ujawniły nie tylko wielki talent żeglarski, ale także niebywałą intuicję obierania bezpiecznych torów wodnych oraz omijania podwodnych skał czy zbliżających się burz. Posiadł także umiejętności negocjacyjne, które doskonale potrafił wykorzystać w czasie prowadzenia transakcji handlowych z południowcami ale także działając we własnym interesie. Widząc to wszystko stary kapitan, świadomy swego słabego zdrowia, postanowił mianować Robinsona swoim następcą i przekazać stery swego statku w ręce bardzo młodego jeszcze bohatera. Niestety, los bywa bardzo przewrotny i w czasie powrotu do rodzinnego portu statek ich dostał się w zasięg bardzo silnego sztormu, który rzucił nim jakby tenisową piłeczką na skały raf koralowych gdzieś u wybrzeży Ameryki Południowej. I w tym momencie zaczyna się wielka duchowa przemiana, którą możemy obserwować u Robisona, a która wspominana była na początku. Trafił na bezludną, jak mu się wydawało, wyspę. Początkowo towarzyszyła mu jedynie rozpacz po stracie najbliższych przyjaciół, ciągłe myśli o rodzinie i, co chyba oczywiste, wielka nadzieja na rychłe uwolnienie czy nadejście pomocy. Z czasem jednak zatracił wiele z pierwszej gorączki samotności i zaczął swój czas poświęcać organizacji życia na wyspie oraz pisaniu pamiętnika, który opowiedział nam później Defoe. Czytając nie można wyjść z podziwu, bowiem widać, że młodzieńcze fascynacje podróżami, nie okazały się jedynie czytadłami o morzach i oceanach, ale szkołą życia, którą odebrał z pierwszych opowieści podróżniczych. Robinson w bardzo krótkim okresie zorganizował sobie bezpieczne schronienie, podjął się pierwszych prób polowania na kozy i króliki a także posiał kukurydzę, z której wypiekał sobie chleb w samodzielnie zrobionym piecu. Kolejne lata przyniosły pogodzenie się Robinsona z własnym losem i upłynęły na doskonaleniu techniki polowań, wypalania glinianych naczyń oraz pozyskiwania soli. Tego wszystkiego nauczył się samodzielnie, co świadczy bez cienia wątpliwości o niebywałym samozaparciu i wierze w końcowy sukces. Jego pustelniczy tryb życia uległ w pewnym momencie zmianie, bowiem uratował od śmierci z rąk ludożerców dwóch ludzi - Piętaszka oraz hiszpańskiego kapitana Hernandeza. Człowiekowi wychowanemu wśród ludzi i zmuszonemu przez los do tak długiej samotności, nie mogło przydarzyć się większe szczęście - oto miał towarzyszy rozmowy, bez względu ca to, czy rozumieli oni jego mowę, czy też była ona jedynie ciągiem dźwięków. Przeżyli oni wspólnie klika lat, dzieląc swoje radości, smutki i nadzieje, bowiem można powiedzieć, że pokochali się oni niczym przybrani bracia. Zapewne zastałaby ich tam śmierć, która zabierałaby ich po kolei, jednak pewien letni dzień przyniósł wybawienie. Przepływający w bardzo bliskiej odległości marynarze hiszpańskiego okrętu dostrzegli samotnych ludzi wzywających pomocy. Robinson nie mógł przez długi czas uwierzyć, jak zmieniła się jego twarz prze dwadzieścia siedem lat, które przetrwał na wyspie - długo siedział wpatrzony w lustro szukając w twarzy, którą widział siebie samego sprzed lat. Niestety wiedział tak samo dobrze, jak wiemy to my, że nie miał szans zobaczyć tam młodego chłopaka, który jeszcze nie tak dawno ślepo zakochany był w morzu, któremu pragnął oddać każdą chwilę swojego życia. Czy nie przemknęło mu przez myśl zwątpienie, że nie było warto porywać się na potęgę oceanu, będąc jedynie człowiekiem? Czy nie pojawiła się myśl o pozostaniu na wyspie w samotności, bo.. do czegóż miałby wracać tam, w Anglii? Czy nie zapłakał nad swoim pechem, jak wiele razy płakał już w swoim życiu? Te pytania niech pozostaną bez odpowiedzi albo niech każdy odpowie sobie na nie w samotności. Według mnie Robinson Kruzoe jest bohaterem, z którego nie tylko można ale wręcz powinno się brać przykład - wykazał żelazną konsekwencję w swojej woli przetrwania, w nadziei na szczęśliwy powrót do rodzinnego domu i wreszcie w wierze we własne umiejętności, czyli to wszystko, co udało mu się odnaleźć po katastrofie swego okrętu.
Jak myślisz, czy ,,Robinson Kruzoe ' to powieść ostrzegająca czy zachęcająca do szukania przygód na własną rękę? odpowiedź uzasadnij.
co najmniej 1 strona
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź