Indywidualizm – wyraz dumy człowieka, przejaw jego pychy, „manifest inności...”. Oceń postawy wybranych bohaterów literackich, których nazwałbyś indywidualistami.
Indywidualizm – wyraz dumy człowieka, przejaw jego pychy, „manifest inności...”. Oceń postawy wybranych bohaterów literackich, których nazwałbyś indywidualistami.
Świat to ponad sześć milionów ludzkich istnień i tyleż samo osobowości. Zaskakujące jest to, iż w morzu wypadkowych tych cech brakuje duplikatów. Każdy z nas jest jedyny, każdy niepowtarzalny, lecz czy czyni z nas to indywidualistów...? Czy indywidualizm to tylko myślenie, czy może czynne działania? A może jednak i to, i to?
Otóż owa „wewnętrzna inność” to coś więcej niż tylko rodząca się w ludzkim umyśle idea, kształtowanie się formy, lecz również wstrzyknięcie „serum utopii” w ponurą cykliczność dnia codziennego, w wszechogarniającą monotonię.
Jest to opór przeciwko rzeczywistości oparty na fundamentach niespotykanej charyzmy i uporczywości. Indywidualizm to zarazem dążeniu do realizacji własnych wartości, niekiedy znajdujących się po przeciwnym biegunie norm moralno-obyczajowo, społecznych. Jest niewątpliwie wyrazem dum. Jednak tak jak pomiędzy miłością a nienawiścią dopatrzyć się możemy wspólnej wypadkowej, tak dzielącą dumę od pychy granicę porównać można do impresjonistycznej formy malarskiej, którą cechuje brak wyrazistości a niekiedy zaniechanie.
Indywidualizm to coś więcej niż tylko duma i pycha to również manifest inności. Owa „inność”, który stawia człowieka przeciwko realiom, niezgoda, opór to nie tylko „wypaczona” idea w bezgranicznej jednomyślności mas, ale i świadome działanie.
Wszystkie te „niesystematyczności”, jak można określić indywidualizm były znakomitą „pożywką” literatury wszystkich epok. Raz to wykorzystywani jako źródło praw o świecie jak to bywało w antyku, z drugiej strony byli kolebką sukcesu wielu wieszczów romantyzmu, promieniując przy tym naiwnością, nadmiernym marzycielstwem i pychą.
Prometeusz „dobroczyńca ludzkości”, tak to brzmi odpowiednio. Jego ogień to bezdyskusyjnie źródło postępu cywilizacyjnego. Przy ogniu pierwsi ludzie rozwijali życie społeczne. Zaciskali więzi urzeczywistniając coraz to nowe „kaprysy” własnych umysłów.
Dar tytana, który ulepił człowieka z gliny i łez to również śmierć wielu ludzi, spustoszenie nie oszczędzające szlachetnych i uczciwych. Bezinteresowny żywioł, który zgładził wiele istnień w starożytnej metropolii Cesarstwa Rzymskiego i po dzień dzisiejszy jest źródłem ludzkiej tragedii.
Prometeusz to symbol przeciwstawienia się siłom boskim na rzecz interesów człowieka, ilustracja problemu humanizmu. Ten mityczny bohater znał konsekwencje swego czynu. Postawił na szali najważniejszą wartość ludzką, wydawałoby się nie pohamowaną niczym wolę życia, przetrwania.
Wszyscy boimy się śmierci. Czym jest w naszym życiu chwila, w której zmysły odbierają nam posłuszeństwa. Serce zamiera w głuchym bezruchu, sztywnieją mięśnie i gaśnie żagiew świadomości tkwiąca w dumie człowieka jego umyśle. Czym jest ułamek ludzkiego życia wobec permanętnej śmierci „filantropa ludzkości”? Skazanego na wieczne fizyczne cierpienie, gdzieś w górach Kaukazu.
Antagonizmem powyższej postaci jest Stanisław Grzesiuk z autobiograficznej powieści „Pięć lat kacetu”. Bohater nie poświęcił się innym, nie wnosi nic znaczącego w ludzką historię. Jednak coś sprawia, iż kwalifikuje się do elitarnego grona indywidualistów... Tym czymś jest pragnienie życia oraz chęć pozostania człowiekiem. Można by rzecz to nic wielkiego przecież wspomniałem już wcześniej, iż boimy się śmierci oraz pragniemy za wszelką cenę żyć. Jednak schemat tego dążenia jest nieschematyczny w sytuacji, w jakiej Grzesiuk się znalazł.
