Rozważania- Prawda Piekno Dobro
Próbując pisać pracę na temat „piękna” sama się zapuściłam w strasznie zagmatwane sprawy, dlatego tez postanowiłam zgodnie ze swoim sumieniem, po prostu nakreślić parę słów, określających, lub próbujących określić, kilka z moich przemyśleń w tym temacie. Starałam się znaleźć jedno zdanie jedną myśl, jakąś jedna tezę określającą to „zjawisko”, po rozpoczęciu kolejnej pracy, oraz stwierdzając, że wciąż napływa więcej i więcej wątpliwości i pytań musiałam się poddać- piękno nie jest pojęciem, piękno nie jest zjawiskiem, piękna nie da się określić. Piękna nie da się zaobserwować. Na tym mogłabym zakończyć, ale nie odpuszczę tak po prostu, z założenia wymęczę ten temat, i choć mistrzem słowa ani myśli nie jestem przedstawię wyniki, bądź co bądź wnikliwych badań na temat czegoś tak nieokreślonego.
Piękno wszyscy mamy w sobie, i choć brzmi to jak tytuł jednego z bulwersujących w swej treści i akcji czasopisma dla kobiet, zupełnie nie o to tutaj chodzi, piękno tkwi w nas, świadomość piękna tkwi w nas, nasze postrzeganie piękna, tkwi w nas. Problem polega nie na pięknie tylko na naszej drodze ku niemu, piękno bowiem wymaga wysiłku. Wysiłek to nasz rozwój, czasem faktycznie należy porzucić, użalanie się nad sobą, tandetne filmy i mało interesujące książki z serii „bestseller”, „tylko” po to aby doświadczyć wzlotu. Rozwój rozumiany jako dążenie do samodoskonalenia, nie jako kształcenie słowa, czy zdolności zawodowych. Rozwój siebie, dążenie do harmonii, oświecenie własnego jestestwa, żyjąc w harmonii, realizując dobro w drodze ku prawdzie, która swoją droga już jest pojęciem bardzo kontrowersyjnym, możemy i najprawdopodobniej doświadczymy błogiego wzlotu ku jasnej otchłani. Przyznaję, że korzystałam z dzieł filozofów tak bardzo nam odległych, ale tutaj muszę schylić głowę przed ich geniuszem, bowiem prawda, piękno i dobro wypływają z siebie nawzajem. Rozdzielając je nie doświadczamy żadnej z nich, a już na pewno nie doświadczamy piękna. Aby jednak to zrozumieć należy z całą konsekwencją pojąc kolejno znaczenie tych słów. Oczywiście tak jak wcześniej wspomniałam nie można niczego określić z całą pewności, i wszystko tutaj jest pewnego rodzaju polemiką wewnętrzną.
Dobro. Wbrew pozorom problematyka tego słowa, a właściwie jego znaczenie jest dość skomplikowana, bowiem dobro jest rozumiane na wiele sposobów. Nie mam zamiaru tracić cennych słów na encyklopedyczne znaczenia, postaram się zagłębić w tej tematyce biorąc pod uwagę własne obserwacje, wypowiedzi innych ludzi, oraz swoje przemyślenia Dobro możemy rozumieć jako zbiór moralnych zasad, którymi ludzie się kierują, bądź powinni w społecznym znaczeniu, się kierować. „nie kradnij, nie zabijaj, nie cudzołóż” choć, dla wielu, biblijne tak naprawdę najzwyklejsze zasady którymi kierują się zarówno katolicy, ateiści, agnostycy, buddyści, możemy te parę zasad nazwać dobrem, a właściwie osobę kierującą się takimi zasadami- dobrym, ale czy naprawdę to jest dobro? Możliwe, że są to po prostu zasady mające na celu polepszenie życia w społeczeństwie. Zasady, przykazania, które na dobrą sprawę uczą nas współistnieć. Dobro trudno jest nazwać dostosowywaniem się do norm. Stosuję się do nich, bo właściwie takie nakazy są dość logiczne. Dobro więc należy upatrywać w czymś głębszym. Natrafiamy więc na określenie kojarzenie dobra z czymś co wykracza