Dlaczego ludzie pomagają innym ludziom?? Aronson

3. Dlaczego ludzie pomagają innym ludziom?
SOCJOBIOLOGIA I GENY – wiele społecznych zachowań ma swoje korzenie w wyposażeniu genetycznym, co oznacza, że ludzie posiadające określone geny będą bardziej skłonni do przejawiania takich właśnie zachowań, w toku ewolucji niektóre ze społecznych zachowań były bardziej utrwalane niż inne, i że stanowią one nieodłączną część naszego genetycznego dziedzictwa. Geny i instynkt są mechanizmami skłaniającymi jednostkę do walki o przetrwanie. Działania prospołeczne można wyjaśnić tu używając pojęć:
Dobór krewniaczy (selekcja rodowa) – koncepcja, zgodnie z którą zachowania jednostki mające na celu ochronę życia spokrewnionych z nią osób są utrwalane poprzez mechanizm naturalnej selekcji. Zgodnie z tym pojęciem człowiek może zwiększyć prawdopodobieństwo przekazania swoich genów następnym pokoleniom nie tylko poprzez posiadanie dzieci, ale także dzięki przeżyciu spokrewnionych z nim osób. Dlatego dokładamy starań, aby nic złego nie spotkało naszych krewnych. Ponieważ dzielimy z nimi część posiadanych genów, to im bardziej jesteśmy pewni ich przeżycia, tym większe szanse, ze nasze geny ujawnią się w
przyszłych pokoleniach. Dlatego prawo naturalnej selekcji pozostaje w zgodzie z altruistycznymi działaniami, jeśli obejmują one naszych krewnych.
Norma wzajemności – założenie, że inni będą nas traktować w ten sam sposób, w jaki my ich traktujemy (np. jeżeli pomożemy jakiemuś człowiekowi, to w przyszłości on pomoże nam). Ponieważ norma wzajemności nabrała znaczenia dla przetrwania człowieka, została uwarunkowana genetycznie.
WYMIANA SPOŁECZNA – kierujemy się egoistycznym dążeniem do maksymalizacji zysków i minimalizacji kosztów związanych z pomaganiem.
Teoria wymiany społecznej – przekonanie, w którym przyjmuje się, że dwie zasady: zasada maksymalizacji zysków i zasada minimalizacji kosztów najlepiej wyjaśniają społeczne relacje. Zgodnie z nią tylko wtedy zdecydujemy się na udzielenie pomocy, gdy oczekiwane zyski będą przewyższać oczekiwane koszty.
Zgodnie z tą teorią wyróżniamy trzy formy nagradzania zachowań społecznych:
1. norma wzajemności – zgodnie z nią powinniśmy postępować tak, jak inni postępują wobec nas; należy przypuszczać, że za udzielnie pomocy, ktoś inny również udzieli jej tobie w razie potrzeby,
2. przyjście komuś z pomocą łagodzi dyskomfort związany z przyglądaniem się cudzemu nieszczęściu i z tego powodu ma znaczenie nagradzające,
3. pomaganie jest nagradzające, gdyż pozwala jednostce zdobyć uznanie i gratyfikacje przy stosunkowo niskich kosztach.
Teoria zysków i kosztów
UDZIELENIE POMOCY NIEUDZIELENIE POMOCY
KOSZTY o krótkotrwała strata czasu
o długotrwała strata czasu
o bezpośrednie zagrożenie dla własnego zdrowia i życia
o prawna odpowiedzialność w przypadku gdy spowodujemy pogorszenie stanu rannego
o osoba, której udzieliliśmy pomocy, staje się zależna od nas
o odroczone zagrożenie dla własnego zdrowia i życia o obniżenie samooceny
o dezaprobata ze strony pozostałych świadków, którzy pospieszyli z pomocą
o prawna odpowiedzialność za nie udzielenie pomocy
ZYSKI o poprawa samooceny
o uznanie ze strony pozostałych świadków
o uniknięcie prawnej odpowiedzialności za nie udzielenie pomocy
o umacnianie zachowań prospołecznych
o nagroda pieniężna wypłacana w niektórych miastach
o czasami rozgłos i sława
o niekiedy postawienie przestępców przed sądem  uniknięcie krótkotrwałej straty czasu
 uniknięcie długotrwałej straty czasu
 uniknięcie bezpośredniego zagrożenia dla własnego życia i zdrowia
 uniknięcie dalszej zależności ofiary od naszej osoby
 uniknięcie odpowiedzialności prawnej za przyczynienie się do pogorszenia stanu zdrowia rannej osoby
wg Piliavin, Rodin (1969)
EMPATIA I ALTRUIZM
Są to zdolności do współodczuwania, do postawienia siebie na miejscu drugiej osoby, co nas mobilizuje do ulżenia jej w cierpieniu, a czasem jest to bezinteresowne dążenie do czynienia dobra i szczęścia innych ludzi. Jest to gotowość do poświęceń.
Empatia – zdolność do postawienia siebie na miejscu drugiej osoby i odbierania w podobny sposób zachodzących wydarzeń oraz odczuwania podobnych emocji. Zdolność do współodczuwania wraz z inną osobą w tej samej sytuacji.
Altruizm – bezinteresowne dążenie do dobra innych ludzi, gotowość do poświęceń, każde działanie ukierunkowane na niesienie korzyści drugiej osobie z pominięciem własnego interesu; przeciwieństwo egoizmu.
Hipoteza empatii-altruizmu Batsona – przekonanie, zgodnie z którym empatia odczuwana względem drugiej osoby skłania do udzielenia jej pomocy bez względu na konsekwencje podjętych działań (tzn. nawet wówczas, gdy koszty przeważą zyski). W przypadku gdy nie odczuwamy empatii, pomagamy, mając na uwadze wyłącznie troskę o swoje dobro, czyli dlatego, że spodziewane zyski przewyższają koszty.


