Idę podwórkiem. I nagle widzę, że na parkin podjeżdza syn sąsiadów. Jest starszy ode mnie o 3 lata, już studiuje. Gdy byliśmy mali zawsze razem się bawiliśmy. Niestety, on poszedł do innej szkoły, ja do innej. Nasz kontakt się zerwał, ale ja widuję go dość często od tych kilku dobrych lat i podkochuję się w nim.Mijamy się. Jak zwykle on rzuca:-Cześć - Natychmiast miękną mi kolana, ale orientuje się szybko i z najbardziej zmysłowym usmiechem na jaki mnie stać, rzucam przeciągłe:-Hej.Jak zwykle. Wszystko jest tak jak zawsze, ale...chyba nie do końca. Czuję na sobie jego wzrok. Odwracam się. On patrzy na mnie z dziwnym uśmiechem. Myślę: "O Boże! Na pewno mam brudne spodnie albo dziurę!". Nie daję nic po sobie poznać. Przechylam lekko na bok głowę, uśmiecham się i rzucam:-Co się stało?-A tak sobie patrzę na kumpelę z piaskownicy.-Mmm, i do jakich wniosków dochodzisz?-Hmm, wiesz, żałuję, że nasze drogi się rozeszły. Co myślisz o tym żeby to naprawić?Powiem szczerze, iż nie myślałam, że ten dzień się tak skończy. Oczywiście nie zaprzeczyłam gdy zapytał. Zaprosił mnie na kawę i lody, potem na spacer. Było jak dawniej. Jak wtedy w piaskownicy, na podwórku. Mam nadzieje ze db sama rb na lekcji :)
Idę podwórkiem i nagle rano spotykam kolegów i koleżanki. Zapraszam ich do swojego domu, aby im pokazać mój pokuj. Później idziemy na plac zabaw i bawimy się do późna. Potem wracam do domu na kolację i ide spać.