Interpretacja "Stepów akermańskich" A. Mickiewicza.
Cykl osiemnastu sonetów wydanych wraz ze zbiorem wierszy miłosnych w 1826 r. jest efektem przymusowego pobytu Adama Mickiewicza w Rosji. Pewien podolski ziemianin zatrzymał poetę na trzy dni w swoim stepowym chutorze – Lubomile, co umożliwiło Mickiewiczowi podziwianie okolic Akermanu. Podróż krajoznawcza w okolice Odessy, w maju 1825 r., okazała się wyprawą do innego świata – wtajemniczeniem w Orient. Autor Sonetów poznał wówczas przyrodę całkowicie odmienną od litewskich krajobrazów. Zafascynowanie naturą i kulturą Krymu znalazło upust m.in. w sonecie pt. Stepy akermańskie.
Z romantyczną przekorą i swobodą poeta potraktował język poetycki i tradycyjnie rygorystyczną formę sonetu. Kompozycja Stepów akermańskich odbiega bowiem od norm, które wytyczył Petrarka. Mam na myśli odejście od miłosnej tematyki na rzecz zafascynowania przyrodą. Mickiewicz oczarowany egzotyczną odmiennością ukraińskiej natury, opowiada o podróży, którą odbył z towarzyszami przez dzikie, bezkresne stepy.
W pierwszej strofie sytuacja liryczna wskazuje na mężczyznę, bliżej nieokreślonego, jadącego wozem przez step i podziwiającego przyrodę.
Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu,
Wóz nurza się w zieloność i jak łódka brodzi
Śród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi,
Omijam koralowe ostrowy burzanu.
Wyraz rozpoczynający wers i zarazem cały wiersz – wpłynąłem oraz kolejne czasowniki, sugerują ruch, można więc wywnioskować, iż podmiot liryczny pozostaje w ciągłym ruchu. W związku z tym pejzaż, który widzi również jest zmienny. Dominują efekty wzrokowe. Pod wpływem opisu środowiska i jego barw, możemy śmiało wyobrazić sobie zieloność łąk, mnogość kwiatów i koralowe ostrowy burzanu. Nieuważny czytelnik mógłby pomyśleć, iż bohater rzeczywiście „płynie” po „zielonym oceanie”. Wpłynąłem – niesie z sobą konotacje poruszania się łodzią po wodzie. Już w drugim wersie dowiadujemy się, że chodzi tu o wóz, który brodząc w wysokich trawach, stwarza wrażenie płynięcia, falowania.
Za pomocą tego metaforycznego obrazu Mickiewicz obrazuje wielkość stepu. Jest on bowiem rozległy niczym ocean, którego kraniec trudno dostrzec będąc na brzegu. Cała strofa to jedno, wielokrotnie złożone zdanie oznajmujące, które stwarza wrażenie spokoju, łagodności natury, lekkiego rozfalowania.
Melancholijny obraz pierwszej strofy ulega diametralnej zmianie w następnym wersie.
Już mrok zapada, nigdzie drogi ni kurhanu;
Patrzę w niebo, gwiazd szukam przewodniczek łodzi;
Wypowiedź staje się tu bardziej dramatyczna, czuć niepokój, napięcie. Dominują efekty nocy. Zapada już zmrok, a w pobliżu brak jakiegokolwiek bezpiecznego schronienia. Nie można dostrzec ludzkich śladów, które okiełznały step i wyznaczyły nań drogę. Pomoc „z nieba” również nie nadchodzi, przewodniczki gwiazdy zdają się być zbyt odległe aby ich blask mógł wskazać ścieżkę błądzącemu. Bohater jest w trudnej sytuacji, całkiem zdezorientowany dostrzega nagle w oddali światło. Nie wie jednak z czym ma do czynienia. Pyta więc:
Tam z dala błyszczy obłok? tam jutrzenka wschodzi?
