Moje rozumienie tolerancji w dzisiejszym świecie z przykładami

Tolerancja..., dzisiaj jakże modne słowo. Wszyscy staramy się być tolerancyjni, ale czy naprawdę wiemy co to oznacza. Często to jeszcze jedno puste słowo w naszym słowniku. Oczywiście, kiedy zapytamy przeciętnego człowieka, czy uważa się za tolerancyjnego, bez wahania odpowie, że tak. Tak, bo nie chce wyrzucać z kraju Murzynów, Muzułmanów, Żydów czy innych nacji. Toleruje ich, bo te problemy nie dotyczą go osobiście. Ale czy byłby aż tak otwarty, gdyby to na jego ulicy zamieszkali Arabowie czy Afro-amerykanie? W takich okolicznościach najczęściej okazuje się, że zawsze jest coś nie tak. Czym jest dla nas tolerancja? Jakie niesie wartości i przesłanie? Czy bycie tolerancyjnym oznacza poddawanie się wszystkiemu co nas otacza, czy można wszystko tolerować? Gdyby tak było godzilibyśmy się na wszelkie zło. A tak przecież nie jest. I czy w tej sytuacji można o nas powiedzieć, że nie jesteśmy tolerancyjni? Myślę że wielu z nas stawia sobie podobne pytania. Może więc warto zastanowić się, co to jest tolerancja i czym jest ona dla nas. Według słownika wyrazów obcych jest to cierpliwość i wyrozumiałość dla odmienności, a także poszanowanie cudzych uczuć, poglądów, upodobań, wierzeń, obyczajów i postępowania choćby były całkowicie odmienne od własnych, albo zupełnie z nimi sprzeczne. Współcześnie rozumiana tolerancja to również szacunek dla wolności innych ludzi, ich myśli i opinii oraz sposobu życia. Kolejne pytanie, które nasuwa mi się bezwiednie to czy we współczesnym świecie istnieje granica tolerancji? Czy tolerancją można nazwać akceptowanie czyjegoś zachowania, np. krwawej awantury za ścianą, stwierdzając że to przecież ich życie, to co się będę wtrącać? Czy zgadzanie się na wszystko co nas otacza jest tolerancją? Czy jest nią akceptowanie postaw moralno-etycznych uznawanych powszechnie za złe. Jak w tym gąszczu pytań znaleźć jednoznaczną odpowiedz. Osobiście uważam, że nie można godzić się z takimi zachowaniami. Należy zawsze zło nazywać złem i przede wszystkim starać się je zwalczać. Musimy przy tym pamiętać, iż każdy człowiek sam decyduje o sobie i ma prawo do własnego zdania, nawet jeśli pozostaje ono w sprzeczności z naszymi przekonaniami. Nikt z nas nie ma prawa do osądzania innych, bowiem to nie kolor skóry, religia, czy chociażby orientacja seksualna decydują o tym, że ktoś jest złym człowiekiem. Nie można dokonywać podziałów na ludzi białych i kolorowych, mądrych (dzisiaj zaradnych umiejących się znaleźć w każdej sytuacji) i głupich, czyli tych którym w życiu nie powiodło, nie na Katolików, Muzułmanów, Buddystów, czy chociażby ateistów, lecz na ludzi dobrych i złych. Bowiem to nie religia jest zła, ale to ludzie wykorzystujący uczucia religijne i uprzedzenia rasowe mogą uczynić z religii potężną broń. Jaskrawym przykładem takiego zachowania może być fanatyzm, tych którzy zasłaniając się religią doprowadzili do śmierci tysięcy osób w Stanach Zjednoczonych 11 wrześni 2001 roku. Spokój Ameryki został zachwiany z powodu braku tolerancji dla demokracji, bowiem islamscy ekstremiści za największe zło tego świata uznali USA. Nienawidzą zachodniej kultury, odrzucają świecką