Autor opisuje swoje losy w kolejnych obozach koncentracyjnych II wojny światowej. Książka przepełniona jest ludzką desperacją i poniżeniem. Czego przykładem była przemoc w stosunku do współwięźniów, akty samobójcze na bezosobowym płocie elektrycznym, będącym jedyna ucieczką od rzeczywistości oraz męska prostytucja. W obliczu powszechnego procesu dehumanizacji człowieka Grzesiuk powiedział stanowczo nie. Zachował zdrowy rozsądek, trzeźwość umysłu w wielu sytuacjach, których nawet nikt z nas w najgorszym śnie nie mógł przewidzieć.
Była i druga strona medalu. Więzień pchany wewnętrzną siłą przetrwania nie reagował na cierpienie innych, stał się na nie obojętny.
Reasumując postać Stanisława Grzesiuka, należy podkreślić, iż jest to człowiek nietuzinkowy, lecz jego manifest inności to przejaw tylko i wyłącznie własnych celów. Motorem napędowym jego charyzmy była chęć życia, a przy tym zachowanie człowieczeństwa. Rozumianego ( w jego przypadku) nie w chęci niesienia pomocy bliźnim, lecz człowieczeństwo Grzesiuka to przekonanie o lepszym jutrze, o sytuacji, w jakiej się znalazł posiadał godność nie przyłączył się do grupy:
„Prominentów ludzi uprawiających męską prostytucję, lub w inny sposób użytecznych esesmanom”.
Ze względu na to, iż książka odnosi się do postaci autentycznej, będąc przy tym dziełem subiektywnym (autobiograficzny fragment życia). Wstrzymam się od jednoznacznej oceny bohatera, powołując się przy tym na słowa przyjaciela Stanisława Grzesiuka Stanisława Nogai:
„Ci, którzy nie byli sami w obozie, niech nie sądzą tych, którzy tam przebywali.”
Literatura zna wiele przykładów pychy ludzkiej. Prekursorem tej filozofii jest Ikar. Kim jest mityczny marzyciel i jaki wpływ wywarł na losy potomnych...?
Ikar jest postacią znaną każdemu amatorowi „pigułkowej” wiedzy zawartej w kieszonkowym wydaniu opracowań. Syn Dedala to nic więcej jak tylko naiwny idealista. Jego pycha to realizacja pokusy, łamanie tak stanowczo wytyczonych granic przez ojca. Ikar to młodzieniec z pełnią cech charakteryzujących jego wiek, ginie, bo brakuje w nim rozsądku, przegrywa, bo jako człowiek nie przezwycięża niezłomnych sił natury.
Poza „życiową” nauczką, jaką niesie głupota marzyciela, nie wyróżnia się on żadną oryginalnością. Jest on tylko personifikacją słabości człowieczeństwa.
Uważam, iż nie można nazwać powyższego śmiertelnika indywiduum. Postawa, jaką on reprezentuje jest nam wszystkim dość bliska, codziennie spotykamy się z ślepym marzycielstwem.
Choć bez wątpienia to właśnie marzenia popychają postęp techniczny to jednak skażona wewnętrzną ambicją niekiedy prowadzi do katastrofy. Ikar marzył, to nic złego. Ikar działał, to godne pochwały, lecz przede wszystkim Ikar poległ i właśnie z tej strony winien stać się wartością dla ludzkości.
Indywidualności pozytywizmu aż „kipią” od buntu, walczą z brutalizmem rzeczywistości, z podziałami i konwenansami społecznymi. Bastionem niezależności jest punkt odniesienia „Ludzi bezdomnych” w postaci Tomasza Judyma.
Młody lekarz to doskonały przykład scientyzmu, przeplatanego z konsekwentnym utylitaryzmem. Co rozumiemy przez to..,? Owy inteligent to „szlagierowa” postać epoki 2*P (praca organiczna i prac u podstaw), którego jedynym konkurentem o popularność „sezonu” jest Wokulski.
Doskonale! Nareszcie postać nadwymiar klarowna, tak to z pewnością indywidualista. Walczący sam ze sobą oraz otaczającym go światem. Wciąż tylko wybiera i poświęca, a i jeszcze w „wolnym” czasie wybiera i poświęca. Judym odrzuca pokusę życia w dostatku z powodu, który najlepiej wyrażają jego własne słowa:
„Zakiełkuje we mnie wyschłe nasienie dorobkiewicza...”
