Streszczenie szczegółowe "Ogniem i mieczem" - Henryk Sienkiewicz.

Tom I
Rozdział 1
Rok 1647 poprzedzały rozmaite wróżby, przepowiadano więc niezwyczajne zdarzenia i klęski. Na Dzikich Polach nie działo się jednak nic nadzwyczajnego.
Na północnym skraju Pól, nad Omelniczkiem, w pobliżu ruin stanicy pojawił się samotny jeździec. Nagle został napadnięty i pojmany. Chwilę później pojawili się nowi jeźdźcy i dołączyli do walczących. Kiedy ucichły odgłosy walki, ktoś skrzesał ognia. W świetle kaganka żołnierze zajęli się cuceniem leżącego. Kiedy odzyskał przytomność, dowodzący żołnierzami wyjaśnił mu, że uratowali go, gdy został napadnięty. Ten obejrzał trupy napastników i wyjaśnił, że to słudzy jego sąsiada. Przedstawił się jako Zenobi Abdank. Skrzetuski zaproponował mu towarzystwo w czasie wieczerzy. Rozmawiali o poselstwie do chana, z którego powracał Skrzetuski. Tymczasem przybyła gromada jeźdźców kozackich. Byli to ludzie Abdanka. Skrzetuskiego zaskoczył szacunek, z jakim Kozacy odnosili się do swego wodza. Przed odjazdem Abdank podarował swemu wybawcy pierścień z relikwiarzem i powiedział, że naprawdę nazywa się Bohdan Zenobi Chmielnicki.
Rozdział 2
Następnego dnia Skrzetuski dotarł do Czehryna. Wraz z chorążym Zaćwilichowskim poszli do karczmy Wołocha Dopuła, by porozmawiać. Wszyscy mówili o ucieczce Chmielnickiego. Skrzetuski dopiero teraz dowiedział się, kim był ten, kogo uratował. Poróżnił się on z niejakim Czaplińskim, wykradł listy królewskie staremu pułkownikowi Barabaszowi i umknął w step. Tymczasem nadszedł nakaz hetmański o uwięzieniu Chmielnickiego. Skrzetuski opowiedział o zdarzeniu na stepie.
Do karczmy wszedł Czapliński. Butnie przechwalał się, że pojmie Chmielnickiego. Gdy dowiedział się o czynie Skrzetuskiego, chciał dobyć szabli, lecz młody żołnierz podniósł go i otworzywszy nim drzwi, wyrzucił na zewnątrz. Wywołało to burzę wiwatów zebranych, a do Skrzetuskiego dosiadł się Zagłoba, otyły szlachcic z bielmem na oku. Po chwili zbliżył się inny szlachcic, wysoki, z ogromnym mieczem. Zagłoba, przedrwiwając przedstawił pana Longinusa Podbipiętę. Skrzetuski próbował podnieść ogromny miecz, ale podobnie jak inni nie potrafił.
Dołączył do nich pułkownik Barabasz. Już w kwaterze Zaćwilichowskiego wyjaśnił, jak wielkie znaczenie miały pisma, które wykradł mu Chmielnicki. Przepowiedział rebelię kozacką.
Rozdział 3
Kilka dni później Skrzetuski z orszakiem jechał w stronę Łubniów. Towarzyszył mu Podbipięta i poseł hospodara wołoskiego Rozwan Ursu ze swoimi ludźmi. Pan Longinus wypytywał o wojsko księcia Jeremiego. Wyraził nadzieję, że wkrótce wybuchnie wojna z Tatarami i będzie mógł wypełnić ślubowanie. Zachęcony przez Skrzetuskiego, opowiedział o swoim przodku Stowejce, który pod Grunwaldem ściął naraz trzy głowy krzyżackie, od czego pochodzi herb Podbipiętów, Zerwikaptur.
Znad Kahamliku zerwało się stado żurawi. Pan Ursu wypuścił za nimi sokoła i zaprosił Skrzetuskiego do towarzyszenia w pogoni. Sokół, nie atakując ptaków, zniżył lot i zniknął za lasem. Popędzili za nim. Na środku gościńca ujrzeli kolaskę ze złamaną osią, a obok kolaski stały dwie kobiety. Na ramieniu młodszej siedział spokojnie sokół. Skrzetuski chciał go zdjąć, ale ptak, przechodząc z ręki na rękę, zatrzymał się, trzymając w szponach dłonie rycerza i panny, zaczął je do siebie przyciągać, aż się zetknęły.
Starsza z kobiet poprosiła rycerzy o pomoc. Wyjaśniła, że jest wdową po Konstantym Kurcewiczu, młodsza zaś to Helena, córka kniazia Wasyla Kurcewicza, o którym wyrażała się z niechęcią. Poseł odstąpił paniom jeden ze swoich wozów. Kniahini Kurcewiczowa zaprosiła ich do Rozłogów. Młody rycerz zachwycił się urodą Heleny i ofiarował jej swoją służbę. W drodze spotkali grupę jeźdźców. Byli to synowie kniahini i młody Kozak, Bohun. Widząc zainteresowanie Skrzetuskiego Heleną, Kozak próbował go zaczepiać, ale połajany przez Kurcewiczową dał spokój. Kniahini wyjaśniła, że Bohun jest sławnym pułkownikiem. Skrzetuski przeczuwał w nim wroga.
Rozdział 4
Historia Kurcewiczów przedstawiała się następująco: Wasyl Kurcewicz zaciągnął się w służbę księcia Michała Wiśniowieckiego i doszedł do znacznych zaszczytów. Otrzymał od niego wieś Rozłogi. Ożenił się i miał córkę Helenę, lecz żona umarła tuż po urodzeniu dziecka. Kniaź Wasyl sprowadził zubożałego brata Konstantego, z rodziną. Podczas wojny w 1634 r. pod Smoleńskiem przejęto list do Szehina opieczętowany Kurczem, herbem Kurcewiczów. Uznano to za dowód zdrady kniazia. Wasyl zobowiązał brata do opieki nad córką i wyjechał z kraju. Zaginął prawdopodobnie w Niemczech. Po kilku latach okazało się, że był niewinny. List został przez zdrajcę opieczętowany znalezionym sygnetem. Przywrócono do czci jego imię, lecz życia mu to nie wróciło. W Rozłogach gospodarzył Konstanty. Po jego śmierci żona, kobieta wątpliwego pochodzenia, przejęła majątek. Nie przypominała o sobie księciu, obawiając się, że ten upomni się o prawa dla Heleny i może nawet odbierze Rozłogi.
Orszak posła i Skrzetuskiego zbliżał się do siedziby Kurcewiczów. Ujrzeli obronny dwór otoczony fosą i częstokołem. Budynki były mocno zaniedbane. Tym większe było zdziwienie pana Rozwana Ursu, gdy wszedł do wnętrza i ujrzał panujący tam przepych. Nagromadzono tam bowiem wiele cennych przedmiotów zdobytych jeszcze przez kniazia a potem podczas wypraw młodych Kurcewiczów z Kozakami.
Kniahini przykazała Bohunowi, by zachował spokój i wyszła do gości. Kozak więc uprzejmie rozmawiał ze Skrzetuskim o jego poselstwie i o możliwej rychłej wojnie z Turcją. Do izby wszedł Wasyl, najstarszy, obłąkany syn kniahini. Helena uspokoiła go śpiewem. Kiedy później znaleźli się obok siebie, Skrzetuski wyznał pannie miłość i został zapewniony o wzajemności. Po wieczerzy zakończonej tańcami Skrzetuski wyznał panu Longinowi swoje uczucie do Heleny.
Stary sługa Heleny, Tatar Czechły, przekazał rycerzowi posłanie od panny. Opowiedział też o tym, jak była traktowana przez Bułyhów.
Następnego dnia Skrzetuski poprosił o rękę Heleny. Kniahini zareagowała oburzeniem, lecz młody rycerz oznajmił, że jeśli jej nie dostanie, upomni się u księcia o prawa panny do majątku. Kurcewiczowa, nie mając innego wyjścia, obiecała mu dziewczynę, lecz obawiając się Bohuna, nie chciała, by rycerz od razu ją zabrał. Przyobiecała przyjechać z nią do Łubniów.
W drodze Skrzetuski ujrzał Bohuna. Najchętniej od razu stoczyłby z nim pojedynek, ale dał słowo kniahini, że zachowa ich umowę w tajemnicy.
Rozdział 5
Kiedy Skrzetuski dotarł do Łubniów, nie zastał księcia Jeremiego. Czekał więc na jego powrót. Wszyscy witali go radośnie po kilkumiesięcznej podróży, najbardziej zaś chyba pan Wołodyjowski. Opowiadał mu o wszystkich dworskich nowościach.
Pan Podbipięta wywoływał podziw swoją niepospolitą siłą. Skrzetuski zapewnił go, że wkrótce będzie mógł się zaciągnąć do wojska książęcego. Po powrocie księcia zaczęły się uczty i bale. Dla Skrzetuskiego nie były one rozrywką, gdyż tęsknił już za Heleną. Zwróciło to uwagę panny Anusi Borzobohatej, jednej z najpiękniejszych dwórek księżnej Gryzeldy. Panna ta, przyzwyczajona do hołdów składanych jej przez rycerzy, zdziwiona była zmianą, jaka zaszła w Skrzetuskim. Zainteresował ją też pan Longinus, o którego ślubowaniu wszyscy już wiedzieli. Ona też wywarła na nim ogromne wrażenie, przystąpił więc zaraz do spowiedzi, aby odegnać pokusę. Wypytywał też Skrzetuskiego, czy nie szykuje się jakąś wojna.
