Masońskie korzenie Legitymistów i prof. Bartyzela z Torunia

MASOŃSKIE Korzenie prof. Bartyzela z Torunia.

Uważamy, iż poniższy tekst, wklejony jako komentarz przez jednego z gości gajówki, zasługuje na umieszczenie w formie oddzielnego artykułu. – admin
Aby zilustrować naszą tezę i urozmaicić ten nieco nudny, bo bardzo skondensowany wywód, a także pokazać do jakiego stopnia mają aktualne znaczenie historyczne odniesienia, przedstawimy mechanizm pewnych inicjatyw masońskich.
Jeden z ważnych ośrodków masonerii w Polsce, po pierwszej wojnie światowej, został zorganizowany jako Instytut Mesjanistyczny. Kierował nim wysoko stojący w hierarchii masońskiej Józef Jankowski – różokrzyżowiec i martynista, znawca Kabały. Jego najbliższym współpracownikiem i wychowankiem był Jerzy Braun – postać niepospolita: filozof, poeta, doskonały publicysta i redaktor pism na dobrym poziomie, przede wszystkim Zetu i Merkuryusza Polskiego Ordynaryjnego.
Tak na marginesie warto zaznaczyć, że Zakon także przeżywa dziś poważne trudności i ma kłopoty z ludźmi. W okresie międzywojennym dysponował szeregiem wybitnych indywidualności, które o niebo przerastały takich nieudaczników jak Tadeusz Mazowiecki.
Po przekształceniu Instytutu Mesjanistycznego w Towarzystwo Hoene-Wrońskiego, Jerzy Braun z niesłychaną energią zaczął propagować naukę tego filozofa, którego Papus stawia w jednym rzędzie z takimi Mistrzami, jak Fabre d’Olivet i Eliphas Levi. Jako członek Zakonu wyspecjalizowanego w prowadzeniu dywersji Jerzy Braun – mason wysokiego stopnia, pochodzenia żydowskiego, zaczyna energicznie zwalczać masonerię i Żydów, przede wszystkim na lamach Merkuryusza; można się domyślić z jakim skutkiem. W końcu lat trzydziestych organizuje Porozumienie Organizacji Antymasońskich i zaczyna wydawać Biuletyn Antymasoński, którego materiał informacyjny z zachwytem przejmuje prasa narodowa i katolicka. Dobry dowcip, nieprawdaż? Zakon masoński posiadł tę mądrość, że może spokojnie egzystować dopiero wtedy, gdy sam zorganizuje własnych przeciwników – i odpowiednio nimi pokieruje. I robi tak nadal.
Na tym ta historia się nie kończy. Jerzy Braun miał współpracownika i wychowanka: Władysława Brulińskiego, najbardziej zaufanego z zaufanych, bo jak twierdzi – Braun przekazał mu swą spuściznę pisarską i archiwalia. Otóż Bruliński jest szefem Unii Nowoczesnego Humanizmu, wronskistą i przełożonym Zakonu, który – jak twierdzi – ma trzy stopnie wtajemniczenia. Jednocześnie był największym w Polsce wydawcą literatury antymasońskiej i antyżydowskiej. Bądźmy sprawiedliwi: wydawał również dzieła wronskistowskie i okultystyczne. Łatwo się domyślić z jakim skutkiem walczy on z masonerią. Tak po prostu to się nazywa wpuszczaniem w maliny. I jeszcze jedno: Bruliński jest też spirytystą. Zmarła ukochana dyktuje mu z zaświatów teksty, które następnie on wydaje. Czyż nie mają racji ci, którzy twierdzą, że świat jest jednym wielkim domem wariatów? Ale trzeba pamiętać, że bywają wariaci niebezpieczni.
Ale to jeszcze nie koniec historii. Fama niesie, że Władysław Bruliński ma ucznia i wychowanka – Jacka Bartyzela. Jesteśmy skłonni w to uwierzyć, bowiem Bartyzel jest zagorzałym wronskistą i autorem szeregu prac o Hoene-Wrońskim, a wyznawcy tej filozofii tworzą zwarte ugrupowanie – niektórzy je nazywają sektą. I chyba już nikogo nic zdziwi, że pan Bartyzel jest również gorliwym antymasonem, autorem artykułów zwalczających mafię wolnomularską – podobnie jak Władysław Bruliński, Jerzy Braun – i sam Mistrz Hoene-Wroński, który swe dzieła przeznaczone dla profanów garnirował wymysłami pod adresem masonów, których nazywał piekielną zgrają. Ale za to w swym wielkim dziele przeznaczonym dla wybranych – wtajemniczonych – Apodyktyce Mesjanistycznej (7 egzemplarzy w Polsce!) przedstawiając plan urządzenia świata i jego przyszłą strukturę (tak, tym się zajmował nasz Wielki Mag! I nie były to czcze iluzje) na jednym z naczelnych miejsc umieścił… masonerię.

