Twoja opinia o zapożyczeniach językowych. Omów przykłady udanych – Twoim zdaniem – i nieudanych zapożyczeń (prezentacja maturalna)

Twoja opinia o zapożyczeniach językowych. Omów przykłady udanych – Twoim zdaniem – i nieudanych zapożyczeń

Bibliografia:

1. Encyklopedia języka polskiego, pod red. Stanisława Urbańczyka, Wrocław-Warszawa-Kraków 1992, hasła: Wpływy obce, Zapożyczenia, Czystość języka.
2. Nowy słownik poprawnej polszczyzny PWN, pod red. Andrzeja Markowskiego, Warszawa 1999, hasła: Anglicyzmy, Zapożyczenia.
3. Walczak B., Między snobizmem i modą, a potrzebami języka czyli o wyrazach obcego pochodzenia w polszczyźnie, Poznań 1987.
4. Zabawa M., Nowe zapożyczenia semantyczne w polszczyźnie, „Poradnik Językowy” 2004, z. 9, s. 59-67.


Plan:

1. Wstęp.
2. Zapożyczenia jako sposób wzbogacania słownictwa i świadectwo kontaktów międzykulturowych.
3. Zapożyczenia – definicja.
4. Rodzaje zapożyczeń.
5. Kryteria oceny zapożyczeń.
6. Najnowsze zapożyczenia – potrzebne czy zbędne?
a. zapożyczenia leksykalne
b. zapożyczenia typów słowotwórczych
c. zapożyczenia semantyczne
7. Konsekwencje używania wyrazów zapożyczonych.
8. Podsumowanie.



