Dwie drogi do niepodległości – Piłsudski czy Dmowski? Ideologia narodowa czy rewolucja socjalna ? Ocena dwóch dróg do wolności.
Dwie drogi do niepodległości – Piłsudski czy Dmowski? Ideologia narodowa czy rewolucja socjalna ? Ocena dwóch dróg do wolności.
Józef Piłsudski i Roman Dmowski, nikt tak jak oni nie zapisał się w historii przedwojennej Polski, nikt tak jak oni nie podzielił domów tamtej i przyszłej Polski.
Polska odrodzona po 1918 roku to w zasadzie historia dwóch ludzi: Romana Dmowskiego i Józefa Piłsudskiego. Inne postacie tego okresu wydają się być tłem dla ich zmagań. Obie te wybitne postacie skupiały wokół siebie szersze środowiska polityczne, których spór wycisnął swoje piętno nie tylko na dziejach odrodzonej państwowości, ale i na legendzie, tworzącej się wokół poczynań przywódców. W powszechnym przekonaniu były to postacie zupełnie do siebie niepodobne, nie tylko hołdujące odmiennym wartościom politycznym, ale różne, co do struktury psychicznej.
Przyjrzyjmy się, zatem każdemu z nich. Józef Klemens Piłsudski (1867-1935), zdecydowany zwolennik socjalizmu, był przekonany, że walka o niepodległość może się powieść tylko dzięki tej coraz bardziej nośnej ideologii. Sam jednak traktował idee socjalizmu nie jako cel, ale jedynie środek i przemijającą modę. Dyskusji doktrynalnych nie znosił, a w zaufanym towarzystwie zwykł mawiać, że „dla Polski woli kilka karabinów maszynowych niż cały stos egzemplarzy Marksowskiego Kapitału”. Uważał za warunek sine qua non wybicia się na niepodległość rozczłonkowanie Imperium Rosyjskiego. Sam o sobie mówił: „po ojcu odziedziczyłem zdolności, po matce-charakter”. Był kresowiakiem, stąd jego patriotyzm miał zabarwienie antyrosyjskie. Całe swoje życie był pod silnym wpływem swojej głęboko patriotycznej rodziny. Jego matka była żarliwą patriotką, która opowiadała dzieciom „nieskończone opowieści o polsko-litewskim bohaterstwie, a w tajemnych, zamkniętych na cztery spusty szufladach trzymała portrety polskich i litewskich patriotów, które otwierała od czasu do czasu, aby pokazać je dzieciom”. W domu Piłsudskich żyła też ciotka przezywana „generałem” z powodu swego nieugiętego patriotyzmu. Nic dziwnego, że już w młodym wieku Piłsudski buntował się przeciw rezygnacji swoich współrodaków, którzy żyli przytłoczeni klęską przegranych powstań i antypolską polityką carskiej administracji. Rusyfikacja sięgała szczytu, a celem jej było wymazanie z pamięci Polaków tego wszystkiego, co polskie. Polskie szkoły były pozamykane, używanie języka polskiego w miejscach publicznych zakazane, a cała literatura polska była na indeksie. Kiedy Piłsudski miał lat 19, został aresztowany i zesłany na pięć lat do wschodniej Syberii (został wplątany w za sprawą starszego brata, Bronisława, w nieudany zamach na cara Aleksandra III). Zaprzyjaźnił się też wtedy z wybitnym socjalistą polskim Bronisławem Szwarce, który też tam przebywał na zesłaniu i wpłynął na rozwój chłopca. Ale choć interesował się bytem proletariatu wileńskiego, nie był typowym socjalistą. Czytał Marksa, ale nie zgadzał się z jego teorią ekonomiczną - nie był, więc marksistą. Uważał, że walka robotników polskich była walką z rosyjskim caratem, a nie walką klas. Innymi słowy, Piłsudski posłużył się socjalizmem, by dać upust całej swojej nienawiści do Rosji i caratu. Nie był jednak pewien różnicy między socjalizmem i nacjonalizmem.