poza zwykłe stosowanie się do przyjętych morałów, dobrym nazywamy tego człowieka, który pomaga wspiera, którego czyny są skierowane do działań słusznych i ponadprogramowych. Nie tylko nie kradnie, ale wspomaga potrzebujących, nie wchodząc w jego intencje, bo jest to kwestia co najmniej nie nasza, po prostu człowiek, który czyni dobrze choć tego nie musi. Spróbujmy jednak odkryć jeszcze ciekawszą teorię dobra, dobra jako coś wypływającego z wewnątrz na zewnątrz. Pokonajmy na chwilę nasze umysły i postarajmy się dodrapać do sedna dobra. Dobra jako harmonii własnego „ja”, zgody między czynem, a myślą. Spokojem „duszy”, odkryciem siebie. Wyobraźmy sobie nasz czyn jako wynik, a nie jako samo działanie. Jeśli odkryjemy siebie, dotkniemy swojej świadomości istnienia, pogodzimy się ze swoim rozwojem, pędem, pragnieniem, wejdziemy w teki układ wewnątrz, będziemy ludźmi dobrymi. Oświecenie droga ku niemu, choć uciążliwa, pozwala nam najpierw zbudować zgodę naszego umysłu, z duszą a następnie z ciałem. Właśnie tacy harmonijni, skupieni, jesteśmy wstanie rozumieć, obserwować, czynić to co wspaniałe i doniosłe. Właśnie będąc na takim etapie możemy czynić, rozumiejąc i wiedząc dlaczego i po co. Pozbawiając swój umysł zbędnych informacji, zbędnego zabiegania, pożądania spalającego nasze życie będziemy mogli czynić dobro, być dobrym, czuć się dobrym, w ten również sposób będziemy wstanie kroczyć drogą prawdy. Możliwe, że brzmi to jak czary-mary ale spokój i wyciszenie są jedynym środkiem do słusznego działania. Słusznego nie w znaczeniu społecznych norm, lecz zgodnego z naszym sumieniem i pojmowaniem świata.
Tutaj powinniśmy się zatrzymać, aby zastanowić się nad drobnym problemem. O ile pierwsza teoria dotyczyła zgodnego życia w grupie o tyle trzecia dotyczyła zgodnego życia z samym sobą. Pierwsza i trzecia teoria mają swoje wady, pierwsza już od początku wydaje się nieco zbyt sztuczna, trzecia natomiast skłania mnie do zadania pytania: „co jeśli zgodnie ze swoim sumieniem człowiek będzie mordowała innych, wyznaczając sobie za zadanie np.: wymordowanie księży katolickich, ponieważ uzna ich za trucicieli świadomości ludzkiej?” Odpowiedz nie musi być trudna. Należy połączyć wszystkie te trzy teorie w jedna, pyzatym człowiek wyciszający swój umysł przeważnie stara się pojąć to co go otacza, a jak już wspomniałam wszystkie te zasady są logiczne i wypływają z potrzeby współistnienia. Jeśli więc odnajdziemy spokój w sobie i tym samym spokój wokół nas będziemy czynić dobro oraz kroczyć ścieżką prawdę i poznania.
W tym wszystkim widzę jednak i czwartą drogę dobra, która jest nie tyle poznaniem siebie ile odnalezieniem pierwotnego siebie, tego wszystkiego z czym się rodzimy, a co na nowo musimy szukać, gdyż w obliczu i w wyniku uspołecznienie zostaje zatracone oraz zaśmiecone ideałami z zewnątrz. dobro to nacechowane jest pierwiastkiem ‘boskim”. Aby odkryć tą część siebie należy powoli wyzbywać się tego co jest puste, wyuczone i nieidealne, nie prawdziwe. Dobro, które określimy w ten sposób nie musi przeradzać się w czyn, bowiem jest to dobro wewnętrzne, dobro to pozwala jak i przy trzecim przypadku, odnaleźć nam prawdę i piękno.
Nad dobrem możemy naprawdę dużo debatować, dokładam więc wszelkich starań aby się względnie nie rozpisywać, dbając więc o dobro i zdrowie czytelnika skupię się na kolejnym problemie- PRAWDA.