Luknij przez łindoł, czy kar stoi na stricie – tego typu żarty słowne często słyszy się jako komentarz parodiujący coraz większą w polszczyźnie liczbę zapożyczeń. W ocenie wielu użytkowników języka wpływ angielskiego na nasz język stanowi zagrożenie. Wyśmiewając wszechobecne shopy i markety, wytykając mediom popularyzowanie takich wyrazów jak news lub show, mamy jednak zarazem wątpliwości, czy polszczyzna nie zaniknie w zalewie zapożyczeń, czy nie zginie prawdziwa tożsamość naszego języka.
Często nie zdajemy sobie sprawy, jak stary jest problem zapożyczeń, a także z tego, że obcym wpływom na polszczyznę od wieków towarzyszy krytyka, przede wszystkim ze strony purystów językowych. Nie zmienia to jednak faktu, że zapożyczenia są jednym z głównych sposobów wzbogacania zasobów leksykalnych języka, a pierwsze wyrazy obcego pochodzenia pojawiły się w polszczyźnie już u jej początków, to znaczy w X wieku. Na skutek uwarunkowań historycznych i kontaktów międzykulturowych przez ponad tysiąc lat swojego istnienia język polski powiększał swój słownik przede wszystkim pod wpływem łaciny, czeskiego, niemieckiego, węgierskiego, rosyjskiego, tureckiego, włoskiego, francuskiego i angielskiego. Dawne zapożyczenie (np. gmina, ratusz, cegła zapożyczone z niemieckiego czy fryzjer lub gorset zapożyczone z francuskiego) są obecnie już tak przyswojone, że w ogóle nie odczuwa się ich obcości. Jedyne zapożyczenia, jakie mogą budzić wątpliwości, zarówno estetyczne, jak i normatywne, to najnowsze pożyczki z angielskiego.
Kontakty międzykulturowe sprawiają, że nie istnieje obecnie żaden język, który byłby wolny od obcych wpływów, także dominująca obecnie w mediach na całym świecie angielszczyzna ma w swych zasobach słownikowych ogromną liczbę wyrazów historycznie obcych. Jednak obecny rozwój technik komunikacyjnych przyspiesza i ułatwia rozpowszechnianie nowych słów w sposób, jakiego nie można porównać z żadnymi procesami zachodzącymi w przeszłości. Czy tak ekspansywny wpływ angielskiego na polszczyznę jest zagrożeniem czy może szansą? Jaką postawę powinniśmy przyjmować wobec coraz liczniejszych zapożyczeń z tego języka? Zacznijmy od tego, co oznacza samo pojęcie zapożyczenie.
Zapożyczenia to, zgodnie z definicją podaną w „Nowym słowniku poprawnej polszczyzny”, obce w strukturze danego języka wyrazy, zwroty, typy derywatów, formy fleksyjne, konstrukcje składniowe, związki frazeologiczne. Poza zapożyczeniami właściwymi, czyli słowami przejętymi z innego języka wraz ze znaczeniem, można wyróżnić także zapożyczenia strukturalne, czyli kalki językowe (np. nastolatek to dosłownie przetłumaczony anielski wyraz teenager). Rzadziej spotykanym rodzajem zapożyczenia jest zapożyczenie semantyczne, polegające na dodaniu istniejącemu już w polszczyźnie wyrazowi nowego znaczenia, jakie wyraz ten ma w języku obcym (np. nowe znaczenie wyrazu mysz – ‘sterownik do komputera’ zostało dodane pod wpływem angielskiego mouse). Czwartym rodzajem zapożyczeń są zapożyczenia sztuczne, utworzone z obcych cząstek słowotwórczych, tworzące terminologię naukowo-techniczną (np. logopedia, telewizja).
Przy ocenie zapożyczeń należy wziąć pod uwagę różne kryteria, sam bowiem fakt rodzimości lub obcości nie wystarczy, by wydać opinię o nowym elemencie polszczyzny. Najważniejsza kwestia, jaką trzeba rozstrzygnąć, to pytanie, czy dany wyraz (lub inny typ zapożyczenia) jest w języku potrzebny, np. wypełnia istniejącą lukę w nazewnictwie.
Często zdarza się, że pojawiają się nowe rzeczy lub zjawiska i równolegle zostają zapożyczone ich nazwy. Dobrym przykładem jest słownictwo związane z relatywnie nowym stylem spożywania posiłków – barami szybkiej obsługi. Nieznane jeszcze kilkanaście lat temu produkty zostały wprowadzone do Polski wraz z obcymi nazwami – fast food, cheeseburger, fishburger, shake, big mac. Wyrazy te nie mają rodzimych odpowiedników, zaś próby spolszczenia amerykańskich nazw potraw na siłę (np. wieśmac lub wieprzmac) ze względów estetycznych i fonetycznych nie okazały się udane, dlatego też zapożyczenia można uznać za potrzebne. Jedyną wadą jest niepolska pisownia niektórych wyrazów (np. cheeseburger), a w konsekwencji problemy z ich prawidłową wymową. Być może w przyszłości przyjmie się pisownia fonetyczna, tzn. czisburger lub fiszburger.
