Kto ty jesteś? Kaszub mały!
W Polsce, bazując na danych z rocznika statystycznego, ludzi ubywa. Więcej obywateli naszego pięknego kraju umiera niż się rodzi, co jest sytuacją, co najmniej niepokojącą. Problem ten zakłóca sen także i naszym zatroskanym politykom. Niedość, że zmniejszają się wpływy do budżetu, to jeszcze osłabia się miejsce Polski na arenie międzynarodowej (traktat Nicejski zawiera tzw. zasadę weryfikacji demograficznej), co może spowodować wykup ziemi przez Niemców oraz napływ fali emigrantów z Tadżykistanu. Niedługo rząd będzie zmuszony do podjęcia nadzwyczajnych środków (zwiększenia podatków), aby powstrzymać ten stan. Prawdopodobnie plan będzie się opierał o to, że bogaci, którzy zwykle mają niewiele dzieci wyjadą za granicę a pozostaną biedni, którzy jak wiadomo mają zwykle wielodzietne rodziny, a na wyjazd za granice ich nie stać. Tym bardziej powinna cieszyć wzrastająca ilość Kaszubów.
A Kaszubów wciąż przybywa. Rozmnażają się w niesamowitym tempie i coraz więcej osób zaczyna przyjmować właściwe pochodzenie. Osobiście cieszy mnie fakt, że krew kaszubską odnajdują w sobie ludzie z najodleglejszych obszarów Polski. Kiedyś myślałam, że Kaszubi mieszkają w skansenach i zajmują się wyszywaniem serwetek oraz malowaniem wazonów, że od czasu do czasu (na prośbę turystów) odezwą się w swoim niezrozumiałym języku i zatańczą jakiś skoczny taniec. Teraz widzę, w jakim olbrzymim błędzie przyszło mi trwać! Swoje kaszubskie pochodzenie manifestują lokalni politycy, lekarze, nauczyciele i wszyscy ci, którzy chcą być na topie. Wielu z nich nie pochodzi z naszego pięknego miasta Kościerzyny. Nie wszyscy mieli szczęście urodzić się na Pomorzu, ale łaskawy los pozwolił im osiedlić się na tej ziemi kaszubskiej i to on też dał im możliwość odkrycia w głębi własnej duszy powołanie do bycia Kaszubą! Och, jakże Fortuna jest dla niektórych łaskawa!
W obecnym czasie nietaktem jest nienależenie do żadnej grupy etnicznej. Jeżeli ktoś nie jest Kaszubą, Ślązakiem, Góralem, ani nawet Łemkiem, ale po prostu uważa, że jest Polakiem to naraża swoje życie towarzyskie w najlepszym przypadku tylko na pobyt w szpitalu. W obecnych czasach korzystanie z publicznej służby zdrowia bywa bardziej niebezpieczne od samej choroby, zwłaszcza jeżeli nasi dotychczasowi przyjaciele postanowią zmniejszyć limity. Długie przebywanie w samotności, odosobnienie i izolacja od społeczeństwa może wywoływać depresję, dlatego Ministerstwo Zdrowia, w trosce o stan zdrowia psychicznego pacjentów, powinno nakazać każdemu, aby ten zaczął utożsamiać się z jakąś grupa etniczną a najlepiej z taką, która jest reprezentowana przez obecnie rządzących.
Tylko kwestią czasu pozostaje stworzenie czegoś na wzór listy Wildsteina zawierającego spis jawnych i tajnych współpracowników służb dążących do polonizacji. W urzędach można już składać pisma w języku mniejszości. Niedługo, aby załatwić zmianę dowodu osobistego, trzeba będzie wypełnić odpowiedni wniosek, a następnie ustawić się w wielomiesięcznej kolejce do tłumacza przysięgłego, który przetłumaczy nam go na język mniejszości stanowiącej większość na danym regionie. W związku z całymi tymi zmianami moje serce raduje się z tego, że jest mi dane uczestniczenie w zajęciach z Edukacji Regionalnej. To właśnie na tego typu zajęciach spragnieni dziedzictwa regionalnego uczniowie dowiadują się, że nie muszą zostawać nacjonalistami polskimi… mogą zostać nacjonalistami kaszubskimi!