Indywidualne przesłanki zachowań prospołecznych: dlaczego niektórzy ludzie bardziej niż inni są skłonni do pomocy

Różnice indywidualne: osobowość altruistyczna

Czy po poznaniu przykładów z pierwszych stron tego rozdziału przyszło ci na myśl, że może ludzie, o których wspominaliśmy, mieli odmienne cechy osobowości? Stwierdzenie, że sąsiedzi Kitty Genovese należeli do wyjątkowo bezdusznych, nie przejawiających troski o innych, nasuwa się samo. Natomiast Lenny Skutnik i mężczyzna podający innym rozbitkom linę ratunkową byli ludźmi ulepionymi z innej gliny: pozbawionymi egoizmu, wielkodusznymi, którym nie przemknęłaby przez głowę myśl o zignorowaniu błagań o pomoc. Gdyby ludzie tacy jak oni słyszeli krzyki Kitty Genovese, być może żyłaby ona do dnia dzisiejszego. Z drugiej strony, gdyby sąsiedzi Kitty Genovese stali na brzegu Potomaku w chwili, gdy lina ratunkowa wyśliznęła się z rąk Priscilli Triado, być może pogrążyłaby się ona w wodzie bez szansy na ratunek. Bez trudu można poszukać innych przykładów. Wystarczy z jednej strony wskazać Matkę Teresę z Kalkuty, która poświęciła swe życie na rzecz innych, a z drugiej Saddama Husseina opanowanego szaleństwem destrukcji. Oczywiście pomiędzy tymi skrajnościami, pomiędzy świętością i nikczemnością umiejscowić możną większość osób. Psychologowie zajmujący się problemami społecznymi czynią wiele wysiłku, aby wyjaśnić, jak w ciągu jednostkowego życia rozwija się postawa altruistyczna i w jakim zakresie wpływa ona na zachowanie prospołeczne.

Gdy w czasie wieczerzy zdał sobie sprawę, że tego dnia nie zrobił nic, aby komuś pomóc, powiedział to chwalebne i godne zapamiętania zdanie: „Przyjaciele, straciłem ten dzień".
— Swetoniusz

Znaczącą nagrodą dla dzieci za ich zachowanie prospołeczne jest aprobata ze strony dorosłych.

Wpływ nagród i wzorców na gotowość do udzielania pomocy.
Psychologowie badający rozwój człowieka odkryli, że zachowanie prospołeczne pojawia się we wczesnym okresie rozwoju. Dzieci często pomagają innym już w wieku osiemnastu miesięcy. Potrafią wtedy brać udział w wypełnianiu domowych obowiązków i uspokajać płaczące niemowlę .Rodzice mogą zachęcać dzieci do zachowań prospołecznych w stosunku do siebie i innych, nagradzając je pochwałami, uśmiechem i przytuleniem. Jak wykazały badania (Grusec, 1991), także zachęty odgrywają ogromną rolę w umacnianiu tego typu zachowań. Jednak nie można przywiązywać zbyt dużej wagi do nagradzania. Jeżeli dzieci decydują się na udzielenie innym pomocy jedynie, aby zadowolić swoich rodziców, to nie będą spostrzegały siebie jako osób altruistycznych spieszących innym z pomocą. Wręcz przeciwnie, dojdą do przekonania, że warto innym pomagać jedynie wtedy, kiedy można coś w zamian uzyskać.. Przywiązywanie zbyt dużej wagi do nagradzania ludzi za prezentowane zachowania powoduje, że uzyskują oni przekonanie, iż czynią tak a nie inaczej, aby uzyskać jakąś rekompensatę. Redukuje to wewnętrzne dążenie do dalszego przejawiania nagradzanego zachowania. Cała tajemnica sprowadza się do tego, aby zachęcać dzieci do działań altruistycznych, ale z wyczuciem je nagradzać. Jednym ze sposobów realizacji tego założenia jest powtarzanie — ilekroć zauważymy, że komuś udzieliły pomocy — iż zrobiły to, bo są życzliwe i troszczą się o innych. Takie komentarze sprzyjają wyrobieniu u dzieci przekonania, że są osobami altruistycznymi. Innym sposobem rozwijania altruizmu we własnych dzieciach jest prezentowanie własnych zachowań prospołecznych. Dzieci często naśladują zachowania zaobserwowane u innych, co dotyczy także aktów altruistycznych Dzieci, oprócz swoich rodziców, naśladują także innych dorosłych. Wzorem mogą być dla nich nauczyciele, krewni, a nawet osoby prezentowane w telewizji
osobowość altruistyczna: osobowość, którą charakteryzuje tendencja do udzielania pomocy innym osobom

