W tym tygodniu, dokładnie w poniedziałek, stało się coś niezwykłego. Dzień zaczął się normalnie, ale kiedy wyszedłem z domu, zobaczyłem, coś niebywałego! Na dworze padał śnieg. Było bardzo zimno, ale nie to było najdziwniejsze. Przed mojim domem przechodziło bardzo dużo ludzi, było bardzo tłoczno. Pomyślałem, że napewno gdzieś robią remont i akurat tędy było najkrócej do centrum. Poszedłem dalej, ale po paru krokach zobaczyłem coś jeszcze: tysiące straganów z różnym asortymentem świątecznym: bombki, małe choinki, szopki do postawienia na stole. Zdziwiłem się, bo była dopiero połowa października, a ja stałem wciąż tylko kilka kroków od swojego domu. Pomyślałem, że to jakiś żart i miałem zacząć się śmiać, ale wtedy uświadomiłem sobie, że jestem już prawie spóźniony do szkoły. Kiedy do niej nareszcie dotarłem, okazało się, że jest już parę minut po dzwonku, a wszyscy są równo zdziwnieni jak ja. Po powrocie do domu miałem opowiedzieć o wszystkim Mamie, ale okazało się, że o wszystkim wie i jest tak samo zdziwiona. To wszystko było dziwne, ale najdziwniejsze było to, że na drugi dzień po śniegu nie było ani śladu.
Nie spałem całą noc. To wszystko przez tą wycieczkę. Ja i kilku moich kolegów stoimy właśnie na parkingu przed szkołą i czekamy na busa, który zawiezie nas w nieznane. Do tej pory nie wiemy, gdzie się udamy. To tajemnica. Cel wyprawy jest znany jedynie naszemu przewodnikowi. - Witajcie dzieci! Gotowi na wielką wyprawę? Wyruszamy?- zapytał rubasznie pan Kazio. - Gotowi, gotowi!- krzyknęliśmy chórem. Ruszyliśmy. Bus jechał kilka godzin. Minęliśmy wiele wsi i kilka dużych miast, aż w końcu dotarliśmy. Dookoła roztaczał się niesamowity widok gór zasnutych mgłą. Poza tym nic nie było. Jak okiem sięgnąć - góry i zielone pastwiska. - Nie widać żadnych domów.- zaczęliśmy przekrzykiwać jeden drugiego. - Jesteśmy w Bieszczadach - powiedział przewodnik.- Przez te parę dni postaram się nauczyć was, jak obcować z przyrodą - ciągnął dalej pan Kazio. I rzeczywiście było jak w bajce. Poznaliśmy wiele zwierząt-nie tylko owce- zobaczyliśmy rysia i stado żubrów, a nawet olbrzymiego niedźwiedzia. Nocą straszyło nas wycie wilków, bo przecież jako prawdziwi „włóczędzy”, spaliśmy w namiotach na polanie. Ta wyprawa była niezapomnianym i niesamowitym przeżyciem.