Zdania pytające szczególnie podkreślają niepewność i niepokój, takie wypowiedzenia dramatyzują wypowiedź. Okazuje się, że ta odległa jutrzenka, to lampa Akermanu, czyli błyszczący Dniestr. Rzeka wydaje się jedyną nadzieją na bezpieczny powrót, jest swego rodzaju latarnią morską, która pomaga zagubionym podróżnikom. Widzimy, jak Mickiewicza, młodego Litwina, który niewiele widział więcej poza okolicami Wilna czy Kowna, wszystko pociąga i zachwyca. Okolice Akermanu zdawały mu się być przepełnione tajemniczością, którą starał się nam, jak najlepiej zobrazować.
Strofy I i II opierały się głównie na opisach wzrokowych, które silnie działają na wyobraźnię odbiorcy. W Sonetach bowiem zaczyna się formować Mickiewiczowska zasada „widzę i opisuję”, która określi warsztat epicki Pana Tadeusza. W Stepach akermańskich znajdujemy potwierdzenie ogólniejszej tezy dotyczącej estetyki pejzażu romantycznego, który – w opozycji do klasycyzmu – jest oparty na konkrecie, charakterystyczności, na poszanowaniu odrębności utrwalonej w naturze i percypowanej przez czujne oko patrzącego.
Dwie kolejne zwrotki, krótsze, bo trzywersowe, obstają przy efektach słuchowych. Romantycy odczuwali naturę poprzez wszystkie zmysły, toteż gdy w mroku wzrok zawodzi, słuch przejmuje prymat. Należy jednak poruszyć jeszcze jeden, ważny aspekt, mianowicie „pojawienie się” towarzyszy podmiotu lirycznego. Dopiero w trzeciej strofie uzyskujemy informację o obecności jednej bądź kilku osób, które podróżują z podmiotem przez bezkresne stepy. Stójmy! – ta apostrofa powiadamia nas, że bohater nie do końca jest tak samotny, na co wskazywały jego poprzednie wypowiedzi.
Autor chciał zapewne podkreślić w poprzednich strofach indywidualne zaangażowanie podmiotu w podziwianie nieokiełznanej przyrody. Jego samotne przeżywanie, odnosi się do sfery wewnętrznej, nie jest ograniczone wyłącznie zewnętrznym przyswajaniem pejzaży – to coś poruszającego do głębi. Prędko jednak zapominamy o towarzyszach, ponieważ kolejny czasownik (słyszę), znów odwołuje się do wrażeń jednostkowych, osobistych. Podmiot podkreśla ciszę, hiperbolizując własne wrażenie słuchowe.
Stójmy! – jak cicho – słyszę ciągnące żurawie,
Których by nie dościgły źrenice sokoła;
Słyszę, kędy się motyl kołysa na trawie,
Kędy wąż śliską piersią dotyka się zioła.
Bohatera przejmuje głęboka, niemal niczym niezmącona cisza, którą przerywają odgłosy tak ciche, iż niemożliwe do usłyszenia dla normalnego, przeciętnego człowieka. Czy to oznacza, iż podmiot kreuje siebie na osobę ponadprzeciętną? Możliwe… Ale jedno jest pewne, nasz wieszcz potrafi spoglądać „oczyma duszy”, czemu więc nie miałby słyszeć „uszami duszy”? Tym sposobem w tej przejmującej i pełnej napięcia ciszy poeta słyszy bardzo odległe sunące żurawie, kołysanie motyla na trawie oraz kędy wąż śliską piersią dotyka się zioła. Hiperbolizacja efektu ciszy powoduje, iż sami się wyciszamy, następuje moment napięcia i oczekiwania. Wydłuża go jeszcze bardziej przedostatni wers:
W takiej ciszy! – tak ucho natężam ciekawie,
Cisza jest naprawdę przejmująca, niemal ożywiona… Przypomina swoją postawą wysłannika, posła, który z bardzo daleka niesie wieści. Usłyszenie jej wymaga skupienia, ciekawość jest coraz większa, zniecierpliwienie sięga zenitu. Poecie zdaje się słyszeć głos z Litwy, jednak po chwili stwierdza zawiedziony: Jedźmy, nikt nie woła. Mimo iż zagłębił się w ciszy i przez moment wydawało się, że słyszy głos, to jednak z odległej Litwy nic nie ułowił uchem. Następuje rozładowanie napięcia, które towarzyszyło nam od zapadnięcia zmroku na stepach. Autor budzi się z krótkiego letargu oraz zafascynowania przyrodą i postanawia kontynuować swoją podróż. Możliwe, że złudzenie głosu z Litwy zostało wywołane tęsknotą do jakiejś osoby, którą pozostawił na Litwie. Przypuszczam, że tą personą mogłaby okazać się jego ukochana Maryla.