Czy tylko osobowość. Jak stwierdziliśmy wyżej, rodzice i inni dorośli mają wpływ na wykształcenie się w dziecku nastawienia altruistycznego. Rzeczywiście, niektóre osoby w większym stopniu niż inni nauczyły się altruizmu. Wszyscy na pewno znamy osoby niezmiennie gotowe spieszyć z pomocąJednak nie oznacza to, że na podstawie tego, jak dalece altruistyczna osobowością jednostka dysponuje, potrafimy przewidzieć jej gotowość przyjścia komuś z pomocą. Gdyby cała tajemnica sprowadzała się do altruistycznej osobowości, moglibyśmy podzielić ludzi na dwa typy: typ pomagający, regularnie wspierający innych bez względu na sytuację oraz typ egoistyczny, który ma zwyczaj chować głowę w piasek, gdy inni potrzebują pomocy. Jednak osobowość nie stanowi jedynej determinanty ludzkich zachowań. Jak stwierdzają psychologowie, aby zrozumieć ludzkie postępowanie, musimy uwzględnić presję sytuacyjną, której ludzie podlegają. Wtedy możemy przewidywać, na ile w określonych sytuacjach będą skłonni zachowywać się altruistycznie.
Płeć a zachowanie prospołeczne

Alice Eagły i Maureen Crowley (1986; Eagły, 1987) stwierdziły, że w sytuacji (a) raczej mężczyźni, a w (b) kobiety byłyby bardziej skłonne do udzielenia pomocy. Uczone skoncentrowały się w swych badaniach na różnicach w zachowaniach prospołecznych prezentowanych przez kobiety i mężczyzn. W rzeczywistości każda kultura nakłada na kobiety i mężczyzn obowiązek przestrzegania odmiennych norm. Dlatego człowiek w zależności od płci uczy się cenić odmienne cechy i zachowania. W kulturze Zachodu roli męskiej przypisane są rycerskość i heroizm, podczas gdy roli kobiecej opieka, wychowanie i zaangażowanie w trwałe związki. W rezultacie od mężczyzn możemy oczekiwać, iż będą udzielać pomocy w sytuacjach ekstremalnych, wymagających odwagi i zdecydowania. Natomiast pomocy udzielanej przez kobiety towarzyszy częściej tworzenie długotrwałej relacji pomagania. Działania ich wymagają raczej zaangażowania i przyjęcia na siebie wielu zobowiązań niż odwagi, tak jak na przykład
ochotnicza praca w domu opieki społecznej.

Wpływ samopoczucia na udzielanie pomocy: czujesz się dobrze, czynisz dobrze

Ewentualne udzielenie pomocy drugiej osobie zależy także od aktualnego nastroju jednostki. Zdarza się, że jesteśmy we wspaniałym humorze, ale zdarza się również, że bywamy i w paskudnym. Te przemijające stany emocjonalne stanowią inną kluczową determinantę zachowania prospołecznego Nastrój, w jakim aktualnie znajdują się ludzie, może wywierać znaczny wpływ na ich zachowanie, a w tym przypadku na ich gotowość przyjścia z pomocą. Badacze odkryli wpływ efektu „czujesz się dobrze, czynisz dobrze" na zachowanie w wielu okolicznościach. Wiele przyczyn może poprawić ludziom nastrój i uczynić ich bardziej skłonnymi do udzielenia pomocy: dobrze zdany egzamin, otrzymany upominek, miła dla ucha muzyka lub radosne myśli. Różnorodne są również formy udzielania pomocy, w które angażują się ludzie, gdy się dobrze czują. Co takiego wiąże się z dobrym nastrojem, że pod jego wpływem ludzie stają się bardziej altruisty czni? Okazało się, że dobre samopoczucie sprzyja przychodzeniu z pomocą z trzech względów.

