List do mamy - wspomnienie z wakacji
Droga mamo!
Tak jak obiecałam, piszę do Ciebie, aby opisać moje wspomnienia z wakacji. Jak dobrze wiesz na wakacjach byłam u babci na wsi. Było super, ale szkoda że ten czas tak szybko minął. Poznałam tam parę wyjątkowych osób, z którymi bardzo się zaprzyjaźniłam. Byli to: Kasia, Magda, Karolina, Darek, Mateusz, Kamil, Przemek, Leszek, Paweł, Marcin, Arek, Rafał, Konrad, Adrian, Grzesiek. Spotykaliśmy się co dzień, jeździliśmy nad wodę, chodziliśmy na spacery, do lasu i na imprezy. Pewnego razu spotkaliśmy się po południu, aby pójść na boisko szkole zrobić sobie ognisko, Krystian i Darek wpadli na pomysł, aby iść do starego domu Kowalskich, w którym podobno straszy! Słyszeliśmy, że, jak się pójdzie tam o godz. 24 to przybędą duchy. Słyszeliśmy też dużo innych historii, ale dla nas nic nie było w tym strasznego. Z godziny na godzinę nie mogliśmy się doczekać, kiedy wybije północ. Chwile przed 24:00 staliśmy już u progu strasznego domu. W końcu wybiła wyczekiwana godzina. Poszliśmy cała paczką. Niestety nie wszyscy odważyli się wejść do środka. Większość została na zewnątrz. Weszłam tylko ja, Krystian, Darek, Konrad i Przemek. W środku było ciemno, ale na szczęście mieliśmy latarkę. Na końcu długiego korytarza znajdował się wielki pokój. Na ścianach wisiały obrazy rodziny Kowalskich. Na środku pokoju znajdował się stół, na którym leżał album ze zdjęciami i dwie świece. Konrad zapalił je. Po chwili usłyszeliśmy huk. Zatrzęsły się się drzwi. W domu zrobił się przeciąg, świeczki zgasły. Nagle spadł obraz rodzinny. Bardzo się przestraszyliśmy. Chcieliśmy wyjść z tego strasznego domu, ale drzwi były zamknięte, okna zabite deskami. Chcieliśmy zadzwonić, ale nie było zasięgu… Podeszliśmy wszyscy do stołu. Zaczęłam oglądać zdjęcia. Po chwili usłyszeliśmy jakieś szelesty z kuchni. Poszliśmy zobaczyć, co tam się stało. W kuchni były tylko stare szafki i piec. Gdy chciałam wyjść poczułam, jakby ktoś mnie złapał za rękę. Odwróciłam się, lecz nikogo nie było. Wróciliśmy, więc do pokoju. Zorientowaliśmy się, że album zniknął, lecz nikt z nas go nie brał. Konrad wróciwszy do kuchni zobaczył, że leży on na piecu. Na drzwiach, wbite nożem wisiało zdjęcie. Przestraszyliśmy się i zaczęliśmy krzyczeć. Po chwili drzwi się otworzyły i zobaczyliśmy przyjaciół. Poczuliśmy wielką ulgę i szybko wyszliśmy na zewnątrz. Całą historie opowiedzieliśmy im, lecz nam nie uwierzyli. Rozeszliśmy się wszyscy i poszliśmy do domów. Następnego dnia poszliśmy tam obejrzeć te fotografie, lecz już ich tam nie było… Osoby które z nami nie poszły tamtego wieczoru żałowały, ale i tak na nie wierzyli. Po przytoczeniu argumentu zatrzaśniętych drzwi, uwierzyli nam, ponieważ klamka od drzwi była tylko od zewnątrz. To zdarzenie zostało między nami. Nikomu o tym nie mówiliśmy, ponieważ tak raczej by nam i nie uwierzyli i myśleli że kłamiemy. Na tym kończę ten list, do zobaczenia w sierpniu. Pozdrów i ucałuj rodzinkę.
P.S. Już nie mogę się doczekać, kiedy się zobaczymy ! =) Kochająca Cię...
Madzia.