Utwór Tadeusza Różewicza „W środku życia”, jako komentarz do czasu naznaczonego piętnem wojny.

Druga wojna światowa wstrząsnęła posadami całej cywilizacji ludzkiej. Wydarzenia
z lat 1939-1945 unaoczniły światu, iż wartości pielęgnowane przez stulecia, nie miały nigdy tak naprawdę żadnego znaczenia, a wszelki dorobek ludzkości był tak kruchy, że wystarczyła jedna tylko dyktatura, aby zamienić go w pył. W tym właśnie okresie wchodził w dorosłość Tadeusz Różewicz, poeta, który swoje doświadczenia z czasów Wielkiej Wojny przelał na papier. W niniejszej pracy pragnę skupić się na przesłaniu, jakie niesie ze sobą powojenna poezja rzeczonego twórcy, punktem wyjścia czyniąc wiersz z 1955 roku, pod tytułem „W środku życia”.
Wiersz „W środku życia” prezentuje typ liryki bezpośredniej. Podmiot liryczny (indywidualny), który można utożsamiać z autorem, już na samym początku powraca do czasów powojennych, nazwanych w pierwszych dwóch wersach okresem postapokaliptycznym i pośmiertnym. Owe określenia dobitnie wskazują, czym wojna była nie tyle, co dla podmiotu, ale dla całego świata. Wydarzenia minionych lat zburzyły wszelki porządek, wprowadziły chaos zarówno w świecie fizycznym, jak i mentalnym człowieka. Podmiot jest pozbawiony wszelkich zmysłów, umiejętności pojmowania, odróżniania przedmiotów. Musi wszystko budować od nowa, „stwarzać siebie [...] ludzi, zwierzęta, krajobrazy”. Nawet najprostsze fakty i przedmioty stają się czymś skomplikowanym. Zastosowanie noża kuchennego, który spoczywa na stole obok bochenka chleba, jest niejasne, a przynajmniej nie tak oczywiste, jak być powinno. Nóż w czasie wojny stał się narzędziem zabijania, a chleb surowcem unikalnym i cennym, przeznaczonym tylko dla silniejszego, albowiem słabsi umierali albo na skutek egzekucji, albo właśnie z głodu. Miłość do bliźniego nie była już tak oczywista, jak przed wojną. Została ona wyparta przez nienawiść i gwałt, które przez kilka lat stały się nieodłączną częścią życia, na tyle prozaiczną, że niemal wyparła z Dekalogu przykazanie „nie zabijaj”. Okaleczony wojną podmiot, musiał wobec tego poznawać wszystkie wartości od nowa. Zaburzeniu uległo również pojmowanie naturalnego biegu przyrody, biologicznego rozwoju świata, jak choćby ewolucja drzewa i wydawanie przez nie owoców. W dalszej części wiersza podmiot przypomina prostą staruszkę prowadzącą kozę i refleksje, jakie w nim wzbudził ów widok. Uznał bowiem, iż życie ludzkie jest znacznie ważniejsze, aniżeli „cuda świata”, czyli dążenia człowieka do wielkości i świetności. Ci zaś, którzy wg niego przedkładają dobra materialne i idee, jakiekolwiek by one nie były, ponad istnienie człowieka, są mordercami, gdyż to właśnie życie jest najcenniejszą i najważniejszą wartością we Wszechświecie. W końcowych strofach wiersza osamotniony podmiot liryczny szuka ukojenia i odnowy w przyrodzie, próbuje nawiązać z nią dialog, co jednak okazuje się awykonalne.
Człowiek, który przeżył wojnę nie mógł czuć się zwycięzcą. Cała jego świadomość została zniszczona, duch zabity, zmysły i możliwość pojmowania – odebrane. Cały świat runął u stóp nienawiści, dlatego jedynym sposobem na odzyskanie swojego dawnego Ja, było budowanie wszystkiego od początku. Tym właśnie był świat powojenny: zdehumanizowana ludzkość, cywilizacja tonąca w chaosie, wyczerpanie się wartości i żałość. Nie są to tylko odczucia jednego poety. Odzew powojennej reakcji w literaturze był tak ogromny, że swoim zasięgiem objął cały świat, każdy niemal kraj i każdego artystę.

Dodaj swoją odpowiedź