Wymarzoną szansę rozczłonkowania Rosji zdawała się stwarzać wojna z Japonią. W latach 1904-1905 Piłsudski odbył podróż do niej, aby uzyskać poparcie Japończyków przeciw Rosjanom - był to przecież okres wojny japońsko-rosyjskiej. W tym czasie zorganizował także bojówki, których zadaniem było dokonywanie aktów dywersji i sabotażu. Zwycięstwo Japonii nad Rosją zrobiło na Polakach wielkie wrażenie, ale jednocześnie obawiali się oni o los tysięcy młodych polskich żołnierzy, którzy ginęli na Dalekim Wschodzie. W Tokio Piłsudski zaproponował utworzenie legionu polskiego złożonego z jeńców Polaków. Sądził, że partyzantka na terenie Polski mogłaby osłabić armię rosyjską. Za niepodległość możliwą –jak twierdził-do wywalczenia tylko przeciwko Rosji, skłonny był zapłacić każdą cenę, nawet cesjami terytorialnymi na rzecz Austro-Węgier i ich potężnego sojusznika-Niemiec. Stworzone przez niego Legiony na skutek obstrukcji austriackich i niemieckich aliantów nie odegrały w konflikcie światowym poważniejszej roli militarnej. Musiał to bardzo odczuć. Jak wiadomo głosił orientację proaustriacką, ale w 1917 roku stało się jasne, że Austro-Węgry i Niemcy wojnę przegrają. Piłsudski więc zerwał z dotychczasową orientacją wypowiadając posłuszeństwo chwilowym sojusznikom.
Jak niesamowicie oddziaływał na innych świadczą chociażby słowa premiera Felicjana Sławoj Składkowskiego; „sam fakt oglądania Wodza, patrzenia w Jego mądre, dobre oczy, słuchania Jego głosu […] wszystko to stwarzało dla nas niezapomnianą, jedyną w życiu atmosferę dumy i szczęścia”.
Z drugiej strony mamy Romana Dmowskiego (1864-1939)- niekwestionowany założyciel, przywódca i czołowy ideolog polskiego ruchu narodowego, który ukształtował sposób myślenia politycznego, co najmniej jednej generacji Polaków. „Poglądy młodego pokolenia –pisał po jego śmierci Ksawery Pruszyński - niemal w całości, poglądy inteligencji polskiej w większej części, poglądy wszystkich innych warstw polskich w całych dziedzinach są tak czy owak zaczerpnięte z Dmowskiego”. Tak jak i u Piłsudskiego pochodzenie i środowisko miało ogromny wpływ na jego dalsze losy. Dmowski jako warszawiak, wyczulony był bardziej na zagrożenie niemieckie. Pochodził z drobnej szlachty. Jeden z jego biografów pisał o nim, że to: „olbrzymi zasób pracowitości, drobnej, ustawicznej, twardej, starannej, a także skłonności do racjonalnego, a nie emocjonalnego postrzegania rzeczywistości”. Paradoksem jego życia był fakt, że najsilniejszy był w czasach zaborczych. Był liderem opinii publicznej w tzw. Kongresówce, znaczne wpływy miał w prowincji poznańskiej, nieco słabsze w Galicji. Potrafił zerwać z romantyczną tradycją powstańczą, a naród upodmiotowić. Uczynić nowoczesnym jego myślenie o historii, geopolityce, kwestiach narodowych. Olbrzymi wpływ Dmowskiego na Polaków udowodniła postawa ludności w Królestwie na początku wojny, gdy „legioniści” próbowali wywołać nieudane antyrosyjskie powstanie. Oprócz talentu pisarskiego potrafił być niezwykle sprawnym dyplomatą, czego dowiódł, prowadząc politykę polską na Zachodzie, ostatecznie zwieńczoną Traktatem Wersalskim. Roman Dmowski stał na czele Narodowej Demokracji znanej pod nazwa endecji. W przeciwieństwie do PPS Piłsudskiego znajdującego się na lewicy, endecy znajdowali się na prawicy. Dmowski był tzw. realistą lub pozytywistą. Sądził, że Polska może odzyskać częściową niepodległość drogą legalną, zachowując wierność Rosji, atakując Niemcy i podporządkowując się wielkim mocarstwom. Innymi słowy Dmowski był konformistą, a nie romantykiem. Jego hasłem była "Polska dla Polaków", czyli kraj bez mniejszości narodowych. Polityka partii Dmowskiego polegała na "nadstawianiu drugiego policzka", inaczej mówiąc na „superugodowości”. Endecy ostrzyli broń przeciw wrogom wewnętrznym, PPS natomiast ostrzyła ją przeciw wrogom zewnętrznym. PPS nawiązywała do ideałów tolerancji Rzeczypospolitej, endecy je odrzucali. W ramach tej logiki postawa tych ostatnich była zażarcie antysemicka, piłsudczycy natomiast uważali Żydów za nieodłączny element rzeczywistości polskiej.