Tymczasem Skrzetuski, nie mogąc doczekać się obiecanego przyjazdu Heleny, wysłał do Rozłogów swojego pachołka, Rzędziana, z listem. Po powrocie dokładnie go wypytywał o Helenę i o to, jak jest traktowana. Zadowolony z wiadomości i listu hojnie obdarował sługę.
Rozdział 6
Na Ukrainie dawało się zauważyć znaki zapowiadające jakąś burzę. Szeptano o niezwykłych zjawiskach, poprzedzających zwykle wielkie zdarzenia lub kataklizmy. Ponadto pojawiło się wielu dziadów lirników. O niektórych mówiono, że są fałszywi, chodzą i zapowiadają zbliżający się dzień sądu. Także Niżowcy zaczęli się upijać na umór. Dla ludzi znających Ukrainę było to znakiem, że szykuje się jakaś wojna.
Wszystkie te znaki zwróciły uwagę księcia Jeremiego Wiśniowieckiego. Porozsyłał więc posłańców z wieściami i ściągnął swoje wojska. Hetman uspokajał, że to normalne wiosną. Jednak stary Zaćwilichowski ostrzegał, że szykuje się wyprawa wojenna, być może przeciw Polsce. Książę postanowił wysłać na Sicz pana Bychowca, by zorientował się w sytuacji. Skrzetuski uprosił przyjaciela, by pozwolił się zastąpić w tej misji. Zamierzał przy okazji tego wyjazdu odwiedzić Helenę w Rozłogach. Musiał uzyskać zgodę księcia na tę zamianę. Jeremi bardzo lubił swojego rycerza, toteż kiedy Skrzetuski wyjaśnił powody swojej prośby, bez trudu uzyskał zgodę. Wyruszył jeszcze tego samego wieczora w towarzystwie Rzędziana i czterdziestu semenów.
Rozdział 7
W drugiej połowie marca Skrzetuski dotarł do Rozłogów. Kniahini przywitała go chłodno, ale gdy zapewnił ją o dotrzymaniu umowy i pozostawieniu włości, rozchmurzyła się. Powitanie z Heleną było bardziej radosne. Zapewnili się wzajemnie o swej miłości. Po obiedzie w sadzie wróżyli sobie z kukania kukułki. Naliczyli, że spędzą razem ponad 50 lat i będą mieć dwunastu synów.
Wieczorem Skrzetuski ruszył w dalszą drogę.
Rozdział 8
W Czehrynie Skrzetuski oddał listy książęce Zaćwilichowskiemu, który już bardzo się niepokoił, bo był pewien, że będzie wojna. Odradzał też młodemu rycerzowi dalszą drogę jako niebezpieczną, lecz Skrzetuski nie chciał złamać rozkazu księcia. Spotkał się też z pułkownikiem Barabaszem, który otrzymał od Chmielnickiego list z pogróżkami. Stary chorąży poradził rycerzowi odbyć dalszą drogę łodzią.
Skrzetuski zauważył przez okno Zagłobę i Bohuna. Posłał więc Rzędziana po tęgiego szlachcica. Kiedy ten się zjawił, namiestnik poczęstował go miodem i pytał o Kozaków. Zagłoba wyjaśnił, że pijąc z nimi, stara się ich przeciągnąć na stronę Rzeczypospolitej. Dodał, że obiecał Bohunowi przyjąć go do swego herbu. Kozakowi bardzo na tym zależało, bo zamierzał się ożenić z jakąś szlachcianką.
Nadeszła pora odpłynięcia. Skrzetuski pożegnał się z Zaćwilichowskim i Zagłobą. Już w łodzi rozmyślał o Helenie. Niepokoiło go, że w Czehrynie jest Bohun.
Rozdział 9
Płynęli szerokim korytem Dniepru. Rzędzian dziwił się ogromowi rzeki. Po kilku dniach dotarli do Kudaku. Nie weszli jednak do fortecy, bo nocą nie wpuszczano do niej nikogo. Dopiero rano dano znać komendantowi Grodzickiemu, że przybył poseł od księcia. Dowódca twierdzy osobiście przywitał Skrzetuskiego. Odradzał mu dalszą podróż, gdyż uważał, że już jest za późno, bo wojna pewna. Wiedział też, że z niewielkim zapasem prochu, jaki posiadał, nie będzie mógł utrzymać twierdzy, a siły kozackie liczą około stu tysięcy. Widząc, że namiestnik nie zamierza rezygnować z dalszej podróży, kazał przygotować dla niego kilka czajek, tj. lekkich łódek do dalszej żeglugi.
Nocą Skrzetuski długo nie mógł zasnąć. Targał nim niepokój o ukochaną. Zrozumiał, że wojna wybuchnie przed jego powrotem, a Kozacy szybko dotrą do Rozłogów. Wysłał więc do kniahini Rzędziana z listem, by jak najprędzej schroniła się w Łubniach pod opiekę księcia Jeremiego. Rankiem ruszył.
Rozdział 10
Dzięki wysokiej wodzie lekkie czajki przebyły przez pierwsze porohy (wodospady na Dnieprze). Dopiero gdy dotarli do największego, Nienasytca, trzeba było łodzie przeciągnąć lądem. Nikomu jeszcze nie udało się przepłynąć przez ten straszliwy wodospad, choć niektórzy powiadali, że dokonał tego Bohun. Zanocowali na Chortycy (wyspa na Dnieprze)
Nad ranem straże usłyszały jakieś kroki. Ktoś zapytał, kim są. Wachmistrz odparł, że orszakiem posła od księcia do atamana. Kozacy jednak chcieli związać wszystkich. Skrzetuski nie dopuścił do zhańbienia swojej poselskiej godności i zabił Kozaka, który usiłował go znieważyć. W ciemnościach rozgorzała walka. Rankiem do Kozaków dołączyło kilkuset Tatarów. W walce Skrzetuski wkrótce został ranny, w lewe ramię wbiła mu się strzała z tatarskiego łuku. Wkrótce wszyscy żołnierze książęcy padli w walce.
Rozdział 11
Na przedmieściu Hassan-Basza w Siczy rozmawiali Anton Tatarczuk i Fyłyp Zachar. Tatarczuk obawiał się o listy, jakie znaleziono przy polskim pośle. Prosił krewniaka o pomoc, ten jednak odmówił, obawiając się o życie. Rozległ się dzwon wzywający kozacką starszyznę na naradę.
Na centralnym placu Siczy zebrał się tłum pijanych Kozaków, czyli tzw. „towarzystwo”. W domu, do którego tłum wysyłał „deputacje”, zasiedli atamani. Czekano na Chmielnickiego i Tuhaj-beja. Wkrótce nadeszli. Tatar obojętnie usiadł na stercie skór. Chmielnicki rozpoczął naradę. Wyjaśnił, że posłowi odebrano listy do atamana koszowego oraz do Tatarczuka i młodego Barabasza. Zaznaczył, że jego zdaniem koszowy jest niewinny i doprowadził do jego uniewinnienia przez radę. Potem zaatakował pozostałych dwóch, nazwał ich zdrajcami i przekonał wszystkich o ich winie. Na żądanie Tatarczuka posłano po Lacha. Tymczasem do izby wpadło kilkunastu pijanych z „towarzystwa”, porwali na dziedziniec Barabasza i Tatarczuka i tam rozerwali ich ciała na sztuki.
W izbie radnej przesłuchiwano Skrzetuskiego. Został on rozpoznany przez Tuhaj-beja i Chmielnickiego. Hetman zaporoski starał się go ocalić. Zresztą poseł doskonale sam się bronił. Wzbudził podziw atamanów. Tymczasem znów wtargnęło kilkunastu okrwawionych Kozaków w „deputacji”, żądając, by wydać im Lacha. Chmielnicki był bezsilny. Uciekł się do podstępu. Powiedział Tuhaj-bejowi, że Polak jest jego jeńcem. Tatar wpadł we wściekłość i wypędził żądających. Chwilę później do izby wszedł stary Kozak z listem do Chmielnickiego. Okazało się, że hetman Potocki wysłał swego syna z wojskiem przeciw Kozakom. Wybuchła wojna. W tej chwili hetman zaporoski objął nieograniczoną władzę wojskową, już nie musiał liczyć się z radą czy żądaniami „towarzystwa”.
Rozdział 12
Chmielnicki z Tuhaj-bejem i Skrzetuski poszli na nocleg do koszowego. Tu hetman zaporoski zapytał sprzymierzeńca, jaki wykup zamierza wziąć za jeńca. Tatar odparł, że dwa tysiące talarów. Kiedy Chmielnicki zaproponował mu natychmiastową zapłatę, podniósł stawkę do trzech, a potem czterech tysięcy. Tu włączył się jeniec, proponując murzy, że sam zapłaci. Jednak Tatar przyjął pieniądze od Kozaka i poszedł spać. Zasnął także koszowy.
Hetman zaporoski i książęcy poseł zostali sami. Chmielnicki oświadczył Skrzetuskiemu, że jest wolny i jeśli da słowo, że nikomu nie powie, co widział w Siczy, będzie mógł odjechać. Namiestnik oświadczył, że tego nie może przysiąc. Wypomniał Chmielnickiemu prywatę, zdradę Rzeczpospolitej. Kozak odparł, że nie chce wojny z królem, zależy mu tylko na respektowaniu praw Kozaków, bronieniu ich przed samowolą i uciskiem panów polskich. Jednak Skrzetuski nie dał się przekonać. Podczas dyskusji Kozak dwukrotnie, nie panując nad gniewem, sięgnął po nóż. W końcu pijany zasnął.
