Refleksja historiozoficzna w "Quo Vadis" H. Sienkiewicza", porównanie obrazów śmierci św. Piotra i Petroniusza, wnioski z analizy obu scen odniesione do kreacji świata powieściowego

Święty Piotr Apostoł był jednym z dwunastu uczniów Chrystusa. Zginął śmiercią męczeńską- został ukrzyżowany. Parę dni wcześniej chciał opuścić Rzym i iść na spokojniejsze ziemie uczyć i nawracać ludzi, jednak wtedy objawił mu się Bóg i nakazał zawrócić. Po tym wydarzeniu Piotr był bardziej świadomy swojej mocy i zasług. Do miasta Nerona wrócił, aby zginąć. Pojmano go, następnie Helius i Politeles wydali na niego wyrok śmierci. Został poddany chłoście, a następnego dnia wywieziony za mury miasta, ku wzgórzom Watykańskim. W godzinach popołudniowych otworzono bramy więzienia i św. Piotr udał się w swoją ostatnią wędrówkę- drogę śmierci. Nie kazano mu nieść krzyża ze względu na jego podeszły wiek. Pochodowi towarzyszyły tłumy wiernych, co bardzo zaskoczyło żołnierzy. Nie znali oni dobrze religii chrześcijańskiej, więc w pewnym momencie zaczęli się obawiać, że cały ten lud może ich zaatakować, jednak nic się nie wydarzyło- podążali w ciszy i spokoju, modląc się po cichu. Podejrzewali, że Bóg będzie chciał wybrać godzinę śmierci Piotra jako czas końca świata i ponownego przyjścia Jezusa. W głębi serca ludzie chcieli opłakiwać zbliżającą się śmierć ich nauczyciela, ale widząc spokój wymalowany na twarzy apostoła, podążali za nim w pełnej powadze. Gdy doszli już do miejsca ukrzyżowania, żołnierze poczęli kopać dół, w którym ma stanąć krzyż. Następnie podeszli do Piotra, by go rozebrać, lecz on modląc się, wyprostował się na nagle, wyciągnął wysoko prawicę i zaczął błogosławić wiernych czyniąc znak krzyża.
Św. Piotr ginie w podobnych okolicznościach, jak jego mistrz i nauczyciel- Jezus Chrystus. Początkowo obawiał się śmierci i tłumacząc się nauczaniem nowych ludów, chciał opuścić Rzym. Rzeczą ludzką jest chęć życia jak najdłużej. Cecha ta jest instynktem, jaki ludzie posiadają od urodzenia, bez względu na pochodzenie. Zrozumiałe jest więc to, że Piotr nie chciał zginąć, a tym bardziej dobrowolnie. Bóg mu jednak na to nie pozwolił, ale nie zostawił go samego: ?wlał? w niego odwagę, spokój i opanowanie. Tę scenę można porównać do zesłania Ducha Świętego na apostołów w wieczerniku. Św. Piotr od tego momentu przestał obawiać się śmierci. Jest to kluczowa chwila dla późniejszych losów chrześcijaństwa. Następnie zatrzymajmy się na scenie śmierci. Apostołowi w ostatniej drodze towarzyszyły tłumy wiernych. Św. Piotr widział, że lud był w zakłopotaniu, postanowił więc wykorzystać ostatnie chwile swojego życia, aby tchnąć ducha wiary w swoich uczniów. Uczynił znak krzyża, błogosławiąc wszystkich obecnych. Był to przełom zarówno dla chrześcijan, jak i dla całego Rzymu. Od tego momentu ludzie zaczęli oficjalnie głosić swoją religię, nie obawiali się żadnych restrykcji z tego powodu. Tak jak Bóg tchnął wiarę i odwagę w Piotra, gdy ten chciał odejść z Rzymu, tak teraz on uczynił to w kierunku wiernych. Apostoł podczas całego swojego ostatniego marszu jest z siebie usatysfakcjonowany. Wie, że udało mu się zasiać ziarnko prawdy w miejscu, gdzie królem jest diabeł, bo tak należy mówić o ówczesnym Rzymie. Jest przekonany, że wypełnił swoją misję, jaką dostał od Boga, a teraz może już odejść na spotkanie z Panem. Śmierć dla niego jest swego rodzaju nagrodą za wszystkie trudy w jego życiu. Pogodzony ze swoim losem i w pełnej wewnętrznej harmonii zawisa na krzyżu.
