Moja przygoda wśród bogów mitologicznych
Jest wieczór. Siedziałem już trzy godziny próbując nauczyć się głównych bogów panujących w starożytnej Grecji. Tylu ich było i każdy odpowiadał za coś innego. Ci Starożytni to musieli mieć bujną wyobraźnię! Wystarczy wspomnieć mit o Demeter i Korze. Wiosna i lato to według wierzeń Greków panują wówczas, gdy Kora- Persefona opuszcza Hades i znajduje się na powierzchni ziemi ze swoją matką. Jesień i zima to czas, gdy Demeter opłakuje powrót córki do męża. Ciekawe uzasadnienie zmieniających się pór roku. Ale mity to pestka w porównaniu do wymiany wszystkich ważniejszych bogów wraz z ich domenami i atrybutami. Ha! To jest dopiero sztuka. Zbliżała się już pierwsza w nocy. Zacząłem się zastanawiać: poświęcić cenne godziny snu na wkuwanie wierzeń starożytnych czy też oddać się w objęcia Orfeusza? Ta druga opcja wygrała i położyłem się spać. Ledwo przyłożyłem głowę do poduszki, poczułem momentalnie intensywny zapach kwiatów, co jeszcze potrafiłem sobie wyjaśnić nowym płynem do płukania, ale skąd śpiewające ptaki?! Otworzyłem oczy i ku mojemu zdziwieniu byłem na łące!
- Co jest?? Gdzie mój pokój i łóżko? Dlaczego znajduje się na górze, a nie w Poznaniu!?- zadawałem pytania pustce. Podszedłem do krawędzi i spojrzałem w dół. Nie było nic widać za wyjątkiem morza chmur.
- Świetnie!! Ale jest też dobra strona tej sytuacji. Nie muszę pisać sprawdzianu z wierzeń Starożytnych. Szkoda, że nie zabrałem niczego do jedzenia, ale może coś znajdę w którejś z tych świątyń?- powiedziałem do siebie. Raźnym krokiem udałem się do kompleksu budynków.
Podchodząc bliżej zauważyłem swoją pomyłkę i to, co miało być świątynią, w rzeczywistości było pałacem. Wewnątrz panował przyjemny chłód i niebywały przepych. Skrzące się od drogich kamieni posadzki oraz ściany, fontanny tworzyły orzeźwiające mgiełki… Nagle usłyszałem śmiechy i dźwięki muzyki, spojrzałem w stronę skąd dochodziła. Ujrzałem wówczas pląsające piękne dziewczyny. Pląsając podeszły do mnie i wzięły za ręce. Dopiero wówczas dostrzegłem, że są prawie przeźroczyste! To muszą być nimfy. Poddałem się rytmowi. Nie wiem dokładnie jak długo tańczyliśmy, nagle rozległ się donośny głos, który spłoszył piękne tancerki.
-Gdzie jest Hermes??!! Przyślijcie mi go natychmiast!!- ktoś grzmiał.- Musi udać się do Sparty. Pewnie znowu przesadził z ambrozją! Znajdźcie mi kogoś, kto go zastąpi!!!
Delikatnie pchnąłem drzwi, które jak sądziłem, prowadziły do komnaty skąd dobiegał groźny głos. Myliłem się, była to sień prowadząca do olbrzymiej komnaty. Wszedłem cicho do środka i nagle stanąłem oko w oko z nieziemsko piękną dziewczyną.
- Witaj!- powiedziała- Jestem Herkyna. Nimfa źródła w Lebadei. A Ty, kim jesteś?
- Mam na imię Radek i przybywam z Poznania, z Polski.- powiedziałem bez przekonania, że będzie wiedziała gdzie to jest.
- Hmmm…. To jakieś nowe polis? Przysłał cię Twój król?- zapytała.
- No nie zupełnie…
- Chodź ze mną przedstawię cię Zeusowi. Chyba wiesz, kim on jest?- spytała z powagą.
- Jasne. Najwyższy bóg panteonu helleńskiego. Bóg światła, pogodnego nieba, pan piorunów- Gromowładny.- wyrecytowałem z dumą.
- Zgadza się. To Ciebie szuka Zeus, abyś zastąpił Hermesa?- raczej stwierdziła niż zapytała i nie czekając na moją odpowiedź, wprowadziła mnie do sali.