Prawda! Tak jak i w pierwszym przypadku jest wiele znaczeń i teorii określających owe słowo, zjawisko. Czym jest prawda? To co jest nam wpojone jako prawda? To w czym my upatrujemy prawdę? To co odnajdujemy drogą poznania? Oświecenie odnalezienie głębokiego idealnego odkrycia? Bardzo trudno jest określić granice prawdy. Zastanawiając się nad tym zagadnieniem skierowałam swoje myśli ku własnemu spojrzeniu na świat „ Mój świat to moje wyobrażenie”. Bez względu kto pierwszy wpadł na tą zaskakującą myśl, ma ona w sobie sporo racji. Otaczają nas ludzie o usposobieniu pesymistycznym, „realistycznym” i optymistycznym, dlaczego? Która wizja świata jest najsłuszniejsza? Żadna. Przepraszam za tak dramatyczne słowo, ale naprawdę żadna. Nie ma uniwersalnego realizmu jeśli chodzi o określanie rzeczywistości, pojmowanie jej. I nie tylko ze względu na różnice między świadomością ludzi w temacie postrzegania ale i w tematyce nazywania. Zastanawiając się głębiej „zakochać się”, „nie lubić” dla każdego z nas może znaczyć coś innego, i choć sam sens może zostać zachowany to nasze postrzeganie słowa i uczucia z nim związane mogą być bardzo różne, a to już wyklucza istnienie uniwersalnego postrzegania. W takim razie pozostaje nam zgodzenie się z myślą „nasz świat to nasze wyobrażenie”. Nie ma światów gorszych czy lepszych, nie ma rzeczywistości bardziej lub mniej potrzebnej. Oczywiście to jest kwestia do przedyskutowania, ale sądzę, że wszystko jest potrzebne i nie ma rzeczy zbytecznych. Wracając do tematu, skoro nasz świat to nasze wyobrażenie dlaczego, ale to dlaczego tak czasem cierpimy? Dlaczego wszystko czasem wali nam się na głowę? Bo tak właśnie w naszym życiu działamy, każdy ma takie wyobrażenie i taką rzeczywistość na jaką zapracował. Dlatego tak ważne jest, przyjmując, że ta teoria jest słuszna, aby wiedzieć o tym iż istnieje własne indywidualne postrzeganie świata, wtedy i tylko wtedy świadomie jesteśmy w stanie wpływać i rozwijać własną świadomość i postrzeganie. Jeśli jednak ktoś zapyta czy to nie jest obłuda, odpowiem prosto…jest to element życia. Jeśli nawet nie uznamy, że pogodzenie się z rzeczywistością, z sobą i z otaczającym światem pozwoli nam dotrzeć do prawdy, to chociaż podejdźmy ekonomicznie… jeśli media czy psycholog mogą zmieniać moje samopoczucie moje potrzeby moją rzeczywistość, czy właściwie moje podejście do niej, to dlaczego ja nie mogę tego robić? Za mało mamy czasu aby się martwić i cierpieć, chyba że ktoś w ten sposób jest bliżej Boga, cóż kwestia bardzo indywidualna, ale lepiej chyba cieszyć się życiem niż się umartwiać. O tyle będzie się to różnić, że to zrobimy świadomie, a to już ma swoje znaczące plusy. Oczywiście z całą pewnością nie oznacza to wejścia w nurt kłamstw wobec samego siebie, nie polecam prób typu „zamordowałem tego kogoś, bo mi zawadzał, w moim przekonaniu zrobiłem rzecz co najmniej dobrą bo uratowałem świat przed tym człowiekiem”. Tak teraz do mnie dochodzi jak niebezpieczne w skutkach może być takie uniezależnienie się wszystkich jednostek. Wtedy należałoby wprowadzić pojęcie „szacunku” wobec życia innych ludzi. Tak, to może być trudne.
Troszkę się zagalopowałam, wracając jednak do głównego wątku tej pracy wspomnę jeszcze o czymś dla mnie istotnym. Stwierdzenie, że nie istnieje najsłuszniejsze i najprawdziwsze postrzeganie świata, w moim mniemaniu nie oznacza, iż jakakolwiek rzeczywistość uniwersalna miałaby nie istnieć. Postaram się nakreślić pewien schemat, który miał na celu przybliżenie tego tematu, każdemu kto w ogóle będzie chciał tego wysłuchać.
