Analiza języka biznesu oraz polityki i jego wpływ na kształtowanie języka współczesnego

Chociaż ustawowo „polski jest językiem urzędowym” to jednak w Polsce można rozróżnić tysiące dialektów, slangów, żargonów i gwar będących w codziennym użytku. Języki biznesu i polityki to tzw. socjolekty, czyli „odmiany języka narodowego związane z istnieniem trwałych grup społecznych połączonych jakimś rodzajem więzi” .

„Wiedza na temat polskich socjolektów sięga XVI w.” , ale nie ostały się żadne materiały, które mogłyby stać się podstawą rekonstrukcji któregokolwiek z nich. W dzisiejszych czasach nie musimy niczego rekonstruować, żeby przeprowadzić analizę danego socjolektu, który ma wpływ na nasz język.

„Wartość pieniądza zależy od szeregu różnorodnych czynników, a ilościowa teoria pieniądza dopatruje się związków pomiędzy jego wartością z jednej strony oraz relacją między wzrostem pieniądza w obiegu w stosunku do wzrostu produktu narodowego” .

Powyższy przykład jasno obrazuje, że język biznesu, ze względu na wysoki miernik zawodowości, jest niezrozumiały dla przeciętnego człowieka. „W każdym socjolekcie odnajdujemy słownictwo związane z zawodowymi realiami grupy oraz słownictwo dotyczące człowieka i świata w ogóle. Ilościowy stosunek jednej warstwy znaczeniowej do drugiej jest bez wątpienia miernikiem zawodowości” .

Różnica pomiędzy socjolektem biznesu a polityki objawia się we wpływie jaki mają one na kształtowanie się współczesnego języka polskiego. Interesujący jest sam proces, który można nazwać ukrytym zapożyczeniem, gdyż na ogół użytkownicy języka nie zdają sobie sprawy z tego, że wyraz od dawna przez nich używany nabrał nowego sensu. W obu przypadkach proces ten tyczy się zupełnie różnych rodzajów słów.

W dzisiejszych czasach określenia typu renta czy giełda mają swoje stałe definicje w biznesie. Renta funkcjonuje jako nazwa „świadczenia z tytułu ubezpieczenia społecznego, wypłacanego w przypadku inwalidztwa” . Jednak ów termin istniał o wiele wcześniej i oznaczał formę dochodu uzyskiwanego przez właściciela ziemi wykorzystywanej do celów produkcyjnych. Podobnie było z giełdą, która kojarzy się z giełdą papierów wartościowych i grupą krzyczących facetów, którzy kupują i sprzedają, by rozmnożyć majątek swoich klientów. Tutaj również język biznesu wpłynął na nasze pojmowanie tego słowa, gdyż wcześniej giełdami nazywano „gospody, do których schodzili się kupcy i starszyzna cechowa, zwłaszcza w pewnych porach dnia, dla narad, załatwiania interesów, a przy tym i posilenia się i biesiadowania” .

Wraz z rozwojem biznesu po `89 roku do naszej mowy zaczęło wkradać się coraz więcej anglosemantyzmów. Chociaż zapożyczenia z języków obcych są naturalną formą rozwoju języka to jednak w latach wcześniejszych podejmowano walkę chociażby z niemiecko pochodnym słowem szlafrok, który starano się bezskutecznie zastąpić neologizmem podomka. Dzisiaj nikt już nie próbuje wykorzeniać takich słów jak leasing czy public relations. Oczywiście istnieją polskie odpowiedniki tych słów, ale nie są one aż tak popularne. Po prostu łatwiej jest powiedzieć leasing zamiast wypożyczenie za opłatą środka trwałego, czy public relations zamiast doradztwo prasowe. Ważną informacją jest tez fakt, iż w polskim prawie również przyjęło się słowo leasing, co można zauważyć w Art. 709 Kodeksu cywilnego: „Przez umowę leasingu finansujący zobowiązuje się, w zakresie działalności swego przedsiębiorstwa, nabyć rzecz od oznaczonego zbywcy na warunkach określonych w tej umowie”.

Kiedy wchodzimy do centrów handlowych w oczy rzucają się takie napisy jak sale czy promocja. To też określenia, na które wpłynął język biznesu. Angielskie sale mocno konkuruje z polską wyprzedażą, natomiast promocja niemal wszystkim już się kojarzy z obniżką cen, kiedy tak naprawdę oznacza reklamowanie produktu. Z kolei „rental jest już w polszczyźnie używany jako rzeczownik, tworzy także nowe derywaty, takie jak przymiotnik rentalowy” . Mamy więc już nie tylko rynek rentalowy czy klienta rentalowego, ale również pralnię rentalową i wiązania rentalowe do nart.

Po upadku komunizmu rozpoczęła się masowa prywatyzacja Polski, wzrósł na znaczeniu handel i przemysł, a razem z nimi kwitł biznes. Najdziwniejsze jest to, że chociaż przedstawiciele klasy biznesu mają najwyższy dochód to stanowią tylko „2,5% populacji” Polaków. Bardzo wiele związków frazeologicznych ich socjolektu nie przeniknęło do mowy potocznej. Określenia świńska góra czy biały rycerz wciąż należą do hermetycznej części języka biznesu. Nic więc dziwnego, że dla wielu z nas język ten wciąż pozostaje czarną magią.