Po pierwsze, sprawia ono, że zaczynamy dostrzegać radosne strony życia. Kiedy jesteśmy w dobrym nastroju, wykazujemy tendencję do spostrzegania pozytywnych cech innych osób i interpretowania wszelkich wątpliwości na ich korzyść. Pechowiec, który normalnie wydałby się nam niezdarny i denerwujący, w momencie gdy jesteśmy radośni, nagle okazuje się nieszczęśnikiem potrzebującym naszej pomocy
Po drugie, pomagając innym w chwili, gdy jesteśmy w świetnym nastroju, przedłużamy trwanie tego miłego stanu ducha. Gdy w zetknięciu z kimś potrzebującym pomocy okażemy się dobrymi samarytanami, doświadczamy napływu pozytywnych uczuć. Po prostu zaczynamy czuć się świetnie. Nieudzielenie natomiast pomocy drugiej osobie, podczas gdy mamy poczucie, że powinniśmy to zrobić, oznacza zburzenie naszego wspaniałego nastroju Dobry nastrój skupia naszą uwagę na własnej osobie. Co się dzieje, gdy jesteśmy w złym nastroju? Załóżmy, że w momencie, gdy widzisz mężczyznę upuszczającego ryzę papieru, jesteś dosłownie w wisielczym humorze. Czy wpływa to na prawdopodobieństwo, że pośpieszysz temu mężczyźnie z pomocą? Istnieje określony rodzaj negatywnego stanu psychicznego, który prowadzi do wzrostu liczby zachowań altruistycznych. Wiąże się on z poczuciem winy. Ludzie często kierują się zasadą, że dobre uczynki rekompensują złe uczynki. Kiedy zrobią coś, co wzbudzi w nich poczucie winy, udzielenie pomocy drugiej osobie może być sposobem na poradzenie sobie z tym nieprzyjemnym stanem. Na przykład Mary Harris i jej koledzy odkryli, że wierni uczęszczający do kościoła chętniej wpłacają datki na cele dobroczynne przed przystąpieniem do spowiedzi (Harris, Benson, Hali, 1975). Prawdopodobnie dzieje się tak dlatego, że wyznanie księdzu grzechów redukuje poczucie winy. Skoro poczucie szczęścia zwiększa naszą gotowość do pomocy, to można by przypuszczać, że uczucie smutku tę gotowość obniża. Jak się jednak okazuje, smutek także może prowadzić do podjęcia działań na rzecz innych, przynajmniej jeśli zostaną spełnione określone warunki (Carlson, Miller, 1987; Salovey i in., 1991). Ponieważ pomaganie ma znaczenie nagradzające (sprawia, że angażując się w nie, czujemy się dobrze), to może ono być metodą walki z chandrą. Gdy człowiek jest w złym nastroju, bo, przypuśćmy, rozstał się ze swym partnerem, to może pomagać komuś, aby poprawić swoje samopoczucie (Cialdini, Fultz, 1990; Cialdini, Schaller, Houlihan, Arps, Fultz, Beaman, 1987).

hipoteza redukcji negatywnego stanu emocjonalnego: przekonanie, iż ludzie angażują się w pomoc dla innych, aby pozbyć się własnego uczucia smutku i przygnębienia

Przedstawiony pogląd, nazwany przez Roberta Cialdiniego (Cialdini i in., 1973) hipotezą redukcji negatywnego stanu emocjonalnego, stanowi przykład zastosowania teorii wymiany społecznej do wyjaśnienia mechanizmu zachowań prospołecznych. Ludzie pomagając komuś, pragną pomóc samym sobie — pozbyć się własnego smutku i przygnębienia. Nie budzi to wątpliwości, jeśli udzielana przez nas pomoc łączy się jakoś z przyczyną naszego smutku Cialdini jednak jest zdania, że smutek ma wpływ na ogólne nastawienie człowieka doniesienia pomocy, nawet w okolicznościach zupełnie nie związanych z przyczyną naszego nie najlepszego samopoczucia. Jeśli czujemy się źle, bo nasz przyjaciel jest nieszczęśliwy, to chętniej przeznaczymy pieniądze na cele dobroczynne. Pomaganiu towarzyszy altruistyczna aura mająca zdolność rozwiewania wszelkich smutków. Jeśli prawdziwa jest hipoteza redukcji negatywnego stanu emocjonalnego, to człowiek znajdujący się w złym nastroju i widzący zarazem inny sposób przezwyciężenia go, nie powinien okazywać większych chęci do udzielania pomocy innym osobom. Czy jednak możemy być pewni, że ludzie okazywali większą pomoc, aby poprawić swój nastrój?
RYCINA 11.2. Hipoteza redukcji negatywnego stanu emocjonalnego. Czy smutek prowadzi do zintensyfikowania zachowań pomocnych? W przeprowadzonym eksperymencie stwierdzono, że tak, ale pod warunkiem iż człowiek nie uzyskał przedtem jakiejś innej nagrody poprawiającej jego nastrój. Wśród uczestników, którzy nie otrzymali żadnych nagród, w działania prospołeczne bardziej angażowali się ci, którzy odczuwali przygnębienie (środkowy słupek) niż ci, którzy byli w obojętnym nastroju (lewy słupek). Kiedy uczestnicy odczuwający smutek otrzymywali nagrody, nie wykazywali większej gotowości do udzielania pomocy od tych, którzy cały czas przejawiali obojętny nastrój (zaczerpnięto z: Cialdini i in., 1973)