Sądzimy, że Pan Jacek zna to dzieło; jeśli nie – możemy mu przepisać odpowiednie fragmenty. (…) Jeszcze ciekawostka: gdy przed paroma laty Episkopat Polski przygotowywał się do wydania swego organu – dziennika katolickiego, na jego redaktora naczelnego był desygnowany… właśnie Jacek Bartyzel. I to nas nie dziwi. Od momentu, gdy w minionym dziesięcioleciu Andrzej Micewski został członkiem Społecznej Rady Doradczej przy Prymasie Polski i – jak pisał Kisiel – głównym publicystycznym rzecznikiem Kościoła – już nas nic nie może zdziwić. Jacek Bartyzel miał być naczelnym dziennika – organu Episkopatu, Andrzej Micewski był redaktorem naczelnym Znaków Czasu – pisma kościelnego, oczka w głowie Kardynała Glempa. O co tu chodzi? A przecież to tylko dwa ogniwa długiego szeregu: dawny Przegląd Katolicki – i tu w redakcji był Micewski, Tygodnik Powszechny – i tu także Micewski, Więź – podobnie. Powściągliwość i Praca – tu chyba tylko gościnnie. I można by dalej wyliczać! O co tu chodzi?
W jakiejś pracy masońskiej na wstępie znaleźliśmy motto – słowa Hocne-Wrońskiego, wzięte z Apodyktyki: „Ponad Kościołem i państwem zbudujemy władzę trzecią, najwyższą.”
Zapowiedź chyba bliska realizacji. Już kończą budowę. Pomożecie? – pytał Edward Gierek.
Rzecz jasna: Bartyzel jest tylko jednym z kółek w złożonej maszynerii – ważnym, ale nie najważniejszym. Chcecie Państwo poznać inne, sąsiednie trybiki? To stosunkowo proste; trzeba tylko uważnie popatrzyć.
W czasie obrony pracy doktorskiej mgr Jacka Bartyzela, która odbyła się na Uniwersytecie Warszawskim – w połowie lat osiemdziesiątych – obecni byli w charakterze gości zaproszonych przez głównego bohatera jublu: Marcin Król, Jan Józef Lipski – Wielki Mistrz Loży Kopernik, Aleksander Hall, Szymon Rudnicki… Obecność samego Marcina Króla – z redakcji Tygodnika Powszechnego i naczelnego miesięcznika Res Publica – głównego organu… domyślają się Państwo czego? – dowodzi, że nasz Jacek obraca się w wysokich rejonach. Na takie uroczystości zaprasza się najbliższych konfratrów.
Zbudujemy władzę trzecią- najwyższą
Albo weźmy taką wypowiedź prof. Wiesława Chrzanowskiego: (Gazeta świąteczna, nr 260(1339), 6-7 XI1993 r., s. 8. Z prof. Wiesławem Chrzanowskim rozmawia Ewa Milewicz). Najpierw mówi redaktor:
- Powiedział Pan, że grupa młodych ludzi o orientacji narodowej była dla Pana dalsza. Kto więc byt bliższy?
Prof. Chrzanowski odpowiada: – Czułem się związany z Ruchem Młodej Polski, młodzieżą głównie gdańską, z Olkiem Hallem. a także z młodzieżą, gorzowsko-poznańską. Olek poznał mnie z 20-letnim wtedy Markiem Jurkiem. W tej grupie byli także Arkadiusz Rybicki, Wiesiek Walendziak, Krzysztof Nowak, Jacek Bartyzel, Tomek Wołek, Grzegorz Grzelak.
Pan Profesor jest bardzo skromny, gdy mówi, że czuł się związany z Ruchem Młodej Polski. To poczucie miało obiektywne podstawy: Ruch był jego dzieckiem, a Hall – wychowankiem.