„Rozmawiam z nim o segmentacji rynku, wakacjach… podatkowych i akcjach ciężkich spółek. - W co pani angażuje swoje środki płatnicze? Nie czekał na odpowiedź, bo chciał się poskarżyć na ponury nawis kilkunastu tysięcy bloków po stronie podażowej. - Gdyby nie podwyżka ewaluacji Elektrimu - uśmiechnął się do przyszłych zysków - byłbym w dekoniunkturze. Spodziewam się wysokich obrotów na tym papierze - dodał, by sprawdzić, jak reaguję na tę poufną informację. - Teraz jest minihossa, ale za kilka dni… Niech pani przemyśli skład własnego portfela. Wziął mnie widać za bywalczynie parkietu” .

Socjolektem biznesu posługują się ludzie interesu, którzy nie muszą zabiegać o głosy wyborców i mają o wiele mniejszą od polityków styczność ze społeczeństwem. „Autorami tekstów, które identyfikujemy jako przejawy języka polityki, są politycy, ludzie z nimi związani i dziennikarze, zwłaszcza dziennikarze wyspecjalizowani w problematyce politycznej” . Język polityki zawiera o wiele więcej słownictwa dotyczącego człowieka i świata, aniżeli język biznesu. Politycy nie mogą sobie pozwolić na mówienie językiem zrozumiałem tylko dla przedstawicieli własnej profesji, ponieważ ich rola jest związana właśnie z egzystencją szarego człowieka. Tym samym „język polityki przestał być językiem dyplomacji i, niestety, coraz silniej oddziałuje na język, jakim posługujemy się na co dzień” .

Świetnym tego przykładem jest popularność jaką zyskuje pejoratywne określenie wykształciuchy, które zostało użyte przez Ludwika Dorna w jednym z wywiadów dla gazety „Dziennik”. „Pojęcie wykształciuchy zostało stworzone przez Aleksandra Sołżenicyna (tłumaczenie Romana Zimanda) i oznacza ludzi, których formalne wyższe wykształcenie nie ma żadnego wpływu na ich mentalność i postawę” . Dorn użył tego pojęcia w zeszłorocznej kampanii wyborczej PiS, więc pejoratywność określenia jest tu podwójna. Nie dość, że obraża ludzi z wyższym wykształceniem to jednocześnie stawia w wątpliwość ich zdolność do głosowania.

To nie pierwszy i nie jedyny przypadek zapożyczenia z literatury. Najnowsza historia Polski przyćmiła legendarne korzenie pojęcia Okrągłego Stołu. „Uradował się król Leodegrans, że król tak szlachetny, dzielny i wspaniały o rękę córki jego prosi. Tedy na to małżeństwo zezwolił i przyrzekł Arturowi dać w ślubnym podarunku nie ziemie, bo tych miał Artur dość i więcej nie pragnął, ale to, co mu jeszcze większą radość sprawić miało - Okrągły Stół, który król Uter Pendragon królowi Kameliadu niegdyś był podarował, stół przez Merlina czarodzieja sporządzony, a tak wielki, że stu i pięćdziesięciu rycerzy dokoła niego zasiąść mogło” .

W wyniku obrad Okrągłego Stołu rozpoczęła się transformacja ustrojowa PRL-u, co doprowadziło do powstania Trzeciej Rzeczypospolitej, której nazwa nawiązuje „do najlepszych tradycji Pierwszej i Drugiej Rzeczypospolitej” . Język polityki posłużył się legendarnym określeniem, które nabrało nowego znaczenia. Co ciekawe, profesor Andrzej Garlicki zaproponował symbiozę obu znaczeń w przewrotnym tytule swej książki „Rycerze Okrągłego Stołu”, traktującej o 27 ludziach, które jego „zdaniem, odegrali najważniejsze role w przygotowaniach i obradach Okrągłego Stołu” .

Interesującym nawiązaniem do nazwy III RP, jak i przytoczonego fragmentu Preambuły, jest koncepcja IV Rzeczypospolitej. Określenie, chociaż dotyczy hipotetycznego tworu, zyskało dużą popularność, gdy Prawo i Sprawiedliwość wykorzystało je w swojej kampanii wyborczej w 2005 roku. Sama „idea Czwartej Rzeczypospolitej pojawiła się już dość dawno, za sprawą Rafała Matyi, […] na łamach pisma Debata” .

Bardzo znanym związkiem frazeologicznym z okresu przemian ustrojowych jest tzw. gruba kreska. Z polityki do języka codziennego przeniknął w zmienionej formie od tej, jakiej użył Tadeusz Mazowiecki podczas swojego sejmowego expos premiera w 1989 roku: „Rząd, który utworzę, nie ponosi odpowiedzialności za hipotekę, którą dziedziczy. Ma ona jednak wpływ na okoliczności, w których przychodzi nam działać. Przeszłość odkreślamy grubą linią. Odpowiadać będziemy jedynie za to, co uczyniliśmy, by wydobyć Polskę z obecnego stanu załamania” .