Petroniusz dokładnie zaplanował swoją śmierć. Z tej okazji wydał specjalną ucztę, na która zaprosił wszystkich swoich najlepszych znajomych, którymi w większości byli najwyżsi dostojnicy rzymscy. Zanim jednak rozpoczęło się owe przyjęcie, patrycjusz załatwił wszystkie sprawy, jakie chciał i powinien zrobić przed śmiercią. Rozsyłał swoim najlepszym znajomym prezenty w postaci posiadłości w całym cesarstwie, różnych dzieł sztuki, np. waz, obrazów, książek. Najważniejszym jednak jego posunięciem było wysłanie listu do Nerona, w którym napisał całą prawdę: co o nim myśli i za kogo go uważa. Przed samą ucztą zdecydował się przeprowadzić dłuższą rozmowę ze swoją ukochaną Eunice. Powiedział jej o swoich zamiarach i jeszcze raz powtórzył jej, że ją kocha. Petroniusz ucztę zaplanował wyśmienicie, zresztą jak wszystko w swoim życiu. Przyjęcie wyprawił z przepychem, lecz tak, że ów nie raził nikogo w oczy. Stół pełen był wykwintnych potraw, w sali rozchodził się lekki zapach fiołków, przy ławach stały greckie dziewczęta mające za zadanie zwilżać woniami stopy gości. Petroniusz najął także śpiewaków, aby śpiewem uświetniali ceremonię. Podczas przyjęcia zabrał głos raz, ale za to na dłuższą chwilę. Najpierw rozdał wszystkim po czarze wypełnionej drogocennymi klejnotami, następnie wszystkim opowiedział, co napisał w swoim liście do Nerona. Goście zaczęli się bać o to, że za wysłuchanie takich rzeczy może czekać ich kara, jednak Petroniusz po przeczytaniu listu głośno się roześmiał i kazał się bawić jak najlepiej. Po jakimś czasie poprosił Greka lekarza o przecięcie mu żył na ramieniu. Eunice widząc to, kazała sobie także to zrobić. Oboje powoli wykańczali się, tracąc z minuty na minutę kolejne mililitry krwi, a wszystko to działo się w tle muzyki granej przez chorowód. Była to śmierć jak na godnego artystę przystało, a właśnie tak chciał umrzeć Petroniusz.
Petroniusz był skrajnym stoikiem- żył tak, aby czerpać z życia jak najwięcej przyjemności. W sytuacji w jakiej się znalazł postąpił jak sobie to wcześniej wymarzył. Całą śmierć i towarzyszące jej zagadnienia dokładnie przemyślał, a potem działał według wcześniej obmyślonego planu. Głównym celem samobójstwa była walka z Neronem. Petroniusz chciał ten spór wygrać. Cezar w najbliższych dniach miał zamiar zabić patrycjusza, a tymczasem on sam skazał się na śmierć. Pokazał w ten sposób, że Neron nie ma nad nim władzy zwierzchniej. Ponadto powiedział Miedzianobrodemu całą prawdę, wszystko, co o nim myśli. Do sprawy samej śmierci Petroniusz podszedł z dużym spokojem i opanowaniem. Zgodnie ze swoimi przekonaniami, do ostatnich chwil życia chciał czerpać z niego jak najwięcej. Bawił się, pił, przebywał ze swoją ukochaną. W trakcie uczty zupełnie nie myślał o tym, że za jakiś czas musi popełnić samobójstwo. Jego celem było osiągnięcie maksimum przyjemności. Był artystą, więc nawet sama śmierć musi być piękna i taka właśnie była. Umarł ze swoją Eunice na piersi w trakcie grania pieśni Anakreonta. Tym samym Petroniusz kończy życie w ten sam sposób, w jaki je całe przeżył.
Podsumowując śmierć zarówno św. Piotra, jak i Petroniusza łączy wiele czynników. Przede wszystkim obydwaj byli z tą kolejnością losów pogodzeni. Nie krzyczeli, nie płakali, nie próbowali się przed śmiercią uchronić. Można nawet stwierdzić, że sami jej chcieli. Była ona im potrzebna w tym czasie. Dzięki śmierci obydwaj dowiedli, że to oni, mimo przegranych bitew, wygrali tę wojnę na placu boju, jakim był ówczesny Rzym. Każdy z nich toczył walki w innym miejscu , celu i towarzyszyły im różne środki, ale byli wręcz tacy sami jeżeli chodzi o determinację. Obydwaj mieli swój sposób na życie. Byli ludźmi żyjącymi w zupełnie różnych warstwach społecznych, o skrajnym stanie majątkowym i znajomościach, a zarazem łączyło ich tak wiele. Św. Piotr i Petroniusz byli ?rodzynkami? na torcie, jakim był tamtejszy świat powieściowy. Urozmaicali i uatrakcyjniali akcję w powieści ?Quo Vadis?. Sienkiewicz jest znany z pokazywania kontrastów, które czasami aż nadto były widoczne. W tej książce znów je przedstawił, stawiając Rzymian jako tych złych, a chrześcijan jako dobrych. Zarówno Petroniusz jak i św. Piotr byli postaciami-przewodnikami w swoich grupach, którzy mieli duży wpływ na losy wydarzeń w ówczesnym Rzymie, a także w późniejszych latach po swojej śmierci.