Rozdział 13
Nazajutrz rankiem Kozacy i Tatarzy ruszyli w pole. Sprawnie ustawili się w szyk marszowy. Prowadzili ich doświadczeni wodzowie. Przeciw nim ruszył niewielki oddział, około dwóch tysięcy husarii oraz sześć tysięcy semenów i tysiąc niemieckiej piechoty pod wodzą młodego i niedoświadczonego Stefana Potockiego. Te szczupłe siły rozdzieliły się już pierwszego dnia pochodu, bo ciężka husaria nie nadążała za łodziami przewożącymi piechotę. O tym wszystkim donosiły Chmielnickiemu liczne podjazdy. Kiedy dowiedział się, że semenami dowodzi pułkownik Krzeczowski, kazał przyspieszyć pochód. Gdy nocą Kozacy mijali Kudak, starosta Grodzicki kazał ostrzelać ich z dział, by ostrzec nadciągające wojska koronne o bliskości nieprzyjaciela.
Skrzetuski towarzyszył wyprawie Chmielnickiego wieziony na jednym z wozów taborowych, gdyż wskutek rany i wyczerpania zachorował.
Rozdział 14
Huk dział z Kudaku usłyszały też wojska płynące bajdakami pod wodzą pułkowników Barabasza i Krzeczowskiego. Liczyły sześć tysięcy Kozaków regestrowych i jeden regiment piechoty niemieckiej pod dowództwem pułkownika Flika.
Krzeczowski znacznie oddalił się od pozostałej części wojsk. Zamierzał sam zgnieść rebelię, licząc na nagrody i zaszczyty. Kiedy usłyszał działa, uznał, że Kozacy szturmują Kudak. Postanowił uderzyć następnego dnia, gdy nieprzyjaciel będzie osłabiony nieudanym szturmem. Flik nalegał na natychmiastowy atak, ale nie on dowodził. Łodzie ukryto w trzcinach, Krzeczowski zaś pogrążył się w marzeniach o godności hetmańskiej.
Rankiem z brzegu wezwano ich na rozmowę. Okazało się że obydwa brzegi rzeki są obsadzone przez Zaporożców. Chmielnicki poprosił Krzeczowskiego o rozmowę. Wyjechali razem w step. Po powrocie hetman zaporoski obiecał pułkownikowi, że podzieli się z nim władzą.
Krzeczowski dał rozkaz poddania się. Sprzeciwili się temu Flik i Barabasz. Zdrajca zabił Niemca, a stary pułkownik padł rozsiekany przez Kozaków z własnej chorągwi. Niemcy, teraz dowodzeni przez podpułkownika Wernera, nie zamierzali przejść na stronę wroga. Zginęli wszyscy.
Rozdział 15
Skrzetuski słyszał bitwę, lecz nie znał jej przebiegu. Dopiero wieczorem Zachar opowiedział mu o zdradzie Krzeczowskiego i wybiciu Niemców. Niepokoił się o Helenę. Miał jednak nadzieję, że jest już w Łubniach pod opieką księcia.
Siły kozackie, liczące ponad 25 000 żołnierzy, ciągnęły pod Żółte Wody. Przeciw nim Stefan Potocki miał zaledwie około 2000 konnicy, sam przy tym był młody i niedoświadczony. Na szczęście był z nim pułkownik Stefan Czarniecki. W sobotę 6 maja rozgorzała bitwa. Obydwa wojska stały okopane naprzeciw siebie. Skrzetuski uprosił Zachara, by mógł oglądać bitwę. Uderzenie Kozaków zostało odparte wspaniałą szarżą husarii. Przewaga zaczęła się przechylać na stronę Polaków. Silna ulewa przerwała walkę.
Chmielnicki z trudem wytłumaczył się z porażki przed Tuhaj-bejem. Postanowił przeciągnąć na swoją stronę Kozaków z obozu polskiego. W niedzielę walki ustały.
W poniedziałek wojska znów wyszły w pole. Jednak od padającego bez przerwy deszczu step rozmiękł i Polacy nie mogli już szarżować, tylko bronili swoich pozycji. W decydującej chwili chorągiew Bałabana przeszła na stronę Niżowców. Obóz polski został zdobyty. Ranny Potocki zmarł kilka godzin później. Pan Czarniecki pocieszał Skrzetuskiego, że jedna bitwa nie stanowi o przegranej wojnie, a Rzeczpospolita ma jeszcze dość sił, by ukarać buntowników.
To zwycięstwo nie rozstrzygało jeszcze walk na korzyść Chmielnickiego. Ruszył więc z całym pośpiechem dalej, by zaskoczyć wojska hetmańskie. Obawiał się ich połączenia z książęcymi. Czehryn poddał mu się bez walki, podobnie Czerkasy. Pod Korsuniem starł się z hetmanami. Pierwszy atak Krzywonosa i Tuhaj-beja Polacy odparli. Chmielnicki wkrótce znów uderzył. Skrzetuski bitwy nie widział, pozostał w Korsuniu. Na początku wydawało się, że bitwa skończy się klęską Kozaków. Namiestnik obiecał już łaskę swoim strażnikom. Jednak szala zwycięstwa przechyliła się na stronę Chmielnickiego. Hetmani dostali się do niewoli.
Rozdział 16
Po kilku dniach od klęski korsuńskiej bunt znacznie się rozszerzył. Ponad 200 000 ludzi gotowych było na każde skinienie Chmielnickiego. Czerń buntowała się wszędzie. Mordowano szlachtę. Tatarzy brali w jasyr nie tylko Polaków, ale i Rusinów, czemu nikt nie miał odwagi się sprzeciwić. To wszystko przerastało Chmielnickiego. Rozumiał, że rozporządza niezmierną potęgą, lecz nie wiedział, jak jej używać. Rozumiał, że nie zagrozi Rzeczypospolitej, bo ta w chwilach trudnych zawsze potrafiła się zdobyć na ogromny wysiłek i pokonać niebezpieczeństwo. Spodziewał się strasznej kary. Był pewien, że wodzem zostanie straszliwy książę Jeremi. Zastanawiał się, czy ruszyć przeciw niemu, czy pozostać na Ukrainie i wzmacniać siły. Wybrał to drugie.
Pozwolił odjechać Skrzetuskiemu, uważając, że rycerz już mu nie może zaszkodzić. Dał mu kilkudziesięciu Tatarów dla ochrony. Rycerz, odjeżdżając, widział niedolę pobranych w jasyr. Jechał, bojąc się tego, co zobaczy w Rozłogach. Nad Kahamlikiem natknął się na jakiegoś nagiego dziada i wyrostka. Opowiedzieli, że ktoś ich napadł i odebrał im ubrania.
W miejscu dworu ujrzał zgliszcza. Ogarnęła go rozpacz. Nieczuły na nic, usiadł na pogorzelisku. Tak zastał go pan Bychowiec, prowadzący straż przednią wojsk książęcych.
Rozdział 17
Rzędzian, otrzymawszy list od Skrzetuskiego, popłynął czajką do Czehryna. Tam zabrano go do pułkownika, który z hetmańskiego rozkazu kontrolował wszystkich przejeżdżających przez miasto. Nieobecnego Łobodę zastępował Bohun. Przypadkiem nadszedł Zagłoba i rozpoznał sługę Skrzetuskiego. Bohun natychmiast kazał go zrewidować. Gdy przeczytał listy rywala, ugodził pachołka obuchem w pierś i wybiegł z izby. Zagłoba kazał semenom zaopiekować się rannym, a sam pobiegł za podpułkownikiem. Zrozumiał, co Bohun chce zrobić. Starał się go odwieść od zamiaru napadu na Rozłogi. Do dworu Kurcewiczów dotarli późnym wieczorem. Bohun wjechał z samym Zagłobą, a służącym zakazał zamykać bramę.
Rozdział 18
Kniahini była zdziwiona wizytą. Bohun, jakby nic się nie stało, opowiadał o wojnie i swoim w niej udziale. Zapytał o Helenę. Kazał sobie jeszcze raz przyrzec, że dostanie Helenę. Kurcewiczowa z synami przysięgli. Wówczas Bohun pokazał im listy Skrzetuskiego. Rozgorzała walka. Straszny Kozak zabił kniaziów Symeona i Mikołaja. Do izby, zwabieni hałasem, weszli Helena i obłąkany kniaź Wasyl. Ranny Bohun zasłabł, Zagłoba przejął komendę. Kazał wyjść Kozakom, założył opatrunek Bohunowi. Potem powiedział Helenie, że jest przyjacielem Skrzetuskiego i że muszą uciekać. Kazał jej włożyć męski strój. Pozwolił semenom pić. Po jakimś czasie wyszedł upewnić się, czy wszyscy są dostatecznie pijani. Związał Bohuna i wraz z Heleną cicho opuścili dwór.
Rozdział 19
Zagłoba z Heleną jechali przez step. Szlachcic opowiedział jej, co wydarzyło się w Czehrynie i wyjaśnił, że uciekają ku Czerkasom, dokąd jest dalej niż do Łubniów, ale bezpieczniej, zresztą stoją tam chorągwie polskie. Powiedział też o wyprawie Potockiego i Krzeczowskiego.
Zobaczyli jakiegoś pędzącego jeźdźca. To był pan Pleśniewski. Opowiedział im o zdradzie Krzeczowskiego i o buncie w Czehrynie. Zagłoba zrozumiał, że muszą zmienić kierunek ucieczki. Zjechali w step. Posilili się i ruszyli dalej. Zmęczeni zasnęli w siodłach.
Rozdział 20
Obudziło ich szczekanie psów. Znaleźli się przy niewielkiej osadzie zamieszkanej przez czabanów. Chłopi spojrzeli na nich nieprzyjaźnie, lecz Zagłoba zapowiedział rychłe nadejście wojska książęcego, więc ich już nie zaczepiano. Nocowali nad Kahamlikiem. Nocą wilki napadły i poraniły konie. Trzeba było dalej iść pieszo. Spotkali ślepego dziada lirnika, któremu towarzyszył niemy wyrostek. Zagłoba zabrał im ubrania. Ściął Helenie szablą jej długie włosy. W chłopskim przebraniu szli dalej. Dotarli do wsi Demianówka. Tu Zagłoba przekonał buntujących się chłopów, by poszli do Złotonoszy, gdzie spodziewał się zastać polskie chorągwie. Chłopi zaprosili go na nocleg i poczęstunek.