Jeszcze nigdy nie widziałem tylu ludzi!! Nawet na Bema w godzinach szczytu nie ma tylu! Wszyscy jak na komendę rozstępowali się przed nami. Z ciekawością rozglądałem się po twarzach otaczającego mnie tłumu. Były to bez wyjątku najpiękniejsze osoby jakie kiedykolwiek widziałem. Biła od ich radość i witalność. Jednak największe wrażenie zrobił na mnie mężczyzna siedzący na końcu komnaty.
- Zupełnie jakbym widział rzeźbę Fidiasza!!- powiedziałem do Herkynii.
- Znasz mistrza Fidiasza? Bawi na Olimpie od czasu do czasu- odrzekła.
- Znam tylko ze słyszenia, jego rzeźby są znane na całym świecie. Np. Atena z włócznią, ta na Akropolu.
- Widziałeś już Ten posąg?! Przecież jeszcze go nie ukończył!
- No nie, ale wiesz…- zacząłem się plątać w wyjaśnieniach. Na szczęście doszliśmy do Gromowładnego.
- Panie, oto Radek przybył do nas z nowego polis- Poznania z Polski. To on ma zastąpić Hermesa.- powiedziała Herkyna.
- O to świetnie! Hermes ma drobne problemy z utrzymaniem równowagi. A twoje stopy, widzę są mniej więcej tej samej wielkości, co jego, tak więc jego skrzydlate buty powinny ci być dobre. –odparł Zeus głosem nie znoszącym sprzeciwu.
- Panie! Ja nie jestem stąd i nie wiem co mam robić, gdzie się udać i w ogóle…- powiedziałem zakłopotany i przerażony.
- Nie interesuje mnie to. Wykonać!! Zabierzcie go do pokoju Hermesa. Już tam jest Asklepios.- powiedział to do rosłych osiłków stojących opodal, a do dostojnej kobiety siedzącej obok niego zwrócił się- Hero, kochanie. Nalej mi proszę troszkę ambrozji, bo mi zaschło w gardle.
Świetnie! Jestem na Olimpie, rozmawiałem z Zeusem, widziałem Herę (Hera opiekunka małżeństw- mignęło mi w myśli), idę zastąpić Hermesa… ale kim jest Asklepios? To jakieś narzędzie tortur??!! Asklepios okazał się starszym mężczyzną o wesołych oczach. Przedstawił się jako bóg- lekarz.
- Nigdy nie przesadzaj z ambrozją, młody człowieku. Musiałem podać Hermesowi napój, żeby ten nieznośny bóg wreszcie się położył i zasnął. Aha! To ty masz go zastąpić?
- No niby tak, ale ja jestem tu przypadkiem, nie wiem jak się chodzi w takich butach, gdzie mam iść…-chciałem się wytłumaczyć.
- W tych butach się lata! Spadłeś z nieba?- odparł Asklepios.
Rany! Ale wpadłem! Nikt mi nie uwierzy, że powinienem spać w moim własnym łóżku, mogłem jednak się uczyć… Postanowiłem ciągnąć dalej ten teatrzyk. Odpowiedziałem, że to był tylko żart. Wziąłem buty stojące przy łóżku. Były lekkie z czerwonego atłasu, a do boków miały doczepione po parze białych, delikatnie drgających skrzydełek. Jak się je dotknęło wydawały cichutki szmer. Kiedy tak je podziwiałem, drzwi do komnaty otwarły się z trzaskiem i do komnaty wleciała sowa.
- Udamy się razem do Sparty, do króla Leonidasa. Ty polecisz w butach, a ja na Pegazie.- powiedziała przyjmując postać kobiety.
- Witaj o pani!- powiedziałem.
- Jestem boginią wojny, wiec nie tytułuj mnie jak jakąś panienkę z dobrego domu!
- Dobrze, wybacz. Postaram się nie traktować cię jak kobietę, ale to będzie trudne- westchnąłem zrezygnowany. Założyłem buty i nagle uniosłem się w powietrzu! To było niesamowite! Zakręciłem w powietrzu piruet i wzniosłem się pod sam sufit! Czułem się wolny i szczęśliwy jak nigdy dotąd. Byłem tak pochłonięty nowymi doznaniami, że nie zauważyłem, gdy do komnaty weszli dwaj mężczyźni. Pierwszy młodszy i niebywale piękny z lirą pod ręką, drugi starszy pulchny z radosnymi oczkami, w wianku na głowie.