Określenie zaczęło żyć własnym życiem i, już pod postacią kreski, a nie linii, przeniknęło do społeczeństwa jako synonim pobłażliwości wobec byłych działaczy politycznych PRL i podległych im służ bezpieczeństwa. Sam Mazowiecki wielokrotnie wyjaśniał, że „nie chodziło tu o niczyją bezkarność. Zniekształcanie tego, co powiedziałem […] uczyniło wielkie szkody” .

Podobną przemianę przeszło określenie kuroniówka, która pierwotnie oznaczała darmowy posiłek, jaki wydawał osobiście Jacek Kuroń, ówczesny Minister Pracy i Polityki Społecznej, biednym mieszkańcom Warszawy. Dzisiaj wyraz stał się synonimem zasiłku dla bezrobotnych.

Nie sposób zliczyć wszystkich określeń jakie przeniknęły z polityki do życia codziennego. Odmienny charakter od języka biznesu świadczy o dużej atrakcyjności, jaką cieszą się związki frazeologiczne i neosemantyzmy polityczne. W przeciwieństwie do poważnej i użytkowej niemalże formy określeń z biznesu, polityka prezentuje zwroty bardziej emocjonalne, jak gabinet cieni, becikowe, moherowe berety czy cud gospodarczy.

Chociaż oba języki równie mocno wpływają na kształtowanie języka współczesnego to jednak wpływ polityki jest przez nas bardziej dostrzegalny, ponieważ cały urok jaki otacza owe określenia, tkwi w podtekście, który jest łatwo dla nas rozpoznawalny.

Literatura podmiotu:
1. Witold Bień „Zarządzanie finansami przedsiębiorstwa”. Warszawa, Wydawnictwo Difin, 2005.
2. Uriel Waldo Cutler „O królu Arturze i rycerzach Okrągłego Stołu”, Wydawnictwo Pelikan, Warszawa 1991.
3. Grażyna Majkowska Kwartet z ulicy Klasztornej, „Polszczyzna w komunikowaniu publicznym”, Warszawa : Oficyna Wydawnicza „ASPRA”, 1999.
4. Tadeusz Mazowiecki, sejmowe expos premiera, 24 sierpnia 1989.
5. Preambuła Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997. Dz. U. 1997, NR 78 poz. 483.
6. Rozdział 1 Artykuł 4 Ustawy z dnia 7 października 1999 r. o języku polskim, Dz. U. z 1999 r. Nr 90, poz. 999.

Literatura przedmiotu:
1. Andrzej Garlicki „Rycerze Okrągłego Stołu”. Wydawnictwo Czytelnik, Warszawa 2004
2. Zygmunt Gloger „Encyklopedia Staropolska”. Wiedza Powszechna, Warszawa 1978.
3. Stanisław Grabias Środowiskowe i zawodowe odmiany języka - socjolekty, [w:] „Współczesny język polski”, red. J. Bartmiński, Lublin 2001.
4. Stanisław Grabias „Język w zachowaniach społecznych”. Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 1997.
5. Władysław Kopaliński „Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych”. Wiedza Powszechna, Warszawa 1970.
6. Jarosław Kurski To były prawdziwe rozmowy, a nie teatr, „Gazeta Wyborcza”. 04 kwietnia 2006.
7. Rafała Matyja Druga..., trzecia..., czwarta..., czyli o państwie Polaków, „Fakt”. 04 sierpnia 2004
8. Jakub Pstrąg Ja panu nie przeszkadzałem - czyli o języku polityków, „Znak Miesięcznik” numer 619. Społeczny Instytut Wydawniczy ZNAK, 2006.
9. A. Szafrański Media i zgorzkniałe mamuśki, „Prawo i Gospodarka”, 10 marca 1998.
10. Bogdan Walczak Co to jest język polityki?, „Język a kultura Tom 11 Język polityki a współczesna kultura polityczna” red. Janusz Anusiewicz i Bogdan Siciński, Wrocław: Towarzystwo Przyjaciół Polonistyki Wrocławskiej, 1994.
11. Bronisław Wildstein Dumny sztandar wykształciucha, „Rzeczpospolita”, 04 sierpnia 2007.
12. Katarzyna Wyrwas, http://www.poradniajezykowa.us.edu.pl/baza_archiwum.php

Ramowy plan wypowiedzi:
1. Określenie problemu:
a. Analiza języka biznesu oraz polityki,
b. Wpływ na kształtowanie języka współczesnego.

2. Kolejność prezentowanych treści:
a. Wyjaśnienie pojęcia socjolektu,
b. Analiza języka biznesu,
c. Neosemantyzmy i anglosemantyzmy w biznesie,
d. Podsumowanie języka biznesu
e. Analiza języka polityki,
f. Neologizmy i neosemantyzmy w polityce,
g. Podsumowanie języka polityki,
h. Porównanie obu języków.

3. Wnioski:
a. Wpływ języka polityki jest bardziej widoczny od wpływu języka biznesu.

Dodaj swoją odpowiedź