Gwoli wyjaśnienia. Na zajęciach był podany przykład mający na celu udowodnić, że każdy z nas ma swoje własne wyobrażenie i sposób postrzegania otaczającej rzeczywistości, w tym celu zostało, przed całą grupą, ustawione krzesło, na nim leżały trzy książki, a naszycie stała butelka wody, każdy z grupy, określił widzianą figurę czy też model, zupełnie inaczej. Oczywiście udowadnia to całą teorię jakoby „nasz świat była naszym wyobrażeniem”, cały problem jednak polega na tym, że każdy widział jednak i krzesło i książki, i butelkę wody. Nie ulega więc wątpliwości, że owszem każdy ma własne wyobrażenie, ale również możemy określić czym jest rzeczywistość, nazwijmy ją uniwersalna. Wszelkie katastrofy, przedmioty, fakty- są. Koniec. one po prostu są, to nasz sposób postrzegania, określa rzeczywistość, jej znaczenie oraz wpływ na nas. Należy jednak wziąć pod uwagę, że na to wszystko ma wpływ sugestia, wychowanie i inne czynniki zewnętrzne. Dlaczego?
Zastanawiając się nad pięknem, musiałam natrafić na pytanie „czy to jest piękne bo ja tak uważam? Czy może ja uważam, że to jest piękne bo takie ono jest?” Oczywiście samo to zagadnienie nasuwa nam jak ważna jest rola prawdy w tym wszystkim. Na razie nie skupię się na samym tym pytaniu, ale na tym jakie wnioski wyciągnęłam z przemyśleń dotyczących tego zagadnienia. Od wielu lat, stykając się z różnymi ludźmi, o różnym sposobie myślenia i zainteresowaniach, natrafiałam na dzieło Van Goga „słoneczniki”, tak jakoś często wpadałam w mniej lub bardziej przyjemne polemiki nad sensem tego dzieła i zasadą piękna. Zainteresowało mnie to, że znakomita większość uznawała ten obraz za coś niesamowitego i bardzo pięknego. Odwieczne pytanie „dlaczego” raz natrafiało na odpowiedz innym razem nie. „Słoneczniki” Van Goga są piękne. Szczególnie ludzie związani z środowiskiem sztuki, historycy sztuki, odpowiadali bez wahania- to dzieło sztuki. Podając w rozmowie jako przykład, działa Salvadora Dali, uzyskiwałam wyczerpujące odpowiedzi i różnorodne- „tak to jest cudowne, ponieważ…”, „nie przepadam za jego obrazami, ponieważ…”. Dlaczego? Dlatego, że w dziełach Dalkego zawarta jest treść, którą większość ludzi rozumie i widzi, i potrafi skonfrontować z własnym postrzeganiem świata, z „słonecznikami” sprawa rozchodzi się o to, że niewielu ludzi w ogóle coś tam widzi, a troszkę głupio interesować się sztuką i określić coś z góry uznanego za piękne, że nic w tym nie ma „skoro nic tam nie widzę a inni widzą, to w tym musi coś być, nie wyjdę na jakiegoś ignoranta, powiem więc, że jest to wspaniałe dzieło” proste. Oczywiście nie twierdzę, że jest to coś katastrofalnie brzydkiego, i że nikt nic w tym nie widzi, ale uznałam je za dość interesujące zjawisko, w drodze ku poznaniu prawdy i piękna. Zrozumiałam wtedy jak istotne znaczenie ma wychowanie i sugestia. Pytanie brzmi, co jest prawdą, i czy jesteśmy fałszywi? Nie. Nie jesteśmy fałszywi, a prawda to po prostu nasz sposób postrzegania zabarwiony tym co spotykamy na swej drodze życia- sugestią, wychowaniem, normami itd.
Istnieje jednak troszkę bardziej optymistyczna wizja prawdy. Prawdy jako czegoś co siedzi w nas i co wymaga odkrycia. Pierwotne „ja”, oświecenie itd. Prawda w tym kontekście jest to wszystko co pozostaje po wyzbyciu się całej tej otoczki narzucanej nam przez otoczenie. Mówiąc bardziej obrazkowo- wyjście poza Matrix. Jogini w swojej filozofii czy też nauce, zakładają, że krocząc ścieżką jogi, wyzbywając się pożądania, zwalczając swoje demony, które swój początek wzięły, właśnie z narzuconych przez społeczności norm i priorytetów, jesteśmy wstanie narodzić się na nowo i ujrzeć prawdę. W wielu przypadkach możemy odnaleźć stwierdzenia, że świat nas otaczający jest kopią, odbiciem, fałszem, a nawet paraliżujące zdania, że ta rzeczywistość jest zwodnicza i ma na celu sprawdzić nas przed ukazaniem nam świata prawdziwego.
Istnieje jednak trochę różnic między takim spojrzeniem na prawdę.