Sytuacyjne determinanty prospołecznego zachowania: kiedy ludzie pomagają

Środowisko wiejskie a miejskie

Kilkunastu badaczy porównywało prawdopodobieństwo uzyskania pomocy na wsi i w mieście. Porównania te wypadały zawsze na korzyść wsi (Korte, 1980; Steblay, 1987). Okazało się, że w małym mieście ludzie są bardziej skłonni do przejawiania różnorodnych form pomocy, takich jak: pomoc nieznajomemu, który uległ wypadkowi, pomoc zagubionemu dziecku, udzielanie wskazówek na pytania o drogę, zwrot zagubionego listu, udział w pomiarze psychologicznym. W kilkunastu krajach stwierdzono istnienie związku między wielkością miasta a gotowością ludzi do przychodzenia innym z pomocą. Wśród tych krajów znalazły się USA, Kanada, Izrael, Australia, Turcja (Steblay, 1987). Dlaczego w małej miejscowości bardziej możemy liczyć na pomoc? Jedna z odpowiedzi wynika ze spostrzeżenia, że wychowywanie w małym mieście kształtuje przyjazne nastawienie wobec innych, sprawia, że ludzie są bardziej ufni i altruistyczni. Odwrotna sytuacja powstaje w dużym mieście, gdzie ludzie są wychowywani w przekonaniu, że nie mogą ufać obcym i że powinni zajmować się wyłącznie swoimi sprawami. Istnieje również hipoteza alternatywna. Zgodnie z nią mieszkańcy dużych miast są mniej pomocni nie ze względu na wartości, które przyswoili sobie w toku rozwoju i wychowania, ale dlatego, że miasto stanowi określone zjawisko rządzące się swoimi własnymi prawami. Staniey Milgram (1970) na przykład sformułował hipotezę przeładowania urbanistycznego, w której stwierdza, że ludzie żyjący w miastach doświadczają nadmiaru stymulacji. Sposobem radzenia sobie z tym stanem jest zamknięcie się w sobie i ograniczenie liczby docierających bodźców. Gdyby umieścić mieszkańców miast w bardziej spokojnym i mniej stymulującym środowisku, to staliby się oni bardziej chętni do nawiązywania między sobą bliskich kontaktów.

hipoteza przeładowania urbanistycznego: przekonanie, że mieszkańcy miast, broniąc się przed nadmiarem stymulacji, jakich dostarcza im miejskie życie, wykazują tendencję do zamykania się w sobie i unikania kontaktów z innymi ludźmi

Liczba świadków: efekt widza

Wydawałoby się, że im więcej świadków wypadku — takiego jak twoja hipotetyczna rowerowa kraksa — tym większa szansa ofiary na uzyskanie pomocy. W serii klasycznych już w tej chwili eksperymentów Łatane i Darley dowiedli czegoś wręcz przeciwnego. Liczba widzów nie stanowi gwarancji otrzymania pomocy. Wiele innych badań, przeprowadzonych zarówno w laboratorium, jak i w warunkach naturalnych, potwierdziło zaobserwowaną zależność: im większa liczba świadków zdarzenia, tym większe prawdopodobieństwo, że żaden z nich nie podejmie interwencji. Zjawisko to nazwano efektem widza.

RYCINA 11.3. Interwencja świadków: obecność innych obserwatorów zmniejsza gotowość do pospieszenia z pomocą. Kiedy uczestnicy eksperymentu wierzyli, że są jedynymi świadkami ataku padaczki studenta, większość z nich podjęła działania natychmiast, pozostali w ciągu kilku minut. Kiedy myśleli, że oprócz nich jeszcze jedna osoba słyszy odgłosy ataku, mniej byli skłonni do pomocy i angażowali się w nią wolniej. Kiedy byli przekonani, że są jednymi z pięciu świadków zdarzenia, wtedy przejawiali jeszcze mniejszą gotowość do interwencji (zaczerpnięto z: Darley, Latano, 1968)

efekt widza: zależność polegająca na tym, że im więcej jest świadków nagłego wypadku, tym mniejsza istnieje szansa, że którykolwiek z nich podejmie interwencję

Dlaczego ludzie w obecności innych świadków są mniej skorzy do angażowania się w pomoc? Łatane i Darley (1970) opisali krok po kroku proces podejmowania decyzji o ewentualnej interwencji (patrz ryć. 11.4). Rozważania ich wyjaśniają również intrygujące zjawisko, mianowicie to dlaczego liczba osób nabiera takiego znaczenia w sytuacjach wymagających udzielenia pomocy? Zacznijmy jednak od kroku pierwszego: dostrzeżenia, że ktoś potrzebuje pomocy.