Całe życie Dmowskiego podsumował wielki przedwojenny historyk prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego Władysław Konopczyński. „Mąż stanu, który po wojnie światowej wyprowadził swój naród między zwycięzców, wywalczył dla nas Pomorze, Wielkopolskę i Śląsk, wygrał spór o Lwów, rozstrzygnął na rzecz Polski sprawę wileńską, wyzwolił miliony, milionom dał miliardy, został z dalszego państwowego życia Rzeczypospolitej wykreślony. Jeśli hasło umiłowane – Naród Polski – wymazany z konstytucji, aby po latach wrócić na afiszu wyborczym –przywłaszczycieli. Jego twór ostatni – Obóz Wielkiej Polski – rozwiązany. Jego symbol – miecz chrobrego zdzierany z piersi bojowników jako antypaństwowy. Jego przyjaciele – znieważani. Jego słowo konfiskowane. Jego imię tępione w podręcznikach szkolnych. A wszystko to dla stłumienia tej ideologii narodowej (…)” .
Przejdźmy jednak do konkretnych koncepcji Piłsudskiego i Dmowskiego. Bieg wypadków dał Piłsudskiemu niepowtarzalną okazję realizacji planu prometejskiego, w myśl, którego na Wschodzie powstać miał pas państw narodowych, od Finlandii i Nadbałtyki, poprzez Ukrainę, aż do Zakaukazia. Kraje te, związane naturalnym sojuszem Polską, silną poprzez federację z dawnym Wielkim Księstwem Litewskim, tworzyłyby skuteczną barierę przeciwko rosyjskiemu ekspansjonizmowi. Koncepcja ta, przez lata wyszydzana jako nierealny anachronizm, z dzisiejszej perspektywy okazała się wizjonerska. Nieudana wyprawa kijowska w roku 1920 miała na celu nie podboje terytorialne, ale właśnie realizację tej idei. Niepodległej Ukrainy jednak zbudować się nie dało, a źle przeprowadzona przez Piłsudskiego kampania wiosenna zakończyła się militarną klęską. Swych niezaprzeczalnych pomimo to talentów wojskowych dowiódł parę miesięcy później, u bram Warszawy. „Cud Wisły” uratował nie tylko niepodległość Polski. Wielu sądzi, że bitwa ta-uznawana za jedną z dwudziestu batalii, które przesądziły o losach świata-powstrzymała zbrojny eksport bolszewizmu, co najmniej do Niemiec, być może i całej Europy. Wojna zakończona kompromisowym traktatem w Rydze, pogrzebała jednak ostatecznie plany Piłsudskiego wskrzeszenia dawnej Rzeczypospolitej w kształcie federacyjnym.
Całkiem odmienny pomysł miał Roman Dmowski. Przedstawił na kongresie zakres polskich aspiracji terytorialnych wedle klucza etniczno-historycznego. Na Zachodzie żądał granic przedrozbiorowych, z wielce korzystnymi poprawkami wytyczonymi wedle kryterium etnograficznego. Odrzucając je z kolei na wschodzie, wysuwał tam hasło status quo ante 1792, z niewielkimi tylko modyfikacjami. Wierząc w niższość cywilizacyjną Ukraińców i Białorusinów, zakładał, że z czasem ulegną polonizacji. Przestrzeń i ludność potrzebne były, aby stworzyć państwo silne, bowiem, jak pisał, „na tej ziemi, na której kończy się Europa Zachodnia […] położonej między […] Niemcami a Rosją, miejsca na małe, słabe państewko nie ma”. W swojej głośnej pracy Niemcy, Rosja i kwestia polska stwierdził, że Rosja stojąca na niższym poziomie cywilizacyjnym i kulturalnym, a do tego osłabiona klęską wojenną i rewolucją, stała się przeciwnikiem o wiele mniej dla Polaków groźnym. Co więcej, w pewnych okolicznościach mogła zostać ich sprzymierzeńcem w nieuchronnej walce z żywiołem germańskim. Choć poglądy Dmowskiego spotykały się z zasadniczymi sprzeciwami wśród większości politycznych elit, słuszność ich potwierdził bieg wojny światowej.
Wzajemne stosunki
11 lipca 2004 roku minęło sto lat od chwili, gdy Roman Dmowski i Józef Piłsudski spotkali się w dalekiej Japonii. Obu można z pewnością uznać za najwybitniejszych polityków polskich dwudziestego wieku. Osobiście znali się dobrze. W jednym ze swoich ostatnich wywiadów Dmowski stwierdził, że „wbrew temu, co wielu myśli - stosunki osobiste z Piłsudskim zawsze miałem dobre. Przede wszystkim nigdy nie oczerniałem Piłsudskiego”.
