Napisz opowiadanie na temat  ,,Moja niezwykła przygoda w ciemnym lesie", na około 1-2 strony.....daję naj

Napisz opowiadanie na temat  ,,Moja niezwykła przygoda w ciemnym lesie", na około 1-2 strony.....daję naj
Odpowiedź

Działo się to podczas wyprawy rowerowej, którą co jakiś czas organizujemy z kolegami. Był dość ciepły dzień pod koniec lata. Wyruszyliśmy jak zwykle z samego rana i tym razem pojechaliśmy w rejony dość daleko za miastem, których wcale nie znałem.Zbliżało się powoli południe, gdy ustaliliśmy, że przydałoby się podreperować śniadaniem nadwątlone siły i odpocząć. Syci i pokrzepieni rozejrzeliśmy się wokół i zachwyceni urodą starego boru, nie czekając długo, ruszyliśmy w poszukiwaniu grzybów.Było nas sześciu, więc rozeszliśmy się po dwóch w różne strony od głazu przy sośnie, gdzie zostawiliśmy rowery i gdzie za godzinę mieliśmy zebrać się, żeby ocenić efekty grzybobrania.Ja szedłem na północ od kamienia razem z Bartkiem i umówiliśmy się, że będziemy co jakiś czas zerkać, czy towarzysz znajduje się w zasięgu wzroku i zaczęliśmy poszukiwania. Przez jakiś czas pamiętałem, żeby kontrolować, czy Bartek (...)jest gdzieś blisko, ale pod sporym świerkiem spostrzegłem rodzinę pięknych borowików. Zanim pozbierałem wszystkie okazy ze znalezionego „stadka”, minęła dobra chwila i gdy rozejrzałem się wokół siebie, nie dostrzegłem nigdzie mojego druha.Przez chwilę stałem i nasłuchiwałem, czy skądś nie dobiega szelest trącanych liści albo trzask łamanych gałęzi, ale nade mną tylko uparcie kukała kukułka – „Nie mam przy sobie drobniaków” – pomyślałem. Poza tym panowała głucha cisza. Zdałem sobie sprawę, że nie wiem ani z której strony przyszliśmy – musiałem, skupiony na borowikach, zakręcić się parę razy w kółko –  ani w którą mam teraz iść. To mnie zaniepokoiło. Nie znałem tego lasu, a to wszystko, co widziałem dookoła, było takie samo.Wybrałem kierunek, który zachęcił mnie najmniejszą ilością chaszczy. Szedłem powoli, rozglądając się uważnie, czy gdzieś nie mignie mi niebieska bluza Bartka. Zdawałem (...)mi przez głowę. Strach całkowicie sparaliżował mi ruchy. Czekałem i  chociaż mijały sekundy, mnie wydawało się, że trwa to bardzo długo.W pewnej chwili z chaszczy wyszedł lis. Popatrzył chwilę na mnie, po czym uciekł. Powietrze jakby ze mnie uszło. Poczułem ogromną ulgę i w duchu sam z siebie się podśmiewałem, że ten rudzielec tak bardzo mnie wystraszył.Błąkałem się jeszcze kilkanaście minut bez żadnego planu, gdy usłyszałem dość daleko swoje imię. „Znaleźli mnie – ucieszyłem się – albo to ja znalazłem ich”. - Jestem tuuuuu – krzyknąłem najgłośniej jak potrafiłem. - Krzycz do nas, to szybciej cię znajdziemy – usłyszałem w odpowiedzi.Jakiś czas to trwało, ale w końcu zobaczyłem wszystkich kolegów zadowolonych, że nie zaginąłem na dobre. Gdy szliśmy w stronę rowerów opowiedziałem im o rodzinie borowików, które były przyczyną mojego zagubienia i o lisie, który wystraszył mnie nie na żarty. 

       Były to najgorsze wakacje w moim życiu. Rodzice postanowili, że tego roku zamiast nad morze pojedziemy pod namiot do lasu, żeby oderwać się od elektroniki i przebywać na świeżym powietrzu. Początkowo myślałam, że to będzie całkiem ciekawa przygoda, jednak gdy dotarliśmy na miejsce zmieniłam zdanie...         Przybyliśmy na polanę po południu, gdy słońce chyliło się ku zachodowi. Tata chciał rozpalić ognisko, bo było dość chłodno, więc wysłał mnie po drewno, ale przestrzegł, bym się zbytnio nie oddalała. Oni tymczasem rozkładali namiot. Las mnie trochę przerażał, ale nie należę do tych bojaźliwych, więc ruszyłam w stronę tajemniczych ciemności.          Las był bardzo gęsty, a rozłożyste korony drzew niemal nie przepuszczały światła. Czułam na sobie czyjś wzrok i miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Zaczęłam iść coraz szybciej, a później biec. Zapomniałam wtedy rad taty i po pewnym czasie nie miałam pojęcia, gdzie się znajduję. Las się powoli przerzedzał, aż ujrzałam światło. Wreszcie uciekłam z tego okropnego miejsca. Teraz w ogóle nie wiedziałam co mam robić, ale byłam pewna, że tam nie wrócę. Nagle coś w lesie zaszeleściło, a dźwięki były coraz głośniejsze. Ujrzałam tam twarz taty i ulżyło mi.  - Co ty tak długo w tym lesie robiłaś? - zapytał ze zmartwieniem w głosie.  - Wracajmy, bo już się robi coraz ciemniej.         Gdy dotarliśmy, czekała już na nas zaniepokojona mama. Odetchnęła na nasz widok i dała nam po smażonej kiełbasce. Zjedliśmy je ze smakiem, po czym udaliśmy się do namiotu. Długo nie mogłam zasnąć, bo ciągle rozmyślałam co wtedy za mną podążało. Do teraz jestem pewna, że to nie był tata. 

Dodaj swoją odpowiedź