Już na samym początku kazdego roku szkolnego nasza Nauczycielka zapoznaje nas z listą lektur, które musimy przeczytać i wraz z nią na lekcjach omawiać. Jest to zazwyczaj os pięciu do siedmiu utworów, zarówno polskich jak i zagranicznych autorów. Te właśnie książki noszą jakże niewdzięczna nazwę lektur szkolnych. Czy zatem waro je czytać ? Sądzę, że tak.Poniewaz każdemu Polakowi wstyd byłoby nie znać takich lektur jak "W pustyni i w puszczy" H. Sienkiewicza, czy też "Krzyżaków" tego samego autora,Trzeba czytać szkolne lektury bo więcej sie dowiemy i nauczymy....Liczę na naj
Lektury są rzeczą, która nigdy nie kojarzy się z niczym dobrym. Obowiązek czytania nudnych, pięćset stronowych powieści traktują jak katorgę, a każde oderwanie od tego porównywane jest do wyjścia z piekła do raju. Nauczyciele uważają jednak, że te pozycje są konieczne, bo "wypada" je znać. I tutaj nasuwa się ważne pytanie, czy warto czytać lektury? Moje zdanie nie spodoba się nikomu z grona nauczycielskiego, lecz by nikogo nie okłamywać muszę powiedzieć, że nienawidzę zarówno kanonu jak i przedstawionych tam "wartości". Pierwszym argumentem popierającym moją tezę jest prosta sytuacja z życia wielu młodych ludzi. Książki z czasem zanikają, prawdziwych książkocholików jest niewielu. W dobie kiedy wszystko można zobaczyć na ekranie telefonu, czy tableta, ludzie zapomnieli jakie ukojenie dawał szelest przesówanych kartek, oraz woń nowo zakupionych książek. Wiele młodych zniechęca się do czytania właśnie dlatego, że pierwszym skojarzeniem z tym słowem jest obowiązek przeczytania lektury. Pozycje takie jak "Krzyżacy" H.Sienkiewicza, "Pan Tadeusz" A.Mickiewicza przedstawiają zupełnie inną rzeczywistość, niezwykle odmienną od tej, która towarzyszy nam teraz. Czytanie tekstów wypełnionych miliardami opisów, archaizmów, informacji jest prawie jak rozszyfrowywanie 200 literowego anagramu i na pewno nie zachęca do czytania. Kolejnym argumentem jest, odpowiedź na to co głoszą nauczyciele. " Czytając lektury przedstawiające okresy historyczne, poznasz historię bliżej", przepraszam bardzo, ale po co wtedy jest historia w szkolnym planie? Tylko dla odmiany Nauka dat, zwyczajów zajmie nam chwilę, z lekturą zawsze jednak idą długie godziny, przepełnione bardziej opisami firanek, niż fabułą, która ma nas "nauczyć". Książki są rzeczą piękną, ale jak to powiedział kiedyś pewien aktor " największą krzywdą jaką można wykonanać na książce jest uczynienie jej lekturą". Trochę inne ugryzienie tematu, bez drętwych Litanii o cudowności tych pozycji. Ps: Nienawidzę Sienkiewicza