Rozdział 21
Semenowie znaleźli Bohuna rankiem. Natychmiast rzucił się w pościg ku Łubniom. Nie mógł jechać konno, więc kazał przywiązać kolebkę między dwa konie i tak jechał. W Wasiłówce rozbił oddział piechoty książęcej i zrozumiał, że Zagłoba nie w kierunku Łubniów uciekał. Wrócił więc do Rozłogów, które tymczasem spalili okoliczni chłopi. Pochwycił Pleśniewskiego i torturami wydobył informacje o Zagłobie. Za Kahamlikiem stracił jednak trop uciekinierów. Tak upłynęły dwa dni. Esauł Anton poradził, by rozdzielić oddział i szukać w różnych kierunkach. Jeszcze tego samego dnia dotarł do Demianówki. Od pozostałych we wsi kobiet dowiedział się, że chłopi poszli z jakimś dziadem, który namówił ich do buntu. Nie wiedział, co robić. Postanowił jednak jechać do Prochorówki nad Dnieprem. Kiedy przeprawiał się przez Sułę, przewoźnicy opisali mu wygląd dziada. Anton zrozumiał, że jest na dobrym tropie. Spotkał polską chorągiew pod dowództwem Kuszla. Oszukał porucznika, który nie wiedział o napadzie na Rozłogi. Anton podążał w stronę Dniepru, pewien, że pochwyci szlachcica z dziewczyną.
W Prochorówce Zagłoba dowiedział się o klęsce korsuńskiej. Nie wiedział, co zrobić. Za sobą miał pościg Bohuna, przed sobą zbuntowane chłopstwo. Mimo wszystko postanowił iść naprzód. Z trudem udało mu się dostać na jedyny prom na Dnieprze. Kiedy prawie przepłynęli rzekę, na brzegu pojawili się Kozacy Antona. Zagłoba przekonał chłopów, że to pościg książęcy. Kiedy ścigający próbowali przebyć rzekę wpław, chłopi do nich strzelali.
Rozdział 22
Książę Jeremi Wiśniowiecki wiedział już o klęsce pod Korsuniem. Zastanawiał się, co zrobić. Ściągał swoje wojska i zamierzał wrócić z Zadnieprza na Ukrainę. W drodze chciał odwiedzić Łubnie. Dotarło do niego poselstwo z listem od Chmielnickiego. Wódz Kozaków pisał ulegle, że to, co się zdarzyło, nie jest jego winą, uskarżał się na hardość Skrzetuskiego. List ten był dowodem chytrości Chmielnickiego. Obecni przy jego odczytaniu pułkownicy radzili natychmiast ruszyć przeciw Kozakom. Książę kazał ściąć posłańców, a prowadzącego ich atamana Sucharukę wbić na pal. Doniesiono księciu o spaleniu Rozłogów. Jeremi natychmiast wysłał podjazdy do Czerkasów i Prochorówki, bo przypomniał sobie o Helenie. Kiedy wyjeżdżali, jakiś młody żołnierz dobił atamana, by skrócić jego cierpienia. Książę jednak nie ukarał go za nieposłuszeństwo.
Rozdział 23
Następnego dnia wojsko księcia dotarło do Rozłogów, gdzie znaleziono Skrzetuskiego. Kiedy już oprzytomniał, książę wyraził mu swoje współczucie, a towarzysze pocieszali, jak umieli. Podjazdy, które powróciły nad ranem, przywiozły dziwne wiadomości o Kozakach Bohuna, którzy szukali jakiegoś szlachcica z kozaczkiem. Przypuszczano, że Helenie udało się uciec. Nie wiadomo, kim był szlachcic. Dopiero Zaćwilichowski wypytał chłopa o pobyt Bohuna w Rozłogach i na podstawie jego opisu domyślił się, że tym tajemniczym szlachcicem był Zagłoba. Wszystkich zdziwiła jego odwaga i zuchwałość. Skrzetuski odzyskał nadzieję na ocalenie ukochanej.
W drodze namiestnik jechał obok księcia, zdając mu sprawę ze swojego poselstwa. Mówili też o zaniedbaniu należytego zaopatrzenia Kudaku w prochy. Książę rozmyślał o losach kraju i swoich.
Wieczorem dotarli do Łubniów. W zamku już wszystko było przygotowane do drogi, bo księżna Gryzelda prawie dorównywała mężowi nieugiętością i energią.
Rozdział 24
Skrzetuski wyprzedził chorągwie i pierwszy stanął w Łubniach. Nie znalazł jednak Heleny. Z trudem się z tym pogodził. Pomogła mu dopiero spowiedź u księdza Muchowieckiego, który powiedział mu, że nie przystoi rozwodzić się nad własnym nieszczęściem, kiedy ojczyzna w potrzebie.
Nazajutrz wojska i tabory wyruszyły z miasta. Książę, spoglądając po raz ostatni na swoją posiadłość, przyrzekł nie ustać w walce, póki buntu we krwi nie utopi. Droga przez lasy była niesłychanie trudna. Kozacy podpalali lasy, by utrudnić marsz wojskom książęcym. Którejś nocy pan Suchodolski przyniósł wiadomość o śmierci króla Władysława IV. Wówczas książę powiedział, że nowym władcą powinien zostać Karol Waza, brat Jana Kazimierza. Ta propozycja miała odebrać księciu szansę na otrzymanie buławy hetmańskiej.
Rozdział 25
Po dziesięciodniowej przeprawie przez lasy książę dotarł do Czernihowa. Tu Skrzetuski też nie znalazł Heleny. Bał się o nią. Nie rozumiał, dlaczego Zagłoba nie uciekał na tereny zajęte przez wojska polskie. Pocieszył go pan Longinus.
W Lubeczu nad Dnieprem książę pożegnał się z małżonką, która wraz z fraucymerem miała udać się w bezpieczne miejsce. Księżna obdarowała Skrzetuskiego złotym krzyżykiem, co widząc, dwórki wręczyły swoim rycerzom pamiątki: szkaplerzyki, wstęgi. Tylko do Anusi Borzobohatej nikt nie podchodził. Obdarowała więc szarfą pana Podbipiętę.
Pan Longinus martwił się wieściami o odejściu Tatarów, bo obawiał się, że nie znajdzie swoich trzech głów. Wojska posuwały się powoli przez bagna Prypeci. Udało się je przebyć po dwudziestu dniach morderczej wędrówki. Księcia poprzedzały w zbuntowanym kraju siejące postrach wieści.
Rozdział 26
Chmielnicki cofnął się do Białocerkwi i tam czekał. Zamierzał podjąć układy z Rzecząpospolitą. Wciąż rósł w siłę. Pułkownicy często pytali go, dlaczego nie rusza na Warszawę. On wciąż czekał. Czasem obawiał się, czy potrafi opanować tę siłę, którą rozporządza. Wtedy zaczynał pić na umór. Któregoś dnia przybył poseł od wojewody bracławskiego, Kisiela. Jednocześnie dotarły wieści o sukcesach Wiśniowieckiego. Chmielnicki prosił Tatarów, by uderzyli na księcia, lecz oni woleli rozpuszczać zagony po spokojnym kraju, by bogacić się bez ryzyka. Za radą Wyhowskiego hetman zwołał naradę. Przedstawił list Kisiela. Głos Krzeczowskiego przeważył za układami. Pozostała sprawa wyprawy przeciw Jaremie, jednak żaden z pułkowników nie kwapił się wyruszyć. W końcu zdecydował się Krzywonos, a po nim Pułjan. Wyznaczone na wyprawę pułki poczęły pić bez umiaru. Wieczorem rozpętała się burza. Krzywonos wyruszył przeciw księciu na czele sześćdziesięciu tysięcy wojowników.
Rozdział 27
Krzywonos szedł ku Machnówce, paląc i mordując po drodze. Również książę wysyłał wciąż podjazdy, które nie oszczędzały napotkanych grup kozackich. Wojsko już było zmęczone. Do książęcego obozu przybył wojewoda kijowski Janusz Tyszkiewicz, prosząc o pomoc, gdyż Kozacy oblegli już jego Machnówkę, a on sam, z niespełna dwoma tysiącami żołnierzy nie może nic zrobić. Jarema wydał rozkaz natychmiastowego wymarszu, czym zaskoczył wojewodę, który zamyślał odpocząć co najmniej do następnego ranka. W drodze mijali zniszczone przez Krzywonosa wsie, których mieszkańców okrutnie pomordowano. Okazało się, że Machnówkę oblega młody Krzywonos. Książę pozostawił artylerię i tylko z samą jazdą pospieszył ku zamkowi. Miasto było już wzięte i tylko kilkudziesięciu ze szlachty broniło się jeszcze na wieży.
Wojska sprawnie ustawiły się w szyku bitewnym. Pierwszy uderzył wojewoda, a wkrótce pozostałe chorągwie. Długo ważyły się losy bitwy, w końcu rozstrzygnął atak husarii prowadzonej przez Skrzetuskiego. Pan Jan pokonał groźnego Burdabuta na oczach żołnierzy.