Mianowicie możemy znaleźć pojęcie prawdy, jako czegoś pierwotnego, co zdławione przez złudny świat, może przy ciągłej pracy nad sobą, uzewnętrznić się. Chodzi tu o coś znacznie głębszego niż nam się wydaje gdyż, samo to co pierwotne , nie jest do końca wyjaśnione. To co pierwotne. Czyli co? I tu odnajdujemy jeszcze więcej odpowiedzi. Pierwotne – Boskie - Prawdziwe. Wtedy narasta pytanie, co jest dokładnie fałszem? Odrzucając fałsz może ujrzymy prawdę. Jeśli to co mnie otacza jest fałszem, to dlaczego uważa się to za dzieło Boga, czyżby Bóg mnie oszukał? Kto stoi za tymi twierdzeniami, kto odgrodzi prawdę od fałszu? Kto nazwie prawdę? I tutaj jest problem-Wielu. Wielu chętnie określiłoby prawdę, z tym że każda z tych prawd byłaby inna. Ale wracając do naszego problemu. Jeśli przyjmiemy, że to co nas otacza jest tylko odbiciem ideału, stworzonym przez złego bożka, który przetrzymuje nas tutaj, nie koniecznie narażając się na bunt z naszej strony – czyż to nie jest wygodne siedzieć sobie tak tutaj? Oczywiście możliwe, że jesteśmy tutaj, niby czekając na przejście do kolejnego etapy, niechaj będzie „raju”. Albo możemy ten świat nazwać pomieszczeniem, w którym , jakaś tam siła wyższa nas poddaje próbie, niczym mrówki w terrarium. Bez względu na naszą interpretację, przyjmijmy na chwilkę, że świat nas otaczający jest odbiciem ideału. My natomiast możemy szukać prawdy, Możemy- nie musimy. Co więc zrobić aby odnaleźć prawdę w tym całym fałszu? Skoro wszystko wokół jest tak nieprawdziwe, a ja mam tego świadomość, bowiem jam jest istotą boską, pierwotną, która została umieszczona w takich , a nie innych okolicznościach, w takim razie jedyne gdzie mogę szukać prawdy, to ja sam. I to jest logiczne, bo gdzieżby indziej możemy próbować szukać tego co jest poza fałszem, jak nie tam gdzie istnieje świadomość fałszu?
Istnieje jednak i inna teoria prawdy i kłamstwa. Choć tak bardzo zbliżona teoria do tej wyżej wzmiankowanej, różni się znacznie jeśli się jej bliżej przyjrzymy. Człowiek powinien poszukiwać prawdy, co już zakłada, że prawda jest gdzieś ukryta, i jest, tyle że nie musimy odkryć coś w nas, bo świat jest fałszem, ile musimy znaleźć coś w nas aby dojrzeć prawdę wokół nas. Na razie to troszkę skomplikowałam, ale to naprawdę jest logiczne. Krocząc przez życie, jesteśmy świadkami i uczestnikami wielu sytuacji i procesów, można by było stwierdzić, że jest to prawda, ale czy na pewno? Wszyscy przyglądając się swojemu życiu potrafią coś określić obłudą, fałszem czymś poza naszym poczuciem prawdy. W tej teorii, którą ja chcę przedstawić, większość tego co widzimy jest fałszem, my natomiast chcąc prawdy, powinniśmy popracować nad naszym postrzeganiem. Wyzbywając się pożądania, gonitwy za czymś złudnym i materialnym, oczyszczając się z demonów, możemy ujrzeć prawdę. Harmonijnie i bez niepotrzebnego rzucania się po ścianach uspołecznionej rzeczywistości jesteśmy w stanie kroczyć ścieżką prawdy. Co mi się wydaje bardzo piękne w tym wszystkim, to świadomość, że prawda nas otacza, problemem jest nasze postrzeganie, które zostało przytłumione wszystkim tym co zostało uznane za najsłuszniejsze. To tak jak byśmy mieli na oczach takie wielkie różowe okulary, świta wtedy wydaje się być piękny i jasne, i nagle postanawiamy ściągnąć te różowe szkła, najpierw świat wydaje się być przerażająco szary, mamy problemy z przystosowaniem wzroku, ale z czasem oglądamy otaczającą nas rzeczywistość z coraz większym zainteresowaniem, dostrzegamy inny wymiar barw i zauważamy to czego wcześniej byśmy nie zauważyli. Oczywiście można się kłócić o to co jest prawdą, ale jak już powiedziałam jest to jeden ze sposobów określania prawdy.