Za czasów panowania Nerona Cesarstwo Zachodniorzymskie zaczynało upadać. Duży wpływ na to zjawisko miał sam cesarz, który był nieobliczalny, podejmował ważne decyzje dla kraju pod wpływem emocji i chwili, a dodatkowo ponad wszystko cały czas chciał udowadniać światu, jaki to z niego artysta. Nie myślał o interesach cesarstwa, dla niego ważne było tylko to, jak lud reagował po jego śpiewie lub recytacji wiersza. Na dworze królewskim nie było dnia bez stresu- wszyscy zamiast myśleć o zarządzaniu państwem bali się o własne posady. Było to spowodowane tym, że Neron postępował w zależności od swojego humoru. Nie obchodziło go, czy ktoś jest mądrym i zasłużonym dla kraju człowiekiem. W każdej chwili mógł pozbawić majątku i posady osobę, której komentarz po jego pieśni nie przypadł mu do gustu. Był nieobliczalnym i próżnym cesarzem. Nie budził ani szacunku, ani podziwu wśród swoich poddanych, na czym mu najbardziej zależało. Stał się obiektem kpin. Właśnie dlatego cesarstwo zaczęło się rozpadać. Każdy kraj mając takiego władcę długo nie utrzyma rządów nad połową Europy, tym bardziej, że cesarstwo Zachodniorzymskie było różnorodne pod paroma względami: zamieszkiwały je różne ludy posługujące się odmiennymi językami i mające często przeciwstawne poglądy, społeczeństwa zróżnicowane kulturowo i cywilizacyjnie. Każdy naród chciał wywalczyć dla siebie autonomię. To przyczyniło się do osłabienia pozycji Rzymu w ówczesnym świecie.
W powieści ?Quo Vadis? opisane mamy losy wczesnego chrześcijaństwa, a konkretnie wstępną fazę jego rozprzestrzeniania się na świat. Św. Piotr i Paweł, którzy byli uczniami Jezusa, przybyli do Rzymu, aby nauczać i nawracać ludzi. Jest to miejsce specjalne, ponieważ tamtejszy Rzym był stolicą kłamstwa, obłudy, nieczystości i ogólnie mówiąc szeroko pojętego zła. Ci dwaj apostołowie dostali szczególną misję, której jak później się dowiedzieliśmy, sprostali. Pierwsi chrześcijanie byli prześladowani w mieście, ponieważ nie uznawali cesarza jako Boga oraz uważano ich za niebezpieczeństwo dla władcy- konkurencję. Ścigano ich i karano. Głoszono o nich nieprawdę, np. że mordują dzieci, aby dać sensowny powód tych prześladowań dla pozostałej części społeczeństwa. Chciano się ich pozbyć, ponieważ byli ?niewygodni? dla rządzących. Te wszystkie formy represji nie odniosły rezultatów, a chrześcijaństwo z dnia na dzień zyskiwało nowych wyznawców. Religia ta była swego rodzaju lekiem na całe zło, jakie otaczało ówczesnych Rzymian na co dzień.
Za panowania Nerona zło osiągnęło swoje maksimum, po prostu gorzej już być nie mogło. Nadzieję dawało dwóch apostołów, którzy przybyli do tego miasta w roli lekarzy, aby je uleczyć. Jest to symboliczny początek końca, a co się z tym wiąże, potęgi cesarstwa Rzymskiego. Skoro coś się kończy, musi się też coś innego zaczynać. Chrześcijaństwo zaczęło rosnąć w siłę, zyskując szybko duże grupy nowych wyznawców. Zadziwiający jest fakt, że święci Piotr i Paweł nawracali ludzi w samym centrum tego zła. To tylko pokazało, jak silnymi byli ludźmi i jak mocna i prawdziwa musi być ta religia oraz jej wyznawcy, że nie walcząc i nie czyniąc nikomu krzywdy pokonali wszystkie trudności, a z początku łatwo im na pewno nie było. Podsumowując, czasy panowania Nerona należały do tych bardziej burzliwych, mnóstwo chrześcijan straciło wtedy życie, ale patrząc na to z obecnej perspektywy trzeba stwierdzić, że się opłacało. Dobrem przezwyciężyli zło. Zapoczątkowali erę chrześcijaństwa, a zakończyli epokę świetności potężnego, ale też obłudnego i nieczystego Rzymu.

Dodaj swoją odpowiedź