I rzeczywiście. Mimo, że w Polsce międzywojennej osobiste inwektywy były powszechną metodą walki politycznej, nie dotyczyły one zasadniczo antagonizmu pomiędzy Dmowskim a Piłsudskim. Dmowski - w krytyce zawsze ostry i nigdy niecofający się przed nazwaniem rzeczy po imieniu - opublikował w 1903 roku w „Przeglądzie Wszechpolskim” obszerny artykuł pt. „Historia szlachetnego socjalisty” (to jest Piłsudskiego). Pisał w nim bezstronnie o socjalistycznych poglądach przyszłego marszałka, będących jedynie wynikiem panującej mody, podczas gdy Piłsudski pozostał – jego zdaniem - na zawsze owym „dzielnym chłopcem, synem matki-patriotki, marzącym o wyzwoleniu ojczyzny”. Dmowski nie odmawiał mu ani patriotyzmu, ani wyjątkowych - jak zaznaczał - walorów moralnych. Wyrażał natomiast wątpliwości, czy poglądy Piłsudskiego dają się w ogóle pogodzić z doktryną marksistowską - co ze strony przywódcy narodowej demokracji bynajmniej nie było zarzutem.
Z kolei dla zilustrowania zachowania Piłsudskiego, można jako przykład wskazać fakt, iż w grudniu 1905 roku, w czasie wielkich napięć politycznych i sporów endecko-socjalistycznych, sprzeciwiał się krytyce świeżo wówczas wydanej książki Dmowskiego „Myśli nowoczesnego Polaka”. Wszystko to jednak nie oznaczało, iż darzyli siebie sympatią. W marcu 1919 roku, w poufnym liście do swojego współpracownika Stanisława Grabskiego, Dmowski pisał o Piłsudskim, że „nie rozumie Polski” i że „otrzymawszy posadę boga od jołopów, którzy go otaczają, usiłuje być większym, niż go Pan Bóg stworzył [...]; robi czasem na mnie wrażenie wołu, któremu wydaje się, że jest bykiem, i wdrapuje się na krowę”. Choć publicznie nie zwalczali się, niewątpliwie czynili tak prywatnie. Ich własne opinie wskazują, iż raczej się nie lubili. Było to tym bardziej niemożliwe, ponieważ przez całe życie stali na czele wrogich sobie obozów politycznych, co wykluczało jakąkolwiek przyjaźń. Te wzajemne oceny stawały się w końcu coraz bardziej negatywne. Już pod koniec życia Dmowski o „dzielnym chłopcu” wypowiadał się używając słowa „gałgan”. Zwalczając się wzajemnie, zawsze jednak używali argumentów odnoszących się do programów politycznych, a nie ad personam, czyli do osoby. Świadczyło to dobitnie o wysokiej klasie tych polityków. Informacje traktujące o wzajemnych relacjach pozostawił tylko Dmowski. Piłsudski nie napisał żadnych wspomnień o przywódcy endecji, a w pamiętnikach jego współpracowników brakuje ważniejszych wiadomości na ten temat. Co ciekawe, Piłsudski nie wypowiedział się nawet ani razu o swoim spotkaniu z Dmowskim w Japonii.
Pozostali przeciwnikami do końca – a nawet po śmierci. Do dziś, bowiem środowiska endeckie i piłsudczykowskie postrzegają się nawzajem niechętnie. Czy można jednak zachować tzw. obiektywny punkt widzenia? Piłsudskiemu postawiono pomniki na terenie całej Polski, ulice nazwano jego imieniem, w szkołach kolejne pokolenia uczy się na temat zasług Piłsudskiego. Tymczasem Dmowskiego brakuje w świadomości społecznej, mimo że tak doniosłe wydarzenie w dziejach polskiego narodu, jak odbudowanie państwa w 1918 roku, wiąże się niewątpliwie z większymi zasługami głównego negocjatora Polski podczas traktatu wersalskiego. A jednak do dziś, nie ma on ani jednego pomnika w Polsce. Główną odpowiedzialność za ten stan rzeczy ponoszą chyba osoby, które po 1926 roku dzierżyły władzę w Polsce, a które dla uzasadnienia swych rządów kreowały i mitologizowały obraz Piłsudskiego jako „wodza narodu” i „twórcy niepodległości”. Te zasługi piłsudczyków miały stanowić legitymację i podstawę do sprawowania rządów. Stąd też wywodziło się umniejszanie roli Romana Dmowskiego. „Chociaż stosunki osobiste między Dmowskim i Piłsudskim wypada z perspektywy czasu określić jako poprawne, to jednak w polityce byli i na zawsze już pozostaną antagonistami, czy też wręcz wrogami. Ze względu na swoje polityczne zapatrywania, poglądy i działalność nigdy nie znaleźli wspólnego języka”- tak o nich pisał Karol Wojciechowski w tygodniku Myśl Polityczna.. Wydaje się, więc, że dla oceny ich wzajemnych relacji najbardziej odpowiednią będzie parafraza słów Juliusza Słowackiego, iż byli oni zawsze jak „dwa na słońcach swych przeciwnych – Bogi”.