Po bitwie książę chciał ścigać pokonanych, czemu sprzeciwił się wojewoda. Doszło do sprzeczki. Przybyli posłańcy z Połonnego, prosząc, by bronić ich przed starym Krzywonosem. Adwersarze więc pogodzili się, kiedy nadjechał poseł od wojewody bracławskiego z listem do księcia. Pan Kisiel pisał, by książę zaniechał walki, gdyż z Chmielnickim zostanie zawarty układ. Nikt z otoczenia Jaremy nie chciał pogodzić się z taką hańbą, toteż rada jednogłośnie uchwaliła dalsze prowadzenie wojny.
Rozdział 28
Książę posłał Skrzetuskiego do stojących w pobliżu Konstantynowa pułkowników Osińskiego i Koryckiego, by dołączyli z wojskiem do niego i wspólnie uderzyli na Krzywonosa. Obaj pułkownicy mieli jednak rozkazy od księcia Dominika Zasławskiego, by nie łączyć się z Wiśniowieckim.
Wracając, oddział Skrzetuskiego natknął się w lesie na grupę chłopów rezunów. Namiestnik kazał na nich uderzyć. Wśród jeńców znalazł się dziad lirnik, który natychmiast zaczął wołać, że jest przebranym szlachcicem. Pan Jan poznał Zagłobę. Natychmiast zarzucił go pytaniami o kniaziównę. Szlachcic wyjaśnił, że zostawił ją w Barze, twierdzy uchodzącej za niezdobytą. Z radości namiestnik puścił wolno wszystkich jeńców.
Rozdział 29
Książę Jeremi z chmurną twarzą wysłuchał sprawozdania Skrzetuskiego. Jasne było, że regimentarze są do niego nieprzyjaźnie usposobieni. Poczuł się nagle zupełnie opuszczony, oszukany. On sam przez tyle miesięcy walczył przeciw buntownikom, a teraz był odsuwany od podejmowania decyzji. Wojewoda kijowski też zamierzał się odłączyć. Książę postanowił odprowadzić go, a sam z wojskiem udać się pod Zbaraż, by żołnierze nabrali nieco sił. Po naradzie Skrzetuski powiedział mu o uratowaniu Heleny przez Zagłobę. Jeremi chciał poznać niezwykłego szlachcica, lecz Wierszułł przywiózł wieści, że Krzywonos zdobył Połonne i wymordował tam dziesięć tysięcy mieszkańców, samych Rusinów, potem zaś miał iść na Konstantynów. W tej sytuacji pan Tyszkiewicz postanowił zostać z księciem i razem pospieszyli, by ratować pułki Koryckiego i Osińskiego przed niechybną zagładą.
Rozdział 30
Wojska zatrzymały się w Rosołowcach. Tu dotarli pułkownicy Osiński i Korycki, prosząc księcia, by przyjął ich oddziały pod swoją komendę. Wyjaśnili, że nie mogli przybyć wcześniej, bo takie mieli rozkazy. Jeremi przyjął ich chętnie i kazał pokazać sobie żołnierzy. Ci zrobili na wszystkich duże wrażenie. Tego dnia dotarł jeszcze pan Łaszcz z ponad tysiącem szlachty. Książę miał więc pod komendą około dwunastu tysięcy wybornych żołnierzy przeciw prawie sześćdziesięciu tysiącom Krzywonosa.
W nocnych dyskusjach o przymiotach żołnierskich rej wodził Zagłoba, który jak zwykle docinał Podbipięcie. Potem opowiadał o swej ucieczce z Heleną. Niektórzy, zwłaszcza Wołodyjowski, trochę powątpiewali w niektóre jego przygody.
Na niebie zajaśniała łuna. To Krzywonos podszedł pod Połonne. Otrąbiono wsiadanego i chorągwie cicho ruszyły ku miastu. Zagłoba jechał przy Skrzetuskim i dopytywał się o bezpieczeństwo w czasie bitwy. Namiestnik tylko uśmiechał się, widząc obawy szlachcica.
Na polu ścierali się już harcownicy.
Rozdział 31
Najpierw harcownicy lżyli się słowami. Wreszcie pan Wołodyjowski rzucił się ku Zaporożcom i pokonał pierwszego już w drugim złożeniu. Po chwili kolejnego wziął do niewoli. Wyczyny te podziwiał z bezpiecznej odległości Zagłoba. W pewnej chwili ujrzał, że Wierszułł padł powalony wraz z koniem przez potężnego Kozaka. Był to straszliwy Pułjan. Zabił jeszcze kilku Polaków. Wreszcie starł się z panem Longinusem. Obaj odrzucili szable i zwarli się w potężnym uścisku. Po chwili twarz Kozaka poczerwieniała i krew rzuciła mu się ustami. Starcia trwały jeszcze przez kilka minut.
Kozacy ruszyli do ataku. Musieli jednak przechodzić przez wąską groblę między dwoma stawami. Wojska książęce cofnęły się nieco, by zrobić im miejsce. Wówczas dopiero odezwały się polskie armaty i muszkiety. Po chwili jazda Jeremiego uderzyła na stłoczonego nieprzyjaciela. Ruszyli także husarze Skrzetuskiego, a z nimi Zagłoba. Gruby szlachcic jechał z zamkniętymi oczami. Półprzytomnie ciął szablą, która czasem natrafiała na opór. Kiedy spojrzał przed siebie, ujrzał uciekających wrogów. Wówczas powróciła mu odwaga. Nagle poczuł uderzenie i coś owinęło mu głowę. Pomyślał, że dostał się do niewoli. Kiedy nic się nie działo, zrzucił brzemię. Okazało się, że to kozacka chorągiew pułkowa. Szlachcic uznał, że zdobył ją w walce i zamierzał upomnieć się o nagrodę. Uderzały kolejne pułki Krzywonosa i wszystkie były rozbijane. Książę żałował tylko, że tego samego dnia nie uda mu się zdobyć taboru kozackiego.
Wieczorem przed księciem składano zdobyte chorągwie. Zagłoba przyniósł i swoją. Pan kazał wypłacić mu nagrodę. Wszyscy podziwiali dzielność szlachcica, jeden Skrzetuski milczał, nie chcąc mówić o jego przedbitewnych obawach. Chwalono też nadzwyczajną siłę Podbipięty. Pan Aksak przyniósł wiadomość, że od jeńców dowiedziano się o Bohunie nadciągającym z pomocą Krzywonosowi. Animusz szlachcica opadł. Zaczął wypytywać Skrzetuskiego, kiedy wreszcie ruszą do Baru po Helenę. Rycerz odparł, że nie może opuścić chorągwi przed bitwą.
Rankiem żołnierze księcia otrzymali rozkaz, by się cofać.
Rozdział 32
Cofanie się było podstępem. Kiedy Kozacy rzucili się w pogoń, wojska książęce nagle zawróciły i uderzyły tak potężnie, że dotarły aż do taboru. Gdyby piechota mogła nadążyć za jazdą, tabor byłby wzięty. Krzywonos cofnął się aż do Chmielnickiego, który w pierwszej chwili kazał go przykuć do armaty, lecz później przywrócił dowództwo i wysłał na Podole. Po bitwie książę nakazał wojskom odpoczynek. Skrzetuski jednak nie mógł jechać do Baru, bo najpierw opiekował się Zagłobą, który rozchorował się, uderzony w bitwie cepami, a później książę posłał go pod Zasław w pościgu za bandami rezunów.
Rankiem rycerz obudził się i ujrzał Rzędziana. Pachołek opowiedział mu, jak po zranieniu przez Bohuna pozostał w Czehrynie i tam został przez Kozaków wzięty za swojego. Zaprzyjaźnił się później z Bohunem, kurował go po walce w Rozłogach. Udało mu się nieźle wzbogacić, w końcu, korzystając z nadarzającej się okazji, umknął na stronę polską i wrócił do swego pana.
Rozdział 33
Skrzetuski otrzymał rozkaz, by przyprowadzić chorągwie do Zbaraża. Zjeżdżały tam wojska z całej Rzeczypospolitej, oddając się pod komendę księcia Jeremiego. Ten witał każdą chorągiew z jakby chmurną twarzą. Tymczasem prości żołnierze wychwalali swego wodza. Ich opowiadania o stoczonych walkach budziły podziw. Najwięcej do powiedzenia miał Zagłoba, który przechwalał się, jak mógł. Skrzetuski poprosił księcia o dwa miesiące zwolnienia z obowiązków, bo chciałby przywieźć z Baru Helenę i ożenić się. Jeremi obiecał mu wojskową eskortę i kazał przyjść następnego dnia. Rycerz zapytał swego pana o przyczynę jego trosk, ten odparł, że nie może mu tego powiedzieć.
Książę nie mógł zasnąć w nocy. Myślał o potędze, jaka mu podlega. Wiedział, że jest w stanie pokonać Chmielnickiego. Być może mógłby nawet zdobyć Krym. Mógłby to zrobić, ale przecież to nie jego sejm wyznaczył na wodza. Hetmani dostali się do niewoli, właściwie to on prowadził tę wojnę. Zdał sobie sprawę, że nie może tak postępować, sam bowiem stałby się buntownikiem. Przed świtem podjął decyzję. Zwołał pułkowników i co znaczniejszych ze szlachty. Oznajmił, że poddaje się pod komendę regimentarzy.
W południe książę wyprawił pożegnalną ucztę dla Skrzetuskiego. Wszyscy cieszyli się jego szczęściem. Nagle do sali wszedł powracający z podjazdu Kuszel. Powiedział, że Bar został zdobyty przez Kozaków.
Tom II
Rozdział 1
Brzegiem Waładynki posuwał się w kierunku Dniestru orszak kilkunastu ludzi. Kozacy wieźli przywiązaną między końmi kołyskę, w której ktoś leżał. Przebyli Wraże Uroczyszcze i dotarli do Czortowego Jaru. Horpyna oznajmiła że tu są już bezpieczni od nieczystych duchów. Nikt też z ludzi tego miejsca nie odnajdzie. Bohun kazał ostrożnie przenieść nieprzytomną kniaziównę do chaty. Dziewczyna pchnęła się nożem, gdy ujrzała go w Barze, wpadającego do jej komnaty. Kozacy wspaniale ozdobili izbę przeznaczoną dla Heleny i ostrożnie ją tam przenieśli.