Dostrzeżenie zdarzenia. Od czego zależy, czy ludzie zinterpretują sytuację jako nagły wypadek i zainteresują się losem poszkodowanego? John Darley i C. Daniel Batson (1973) stwierdzili, że większe znaczenie niż to, jakimi jesteśmy ludźmi, może odgrywać czynnik tak banalny, jak nasz pośpiech. Nie jest zbyt zaskakujące, że pośpiech sprawia, iż mniej interesujemy się tym, co się wokół nas dzieje, oraz obniża prawdopodobieństwo, że pośpieszymy z pomocą drugiemu człowiekowi. Jednak zastanawiające jest, iż sprawa tak banalna jak nasz pośpiech, okazuje się ważniejsza od tego, jakimi jesteśmy ludźmi. Darley i Batson (1973) poddali studentów badaniom za pomocą kwestionariuszy osobowości. Zainteresowali się głównie skalą religijności. Okazało się, że ci, którzy uzyskali na tej skali wysoką pozycję, wcale nie charakteryzowali się większą gotowością do śpieszenia z pomocą. Jeśli ludzie się śpieszyli, to niechętnie udzielali pomocy, nawet jeśli byli bardzo religijnymi ludźmi
RYCINA 11.4. Schemat procesów prowadzących do podjęcia interwencji przez przygodnego świadka. Latano i Darley przedstawili pięć stopni, przez które musi przejść człowiek, nim udzieli pomocy ofierze nagłego wypadku. Nieprzekroczenie któregokolwiek z tych stopni blokuje dalszy postęp i prowadzi do nieinterwencji. Stopnie wraz z potencjalnymi przyczynami, które mogą spowodować, że człowiek zatrzyma się na jakimś etapie, przedstawione zostały powyżej (zaczerpnięto z: Łatane, Darley, 1970)

Interpretacja zdarzenia jako nagłego wypadku. Innymi słowy, człowiek musi sobie odpowiedzieć na pytanie: czy w danych okolicznościach potrzebna jest jego pomoc? Gdy stwierdzimy, że nic złego się nie dzieje, oczywiście nie udzielimy pomocy, choć wniosek może być błędny. Dostrzeżono interesującą zależność — w przypadku obecności na miejscu zdarzenia innych osób, jesteśmy bardziej skłonni do uznania sytuacji za niewinną, nie wymagającą naszej interwencji. Gdy nie mamy pewności, co oznacza dane wydarzenie, np. czy wydobywający się dym świadczy o pożarze, patrzymy, co robią inni. Jeśli wzruszają tylko ramionami i odchodzą, wtedy najprawdopodobniej pomyślimy, że nic strasznego się nie dzieje. Wykorzystywanie innych ludzi jako źródła informacji w sytuacji niepewności stanowi dobrą strategie postępowania Związane jest z tym niebezpieczeństwo, że czasami nikt dokładnie nie wie, co się właściwie dzieje. Z samej definicji nagłego wypadku wynika, że jest to niespodziewane i nie do końca oczywiste zdarzenie, stąd jego świadkowie wpadają w bezruch i niepewnie obserwują sytuację, aby stwierdzić ostatecznie, co takiego się dzieje. Przypatrując się jeden drugiemu, widzowie stwierdzają, że nikt nie podejmuje żadnych działań. Zjawisko to nazwane zostało stanem kumulacji ignorancji i najogólniej mówiąc, polega na wzajemnym wprowadzeniu się w błąd, gdy na podstawie braku widocznych reakcji i oznak niepokoju ze strony świadków obserwujący dochodzą do przekonania, że sytuacja nie jest groźna i nie wymaga interwencji. kumulacja ignorancji: fenomen polegający na tym, że świadkowie nagiego wypadku wzajemnie obserwując swoją obojętność, interpretują zdarzenie jako niegroźne i nie wymagające interwencji

. W przypadku, gdy z całą pewnością możemy stwierdzić, że zdarzenie, którego jesteśmy świadkami, ma status nagłego wypadku (np. żadnych wątpliwości nie powinny wzbudzać krzyki Kitty Genovese wzywającej pomocy), wtedy nie musimy polegać na interpretacjach innych osób. Jednak im bardziej sytuacja jest niejasna, tym silniejszą ludzie wykazują tendencję do spoglądania na siebie z nadzieją, że ktoś w końcu wytłumaczy, co takiego się dzieje. Konsekwencją tego jest, że w niejasnych okolicznościach — np. w przypadku zauważenia dymu wydobywającego się z otworu wentylacyjnego — ludzie przekonując siebie nawzajem o błahości całego zdarzenia, doprowadzać będą do kumulacji ignorancji (Ciark, Word, 1972; Solomon, Solomon, Stone, 1978).