Mogą Państwo tu zobaczyć rzecz interesującą: jak wiadome organizacje zapewniają swym członkom karierę. I jak szczęśliwą rękę ma profesor Chrzanowski: Arkadiusz Rybicki został liderem gdańskich konserwatystów i fiszą w Kancelarii Prezydenta, Wiesław Walendziak – prezesem Telewizji Polskiej, Tomasz Wołek – naczelnym Życia Warszawy, Aleksander Hall – stypendysta KOR-u – wiceprezesem Klubu Myśli Politycznej Dziekania, zastępcą samego Stommy – a po dziś dzień szefem Partii Konserwatywnej, tułającej się od Unii Geremka po ZChN, wreszcie Marek Jurek – prezesem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. A przecież widać jak na dłoni, że nie są to orły najwyższego lotu,
A propos profesora Chrzanowskiego – opowiemy zabawną historię. Oto w roku 1984 w Warszawie została wydana – nie w drugim, ale trzecim obiegu dość marnie wyglądająca broszurka niejakiego Krzysztofa Topiłowskiego, zatytułowana: Nowy Przegląd Katolicki a masonizacja Kościoła katolickiego w Polsce. Demaskowała ładny kawałek roboty masońskiej. Był to grom z jasnego nieba. W lożach rozległ się okrzyk Deszcz pada na świątynię. BBC – gdzie w sekcji polskiej pracował jeden z braci Smolarów, rozgłosiło nazwiska zdemaskowanych nie próbując nawet zaprzeczać, że są masonami: redaktorzy z wrażenia potracili głowy. Poinformowali jeszcze, że o broszurze pisały poważne pisma w Paryżu i w Londynie i że panuje przekonanie, że jest ona początkiem szerokiej kampanii antymasońskiej, na wzór kampanii antyżydowskiej z roku 1968. (…)
Ponad Kościołem i państwem
Ale wróćmy do rzeczy samej. Oto na stronie 10 i 11 broszury Topiłowskiego czytamy:
Wśród wymienionych członków zespołu Kolumny (Tygodnika Warszawskiego – pisma masońskiego, rzekomo katolickiego, przyp. W.St.) z pewnoscią największą indywidualnością jest Wiesław Chrzanowski, nic dziwnego, że robi karierę: zostaje jednym z głównych doradców Solidarności, formalnie jest zastępcą brata Bronisława Geremka, ale chyba jest od niego ważniejszy. Kiedy w końcu lat siedemdziesiątych przyjechał do Polski przedstawiciel Wielkiego Wschodu Francji, oświadczono mu, że KOR-em z ramienia Zakonu opiekują się bracia: Jan Olszewski i Wiesław Chrzanowski. (…) Jedno jest pewne: zachodnie centrale postanowiły, że docent zostanie przesunięty do góry. Zapadła decyzja o robieniu mu publicity. Przeprowadziła z nim obszerny wywiad Polityka (…) Wywiad z Chrzanowskim przeprowadza też organ posła Zabłockicgo – Ład (…) Glos Ameryki nie pozostaje w tyle. Nadaje pod koniec 1981 r. obszerną rozmowę z nowokreowaną wielkością – i to w takim stylu, jakby nasz pan Wiesław był już kandydatem na prezydenta PRL.
Okazało się, że oczko niżej – na fotel marszałka Sejmu Rzeczpospolitej. Autor broszury wykazał nie lada zdolności profetyczne przewidując na osiem lat przedtem, że Chrzanowski zajmie jedno z najwyższych stanowisk w państwie. Ale decyzje wysokich konwentykli masońskich to jedno, a ich realizacja – te drugie: tam również nie wszystko przebiega gładko. Kiedy ostatecznie zadecydowano na jakimś konwentyklu, że Chrzanowskiemu powierzy się fotel marszałka Sejmu, okazało się, że mogą być kłopoty z przeprowadzeniem tego. Był szeroko znany jako notoryczny endek – a to nieprzyjemnie zalatuje antysemityzmem: pewne było, że wielu posłów i polityków nie mogłoby tego przełknąć. Sytuacja była kłopotliwa – właściwie bez wyjścia. Przecież nie można było ujawnić, co Chrzanowski robił i jaką odgrywał rolę w ruchu narodowym, ani wykazać, że z pewnych względów nie może być on prawdziwym antysemitą – na przykład ze względu na swego dziadka czy babkę, byłoby to niezręczne. I wtedy prof. Chrzanowski wpadł na niezwykły pomysł, aby przy pomocy broszury Topiłowskiego wyjść z tej ślepej uliczki: wykorzystać atak skierowany na siebie, niejako go odwracając i czyniąc z niego argument unicestwiający zarzut endeckości i antysemityzmu. I tak zrobił, torując sobie w ten sposób drogę do fotela marszałkowskiego.
W Życiu Warszawy – nr 271 z 19 listopada 1991 r., na str. 4 ukazał się wywiad: NOWA ENDECJA? Rozmowa z prof. dr hab. Wiesławem Chrzanowskim, prezesem Zjednoczenia Chrzescijańsko-Narodowego. Rozmawiał Tadeusz Kucharski, a w nim następująca wypowiedź Profesora:
„…W broszurach podziemnych lat 80., wydawanych czy też kolportowanych przez ludzi tego środowiska (Stronnictwa Narodowego – przyp. W. St.) ja sam byłem opisywany jako mason, i to wysokiej rangi; jeśli czytam w nich, że ja – wraz z Janem Olszewskim – sprawuję nadzór nad KOR z ramienia zakonu wolnomularskiego i z tego tytułu jestem przewidywany na bardzo wysokie stanowisko; jeśli w broszurze „Grabarze Polski” jestem wymieniany jaka jeden z grabarzy, zaś inna broszura nasi tytuł Nowy Przegląd Katolicki i masonizacja Kościoła katolickiego w Polsce.”
(…) Tydzień później został marszałkiem Sejmu.
Tworzy się gęsta sieć.
Stołek przewodniczącego Zjednoczenia Chrześcijańsko-Naradowego – po Chrzanowskim przejął jego najbliższy współpracownik! uczeń – Ryszard Czarnecki. Jak fama niesie, jest on również wychowankiem Władysława Brulińskiego. Państwo w to wierzą? My wierzymy – bo to jest logiczne i zrozumiale. Po prostu tryby się zazębiają, oczka zamykają, tworzy się gęsta sieć – sieć koszmarna, niewidzialna, która wszystko oplątujc i zniewala.
