Ludwig Van Beethoven ur.15.12.1770r. Z pochodzenia jest Niemcem.Zmarł 26.03.1827 w Wiedniu.Był twórcą muzyki poważnej. Z zawodu był kompozytorem,pianistą,dyrygentem.W historii stanowi centralna postać pogranicza klacysyzmu i romantyzmu.Jego muzyka łączy intensywność uczuć z doskonałością formy. Więcej już nie wymyśle :( Masz tutaj 6 zdań
Ludwig van Beethoven urodził się w 1770 roku w Bonn (Niemcy) w rodzinie z muzycznymi tradycjami. Jego ojciec i dziadek byli muzykami dworskiej kapeli Królowej Bony. Muzyczne tajemnice początkowo odkrywał przed małym Ludwigiem jego tata, później lekcje gry na fortepianie dawali mu różni nauczyciele. Chłopiec nie mial beztroskiego dzieciństwa. W wieku zaledwie 12 lat musiał zarabiać na utrzymanie bliskich jako pomocnik nadwornego organisty. Szczęście uśmiechnelo się do niego dopiero tuż przed uzyskaniem pełnoletnosci, kiedy wyjechał do Wiednia - ówczesni stolicy europejskiej kultury. Tam stał się szybko ulubieńcem bywalców najlepszych arystokratycznych salonów. W Wiedniu artysta spotkał Wolfgana Amadeusza Mozarta, a nawet dostał od niego kilka cennych muzycznych wskazówek. Mistrz dostrzegł talent Beethovena i tak wyraził się o nim publicznie : Zobaczycie, że o tym młodym człowieku wiele się jeszcze będzie mówiło... Niestety, wiadomosc o śmiertelnej chorobie matki przerwała pobyt Ludwiga w Austrii. Po powrocie do domu musiał przejąć odpowiedzialnosc za młodsze rodzeństwo i zadbać o ich byt. Do Wiednia wyjechał po raz drugi dopiero w 1792 roku w wieku 22 lat. Beethoven dawał koncerty w wykwintnych salonach i udzielał lekcji gry na fortepianie. Szybko też zdobył sławę i uznanie jako pianista-wirtuoz. I wtedy los po raz kolejny okrutnie go doświadczyl. Kompozytor odkrył u siebie początki postępującej głuchoty. Świadomość choroby i jej konsekwencji doprowadziła go do głębokiej depresji, która spowodowała, że w umyśle kompozytora rodziły się myśli samobójcze. Na szczęście miłość do muzyki zwyciężyła. Ona tylko, sztuka powstrzymała mnie. Ach, nie moge świata opuścić zanim nie stworzę tego wszystkiego, do czego czułem się powołany (...).