Poczucie realizmu
Jak zatem było z poczuciem realizmu u Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego? Jako politycy wielkiego formatu mieli oni dobre rozeznanie w niuansach sytuacji w obrębie, której się poruszali - rozeznanie oparte raczej na gruntownej wiedzy, niż intuicji. Błędy i pomyłki, jakie w trakcie działania zdarzyło im się popełnić, nie zmieniają tego obrazu. Bardziej istotny w nim jest inny element, określający kształt tego modelu polityki realnej, który był wspólny obu wielkim postaciom. Wyczucie realiów nie oznaczało u nich zgody na nie. Zamiast dostosowywać się do tego, co zastali, wytrwale szukali środków, by to zmienić. Jest to widoczne nie tylko u „romantyka” Piłsudskiego, ale i u bardziej przyziemnie traktującego politykę Dmowskiego. W „Myślach nowoczesnego Polaka” zawarł on pewien passus, ilustrujący wyraziście właściwy mu sposób myślenia. Przeciwstawiając się z pasją programom zredukowania sfery narodowego zainteresowania do „terytorium etnograficznego” Polski, jak i „koncentracji sił” na jednym z odcinków (zachodnim lub wschodnim) wykazywał słuszność zasady mierzenia siły na zamiary. Jeśli zredukuje się sferę zainteresowań, zaowocuje to takim upadkiem zbiorowych ambicji i aspiracji, że i na tym ograniczonym terenie sił zabraknie. Co innego, jeśli ambicje - te rzeczywiste, a nie deklarowane - zakroi się szeroko. „Niech przyjdzie chwila – pisał dalej Dmowski - że służba sprawie narodowej będzie pochłaniała wszystkie siły i wszelkie zdolności, jakie społeczeństwo wydaje: wtedy przekonamy się, że w takich chwilach nowe siły w trójnasób narastają”. Czy można wiele dodać do tej opinii?
We wszystkich niemal prowadzonych na koniec stulecia ankietach okrzyknięto Piłsudskiego największym Polakiem XX wieku. Jego wielkość nie polega oczywiście na tym, że lepiej czy gorzej rządził przez dziesięć lat II Rzeczypospolitą. Jego zasługi są głębszej próby i sięgają zarania Niepodległej. Wkład, jaki wniósł w odbudowę Rzeczypospolitej, jest, jeśli nawet niedecydujący, to w każdym razie bezsporny. On to nadał polskiemu socjalizmowi narodowy charakter, co w decydującej mierze wpłynęło na niepowodzenie idei komunistycznych w okresie międzywojennym.
A co z Dmowskim? Wydaje się być wielkim zapomnianym. Przecież w Wersalu osiągnął wielki sukces. Polska otrzymała na zachodzie mniej, niż żądał, ale o wiele więcej, niż można się było spodziewać. Sam często powtarzał:
„Wolno mi być dumnym z tego, co w Polsce jest wielkie, ale muszę przyjąć i upokorzenie, które spada na naród za to, co jest w nim marne”. W myśl tych słów potrafił chwalić, ale i krytykować Polaków. Tak właśnie chciał wychowywać w służbie Bogu i Ojczyźnie.
Na kartach historii niewielu było im podobnym. Co prawda popełniali błędy, ale przecież błądzić to rzecz ludzka. Ale ostatecznie żaden nie wygrał. Według mnie byli zbyt wielkimi indywidualistami, z których żaden nie chciał do końca ustąpić. Dlatego należy o nich pamiętać. Za życia wystawili sobie swoiste exegi monumentum – wystawili sobie pomnik trwalszy niż ze spiżu. Takich mężów stanu w pisanych klęskami dziejach Polski jest zaledwie kilku.
Reasumując kwestią sporu idei i wizji polityki jest odpowiedź na pytanie, który wygrał: Dmowski czy Piłsudski? Salomonowy wyrok może tylko brzmieć, że każdy z nich miał olbrzymi wkład w kształt Polski, który ostatecznie zapewne żadnemu z nich nie odpowiadał. Ostatecznie żaden z tych dwóch ludzi nie wygrał – a wraz z ich porażką przegrała Polska.
Być zwyciężonym i nie ulec, to zwycięstwo.
J. Piłsudski