Jednak odsuwa to, co dla nas jest najcenniejsze, miłość, wybiera samotność, popada w „syzyfową pracę”, której rezultatem jest wewnętrzny rozpad oraz zranienie ukochanej.
Jak ma się postępowanie Judyma do słów Antygony?
„Współkochać przyszłam a nie współnienawidzieć”
Antygona to wyraz dumy, manifest inności. Jej indywidualizm to również poświęcenie, lecz właśnie odwrotne, w imię miłości. Postawiona pomiędzy ludzkim prawami a tradycją, wybiera obyczaj poparty miłością do bliskiego. Konsekwencją tego świadomego czynu jest jej śmierć.
Szlachetnie oddany hołd miłości i wyraz determinacji...? Nie do końca, śmierć bohaterki pociąga za sobą łańcuch zgonów wielu innych ludzi.
Wnioski, indywidualizm może być czymś wzniosłym i pięknym, lecz niejednokrotnie staje się czymś groźnym. Jak bowiem pogodzić interesy zbuntowanej przeciwko ogółowi jednostki z celami ogółu...
Największą wyrozumiałością dla indywidualizmu odznacza się epoka romantyzmu.
Zagubiona jednostka wraz ze swoim buntowniczym planem, stała się motywem przewodnim. Czego najlepszym przykładem jest Kordian z III części „Dziadów” . Adama Mickiewicza.
Nie będę ukrywał mojego negatywnego stosunku do tejże postaci. Konrad dla mnie to ucieleśnienie pewnej naszej narodowej wady. Mianowicie gadulstwa oraz bierności w działaniu. Miał on możliwości wykazania się, lecz zawiódł. Jest przekonamy o swej roli, wyższości, porównuje się do Boga:
„Jam się twórcą urodził!”
„Stamtąd przyszły siły moje”
Romantyk jest symbolem odwiecznej żądzy władzy człowieka, jego zepsucia żądania Konrad kieruje do samego Boga:
„Daj mi rząd dusz”
Bohater jest pyszny i zarozumiały, złorzeczy Bogu, nie jest nawet w pełni świadom swych słów. Utożsamia się z całym narodem:
„Ja i ojczyzna – to jedno!”
Merkantylizm narodu polskiego wyraża we własnej i tylko własnej postawie buntu prometejskiego:
„Nazywam się Milion, bo za miliony
Kocham i cierpię katusze.”
W rezultacie zakończyło się schematycznie. Kordian z racji bycia postacią tragiczną przegrać musiał. Całość kończy się stertą niepotrzebnych słów i brakiem działania. Jednak Kordian, choć sam nie osiągnął nic rozpalił w sercach Polaków ogień patriotyzmu, którego uwieńczeniem była śmierć wielu z nich w walkach powstańczych i bratobójczych mordach (rabacja galicyjska).
Indywidualizm i idealizm to słowa, choć o podobnym brzmieniu to jednak o różnym znaczeniu. Pragnąłem wykazać, iż indywidualistów świat „spłodził” i „płodzi” wielu. Lecz idealistów, a raczej idealnych indywidualistów jest naprawdę niewielu, może nawet ich brak.
Dziś w erze postępującego procesu globalizacji, indywidualizm jest czymś jak najbardziej pożądanym. Jako przykład wystarczy podać Jana Pawła II, Matkę Teresę, jak i również Adolfa Hitlera.
Pamiętajmy przy tym, iż indywidualizm rozpatrywany w aspekcie dobra i zła jest relatywny. Wyrażają go, bowiem trzy fundamentalne wartości: duma, pycha, manifest inności.
Z pewnością zaskoczeniem dla wielkiego myśliciela XIX wieku ojca filozofii indywidualizmu, głoszącego kult siły i nadczłowieka Fredericha Nietschego. Jest fakt, iż nierealne jest społeczeństwo, masa, której przedstawiciele składaliby się tylko z indywidualistów. Układ taki negowałby istnienie kompromisu oraz istnienie jednostki odmiennej. Oryginalność nie mając punktu odniesienia straciłaby swoje znaczenie, hamując przy tym proces chylenia się świata raz to na szale sukcesu a raz to na stronę ludzkiej totalnej porażki (jako przykład wystarczy przytoczyć II wojnę światową). Świat nie mogąc spocząć na żadnej ze stron wciąż potrzebuje jednostek niepowtarzalnych.