Rozdział 2
Helena obudziła się i przypomniała sobie, co wydarzyło się w Barze. Do izby wszedł Bohun. Wyznał jej swoją miłość, kniaziówna jednak odpowiedziała, że nigdy go nie pokocha. Uniesiony gniewem Kozak obiecał zabić Skrzetuskiego, tego jednak zemdlona dziewczyna już nie usłyszała. Kiedy oprzytomniała, dowiedziała się od Dońcówny, gdzie się znajduje.
Rozdział 3
Dwa dni później Bohun przykazywał Horpynie, by zajęła się gorliwie Heleną i opowiadał o swoim uczuciu. Nie potrafiłby skrzywdzić Heleny.
Czarownica wróżyła z koła wodnego. Zobaczyła śmierć swojego brata, pułkownika Dońca, Bohunowi przepowiedziała sławę wielkiego wodza i ostrzegała przed zdradą przyjaciela.
Bohun długo żegnał się z kniaziówną.
Rozdział 4
Przyjaciele współczuli Skrzetuskiemu i bardzo się o niego martwili. Zagłoba proponował, by natychmiast wyruszyli w chłopskim przebraniu na poszukiwania Heleny. Wołodyjowski wyjaśnił, że to niemożliwe, bo jako żołnierze nie mogą bez pozwolenia opuścić chorągwi. Dodał też, że nawet gdyby mieli zgodę księcia, nie pojechaliby, aby nie porzucać służby dla prywaty. Skrzetuski otrzymał rozkaz wyjścia z podjazdem na Jarmolińce. Przyjaciele chcieli mu towarzyszyć, udali się więc do księcia. W drodze zaczepił Skrzetuskiego pijany pan Łaszcz. Obrażał uczucia namiestnika i rzucił się na niego z szablą. Skrzetuski wytrącił mu broń. Urażony strażnik koronny domagał się, by książę ukarał rycerza. Jeremi po wysłuchaniu relacji Zaćwilichowskiego wypisał Skrzetuskiemu nominację na porucznika, co było niemałym zaszczytem. Kazał też Łaszczowi opuścić obóz.
Namiestnikiem w miejsce Skrzetuskiego został mianowany Podbipięta.
W drodze Skrzetuski zwierzył się Wołodyjowskiemu, że zamierza odnaleźć Helenę i wykupić ją z haniebnej niewoli, a potem szukać pocieszenia w klasztorze.
Rozdział 5
Skrzetuski posuwał się z oddziałem nocami, a w dzień odpoczywał po lasach. Miał się dowiedzieć , co robi Krzywonos i czy Tatarzy przybyli już za Dniepr. Właściwie zbadaniem tego powinni zająć się regimentarze, ale ponieważ żaden z nich tego nie zrobił, książę posłał swego oficera.
Skrzetuski rozpuścił wieści, że za nim idzie cała wyprawa Jaremy oraz że regimentarze pobili Chmiela. Kiedy wiadomości te dotarły do Krzywonosa, kozacki wódz zaczął się cofać, nie chciał znów spotkać straszliwego księcia. Wysłał Bohuna, by ten zdobył jeńców.
Skrzetuski zaproponował, by podzielić podjazd na mniejsze oddziały, które pojawią się w różnych miejscach. Jednym z tych oddziałków dowodził Zagłoba.
Rozdział 6
Pan Zagłoba z początku czuł się bardzo niepewnie. Widząc uszanowanie, z jakim żołnierze traktowali Wołodyjowskiego, nabrał animuszu. Zameldowano mu o jakichś jeźdźcach. Okazało się, że to chłopskie wesele. Szlachcic kazał otoczyć weselników, nazwał ich buntownikami. Poczęstowany garncem miodu, okazał swoją łaskawość i dał się zaprosić na wesele. Szybko się upił, podobnie jak żołnierze. Nocą nawiedzały go koszmary - wydawało mu się, że jakieś zmory siadają na nim, przygniatają do ziemi. Kiedy się obudził, ujrzał wpatrującego się weń Bohuna.
Rozdział 7
Kozak przypomniał szlachcicowi, jak się rozstali. Zagłoba już w myślach żegnał się z życiem, gdy usłyszał, że Helena żyje. Później Bohun nakazał zamknąć go w chlewie.
Szlachcic został sam. Z trudem uwolnił się z więzów, przemyśliwał nad sposobami ucieczki. Usłyszał rozmowę mołojców o jakimś wyjeździe za Jampol. Ponieważ zrozumiał, że nie może uciec, postanowił zginąć w walce. Wszedł na stryszek, wciągnął za sobą drabinę. Tuż przed świtem Kozacy zauważyli zniknięcie jeńca. Próbowali dostać się na strych, ale uzbrojony szlachcic bronił się zajadle. Wszystko wskazywało na to, że za chwilę znów wpadnie w ręce wrogów. Nagle rozległy się strzały i jakby bitewna wrzawa. Zagłoba wyjrzał przez otwór w dachu i ujrzał pogrom mołojców. Widział uciekającego Bohuna i goniącego za nim małego rycerza. Nim Wołodyjowski wrócił, Zagłoba pozbierał pozostawione przez Bohuna kosztowności. Pokazał wybawcy zabitych przez siebie w chlewie Kozaków i połączone oddziały ruszyły ku Jarmolińcom.
Rozdział 8
Bohun zaledwie z kilkunastoma mołojcami wrócił do Krzywonosa, straszliwie cierpiąc z powodu przegranej. Okrutny wódz przebaczył mu jednak klęskę, bo i sam obawiał się Jaremy. Był przy tym pewien, że sam książę prowadzi wyprawę, bo tak zeznawali żołnierze Zagłoby, którzy też w to wierzyli.
Zagłoba tymczasem szeroko przechwalał się swoją walką w chlewie. Dodał też, że jest najlepszym spośród czterech oficerów wodzem, bo stracił tylko dwóch ludzi, podczas gdy pozostali po kilkunastu. Jednak to on przywiózł najpewniejsze wieści o Krzywonosie. Powiedział też, że Helena żyje i jest bezpiecznie ukryta za Jampolem. Wszystko to wywnioskował z rozmowy z Bohunem. Przyjaciele postanowili ruszyć na poszukiwania natychmiast po odprowadzeniu chorągwi.
Nocą przybył Wierszułł z wieścią o klęsce pod Piławcami. Długo nie mógł się uspokoić. Chmielnicki wraz z Tatarami pokonał wojska Rzeczypospolitej. Regimentarze uciekli po pierwszym dniu walki. Księciu już wcześniej odebrano dowództwo. Jeremi wysłał go, by odnalazł i ostrzegł Skrzetuskiego.
Rozdział 9
Rozbitkowie spod Piławiec schronili się we Lwowie. Miasto było pełne żołnierzy i uciekinierów. Wśród tłumu łatwo wybuchała panika. Skrzetuski powoli przepychał się przez zatłoczone ulice. Spotkał Kuszla, który zaprowadził go do kościoła Bernardynów, gdzie zgromadzili się na naradę obecni w mieście dostojnicy. Panował gwar, przekrzykiwano się nawzajem. Książę przemówił. Powiedział, że nie może prowadzić wojsk, bo są wyznaczeni regimentarze. Przerwały mu okrzyki gniewu. Ze wstydem słuchał ich podczaszy koronny, jeden z regimentarzy. Wojewoda kijowski prosił księcia, by przyjął buławę, podczaszy zaś zrzekł się dowództwa. Książę nie opierał się dłużej, przyjął ofiarowaną mu władzę.
Rozdział 10
Tydzień później Jeremi, przysposobiwszy miasto do obrony, opuścił Lwów. Niektórzy uważali to za dowód zdrady. Generał Arciszewski wyjaśnił, że wyjazd jest dowodem roztropności - naczelny wódz nie może pozostać w oblężonym mieście.
Książę pozostawił Skrzetuskiego w ufortyfikowanym Zamościu, a sam ruszył ku Warszawie, by od sejmu uzyskać środki na zaciąg nowych wojsk i poprzeć swego kandydata na elekcji. W drodze spotkał się z małżonką, która z fraucymerem wyjechała mu na spotkanie. Wołodyjowski opowiadał Anusi Borzobohatej o panu Longinusie. Zauważył, że ktoś mu się uważnie przygląda. To był zakochany w Anusi Charłamp z litewskiej chorągwi petyhorców.
Orszak książęcy powoli ciągnął w stronę Warszawy. Trakt był zajęty przez tłumy szlachty zdążającej na elekcję. Wołodyjowski jechał z rozkazem księcia do chorągwi, gdy spotkał Charłampa. Litwin wyzwał go na pojedynek. Chciał walczyć zaraz, lecz mały rycerz nie mógł się pojedynkować, bo jechał z rozkazem. Obiecał stawić się w stolicy.
Rozdział 11
Upłynęło kilka tygodni. Szlachta wciąż przybywała na elekcję. Książę był zwolennikiem królewicza Karola, młodszego brata Jana Kazimierza. Zabiegał też o wyekwipowanie wojska. Wysłał Wołodyjowskiego po zakup koni. W drodze mały rycerz natknął się na Charłampa, który nalegał na natychmiastową walkę. Wołodyjowski prosił o kilka dni zwłoki, gdyż najpierw musiał wypełnić rozkaz. Z trudem udało się przekonać upartego Litwina. Umówili się na sobotnie popołudnie w Lipkowie.
