Akcja dywersyjna w "Kamieniach na szaniec" - Kraśnik.

KRAŚNIK
Jest noc sylwestrowa. Przełom roku 1942 i 1943. Kraśnik. Jesteśmy już na miejscu. Wjeżdżamy w leśne bezdroża. Zatrzymujemy się. Ludzie ubezpieczający zostają porozstawiani w odpowiednich miejscach. Inni, zajmują się zakładaniem min. Ziemia jest zamarznięta. Teraz dopiero się zorientowano, że nie wzięto kilofów. Zaczynamy więc podkopywać tory za pomocą kieszonkowych noży, pilników. Nagle Rudy, stojący jakieś 100 m od pozostałych, słyszy kroki. W oddali widać światło latarki. Zaniepokojony, postanawia zawiadomić swoich współtowarzyszy. Narada. Na zwiady zostają wysłani trzej młodzieńcy. Niebawem okazuje się, że to tylko jakiś mężczyzna. Mocno pijany, wraca z sylwestrowej zabawy. Chłopcy tłumią śmiech. Wzięli owego Pana do dywersyjnej „niewoli”. Wszystko jest już gotowe. W oddali słychać charakterystyczny stukot i ciężkie sapanie lokomotywy. Zośka jest bardzo skupiony. Nie może się pomylić. Odlicza. I już! Do dzieła! Ognia! Miner natychmiast włącza zapalnik. Ale stop! Coś jest nie tak! Nie ma wybuchu! Mężczyzna odruchowo szarpie za zapalnik pociągowy. Następuje eksplozja. Słychać trzask i łamanie się potężnych wagonów. Wszyscy pędzą do wykolejonego pociągu i rzucają butelki z benzyną. Maszyna stoi już w płomieniach. Ogień oświetla rozmiar wybuchu. W wagonach widać sprzęt wojenny. Miał on być użyty na froncie w Rosji. Akcja zakończona 100% powodzeniem.

Dodaj swoją odpowiedź