Zawsze mnie jednak interesowało pytanie: czy jeśli istnieje jakaś teoria prawdy, to czy jest to prawda jedna dla nas wszystkich, czy pomimo różnic w postrzeganiu języka i świata, to czy prawdę wszyscy pojmiemy jednakowo? Tego nie wiem, czym jest prawda- również nie wiem. Chciałabym powiedzieć, że prawdą jest to co ja uznaję za prawdę. Sama jednak uważam się za niereformowalną optymistkę więc jakże mogłabym uznać, że mój świat jest prawdziwy, choć go dotykam i czasem czuję tak mocno, że radość wylewam łzami, nie potrafię określić prawdy. Ostatnio nawet zaczęłam się zastanawiać, czy w ogóle chcę poznać prawdę. Czy chcę? Może troszkę się boję, pociesza więc mnie myśl, że tak wiele jest teorii prawdy, sprawia to, że prawdę mogę szukać całe życie, a i tak pozostanie to tym co czuję ucząc się, im więcej wiem tym bardziej narasta we mnie poczucie, że jeszcze tak niewiele wiem, a to oznacza, że na pewno nie będę się nudzić.
Piękno. Chciałabym móc powiedzieć, że piękno jest sumą prawdy i dobra, i powiem tak, bo właściwie mogę, ale cóż z tego. Jeśli ktoś uważa coś za prawdziwe i dobre a tym samym piękne to możemy zniszczyć go, zdeptać i zapytać: skąd wiesz, że to jest prawda, albo że to jest dobre? Bo to czuje? Jasne. Czemu nie? Tyle, że prawd jest tylu ilu ludzi, a dobro ma zbyt wiele znaczeń aby móc tak po prostu powiedzieć, to jest dobre i prawdziwe. Zastanówmy się jednak nad dwiema kwestiami. Po pierwsze, każdy wie o czymś takim jak kanony piękna, istnieją bowiem rzeczy, które dla ogółu ludzi są piękne, z nieznanych przyczyn stały się piękne i nie ma siły aby było inaczej, Van Goga już przerobiłam wyżej. Właściwie to nikt się nie zastanawia czy wiosna jest faktycznie piękna, czy może ktoś nam wmówił, że jest piękna. Wiosna jest piękna. Pogódźmy się z faktem, że po zimie, po tym błocie brudzącym jak na złość wszystkie jasne spodnie i udowadniającej nam, że zamszowe buty są niepraktyczne, wiosna jest jak zbawienie. Z szaf wyciągamy lekkie ubrania, zakładamy okulary, co ciekawe nikt nie mówi, że przeszkadza mu słońce, tylko ubiera okulary, co innego tyczy się deszczu gdzie parasol nie jest już tak oczywisty, najpierw jesteśmy świadkami półgodzinnych narzekań. Faktem parasol zajmuje nam jedna rękę, dodając do tego, że zawsze wtedy chcemy ubrać jasne buty, lub zamszowe, oraz jasne spodnie, lub nawet spódnice, to możemy orzec, że deszcz jest złośliwy i paskudny. Tak proszę Państwa, oto nasze kanony piękna. Lwy na dzisiejszym placu Jana Pawła II, są piękne, a najbardziej to latem i wiosną, bo potem to właściwie jest za zimno, chyba, że jesteśmy ledwo co zakochani, wtedy to nawet ten paskudny deszcz z chlapą jest kosmicznie piękny. Czy to jest piękno? Jeśli przy tym wszystkim naprawdę dosięgamy nieba, unosi nas magiczny czar. to czy to jest piękno? Czy piękno zawsze musi iść z czymś w parze? I wcześniejsze pytanie: To jest piękne bo ja tak uważam? czy może, ja uważam, że to jest piękne bo takie ono jest?
Z tego co wyżej wspomniałam, społecznie są rzeczy po prostu piękne, więc ja uważam, że to jest piękne bo takie ono jest, ale nie zawsze dostrzegamy piękno, czasem potrzeba czasu, jakiegoś zdarzenia, czasem to my nasze samopoczucie nadajemy czemuś wymiar piękna, a więc, to jest piękne bo ja tak uważam. A teraz głębiej, czy coś może być piękne w swojej istocie. Załóżmy, że pomarańczowe liście, zawsze są pomarańczowe i zawsze spadają na ziemie, załóżmy, że zawsze omijaliśmy je z obojętnością, a tu nagle któregoś dnia, usiedliśmy na ławce i zauważyliśmy je, zdarzyło się, traf chciał, że nasz wzrok powędrował właśnie tam. Leżały w bezruchu, my siedzimy na ławce podnosimy te parę lotnych liści i nagle zdajemy sobie sprawę z ich piękna, z ich barwy. Dostrzegamy metaforę własnego życia, porównujemy się do liści, do drzewa. Wszystko pięknie i cudownie ale tu pojawia się problem. te liście były piękne zanim je dostrzegliśmy, czy dopiero teraz stały się piękne?