Widocznie delikatny wiatr podszył się pod jej głos, zwodząc zakochanego mężczyznę. Bardzo prawdopodobne, że ostatnie słowa bohater wypowiada z przykrością i rozczarowaniem. Nasuwa się również inna interpretacja tej strofy. Poeta wyczulony na wszystkie uroki tego świata, nie zapomniał przecież o swym rodowodzie. Otóż, gdy chłonie zmysłami urodę muzułmańskiego Wschodu, kiedy ożywia przyrodę okolic Akermanu, kiedy kontempluje ciszę czarnomorskich stepów, nie zapomina przecież o przeszłości. Wrażenie, że wśród ciszy słyszy głos z Litwy, jest wrażeniem poety, którego do końca nie uwiodła wschodnia egzotyka. Można więc uznać, że Stepy akermańskie nie są popisem jakiejś beztroski egzystencjalnej poety. Mamy do czynienia raczej z przejawem rozdarcia między zauroczeniem cudną jawą egzotyki czarnomorskiej, a pamięcią.
Poezja Mickiewicza odznaczała się zawsze ekonomią słowa. W Sonetach pozwoliła ona zawrzeć na przestrzeni kilkunastu wierszy całą urodę Wschodu: piękno dnia i piękno nocy, szum wiatru i posępną grozę morskiego żywiołu, niezrównane w swym pięknie doliny, góry, potoki, skały.
W Stepach akermańskich mamy do czynienia z niezrównaną plastyką poetycką, obrazowaniem malarskim i liryczną finezją. Nikt tak, jak Mickiewicz nie potrafił pokazać przyrody przez pryzmat psychiki ludzkiej. Autor kreując step jako tajemnicze, bezkresne i nieokiełznane miejsce ukazuje swoje osobiste percepcje – najpierw wzrokowe, potem słuchowe. Wciąga nas przy tym w pełny napięcia tok wiersza i wymaga zastanowienia nad jego treścią. Przybliża nam tym samym nie tylko zewnętrzny obraz stepu: zielone szumiące łąki pełne kwiatów i wielkich okwieconych krzaków ziela – ale też wewnętrzne wrażenia poety: jego podziw, zafascynowanie i pochylenie się nad tajemniczością niezgłębionej natury.
W Stepach akermańskich Mickiewicz pozostawia wiele niedomówień. Nie wiemy bowiem dokładnie czyjego głosu nasłuchiwał, co spodziewał się usłyszeć. Wiemy natomiast, iż jego podróż wciąż trwa, nawet po jego śmierci. Istnieje ona w sercach wrażliwych ludzi, w sercach podróżników, w sercach romantyków. Wystarczy pochylić się na chwilę, stanąć w tym zabieganym świecie i poddać się przyjemności czytania oraz przeżywania.
Bibliografia:
1. J. Kopciński, Przeszłość to dziś. Literatura, język, kultura. II klasa liceum i technikum, Wyd. Stentor, Warszawa 2004.
2. A. Mickiewicz, Poezje, opr. Maciej Krassowski, Dom Wydawniczy „Jota”, Warszawa 1991.
3. A. Witkowska, Literatura romantyzmu, PWN, Warszawa 1986.