My żywiom w Maskwie. Wsiu niedzielu roditieli na rabote, a ja w szkole. Paetamu w subotu, my sudawolstwijem jedzim na dacziu. Nasza daczia pad Maskwoj. Ana sredi lesow i palej. Niedaliko ot daczi nebolszoe ozero.
My tam incieresno prawodim wremia: sabirajem w lesu griby, kupajemsia w ozierie, zagarajem, a kagda pagoda plachaja- lowim rybu, słuszajem muzyku, czitajem knigi....
S nami na dacziu obyczna jezdzit babuszka. Ona oczień lubit wyrasziwać ćwiety, paetamu vakrug naszewa domika wsiegda mnoga roz, tiulipanaw, gladziołasaw, fiałak.
Pa wieczieram, kogda tiopłaja, charoszaja pagoda, my sabirajemsia u kastra. Papa gatowit wkusnyje bliuda i ugasziajet nas.
W waskrisenije wieczieram my wazwrasziajemsia damoj.