I czy można się dziwić, że nasz Wiesio tak często się spotykał na poufnych rozmowach z Wielkim Mistrzem Janem Józefem Lipskim, animatorem solidarnościowej opozycji i przyjacielem Jacka Bartyzeła? Jan Wolski (też spółdzielca, jak Chrzanowski) – to filar Zakonu, współpracownik i sukcesor samego Edwarda Abramowskiego, ożywczy duch Klubu Krzywego Kola, jego Najdostojniejszy. A przecież – jak pisze Krzysztof Topiłowski, najbliższymi współpracownikami – a polem opiekunami – Wolskiego byli mecenasi Jan Olszewski i Wiesław Chrzanowski: nie słyszeliśmy, aby ktoś dementował tę informację. Kółko się zamyka, po raz niewiadoma który.
Ale wracajmy do naszych baranów – jak mówią Francuzi, czyli do Jacka Bartyzela. Ciekawi są Państwo, co powie na nasze rewelacje? Pewnie, że są to nikczemne kłamstwa i on dobrze wie, jakie siły zmontowały tę kampanię oszczerstw: Hoene-Wrońskiego całe życie niszczyła piekielna zgraja – masoneria – pisał o tym wielokrotnie, nic dziwnego, że i jego – wroga tej mafii – zwalcza podobnie.
Wszystko więc wisi na Wrońskim: Jeśli on jest w porządku, to i Braun, i Bruliński – i sam Bartyzel. Przypatrzmy się bliżej. – Mówicie, że nie ma i nie może być żadnych dowodów, iż ten polski filozof był masonem – a właściwie super-masonem, jednym z Najwyżej Wtajemniczonych – a nam półki się uginają pod dowodami. Rzecz jednak w tym, że nie jest sposobem na przekonanie Czytelnika zamęczenie go na śmierć. Ale sięgnijmy na przykład po taką książkę, jak Christiana Cherfilsa „Zarys religii naukowej. Wstęp do Wrońskiego Filozofa i Refannatora, Warszawa 1929, przekład z francuskiego Czesława Jastrzębiec-Kozłowskiego, przedmowa Paulin Chomicza. Na marginesie: Jastrzębiec-Kozłowski i Chomicz to wybitni wronskiści, współpracownicy martynisty i różokrzyżowca Józefa Jankowskiego i przyjaciele Jerzego Brauna. Książka Cherfilsa służyła do kształcenia adeptów sekty. I oto na stronie 177, gdzie autor pisze o źródłach filozoficznych wronskizmu, czytamy:
„KABAŁA. Przede wszystkim niesłuszne byłoby twierdzić, jak to niektórzy czynili, że Wroński nigdy nie mówi ani o Kabale, ani o Boelunenm, ani boelunistnch. Wspomina i jedną i drugich, ale jedynie wpływ Kabaly zdaje się pewnym i głębokim.”
I dalej:
W doniosłej części swej Apodyktyki traktuje Wroński o mistycyzmie. Podnoszę formułę następującą:
b3 Przejście mistyczne
a4) Przejście od synkretyzmu do transcendentyzmu = Kabała (Seplier Jezira), (Akiba), Sepher-Soliar (Ben Jahai); Wrota Niebieskie (Ińra), ełc.
b4 Przejście od transcendentyzmu do synkretyzmu = gnostyka (Mistycyzm w doktrynach chrześcijańskich).
Ta prosta notatka, lepiej od niejednej, którą bym tu mógł dołączyć, wykazuje, jaką Wroński przypisywał Kabale doniosłość. Przejście od synkretyzmu do transcendentalizmu – nie jest że to, poza kwestią mistycyzmu, kierunek samego Wrońskiego? lleżby się jeszcze dało powiedzieć o zestawionych koncepcjach Kabały a Wrońskiego co do duszy ludzkiej!… (Opuściliśmy odnośniki, aby nie obciążać tekstu, choć są interesujące jako wykład Kabały. Przyp. W.St)
Jądro doktryny masońskiej
Państwo wybaczą, że przytoczony fragment nie jest zbyt klarowny – ale taka jest Kabała; relikt i kompendium gnozy żydowskiej, ponury, ciemny i obłędny zlepek wierzeń i mitów sprzed tysięcy lat, uformowany pod wpływem platonizmu. Takie jest jądro doktryny masońskiej, sama istota masońskości. I taką filozofią Jerzy Braun chciał zastąpić tomizm. Ale dzisiaj judaizacja Kościoła odbywa się na innych drogach. . .
Cherfils nader dyskretnie omówił kabalistyczne korzenie wronskizmu, jednak i tak go zdekonspirował Martyniści francuscy działając w odmiennych warunkach nie musieli się starannie maskować: – Poza tym bracia są przekonani, że: prima, profani i goje nie czytają, secundo, jeśli czytają – to zapominają, tertio, jeśli coś pamiętają – to zachowują to dla siebie i nic z tego nie wynika. Ale bracia czasem się mylą.