Piękno możemy rozumieć również jako coś poza nami i poza naszą rzeczywistością, jako coś co jest efektem naszej prawdy, naszej wewnętrznej drogi, drogi ku poznaniu. Poszukujmy wtedy piękna poza tym światem, poza granicami umysłu. Odnajdujmy ścieżki prowadzące do poznania. Smakujmy piękno, wypływające z oświecenia, nawet jeśli nie do końca wiemy czy jest to na pewno TO PIĘKNO.
Istota piękna dla mnie pozostaje zagadką, którą może lepiej pozostawić w spokoju. Oczywiście możemy debatować nad samą postacią, nad materialnością, bądź brakiem materii w pięknie. Możliwe jest, że piękno jest poza zasięgiem tego co nas otacza, że należy wyjść poza kanon, poza siebie, poza otaczającą rzeczywistość. Jedni mówią, że piękno nosi każdy z nas w sobie, inni, że jest to odpowiedź naszego umysłu na zastane zjawisko, są jeszcze głosy mówiące, że doświadczenie piękna jest podróżą w zaświaty, że podróż ta trwająca kilka sekund jest darem, zbliżeniem do boskości. Czasem naprawdę mam wrażenie, że zapatrzeni w cienie na skale, bojący się tego co nieznane, zakuci w kajdany przyzwyczajeń, prostoty bezpieczeństwa, odmawiamy sobie prawdy, poznania piękna takim jakie ono jest. Może właśnie dlatego tak nam trudno określić piękno, może dlatego, że wcale tego nie chcemy, obawiając się, że nie będzie odwrotu, że świat, który znamy zamknie za nami swoje drzwi. Ktoś mi kiedyś powiedział, że albo ktoś mówi o miłości albo kocha, może tak właśnie jest, lepiej jest odczuwać piękno, jakkolwiek się by to działo, piękno materialne, metafizyczne, duchowe… jakie ma to znaczenie jeśli na chwilę czujemy powiew tak spontanicznego szczęścia? Pytanie lepiej jest znać prawdę bez względu na konsekwencję, czy może żyć ciesząc się momentami uniesień? Jeśli poznając prawdę nigdy już nie zaznamy piękna, dobra, prawdy gdyż, zawsze będziemy mieć świadomość tego procesu? Wiele razy poznając strukturę działania jakiegoś dowolnego zjawiska, traciłam to co mnie w samym tym procesie zachwycało, zachwyt nad niesamowitością, niepoznaniem, tajemniczością. Co się stanie jeśli będziemy mogli określić z całą pewnością skąd się wzięło życie na ziemi? Co się stanie jeśli będziemy mieli wehikuł, przeniesiemy się w czasie i dowiemy się wszystkiego co dotychczas było pytaniem? Co jeśli znajdziemy dowody na to, że Bóg nie istnieje i, że cała ta maskarada i historyjki to nic więcej jak marne opium dla mas?
Choć nawet jeśli znajdziemy odpowiedzi na pytania naszej cywilizacji, tak naprawdę pojawią się kolejne wątpliwości i znaki zapytania. Prawda czy …? Właśnie czy co?
Żyjąc w przekonaniu że nie ma dobra czy zła, nie ma czarnego i białego, nie będę niczego dowodzić, bo nie ma rzeczy na tym świecie, której nie można zakwestionować. Na pytanie co jest lepsze miłość czy śmierć, kiedyś otrzymacie odpowiedź zawartą w pytaniu: co jest lepsze łyżka czy widelec? To jest właśnie to co dla mnie jest piękne- niepoznanie i wciąż narastające w moim umyśle pytania.
Nie udało mi się wprawdzie odpowiedzieć na pytanie czym jest piękno ale może wpuściła trochę więcej pytań, na drodze ku rozwiązaniu.
Alma Białoszewska