nowoczesność. A nawet wręcz twierdzą, że jest to zło wymierzone w muzułmańskie wartości. W życiu codziennym równie często spotykamy się z nietolerancją, jednak zajęci swoimi sprawami, nie zawsze zadajemy sobie trud aby choć przez chwilę zastanowić się dlaczego tak się dzieje. Jeszcze trudniej jest nam zdobyć się na odwagę by wyrazić swoje zdanie, bo boimy się, że my również staniemy się obiektem nietolerancji. Nie można jednak przechodzić obojętnie, bowiem aprobata takich zachowań, jest jakby przyzwoleniem na dalsze takie postępowanie. Czasami warto jest powiedzieć nie, wyłamać się i zrobić coś dla tych odrzuconych, by mogli poczuć się też tacy jak my-chciani, potrzebni, i przede wszystkim tolerowani... Literackim przykładem problemu tolerancji jest nowela Marii Konopnickiej zatytułowana "Mendel Gdański". Mamy tu do czynienia z nietolerancją na tle zarówno religijnym, jaki i narodowym. Obraz nietolerancji ujęty jest w dialogach o biciu Żydów za ich Żydostwo. To jedyny powód, jaki podaje zegarmistrz: „Podobno Żydów mają bić rzekł tłusty zegarmistrz (...) -Nu, a za co uni mają wszystkich Żydów bić? (...)-Za to, że Żydy!” Społeczeństwo ukazane w noweli dzieli się na dwa obozy. Z jednej strony staje tłum, który chce krwi Żydów, z drugiej obrońcy, może nie tyle całego narodu żydowskiego, ile jego przedstawiciela. Jednym z uczestników staje się student, który wykazał się odwagą zasłaniając własnym ciałem Mendla i jego wnuka Jakuba: „Kiedy pierwsi z tłumu pod okno dopadli; znaleźli tam wszakże niespodziewaną przeszkodę. (...) Z wzburzoną czupryną, w rozpiętym mundurze stał on pod oknem Żyda, rozkrzyżował rencie zacisnąwszy pięści i rozstawionymi nogi jak otwarty cyrkiel. Był tak wysoki, że zasłaniał sobą okno niemal w połowie (...). -Wara mi od tego Żyda warknął jak brytan na pierwszych, którzy nadeszli(...) a skoczywszy przez niskie okno do izby, odepchnął Żyda, a sam w oknie stanął.” Ten student więcej niż tolerował Mendla, on próbował i to z pozytywnym skutkiem, obronić go przed głupotą innych. Nie obchodziło go, jaką wiarę wyznaję tylko, to jakim jest człowiekiem. Starego Żyda próbowały też obronić powróżniczka, stróżka i straganiarka, które przybyły uprzedzić Mendla przed napaścią. Chcąc go chronić próbowały wstawić święty obrazek lub krzyżyk w okno, jako znak, że w domu tym mieszka chrześcijanin. Mendel jednak odmówił:" Dajta spokój! Ja wam dziękuję, bo wy mnie swoją świętość chcieli dać, mnie ratować, ale ja do moje okno krzyż nie chcę stawić! Ja się nie chcę wstydzić, co ja Żyd. Ja się nie chcę bać! Jak uny miłosierdzia w sobie nie mają, jak uny cudzej krzywdy chcą, nu to uny nie są chrześcijany, nu, to uny i na ten krzyż nie będą pytali i na ten obraz... Nu, to uny i nie ludzie są. To uny całkiem dzikie bestie są. A jak uny są ludzie, jak uny są chrześcijany, nu, to dla nich taka siwa głowa starego człowieka i takie dziecko niewinne też jak świętość będzie". Można się zastanawiać czy człowiek ten dobrze zrobił, jak ja bym postąpiła na jego miejscu. Jedno jest pewne nie zaparł się swoich korzeni, pozostał Żydem nie zważając na okoliczności. Postać ta budzi we mnie ogromny szacunek i podziw. Dzisiaj mało jest ludzi, którzy potrafią tak przejść przez