Z niezbyt jasnego tekstu Cherfilsa bezsprzecznie wynika jedno: wrońskizm to żydowska Kabała. I trzeba być niespełna rozumu, albo być bezgranicznie bezczelnym, aby twierdzić, że Wroński na serio zwalczał masonerię i może być patronem rzeczywistych przeciwników lej mafii.
A jeśli komuś jeszcze to nie wystarcza, niech weźmie klasyczne dzieło martynizmu – Papusa Traite methodiąue oculte, Paryż 1891, gdzie na stronie 1000 znajdzie, że Wroński należy do nurtu hermetycznego i do illuminizmu niemieckiego. Na następnej stronie – że jego uczniem był jeden z wybitniejszych martynistów Luis Lucas – autor pierwszej syntezy w naukach okultystycznych. Na stronie 1025 przeczyta, że prąd naukowy wywodzący się od martynizmu i hermetyzmu przez Wrońskiego i Luis Lucasa ma swoich najpoważniejszych przedstawicieli w osobach Papitsa, Juliana Lejaya, Juliusza Lermina itp.
Możemy sięgnąć do innego dzieła Papusa: ABC illustre d’occultisme, Paryż 1922; tam na stronie 343 i 344 przeczytamy:
„Przedstawimy współczesnym czytelnikom dwa systemy naprawdę syntetyczne, odwołując się dla ich analizy bądź to do Kabaty, bądź do Tarotów. Pierwszy z nich ta system wielkiego filozofa Hoene-Wrońskiego, który stworzył prawo absolutne. System ten, nazywany przez swego autora prawem stworzenia jest adaptacją Sefirotów; ma on zastosowanie do wszelkich możliwych rzeczywistości, a Apodyktyka Mesjaniczna jest poświecona tym różnym zastosowaniom…
Kabała pochodzi od wyrazu hebrajskiego kabalah – tradycja. Zawiera żydowską wiedzą tajemną, przekazywaną ustnie od stuleci, a spisaną prawdopodobnie dopiero w XIV wieku. Sefiroty to emanacje En-Sof-Nieskończoności, która jest zarazem Nicością i jest ponad Jehową. Sefirotów jest dziesięć i razem tworzą Adama-Kadmona – człowieka pierwotnego, istotę wyższą.”
To wszystko może się wydawać abstrakcyjne, nierzeczywiste. Zobaczymy więc, jak konkretnie wygląda Kabała; oto fragmenty pierwszego rozdziału jej głównej księgi Sefer-Jezirah – Księgi Stworzenia, która-jak twierdzili Żydzi – pochodzi od samego Abrahama:
Za pomocą trzydziestu dwu słów cudownej mądrości, Jach, Jehowa. Zebaot, Bóg żywy, Bóg mocny, wysoki i dostojny, wiekuiście bytujący, którego imię jest święte, opisał i stworzył swój świat we właściwej księdze, liczbie i stawie….
Dziesięciu sefirotów i nic więcej, wedle liczby 10 palców, pięć! naprzeciw pięciu i wiązek jedności jest uczyniony sprawiedliwie, pośrodku przez obrzezanie języka i obrzezanie ciała..
Dziesięciu sefirotów i nic więcej, 10 a nie 9, 10 a nie 11. Zrozumiej to mądrze i rozważ rozsądnie, zbadaj i wyznaj ich. Nadaj rzeczy jasność i postaw autora na przynależnym mu miejscu. Dziesięciu sefirotów i nic więcej, ich miarą jest 10 bez końca, głębia początku i głębia końca, głębia dobra i głębia zła, głębia wysokości i głębina niskości, głębia Wschodu i głębia Zachodu, głębia Północy i głębia Południa, mistrz jedyny, Bóg, król wiemy, panuje nad wszystkim z wysokości swego mieszkania wiekuistego i świętego…
Dziesięciu sefirotów i nic więcej. Ich koniec złączany jest z ich początkiem, a początek z końcem, jak płomień złączany jest z węglem. Mistrz jest jeden, nie ma drugiego.. Otóż czymże jesteś wobec Jedynego.
I dalej podobnie; tekst wlecze się bez końca wikłając w coraz bardziej niezrozumiałe kombinacje liter i liczb. Czy można się dziwić, że zgłębianie Kabały nieraz prowadziło do obłędu-podobnie jak studia nad filozofią Hoene-Wrońskiego? Jeszcze jedno: niech Czytelnik nie da się zwieść religijnej tonacji tych fragmentów. W Kabale jest zarówno głębia dobra, jak i głębia zła, podstawy i białej i czarnej maga, także lucyferianizm, Jehowa jest tam jednocześnie bóstwem dobrym i personifikacją absolutnego Zła. Ostry dualizm jest charakterystyczny dla całej gnozy.
Można kwestionować sens zajmowania się tymi obłędnymi fantasmagoriami: byłby to poważny błąd. Tu rojenia chorych umysłów, wyrosłe z pradawnych mitów są esencją masońskości, kanonem Wiedzy Masońskiej, fundamentem, na którym zbudowany jest Zakon.