Problem braku polskich określeń na nowe rzeczy i zjawiska dotyczy także wyrazów z zakresu sportu i spędzania wolnego czasu, jest to więc jedna z dziedzin, gdzie zapożyczeń pojawia się bardzo dużo. Nazwy nieznanych wcześniej aktywności, takich jak carving, fitness, survival, snowboard czy windsurfing pochodzą z angielskiego, ponieważ moda na te zajęcia przychodzi przede wszystkim ze Stanów Zjednoczonych. Oczywiście, w dziedzinie sportu polszczyzna wzbogaca się także o wyrazy z innych języków, np. chińskiego lub japońskiego – tai chi, kung-fu, aikido, kendo. Zapożyczenia te należy ocenić pozytywnie, ponieważ nie powielają już istniejących polskich wyrazów, lecz nazywają nieznane wcześniej desygnaty.
Inną dziedziną, w której występuje obecnie coraz więcej zapożyczeń z języka angielskiego, jest kosmetyka i szeroko pojęta dbałość o urodę. Także w tym przypadku nowe słownictwo określa nieznane wcześniej produkty i zabiegi, jednak poza potrzebą wypełnienia luki nazewniczej, duże znaczenie mają względy estetyczne. Wyraz peeling, lifting czy liposuction pozbawione są przykrej dosłowności, jaka kryłaby się w ich potencjalnych odpowiednikach – złuszczanie, napinanie [skóry] albo odsysanie tłuszczu, można więc uznać je za potrzebne.
Na zdecydowanie pozytywną ocenę zasługują także internacjonalizmy – wyrazy występujące w zbliżonej postaci w wielu językach. Pojawiają się one głównie w słownictwie naukowo-technicznym i ułatwiają wymianę myśli na skalę międzynarodową. Obecnie większość nowych internacjonalizmów to pojęcia związane z technologią komputerową, np. CD-ROM, e-mail, interfejs, notebook, palmtop, skaner. Wyrazy te nie mają polskich odpowiedników, ponieważ nazywają nowe, nieznane wcześniej desygnaty, co więcej, stosowanie podobnego nazewnictwa na całym świecie umożliwia szybkie wdrażanie nowych technologii, należy więc uznać tego typu zapożyczenia za udane.
Ważnym kryterium pozwalającym ocenić wyraz zapożyczony jest jego potencjalna zrozumiałość. Niektóre słowa, mające przejrzyste znaczenie w innym języku, przeszczepione na grunt polszczyzny stają się niejasne. Dziedziną, w której pojawia się wyjątkowo dużo takich zapożyczeń jest kosmetyka. Producenci produktów pielęgnacyjnych umieszczają na opakowaniach nazwy typu lipożel lub hydrożel albo informacje o hypoalegiczności. Z marketingowego punktu widzenia użycie tak „uczonych” wyrazów być może jest słuszne, jednak jako zapożyczenia słowa te należy ocenić bardzo krytycznie, gdyż trudno zrozumieć je właściwie.
Jednym z najbardziej fatalnych, dezorientujących użytkowników języka zapożyczeń ostatnich lat jest pochodzący z angielskiego wyraz telenowela, oznaczające ‘wieloodcinkowy serial telewizyjny’. W tym przypadku wprawdzie nie ma problemu ze zrozumieniem znaczenia, lecz z budową słowotwórczą. Na gruncie polszczyzny funkcjonuje bowiem wprawdzie cząstka tele-, za pomocą której tworzy się nazwy programów telewizyjnych (np. teleranek), jednak wyraz telenowela jest zapożyczony w całości, niepodzielny słowotwórczo. Pomimo że telenowela nie oznacza ‘noweli zekranizowanej na potrzeby telewizji’, coraz więcej osób zaczyna tak ten wyraz interpretować, zapominając o różnicy semantycznej między polskim wyrazem nowela a angielskim novel, oznaczającym ‘powieść’. Jako dowód szkód wyrządzonych w polszczyźnie przez wyraz telenowela można przytoczyć piosenkę emitowaną w czołówce jednego z seriali, gdzie popularny piosenkarz śpiewa, że życie jest nowelą i prawdopodobnie nie ma na myśli krótkiego, jednowątkowego utworu…
Na raczej negatywną ocenę zasługują również zapożyczenia powielające znaczenie innego, już istniejącego w polszczyźnie wyrazu, które nie wypełniają żadnej luki w słownictwie. Przykładami mogą być słowa takie jak poster ‘plakat’, tip ‘napiwek’ czy bodyguard ‘ochroniarz’, będące dokładnymi synonimami polskich odpowiedników. Używanie takich zapożyczeń jest niepotrzebne i może być podyktowane snobizmem, modą czy chęcią „ozdobienia” wypowiedzi, co zasługuje na zdecydowaną krytykę. Jedyny kontekst, w którym by należało użyć takich nieudanych zapożyczeń to teksty stylizowane np. parodystyczne.