życie żeby pozostać wiernymi samym sobie. A jeśli ma to miejsce to najczęściej uznawani są przez opinie publiczną, czyli przecież nas sąsiadów, rodzinę za ludzi niespełna rozumu, oderwanych od rzeczywistości życiowych nieudaczników. Jakże inne stanowisko w stosunku do Żydów prezentuje Adam Mickiewicz w "Panu Tadeuszu". Na łamach tego dzieła pojawia się Jankiel. Co o nim wiemy? Wiemy, iż był patriotą, że ludzie darzyli go szacunkiem, może za to iż często wychodził naprzeciw ich problemom. Szanowali go zarówno starsi jak i młodsi. Sławił się też grą na cymbałach i śpiewem: „Szanowali go równie i starzy stronnicy Choreszkowcy, i słudzy sędziego Soplicy. On sam powagę umaił utrzymać nad groźnym Klucznikiem Choreszkowskim i kłótliwym woźnym; Przed Jankielem tłumili dawne swe urazy, Gerwazy groźny ręką, językiem Protazy”. Z powagą przyjmowano go do znamienitych domów. Jankiel był uważany za człowieka mądrego, umiał zjednywać ludzi. Był też patriotą, a to podnosiło jego wartość w społeczeństwie. Na tych dwóch jakże różnych przykładach literackich starałam się pokazać, iż to od ludzi zależy jak wygląda nasze życie. To my mamy wpływ na to, jak się żyje w naszym kraju. Brak tolerancji powoduje niejednokrotnie rozlew krwi i niepokoje. A przecież każdy z nas chciałby żyć w spokojnym państwie. Każdy chciałby, aby ludzie byli w stosunku do niego tolerancyjni i nic w tym dziwnego, gdyż wszyscy pragniemy być akceptowani przez środowisko takimi jakimi jesteśmy. Jednak w praktyce jest to często nie możliwe, ponieważ tak naprawdę my nie lubimy inności, ciężko akceptujemy ludzi którzy odstają od ogólnie przyjętych zasad. A przecież każdy z nas ma prawo do prywatnego zdania i nie musimy pochwalać czyjejś postawy jeśli nie odpowiada ona naszym przekonaniom, ale nie oznacza to , że mamy prawo do osądzania innych. Przykłady łamania zasad tolerancji były, są i niestety będą. Już bowiem od najmłodszych lat wpaja się nam nieufność i jakże często nienawiść do ludzi. Dlatego też rodzą się niepokoje, u których podstaw jest brak tolerancji, przykładem czego jest była Jugosławia, Indie, Irlandia Północna, czy też ataki terrorystyczne na Stany Zjednoczone, Madryt, Wielką Brytanię. Najgorsze w tym wszystkim jest to, iż te tragedie niczego nas nie nauczyły. A przecież wnioski nasuwają się same. Nie atakujmy siebie nawzajem tylko dlatego, że ktoś nam się z jakichś powodów nie podoba. Atakują nas przecież przerażające żywioły (powodzie, huragany, pożary...), straszne, nieuleczalne choroby, na to jednak wpływu nie mamy. Nienawiść i wojny szerzymy sami, a jesteśmy przecież rozumnymi istotami. Do czego to nas może doprowadzić? Czy nie tak wyginęły cywilizacje? Uczmy się tolerancji nawzajem. Przy dobrych chęciach to nie jest takie trudne. Wystarczy tylko (a może aż) przestrzegać przykazania nie rób drugiemu, co tobie niemiłe. Nie robiąc drugiemu zła, pomagając słabszym, biedniejszym niezależnie od tego jakiego są wyznania, czy też jakiej rasy damy dowód swej tolerancji i myślę, że wtedy będziemy mieli prawo oczekiwać, że nas również inni będą tolerować, jeśli w jakimś względzie będziemy mieli inne zdanie niż nasze otoczenie. Zacznijmy więc od siebie samych.

Dodaj swoją odpowiedź