„Wielkie stowarzyszenie kabalistyczne, znane w Europie pod nazwą masonerii pojawia się nagle na świecie w momencie, kiedy protest przeciwko Kościołowi rozbił dopiero jedność chrześcijańską” – pisze inny teoretyk masonerii okultystycznej – Eliphas Levi w swej Histoire de la magie (Paryż 1922, s. 399). Znany pisarz żydowski Bernard Lazare w swym dziele L’Antisemitisme (Paryż 1934, tom II, s. 196) stwierdza jednoznacznie:
„Pewnym jest, że u samej kolebki masonerii byli Żydzi, Żydzi kabaliści: dowodzą tego niektóre zachowane ryty.”
Korzenie sięgające w przyszłość
Myli się kto sądzi, że może ignorować Kabałę. Przecież wszyscy jesteśmy świadkami – zarazem uczestnikami – wielkiego procesu kabalizacji świata -procesu, który już trwa od wieków. Ta obłędna propaganda okultyzmu – dzisiaj głównie w postaci New Agę – jest przejawem konsekwentnie realizowanej, przy użyciu ogromnych nakładów, ogólnoświatowej strategu kabalizacji społeczeństw. Te wszystkie teozofie i spirytyzmy, wszystkie ezoteryzmy, tysiące sekt, szkół i ugrupowań okultystycznych, te horoskopy astrologiczne, które co krok podtyka nam prasa, radio i telewizja – to wszystko jest zakorzenione w Kabale – kodeksie gnozy żydowskiej.
Tworzenie mitów kosmologicznych i kosmogenicznych, teogonii i antropogonii – wszelkiego rodzaju mitologii, jest właściwe wszystkim społeczeństwom ludzkim, na wszystkich częściach globu we wczesnych stadiach rozwoju, na poziomie świadomości mitologicznej. Wszystkie społeczeństwa przechodziły przez stadium animizmu, wiary w duchy, w moce tajemne, przypisywały życie kamieniom, drzewom i wodzie, słońcu, księżycowi i gwiazdom – całemu światu, który ich otaczał. Wierzyły, że każde ze znanych im zjawisk jest dziełem jakiejś istoty wyższej – bóstwa dobrego lub złego. Istniała wtedy naturalna teozofia, naturalny spirytyzm – cały zespól wiedzy pierwotnej; która była religią, filozofią i światopoglądem tzw. społeczeństw prymitywnych, a właściwie niecywilizowanych, znajdujących się w stadium świadomości przedracjonalnej i przednaukowej. Dzisiaj ta wiedza jest dla nas niemal niedostępna. Nie ma już takich społeczeństw, a przede wszystkim inna już jest nasza umysłowość, inny sposób myślenia. świat człowieka pierwotnego – jego kultura i mentalność nie może być adekwatnie odtworzony przy pomocy aparatu pojęciowego współczesnego człowieka, nie może być wiernie przełożony na jego język. Oczywiście może być i jest analizowany przy pomocy narzędzi badawczych antropologii kulturowej i pokrewnych dyscyplin.
Czymś niedorzecznym jest pomysł nakłonienia ludzi współczesnych do przejęcia – nie samych wierzeń pierwotnych, bo te są niedostępne albo niezrozumiałe – ale ich jakichś zdeformowanych interpretacji, wulgarnych przeróbek. Najgłębiej absurdalnymi są usiłowania cofnięcia człowieka nowoczesnego – jakimkolwiek by on nie był – do stadium odpowiadającego wcześniejszym fazom jego rozwoju. Próby te to najdzikszy gwałt zadawany naturze ludzkiej, redukcja rozwiniętego organizmu do form embrionalnych, koszmarny zabieg wtłaczania z powrotem dojrzałej istoty do łona, z którego wyszła. A przecież na tym polega i tym jest w rzeczywistości cała ta gigantyczna propagandy wszystkich możliwych form okultyzmu i ezoteryzmu, cały mechanizm kabalizacji społeczeństw. I chyba nie ma nikogo tak naiwnego, by wierzył, że akcja ta jest przypadkowa czy samorzutna.
Dlaczego Zakon Wolnomularski z uporem, od wieków realizuje szaleńczy plan cofnięcia świadomości ludzkiej do jakiegoś stadium pierwotnego? O co w tym wszystkim chodzi? Nie wiemy. Może Nieznani Przełożeni są też ogarnięci jakimś obłędem? A może wiedzą, że masami ludzkimi łatwiej powodować, gdy są ogłupione – w jakimś transie, niezdolne do racjonalnego myślenia? A może jedno i drugie zarazem? Przecież nie tylko Kabała, ale również cały judaizm i polityczny mesjanizm żydowski są dzisiaj czymś nienormalnym, chorym reliktem czasów bardzo dawnych, pozostałością minionych epok, czymś najgłębiej obcym światu nowożytnemu i dlatego stanowiącym w nim jakąś potworną, rakowatą narośl.(…)
Nareszcie możemy wrócić do Jacka Bartyzela. Państwo wybaczą tę nieco karkołomną konstrukcję naszej rozprawki, ale naprawdę – dygresje były konieczne. Nie ma sensu mówienie „Bartyzel jest wronskistą”, gdy Czytelnik nie wie, czym naprawdę jest Filozofia Wrońskiego. Równie dobrze można by powiedzieć Bartyzel jest kantystą.