W umówionym dniu Wołodyjowski z Zagłobą i Kuszlem stawili się o godzinę wcześniej. W karczmie spotkali Bohuna, który został wysłany przez Chmielnickiego z listem do Jana Kazimierza. Mały rycerz chciał go aresztować, lecz Kozak był posłem. Wyzwali się na pojedynek. Próbowali namówić Kozaka, by zdradził miejsce ukrycia kniaziówny, on w zamian zażądał przyrzeczenia, że jeśli mu się powiedzie, nie będą jej szukać.
Świadkami pojedynku byli Charłamp i dwaj panowie Sieliccy. Wołodyjowski i Bohun przygotowali się do walki. Zagłoba dał znak do jej rozpoczęcia.
Rozdział 12
Wydawało się, że mały rycerz szybko ulegnie potężnemu Kozakowi. Wołodyjowski z początku się bronił. W pewnej chwili upadł. To było zamierzone, bo gdy szabla Bohuna chybiła, Wołodyjowski ciął go przez pierś. Wszyscy podziwiali sprawność fechtmistrza. Zagłoba pogodził Charłampa i Wołodyjowskiego. Na prośbę esauła Eliaszeńki wspólnie zanieśli ciężko rannego Bohuna do karczmy. Tam Zagłoba opatrzył mu rany. Odjechali przekonani, że watażka wkrótce umrze.
Rozdział 13
Wołodyjowski z obawą zameldował księciu o zabiciu Bohuna. Jeremi podarował mu za to cenny pierścień i zapowiedział, by wyjechali pod Zamość, przekazać Skrzetuskiemu tę nowinę i pozwolenie na wyjazd w poszukiwaniu Heleny. Obaj przyjaciele wstąpili w mieście do karczmy, by uczcić wygrany pojedynek.
Rozdział 14
Królem wybrano Jana Kazimierza. Książę udał się z nim do Krakowa na koronację, Wołodyjowski z Zagłobą zaś poprowadzili chorągiew dragonów do Zamościa. W Końskowoli spotkali Podbipiętę jadącego z listami do księcia. Opowiedzieli mu o śmierci Bohuna. On zdał im relację z oblężenia Zamościa. Powiedział o swoim spotkaniu z Bohunem w obozie Chmielnickiego. Dowiedzieli się także, że Skrzetuskiego nie zastaną w Zamościu, gdyż wyjechał walczyć z luźnymi grupami Kozaków.
Rozdział 15
W Zamościu otrzymali rozkaz, by udać się do Zbaraża. Nim tam dotarli, nadeszła zima. Dowiedzieli się o śmierci Krzeczowskiego wbitego na pal przez Niemców z radziwiłłowskiego regimentu. W Zbarażu zastali Wierszułła, który powiedział im o wyjeździe Skrzetuskiego. Po kilku dniach otrzymali od niego list. Pan Jan pisał, że wraz z kupcami ormiańskimi udaje się do Jahorlika szukać Kurcewiczówny. Obaj przyjaciele byli niezadowoleni, gdyż musieli bezczynnie czekać w Zbarażu.
Rozdział 16
Komisarze wysłani do układów z Chmielnickim nie mieli łatwego życia. Mimo ochrony stu dragonów i czterystu mołojców przysłanych pod wodzą pułkownika Dońca przed hetmana kozackiego, śmierć z rąk czerni stale im groziła. Tak było też tego wieczoru, kiedy dotarł do nich Skrzetuski w przebraniu chłopskim. Poprosił o pozwolenie przyłączenia się do delegacji. Wojewoda Kisiel pozwolił i obiecał wstawić się w jego sprawie u Chmielnickiego. Od pana Krzetowskiego dowiedział się o śmierci Bohuna. Nie wiedział jednak, czy można wierzyć Zagłobie.
Rozdział 17
Nazajutrz komisarze ruszyli dalej, wciąż poniżani przez Kozaków. Wojewoda bracławski aż rozchorował się ze zgryzoty, że w jego osobie tak pohańbiono Rzeczpospolitą. Skrzetuski zastępował chorego dowódcę dragonów. Wreszcie Chmielnicki dał znać, że czeka na posłów w Perejasławiu. Wyjechał im naprzeciw i przywitał bardzo dumnie. Już w pierwszym momencie dał im do zrozumienia, jak bardzo ich lekceważy. Myślał już o udzielnym księstwie dla siebie.
Skrzetuski szukał między pułkownikami otaczającymi hetmana twarzy Bohuna. Nie zauważył go, lecz znalazł innych znajomych. Zapytał jednego z nich o watażkę. Usłyszał, że Chmielnicki zakazał udzielać odpowiedzi na wszelkie pytania posłów, więcej - każdy, kto pytał, miał być zabity. Porucznik zrozumiał, że niełatwo mu będzie coś tu osiągnąć.
Rozdział 18
Następnego dnia posłowie wręczyli Chmielnickiemu dary królewskie: buławę hetmańską i chorągiew z orłem. Tuż przed ceremonią Skrzetuski wydał rozkaz, by wszyscy dragoni wraz z nim odjechali. Chmielnicki odebrał dary i zaprosił posłów na obiad. Szybko się upił i ubliżał komisarzom, podobnie jak jego pułkownicy. Następnego dnia przybył z wizytą do Kisiela. Nocą, już dobrze pijany, przypomniał sobie o Skrzetuskim. Powiedział, że to jego druh, bo poturbował kiedyś Czaplińskiego. Za to jest gotów spełnić każdą jego prośbę. Polski rycerz chciał walczyć z Bohunem. Wówczas dowiedział się o jego śmierci. Poprosił więc o pozwolenie odszukania Heleny i bez trudu je uzyskał. Następnego dnia wyjechał z Perejasławia.
Rozdział 19
Wołodyjowski i Zagłoba nudzili się w Zbarażu i niepokoili o Skrzetuskiego. Zamierzali już ruszyć, by go szukać. W końcu marca przybył z listem Kozak Zachar. Skrzetuski pisał o swoich poszukiwaniach i pomocy, jaką otrzymał od Chmielnickiego. Wypytali więc starego Zachara o wszystko. Kozak nie mógł uwierzyć, że to Wołodyjowski zabił Bohuna.
Rozdział 20
Chmielnicki zabiegał o pomoc u Tatarów i sposobił się do wojny. Księcia odsunięto od spraw wojskowych i mógł już dowodzić tylko własną dywizją. Wysyłał więc swoich oficerów na podjazdy. Walczyli z luźnymi watahami Kozaków i bandami zbójeckimi, jakich nie brakowało. Tu wykazywał się szczególnie pan Wołodyjowski. Po powrocie z jednej z takich wypraw był dziwnie markotny. Przedstawił Zagłobie dwóch rycerzy, Kurcewiczów-Bułyhów, braci stryjecznych Heleny. Opowiedzieli o śmierci siostry. Mieli tę wiadomość od Skrzetuskiego, który teraz leżał chory. Wszyscy niezmiernie żałowali przyjaciela.
Rozdział 21
Przybity tą wiadomością Zagłoba zmienił się nie do poznania, wspominał ucieczkę z Heleną przez step. Niespodziewanie do Zbaraża przybył Rzędzian z wiadomością, że kniaziówna żyje. Opowiedział, jak we Włodawie spotkał rannego Bohuna. Podobnie jak kilka miesięcy wcześniej i teraz go pielęgnował. Kozacki pułkownik, biorąc go za przyjaciela, zdradził mu miejsce ukrycia Heleny, dał piernacz, czyli buzdygan - oznakę wyższych oficerów na Zaporożu i wysłał do Horpyny z wiadomością, by przewiozła pannę do Kijowa. Przed wyjazdem Rzędzian wydał Bohuna w ręce władz.
Postanowili wyruszyć jeszcze tego samego dnia: Rzędzian, Wołodyjowski, Zagłoba. Z trudem przekonali Podbipiętę, by pozostał. Nikomu nie zdradzili celu swej wyprawy.
Rozdział 22
Wyjechali we trzech. Zagłoba kupił kilka dobrych koni i stroje kozackiej starszyzny. W drodze stary szlachcic opowiadał o swoich przygodach. W Jampolu zostali przyjęci przez Burłaja, któremu przedstawili się jako przyjaciele Bohuna. Kozak dał im świeże konie, a Rzędzian wyłudził od niego sporą sumę pieniędzy.
Tuż przed wjechaniem w Czortowy Jar Rzędzian przygotował pistolet ze święconą kulą. Zastrzelił Horpynę, Zagłoba usiekł karła Czeremisa. Wołodyjowski pierwszy wbiegł do izby Heleny. Wyjaśnił, że są przyjaciółmi Skrzetuskiego.
Rozdział 23
Jar. Pospiesznie dążyli na zachód. Kozakom mówili, że wiozą narzeczoną dla Bohuna i opuścili jeszcze tej samej nocy pokazywali otrzymany od Burłaja piernacz. Jeśli mogli, kupowali wypoczęte konie, nie pozbywając się jednak bachmatów burłajowych. Przed Płoskirowem znów zatrzymali się w lesie, a Zagłoba pojechał do miasta po konie. Wrócił przerażony. Dopiero, gdy odjechali dość daleko, wyjaśnił, że widział Bohuna. Domyślili się, że pan Regowski, któremu Rzędzian wydał Kozaka, wypuścił go, bo żył w nieprzyjaźni ze Skrzetuskim. Jechali teraz bardziej ostrożnie.
Byli już o kilka mil od Zbaraża, gdy zauważyli uciekające wilki i sarny. Wołodyjowski zrozumiał, że nadchodzą Tatarzy. Popędzili konie. Wkrótce zauważyli ścigający ich czambuł. Koń Zagłoby zaczął się potykać. Wołodyjowski nakazał Rzędzianowi, by uciekał z Heleną, a sam ze starym szlachcicem pozostał, by opóźnić pościg. Zabili trzech Tatarów, potem ukryli się w wykrocie.