Problem zapożyczeń nie ogranicza się do przejętych z obcych języków wyrazów, dotyczy także przenoszenia na grunt polszczyzny nowych cząstek słowotwórczych. W ostatnich latach coraz częściej słyszy się derywaty utworzone za pomocą przejętych z angielskiego przyrostka -holik (służącego do tworzenia nazw osób uzależnionych) i przyrostka -gate (służącego do tworzenia nazw afer). Nowe wyrazy urabiane za pomocą tych formantów są wprawdzie zrozumiałe, ale, szczególnie w połączeniu z rodzimą podstawą, brzmią rażąco. O ile można zaakceptować derywaty seksoholik i orlengate, to zakupoholik i mebelgate nie powinny zyskać aprobaty.
Innym przykładem zapożyczeń słowotwórczych z języka angielskiego jest pojawienie się w polszczyźnie takich struktur jak kredyt bank, Sopot festiwal, biznes informacje, but hala, zamiast dotychczas jedynych poprawnych, tradycyjnych: bank kredytowy, festiwal sopocki, informacje biznesowe (lub o biznesie), hala z butami. Takie przejęcie obcych typów słowotwórczych to ingerencja w całą strukturę języka, w dodatku w sposób niejawny, niewidoczny dla wielu użytkowników polszczyzny. W przeciwieństwie do zapożyczeń leksykalnych tego typu zmiany systemowe są bardzo głębokie i trwałe, dlatego też należy starać się je potępić i uznać nie tylko za nieudane, lecz także za szkodliwe.
Ostatnim typem zapożyczeń, jaki zamierzam omówić, są zapożyczenia semantyczne, a więc polegające na nadaniu istniejącemu już w polszczyźnie wyrazowi nowego znaczenia na skutek wpływu języka obcego. Część tego rodzaju zapożyczeń ma uzasadnienie praktyczne, nazywa nową rzecz, np. mysz (z ang. mouse – ‘sterownik do komputera’), sieć (z ang. net – ‘Internet’) czy robak (z ang. worm – ‘rodzaj niepożądanego programu, który samoczynnie instaluje się w komputerze’).
Niestety, znaczna liczba nowych znaczeń dodawanych wyrazom pod wpływem języka angielskiego jest zupełnie niepotrzebna i wynika wyłącznie z bezmyślnego, opartego na podobieństwie brzmieniowym tłumaczenia obcych słów na polski. Jako przykład może posłużyć wyraz kondycja, którego do niedawna używano jedynie w znaczeniu ‘sprawność fizyczna’, a od jakiegoś czasu, wyraźnie pod wpływem angielskiego condition oznacza również ‘stan położenie’ i odnosi się nie tylko do ludzi i zwierząt, lecz także do rzeczy i pojęć, np. kondycja polskich przedsiębiorstw, kondycja myśli europejskiej. Swoje znaczenie pod wpływem angielskiego odpowiednika rozszerzył również wyraz generować – dawniej miał zastosowanie jedynie w fizyce i znaczył jedynie ‘wytwarzać jakiś rodzaj energii’, obecnie używa się go także w znaczeniu ‘tworzyć, produkować’, np. rozwój cywilizacji generował powstawanie nowych miejsc pracy.
Niepotrzebne dodawanie nowych znaczeń do istniejących już w polszczyźnie wyrazów, podczas gdy istnieją już wyrazy o tym samym znaczeniu, należy ocenić negatywnie. Proces taki powoduje bowiem niepotrzebne mnożenie znaczeń, a więc jest sprzeczny z zasadą ekonomiczności języka i może powodować trudności komunikacyjne.
Podsumowując, można stwierdzić, że nie sposób ocenić pozytywnie lub negatywnie zapożyczeń jako grupy. Znacznie przychylniej należy na pewno patrzeć na internacjonalizmy i zapożyczenia leksykalne, niż na zapożyczenia, które przekształcają system gramatyczny języka. Trzeba też zdecydowanie potępić obce wyrazy, które powielają znaczeniowo inne, już istniejące w polszczyźnie.
Nawet najbardziej udane i potrzebne zapożyczenia mogą stać się jednak dla użytkowników języka nie lada problemem, przede wszystkim ze względu na niepolską pisownię oraz często niejasne znaczenie. Pochodzące z obcych języków wyrazy często są stosowane w nieodpowiednim kontekście lub w zniekształconej formie (np. inflancja zam. inflacja), a także mylone (np. prewencja i proweniencja). Dlatego zanim użyjemy wyrazu zapożyczonego, musimy być pewni, że dobrze go rozumiemy i posługujemy się nim właściwie, by nie być jak blondynka z dowcipu, która prosi w sklepie ze sprzętem telewizyjnym o lotnika. „Chyba pilota?” – poprawia ją sprzedawca. „Nie wiem” – odpowiada dziewczyna – „w sprawach technicznych jestem zupełnym lajkonikiem”.

Dodaj swoją odpowiedź