Wywód nasz ciągnie się jak wąż, przechodząc od jednej kwestii do drugiej, od problemu do problemu. Ale taka jest rzeczywistość: wszystko w niej łączy się ze wszystkim. Jej elementy tylko w kontekście innych stają się zrozumiałe.
Dlaczego wciąż Bartyzel? – Bo jest ciekawą postacią, uczestnikiem interesujących inicjatyw, i taką nitką, po której dojść można jeśli nie do środka kłębka, to do znaczących miejsc w kłębku. A także obiektem, przy pomocy którego można zilustrować mechanikę ważnych procesów i wydarzeń.
W październiku 1994 roku, w tygodniku Myśl Polska – organie Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego – została zamieszczona wkładka pt. Tradycja. Dodatek ten inaugurował Tradycjonalistyczno-Konserwatywne Stowarzyszenie Prawica Narodowa, a na pierwszej stronie zawierał deklarację ideową nowego ugrupowania, pióra Jacka Bartyzela – na co wskazuje styl i zapożyczenia z Hoene-Wrońskiego. Obok tegoż autora – już podpisany – artykuł pt. Przesiać zboże polskiego myślenia. Warto bliżej się przyjrzeć tej nowej Prawicy.
Deklaracja nam tego nie ułatwia: pompatyczny styl, natłok wielkich słów i ogólniki przeszkadzają w uchwyceniu tego, co istotne.,br>
„Prawica Narodowa ma bronić słowem i czynem wiecznych i absolutnych treści bytu społecznego, trwania przy integralnym depozycie Wiary świętej, depozycie najdoskonalszej ze wszystkich znanych dziejom ludzkości cywilizacji łacińsko-chrześcijańskiej, dziedziczącej dorobek starożytnych cywilizacji: helleńskiej, rzymskiej i celtyckiej..” Tę ostatnią Autor wynalazł najwyraźniej po to, aby zastąpić inną cywilizację, z którą bywa kojarzone chrześcijaństwo…
Nasza Prawica stawia sobie również za zadanie obronę nacjonalizmu – i to zarówno krajowego, jak też Europejskiego, w celu budowy Nowego świętego Cesarstwa Suwerennych Państw Narodowych, jednoczących się ku obronie swego duchowego i materialnego dziedzictwa przed podbojem przez obce cywilizacje i ludy. Zamiast Pan-Europy mamy Nowe, święte Cesarstwo. A swoją drogą ciekawe, jakie to ludy zagrażają nam inwazją? Jednego domyślamy się, ale jakie następne?
„Prawica Narodowa chce też bronić ze wszystkich sił AUTORYTETU władzy duchownej i świeckiej, jednakowo czerpiących we źródło i usprawiedliwienie z woli Bożej; wyrażającego się najdoskonalej w tradycyjnym dla cywilizacji aryjskich ustroju społecznym trójstanowym (stan kapłański-stan rycerski-stan rolniczy, przemysłowy i kupiecki, odpowiadającym sferom: ducha i intelektu, czynu i woli oraz potrzeb materialnych; zaś na płaszczyźnie politycznej również w trój pierwiastkowym ustroju mieszanym, czyli MONARCHO-(czynnik zwierzchni i suwerenny) – ARYSTOKRATYCZNO – (czynnik doradczy i pośredniczący) – LUDOWYM (czynnik opiniodawczo-konsultacyjny)… – To z Hoene-Wrońskiego. Wywód nie bardzo zrozumiały, ale Kabała też nie grzeszy jasnością. Wszystko musi się zaczynać od triady – to podstawa Prawa Stworzenia Wrońskiego, a zarazem tablicy Sefirotów – jądra Kabały. A odwoływanie się do cywilizacji aryjskich brzydko zalatuje Rosenbergiem -ideologiem hitleryzmu. Cały ten bełkot ma wywoływać pewien stan emocjonalny zastępujący i eliminujący skutecznie proces myślowy, po prostu – ogłupiający słuchacza. W jakim celu? – O tym już wspominaliśmy.
Warto może zwrócić uwagę na dwa momenty w owej Deklaracji, Tradycjonalistyczno-Konserwatywne Stowarzyszenie Prawica Narodowa jest ruchem poza – i ponad partyjnym o charakterze Zakonu Ideowego. W zamieszczonym obok artykule Bartyzel wyjaśnia, że jego stowarzyszenie tworzy „ideowy zakon, którego placówki będą (…) pokrywać niedługo przestrzeń realną naszej Ojczyzny tak jak ongiś komandorie zakonów rycerskich, które rozsiane po pustyni, broniły Grobu Pańskiego przed Saracenami. I jeszcze jedno: w Deklaracji powiedziano, że Prawica Narodowa ma także zwalczać fałszywe i niebezpieczne dla duszy ludzkiej kulty, takie jak: Satanizm, Masoneria, Okultyzm czy New Agę. Łatwo przewidzieć, z jakim skutkiem.