Usłyszeli strzały i bitewną wrzawę. To podjazd Kuszla starł się z czambułem. Obaj rycerze byli uratowani. Ustalili, że nie powiedzą Skrzetuskiemu o celu wyprawy, bo nie są pewni, czy Rzędzianowi uda się uratować pannę.
Rozdział 24
W Zbarażu były już zgromadzone wszystkie wojska koronne, których żołnierze oświadczyli regimentarzom, że będą bić się tylko pod rozkazami księcia Wiśniowieckiego. Zagłoba i Wołodyjowski spotkali się ze Skrzetuskim. Zgodnie z umową nie mówili mu o wyprawie za Jampol. Zagłoba krytykował wojska koronne.
Wszyscy oczekiwali na przybycie księcia. Którejś nocy rozpętała się straszliwa burza. Deszcz rozmył część usypanych wałów ziemnych. Następnego dnia również padało. Dopiero po południu ukazała się przepiękna tęcza, którą poczytywano za dobry omen. Wołodyjowski wypatrzył wychodzące spod tęczy wojsko. To nadciągał ze swoją dywizją oczekiwany książę Jeremi. Jeden z regimentarzy, pan Lanckoroński, zdecydował się oddać mu swą buławę. To samo uczynili pozostali - uznali dowództwo księcia.
Następnego dnia pod zamkiem pojawili się pierwsi Tatarzy. Próbowali zagarnąć spóźniony tabor polski, lecz książę wysłał przeciw nim kilka chorągwi i po chwili ocalone wozy wjechały pomiędzy okopy. Zagłoba przechwalał się patrzącym na walkę, mówiąc, że Wołodyjowski od niego nauczył się fechtunku. Do wieczora nadciągnęły główne siły Chmielnickiego i chana. Rycerze oceniali je na kilkaset tysięcy. Przeciw nim Jeremi miał piętnaście tysięcy żołnierzy, wliczając służbę obozową.
Chmielnicki przysłał posła z oznajmieniem, że następnego dnia zamierza ucztować w zamku. Książę odesłał mu odpowiedź, że ucztę wydaje tego wieczoru. I rzeczywiście hetman kozacki i chan widzieli wieczorem jasno oświetlony zamek i słyszeli dobiegające zeń wiwaty. Tatar oświadczył, że wolałby być po przeciwnej stronie. Chmielnicki zapewnił go, że zamek zostanie nazajutrz zdobyty, a łupy i jeńcy przypadną Tatarom.
Trzynastego lipca we wtorek Chmielnicki rozpoczął szturm o zachodzie słońca. Kozacy pognali przed sobą stada wołów, a za nimi jeńców. Ich ciała zapełniły fosę i mołojcy uderzyli na wały. Przywitano ich ogniem armat i broni ręcznej. Chmielnicki osobiście prowadził coraz to nowe pułki do ataku. Piechota polska utrzymała pozycję. Po dwóch godzinach walki Kozacy cofnęli się zdziesiątkowani. Chwilę później Chmielnicki ponowił atak, ale utrudzonym regimentom przyszedł z pomocą pułkownik Machnicki i natarcie odparto. Po półgodzinie Kozacy uderzyli po raz trzeci. Wówczas na okopie pojawił się sam książę. Mołojcy zatrzymali się, zdjęci dziwnym strachem. Napierani przez dalsze szeregi, szli dalej. Zza wału wyszły chorągwie husarskie i z impetem uderzyły na nacierających. Rozbiły w puch pułki kozackie, odrzuciły zastępujących im drogę Tatarów Tuhaj-beja, którego ciężko zranił Skrzetuski, i uderzyły na czworoboki janczarów. Tu wyróżnił się pan Longinus. Husarze zawrócili dopiero od taborów.
Tymczasem po drugiej stronie obozu polskiego mogło dojść do klęski. Atakujący tam Burłaj omal co nie przerwał obrony. Na szczęście udaremniła mu to wracająca husaria, uderzając w bok jego pułków. Zagłoba starł się z samym Burłajem. Dzięki zaskoczeniu Kozaka szlachcicowi udało się go pokonać.
Książę ocenił rozmiar bitwy, wydał rozkaz zmniejszenia wielkości okopu.
Chmielnicki z rozpaczy chciał się upić. Pułkownicy ostrzegli go przed ponownym szturmem. Obawiał się też reakcji chana. Tak jak przewidział, Tatar był wściekły. Chmielnicki był zręcznym politykiem. Tak poprowadził rozmowę, że chan sam obiecał pokonać Jeremiego. Nad pobojowiskiem zapadła noc.
Rozdział 25
Nazajutrz w obozie polskim stał już nowy wał. Zagłoba przechwalał się pokonaniem Burłaja. Dał do zrozumienia, że jego czyn jest największy spośród wszystkich bitewnych dokonań. Kiedy nadszedł książę, szlachcic rzucił myśl, by zorganizować wycieczkę (atak za wały na obóz przeciwnika).
Chmielnicki rozpoczął regularne oblężenie. Obóz polski otoczyły szańce i podkopy. Co kilka dni (16 i 19 lipca) Kozacy ruszali do szturmu, lecz zawsze cofali się z dużymi stratami. Nocą, po ostatnim szczególnie zaciekłym ataku, rozpętała się burza. Wówczas książę wysłał Skrzetuskiego i starostę krasnostawskiego z wycieczką. Posłał także Zagłobę, a Wołodyjowski dołączył jako ochotnik. Zdobyto szaniec kozacki, podpalono machiny oblężnicze, pan Longinus zaś dał popis siły, rozbijając olbrzymim głazem beluardę, czyli ruchomą wieżę. W drodze powrotnej zaginęli Wołodyjowski i Podbipięta. Kiedy wszyscy wracali, by ich odnaleźć, zobaczyli obu rycerzy wycofujących się przed Kozakami.
Rozdział 26
Znów usypano nowe wały. Od czasu do czasu Kozacy szturmowali i zawsze bezskutecznie. Żołnierzy jednak ubywało. Mimo ran i zmęczenia trwali na stanowiskach. Pokochali swego wodza. Na jego rozkaz gotowi byli na wszystko. Kiedyś, gdy w jednej chorągwi kończył się proch, książę wskazał szaniec kozacki, mówiąc, że tam bliżej niż do zamku, jej żołnierze natychmiast rzucili się do ataku, zdobyli szaniec i zapas prochu.
24 lipca Kozacy zaproponowali układy. Do ich obozu pojechał Zaćwilichowski. W tym czasie rycerze polscy i Kozacy rozmawiali przez wały bez wrogości. Zaćwilichowski powrócił z niczym, Chmielnicki postawił warunki nie do przyjęcia. Jeszcze tego wieczoru odparto kolejny szturm. Oblężenie trwało się dalej. Czasem staczano pojedynki, tu wyróżniał się Wołodyjowski, ale i Zagłobie udało się pokonać sławnego zagończyka, Dudara. Za to stary szlachcic nie miał równych w szermierce słownej. Swoimi wyzwiskami doprowadzał Kozaków do bezsilnej wściekłości. W kozackim obozie śpiewano pieśni o niezwyciężonym Jaremie.
Rozdział 27
Którejś ciemnej nocy czterej przyjaciele siedzieli w okopie, dzieląc się zdobytą przez Wołodyjowskiego flaszką gorzałki. Zagłoba jak zwykle docinał Podbipięcie i opowiadał o reprymendzie, jaką otrzymał wraz z księdzem Żabkowskim od księcia za pobicie kalwińskiego kapelana. Wtem mały rycerz nakazał ciszę. Usłyszał kroki zza wału. Ostrzegli inne stanowiska i księcia. Wszyscy w ciszy oczekiwali kolejnego szturmu.
Na krawędzi wału pojawiły się trzy pary rąk, a po chwili uniosły się trzy głowy Turków. Na tę chwilę czekał Podbipięta. Straszliwie ciął Zerwikapturem i trzy obcięte głowy spadły na majdan. Litewski rycerz wypełnił ślubowanie. Szturm został odparty po dwugodzinnej walce. Podbipięta do rana leżał krzyżem w kościele, dziękując Bogu za wypełnienie ślubów. Następnego dnia przyjmował gratulacje od księcia i przyjaciół. Przybył także starosta jaworowski i zaprosił czterech rycerzy do siebie. Zdradził im, jak trudne jest położenie. Zagłoba nadmienił, że trzeba donieść królowi o ciężkiej sytuacji obrońców. Wówczas pan Longinus zaproponował, że przekradnie się przez obóz kozacki. Tuż po nim zgłosili się Skrzetuski i Wołodyjowski. Zagłoba wyrzucał przyjaciołom ten pomysł i to, że uparli się, by go zgubić, bo i on pójdzie z nimi.
Poszli z tą propozycją do księcia, który po wysłuchaniu zdecydował, że wyjdą z obozu pojedynczo. Jako pierwszy miał iść Podbipięta.
Wyszedł nocą po odpartym szturmie kozackim. Przyjaciele czule go pożegnali i zapewnili, że jeśli usłyszą strzały, ruszą na pomoc. Olbrzymi Litwin zniknął w ciemności. Szedł ostrożnie. Przeczołgał się pod wozami taboru. Udało mu się niepostrzeżenie ominąć kilka patroli. Jednego strażnika musiał zabić.
Kiedy już wyszedł poza obóz kozacki, przez przypadek trafił na kilkunastu Tatarów, którzy ukryli się przed deszczem pod olbrzymim dębem. Rozgorzała walka. Jej hał

Dodaj swoją odpowiedź