Przyjęcie odpowiedzialności. Konieczne jest również przyjęcie odpowiedzialności za to, co się dalej stanie. Na tym etapie liczba świadków także ma kluczowe znaczenie dla naszego poczucia odpowiedzialności, chociaż z innych niż poprzednio względów. Co się dzieje, gdy świadków nagłego wypadku jest wielu? Pojawia się wówczas zjawisko rozproszenia odpowiedzialności. Ponieważ są obecni inni ludzie, jednostka traci silne poczude osobistej odpowiedzialności za rozwój wypadków. Ponieważ każdy czuje w ten sam sposób, w rezultacie więc żaden obserwator nie wykazuje chęci do pomocy. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy nie wiadomo, czy ktoś inny podjął już interwencję

rozproszenie odpowiedzialności: fenomen polegający na tym, że wraz ze wzrostem liczby przygodnych świadków zmniejsza się poczucie odpowiedzialności za rozwój wypadków


Znajomość właściwej formy pomocy. Nawet jeśli w sekwencji działań osoba posunęła się tak daleko, że zauważyła nagły wypadek, określiła go jako sytuację wymagającą interwencji i poczuła się odpowiedzialna za rozwój wypadków, nie wystarczy to jeszcze, aby zaangażowała się w pomoc. Jednostka musi wiedzieć, jaka forma pomocy jest odpowiednia. Załóżmy, że widzisz kobietę przewracającą się na ulicy i wnioskujesz, że jest ona poważnie chora. Wydaje ci się, że nikt inny nie zamierza udzielić jej pomocy i zdajesz sobie sprawę, że wszystko spoczywa w twoich rękach. Pojawia się pytanie — co powinieneś zrobić? Czy kobieta ma atak serca? Czy zemdlała z jakiegoś innego powodu? Jeśli ludzie nie wiedzą, jak mają pomóc, oczywiście nie będą mogli tego uczynić.

Podjęcie decyzji o udzieleniu pomocy. Nawet jeśli wiemy, jaka forma pomocy jest właściwa, to jeszcze pewne okoliczności mogą nas powstrzymać przed działaniem. Po pierwsze, możesz uważać się za osobę niekompetentną do jej udzielenia. Jeśli na przykład nie ma wątpliwości, że kobieta dostała zawału i że konieczna jest reanimacja, to nie zdołasz jej pomóc, gdy nie wiesz, jak to się robi. Po drugie, możesz obawiać się, że wyjdziesz na idiotę albo że zrobisz coś źle, czym tylko pogorszysz całą sytuację, lub starając się pomóc, sam narazisz się na niebezpieczeństwo. W konkluzji stwierdzić należy, że do zaangażowania się ludzi w sytuację interwencji wiedzie pięć etapów. Człowiek musi dostrzec zdarzenie, zinterpretować je jako nagły wypadek, przyjąć na siebie odpowiedzialność za podjęcie działania, wiedzieć, jak pomóc, oraz zdecydować się na interwencję. Dopóki jednostka nie przejdzie przez te wszystkie etapy, dopóty nie podejmie pomocy.

Charakterystyka ofiary

Istnieje jeszcze jeden czynnik mający wpływ na to, czy ludzie pomogą ofierze czy też nie, mianowicie to, kim ona jest. Zastanówmy się, jakie cechy ofiary wpływają na gotowość innych do udzielenia jej pomocy. Stwierdzenie, że bardziej skłonni jesteśmy pomóc osobie podobnej do nas, było fundamentalnym odkryciem w badaniach nad zachowaniami prospołecznymi. Tim Emswiller i jego współpracownicy (1971Dlaczego ludzie wolą pomagać osobom podobnym do nich samych? Zwolennicy socjobiologii dowodzą, że jest to zgodne z prawem doboru krewniaczego. Wskazówką posiadania podobnych genów jest fizyczne podobieństwo (Rushton, 1989). Pomagamy innym, gdyż zwiększamy w ten sposób szansę przekazania naszych genów następnym pokoleniom. Podobieństwo warunkuje sympatię, z kolei chętniej pomagamy osobom, które lubimy. Nie jest zaskoczeniem, że ludzie niechętnie spieszą z pomocą jednostkom, które mają w pogardzie i lekceważeniu.

Czy to oznacza również, iż wykazujemy większą skłonność do pomocy swojemu przyjacielowi niż nieznajomemu Brzmi to przekonująco, jednak badania Abrahama Tessera (1988) nad utrzymaniem własnej samooceny (patrz rozdz. 3) wykazują, że takie założenie okazuje się prawdziwe tylko w pewnych okolicznościach. Jeśli postawione zadanie nie ma dla nas żądnego osobistego znaczenia, wtedy rzeczywiście wolimy pomagać przyjaciołom niż obcym Dlatego naszym przyjaciołom wolimy pomagać w dziedzinach, w których nie lokujemy żadnych ambicji, niż w ważnych obszarach zaangażowania.