A na koniec clou wszystkiego! Prawdziwy gwóźdź. Na drugiej stronie Tradycji, na rewersie Deklaracji znajdujemy Jerzego Brauna Kościół narodów – artykuł przedrukowany z Merkuryusza Polskiego. Czy można było dobitniej wyrazić, do jakiej tradycji nawiązują założyciele Prawicy Narodowej? Kogo uznają za swego mistrza i przewodnika? Ażeby jeszcze lepiej podkreślić, że mają zamiar podobnie jak Braun zwalczać masonerię, zaznaczając w nocie redakcyjnej: Jerzy Bram {1901-1975) – poeta, filozof i publicysta. Założycieli redaktor mesjanistycznego Zetu (1932), współinicjator Agencji Antymasońskiej (1938), twórca katolickiej UNII (1940), ostatni przewodniczący Rady Jedności Narodowej i p.o. Delegata Rządu RP na Kraj (1945).
Warto by jeszcze dodać: wychowanek KUL-u, członek Klubu Inteligencji Katolickiej w Warszawie (1957), wreszcie – jak pisze jego rodzony brat – a zarazem bliski współpracownik, prof. Juliusz Braun (Zarys historii i doktryny Unii 1940-1945, Chrześcijanin w świecie, nr 4, kwiecień 1985, s. 31) – w czasie ostatniego Soboru, w Rzymie jego aktywny, choć nieformalny uczestnik, intensywnie pracujący w duchu zasad unionizmu.
Patronem nowego narodowego ZAKONU został czołowy martynista polski, kabalista i jeden z najniebezpieczniejszych dywersantow w Kościele, Sapienti sat. I chyba wystarczy to nie tylko mądremu.
A swoją drogą ciekawe, czy autor Deklaracji i jego wspólnicy naprawdę są przekonani, że profani nie myślą, nie czytają i nie pamiętają?
Bracia jednak bywają też ostrożni. Bartyzel w artykule komentującym Deklarację Prawicy Narodowej zamieszcza obszerny cytat z Metapolityki Hoene-Wrońskiego – nie podając ani źródła, ani autora. Czyżby się wstydził nazwiska swego Mistrza? Przecież komentarz – podobnie jak Deklaracja – jest dojrzałym owocem studiów nad tym geniuszem polskiej metapolityki. (…)
Poświęciliśmy sporo uwagi Józefowi Marii Hoene-Wrońskiemu (1778 – 1853), który jest jednym z czołowych teoretyków martynizmu. Jego filozofia systematyzuje podstawowe elementy Kabały i przedstawia je w duchu niemieckiej filozofii idealistycznej. Po dziś dzień zwolennicy i wyznawcy Wrońskiego – zwani wronskistami – tworzą rodzaj sekty ściśle związanej z Zakonem Martynistów -jedną z naczelnych struktur wolnomularstwa.
Zainteresował nas Hoene-Wroński ze względu na szczególną metodę maskowania się: oto ten wolnomularz, który dostąpił najwyższych wtajemniczeń, utrzymywał, że jest prześladowany przez masonerię, a swe dzieła przeznaczone dla profanów przetykał obelżywymi wykrzyknikami pod adresem mafii. Również jego zwolennicy – wronskiści – stosują metodę podwójnego maskowania i z zasady występują w roli przeciwników masonerii, zwalczając ją w taki sposób, aby jej nie wyrządzić żadnej szkody, a profanów wyprowadzić w pole.
Nakreśliliśmy sylwetkę Jerzego Brauna (1901-1975) – jednego z najwybitniejszych przedstawicieli tych dywersyjnych struktur, propagatora wronskizmu, wysoko wtajemniczonego wolnomularza. Zasługuje on na uwagę i z tego względu, iż działalność swą ukierunkował na infiltrację Kościoła – zarówno w płaszczyźnie ideowej, jak w zakresie personalnym: miał tu niezwykłe osiągnięcia. Specjalnością tego mafioso była walka z masonerią, zaangażował się w nią do tego stopnia, iż wydawał Biuletyn Antymasoński, organizował Porozumienie organizacji antymasońskich i Zjazd Antymasoński, co zakrawało na farsę. Uczniem Jerzego Brauna – w drugim pokoleniu – jest wronskista Jacek Bartyzel -postać odgrywająca niepoślednią rolę na naszej polskiej scenie: dlatego skoncentrowaliśmy na nim uwagę. Jak wiemy, Jacek Bartyzel, jest przeciwnikiem masonerii i zwalcza tę mafię podobnie, jak jego mistrzowie wyspecjalizowani w dywersji – wolnomularze Jerzy Braun i Hoene-Wroński..
Cdn.
Artykuł ukazał się w 1996 roku. Tytuł i skrócenia pochodzą od redakcji portalu omp.lublin.pl
Władysław Studzienicki

Dodaj swoją odpowiedź