- Chłopcze, przestań się wygłupiać i zleć do nas- powiedziała szorstkim tonem Atena.
- Ach! Witaj młodzieńcze. Jestem Apollo, ale zapewne mnie znasz, a jeśli nie mnie to moje utwory. Weź te oto zwoje z moimi lirykami. Każdy z nich jest podpisany i ma trafić do adresatki. Masz tu po kolei alfabetycznie poukładane moje natchnienia: Agrypina, Cleo, Katharina i Safona. Tylko pamiętaj, żadna z nich nie może dowiedzieć się o innych!
-Ależ drogi Apollonie!- wtrącił grubiutki bóg- Przecież każda z nich wie o twoich zdradach! To są kobiety, a dla nich plotkowanie jest jak dla mężczyzn dobry napitek. Bez tego nie można żyć. Mam racje chłopcze?- zaśmiał się rubasznie i poklepał mnie po plecach.
- Dajże spokój Dionizosie!- warknęła Atena.- Znając ciebie mamy zabrać dla Leonidasa jakiś gąsior z twoim przednim winem?
- Jakbyś zgadła moja ulubiona wojowniczko!
- Dobrze już dobrze. Dajcie te wasze „przesyłki” i lecimy, bo Ojciec- Zeus znowu będzie się na mnie denerwował z waszego powodu.- powiedziała uśmiechając się Atena. Po dłuższej obserwacji bogini nie wydawała się już taka surowa. Stwierdziłem, ze nawet może uchodzić za miłą.
Stanęliśmy przy parapecie, Atena gwizdnęła i ku mojemu zdziwieniu usłyszałem stukot końskich kopyt i rżenie, aby po chwili pojawił się najprawdziwszy Pegaz. Jego sierść lśniła w słońcu, a grzywę rozwiewał wiatr. Atena zwinnie wskoczyła na podniebnego rumaka.
-Musimy się spieszyć, bo ze wschodu nadciąga burza. Prosiłam Zeusa by zmienił jej kierunek, ale Demeter nie pozwoliła, bo pola potrzebują deszczu.- powiedziała. Nie wiele się namyślając, udaliśmy się w stronę zachodzącego słońca.
Nie wiem jak długo lecieliśmy, ale niespodziewanie uderzył nas w plecy podmuch gorącego wiatru. Obejrzałem się za siebie. Olbrzymia chmura pędziła prosto na nas. Błysk. Grzmot. Huk wiatru. Strasznie się bałem, spojrzałem na Atenę szukając wsparcia, ale ona tylko się zaśmiała i krzyknęła:
- Chodź! W chmurze, będzie świetna zabawa!!- nie czekając na odpowiedź runęła w granatową otchłań. Nie zdążyłem nawet zareagować. Poczułem nagle silne szarpnięcie, wiatr rzucał mną w każdą stronę i niebezpiecznie zbliżałem się do wody, nad którą lecieliśmy.
- Co ty wyprawiasz??! Wpadniesz do wody!!!- krzyczała przerażona Atena. Nagle zrobiło mi się strasznie zimno, poczułem jak woda zalewa mi oczy i usta. Chciałem zawołać o pomoc, ale nie mogłem!! Nagle zrobiło się zimno. Poczułem szarpnięcie i głos mamy:
- Wstawaj śpiochu! Zaśpisz do szkoły!
- Mamusiu!! Ale co z poselstwem??!
Mama spojrzała na mnie dziwnie. To był tylko sen pomyślałem sobie. Ale co z poselstwem? Co z listami Apollona do jego ukochanych, gąsior Dionizosa… Miałem tylko nadzieje, że Atena dotarła do Sparty. Chociaż to był sen, nie myślałem o niczym innym tylko o tej niezwykłej przygodzie. Dzięki niej napisałem sprawdzian z historii na piątkę. Bogowie nie wydali mi się obcy, opisując Dionizosa miałem przed oczami jego pulchną posturę, Atena była wojowniczką, Zeus dostojnym władcą… Mam nadzieje, że kiedyś uda mi się powrócić na Olimp i wytłumaczyć Gromowładnemu, dlaczego nie wypełniłem jego poselstwa. Może będę mógł to zrobić nawet dziś w nocy?