Konsekwencje udzielenia pomocy

Wskazaliśmy na kilkanaście skutków pomagania, mających pozytywne znaczenie dla osoby, która angażuje się w takie działanie. Na przykład sprawia ono, że ludziom poprawia się samoocena, ich nastrój staje się radośniejszy, a społeczność obdarza ich sławą i uznaniem. W jednej z teorii wyjaśniających zachowanie prospołeczne — teorii wymiany społecznej — lansuje się pogląd, że ludzie pomagają wyłącznie wtedy, gdy leży to w ich własnym interesie. Z drugiej strony, otrzymanie pomocy w sposób oczywisty wiąże się z korzyściami. W krańcowych przypadkach pomoc oznacza ocalenie życia. Paradoksem jest jednak, że pomoc w pewnych okolicznościach może mieć większe znaczenie nagradzające dla osoby, która jej udziela, niż dla osoby, która ją otrzymuje. Świadczy o tym między innymi fakt, że ludzie często niechętnie proszą o pomoc. Czasem nie chcemy, aby nam pomagano, ponieważ uzyskanie pomocy to jakby obosieczny miecz — sprzyja osiągnięciu postawionych sobie celów, ale obniża naszą samoocenę i sprawia, że czujemy się nieadekwatni i zależni. Prośba o pomoc jest dla innej osoby informacją, że nie potrafimy poradzić sobie sami. Ludzie nie chcą okazać się niekompetentni, często wybierają cierpienie w milczeniu, mimo iż obniża to ich szansę na poradzenie sobie z zadaniem, które mają do wykonania (DePaulo, 1983; Nadler, 1991; Nadler, Fisher, 1986).

Otrzymanie pomocy nie zawsze ma wydźwięk pozytywny. Jeśli udzielają jej tobie osoby podobne do ciebie, może to wywołać u ciebie poczucie niekompetencji i stanowić zagrożenie dla samooceny.

Spotkanie z osobą podobną, lecz bardziej utalentowaną podkreśla naszą niekompetencję i dlatego stanowi zagrożenie dla naszej samooceny. Rozumując w powyższy sposób, Jeffrey Fishe i Arie Nadler (1974) stwierdziły, że ludzie nie lubią otrzymywać pomocy od osób w wysokim stopniu do nich podobnych. Przyjęcie oferty pomocy zależy w dużej mierze od stopnia, w jakim człowiek czuje się zdolny do wprowadzenia zmian w swoim sposobie działania. Uzyskanie pomocy odddziałuje szczególnie zgubnie na człowieka, jeśli godzi w jego samoocenę i jednocześnie utwierdza w przekonaniu o własnej niekompetencji w kierowaniu swoim życiem. Wtedy człowiek po prostu się poddaje. Natomiast jeśli cudza oferta pomocy jest kierowana do osoby, która ma silne poczucie, że potrafi decydować o swoim losie, rezultat będzie całkowicie odmienny. Człowiek taki zwiększa efektywność swojego działania, próbując wykazać, że sam potrafi poradzić sobie z problemem.

Jak możemy zwiększyć gotowość do udzielania pomocy

Co możemy zrobić, aby sprawić, by ludzie znajdując się w obliczu nagłego wypadku, zachowali się jak Lenny Skutnik, a nie jak sąsiedzi Kitty Genovese? stwierdziliśmy, że człowiek nastawiony altruistycznie ma osobowość o określonych cechach. Promowanie rozwoju tych cech zwiększa prawdopodobieństwo pojawienia się zachowań altruistycznych. Czynniki osobowościowe nie stanowią jedynego uwarunkowania zachowań prospołecznych. Pod presją specyficznych okoliczności — takich jak środowisko miejskie lub obecność licznych świadków — nawet życzliwe i altruistyczne osoby nie okażą pomocy. Innym czynnikiem sytuacyjnym jest podobieństwo między potrzebującym pomocy a tym, który potencjalnie może jej udzielić. Dość kłopotliwa jest rola podobieństwa ofiary i jej wybawcy. Badania prowadzone nad zachowaniami prospołecznymi sugerują, że powinniśmy znaleźć sposób na lekceważenie istniejących między nami różnic, gdyż jeśli spostrzegamy czyjąś odmienność, mniej chętnie służymy pomocą. Powinniśmy raczej patrzeć na siebie jak na istoty ludzkie, których wspólne cechy przeważają nad różnicami, niż dzielić się na białych lub czarnych, chrześcijan lub Żydów, Istnieją jednak dowody na to, że zwykła świadomość obecności barier hamujących pomoc zwiększa szansę na ich pokonanie. Wiedza o tym, że nieświadomie podlegamy wpływowi innych osób, może umożliwić przezwyciężenie tej niekorzystnej zależności. Miejmy nadzieję, że także wiedza o innych przeszkodach hamujących zachowania prospołeczne ułatwia ich pokonanie.

Dodaj swoją odpowiedź
Psychologia

Psychologia społeczna

Psychologia społeczna – nauka opisowa
Literatura:
Aronson, Wilson, Akent: Psychologia społeczna, serce i umysł
Doliński: Techniki wpływu społecznego
Cialdini: Wywieranie wpływu na ludzi
Wojciszke: Człowiek wśród ludzi...