Dziwić może jedynie fakt, że III Rzeczypospolita nie jest jeszcze Związkiem Republik Polskich. Każda grupa etniczna mogłaby wtedy posiadać własne milutkie państewko, w którym mogłaby wprowadzić dowolny ustrój i oddzielić się od innych mniejszości. Moglibyśmy w ten sposób zlikwidować bezrobocie, wszakże powołanie do życia republiki pociąga za sobą rozrost biurokracji, a co za tym idzie wzrost liczby miejsc pracy. Coraz więcej sąsiadów Polski nas nie lubi, więc może lepiej uciec z płonącego okrętu. Kaszubi uniknęliby przy okazji bólu głowy związanego z poczynaniami polityków z bardzo odległej Warszawy i przestaliby odpowiadać za ich błędy. Nikt nie bałby się zakręcenia kurka z gazem przez towarzysza Putina w razie nieobecności towarzysza Kwaśniewskiego na obchodach zakończenia wojny. Nie nękałyby nas troski związane z kolejnym procesem posła Andrzeja L. Żal nie ściskałby naszych serc w wypadku powołania tysięcznej komisji śledczej pod przewodnictwem prof. Renaty Beger. Można by utworzyć nawet własny Kościół Regionalny, któremu przewodniczyłby czcigodny Henryk J. Powstałaby nowa muzyka, która łączyłaby w sobie folk, hip-hop, techno, heavy metal i pieśni kościelne.
Szczerze wierzę w to, że Kaszubi potrafią się zjednoczyć i zawalczyć o swoje. Jestem tego przekonana w równym stopniu, jak co do niewinności Jacksona. Należałoby jednak podjąć przeraźliwie poważną decyzję: Czy jestem Kaszubą, czy może Polakiem? To niezdecydowanie wskazywałoby raczej na Polaków. Wszakże większość mieszkańców kraju nad Wisłą - jak wynika z sondaży - jest przekonana do Unii Europejskiej. Z drugiej jednak strony ci sami mieszkańcy tego samego kraju - jak wynika z sondaży - zamierzają w nadchodzących wyborach (czyli w czerwcu, czy we wrześniu – cholera wie!) poprzeć ugrupowania nieprzekonane do Unii Europejskiej. Takich przykładów jest oczywiście o wiele więcej. Trudno się jednak dziwić społeczeństwu, wszakże mało jest rzeczy stałych, wszystko jest względne. Jak mówi stare przysłowie ludowe: "Premierzy się zmieniają, parlament się zmienia, prezydent się zmienia, a Fundacja Batorego cały czas rządzi". Trudno nie zauważyć, że niektórzy mogą być w tej sytuacji skołowani.
Mimo wszystko zastanawiam się nad sensem istnienia jakichkolwiek grup etnicznych. Jesteśmy już w Unii, granice się zatarły (keine Grenzen – jak śpiewał nasz wybitnie uzdolniony eurowizyjczyk). Ideą zjednoczonej Europy powinna być jedność i zmniejszanie różnic. Jednak wychodzi na to, że sprytna Bruksela powzięła inne, bardziej wyszukane działania. Unia łączy nas przez dzielenie! Oczywiście nie we wszystkich dziedzinach. Zastosowanie jednej techniki do rozwiązywania wszystkich problemów zwiększyłoby tylko bezrobocie wśród unijnych urzędników, a na to nie możemy sobie pozwolić. Bruksela chciałaby rozwoju regionów i pielęgnowanie ich różnorodności, równocześnie pragnęłaby zmniejszenia wpływów Kościoła w państwie ( i dopomóż jej w tym, Panie Boże!), co wiąże się raczej ze spadkiem różnorodności. Niech naród się jednak nie lęka! W demokracji trwamy dopiero od 16 lat - nie wszystko musimy rozumieć, dlatego musimy zawierzyć na słowo naszym unijnym przyjaciołom.
Wszystko może się zdarzyć! Skoro Francuzi mogą protestować, bo 35 godzinny tydzień pracy to dla nich to za dużo, więc czemu Kaszubi nie mieliby utworzyć własnego państewka? Może jedyną przeszkodą jest brak prawdziwych Kaszubów, a jedynie spora liczba ludzi myślących, że są Kaszubami, bo zażyli tabakę, wiedzą kim byli Gryfici i lubią oglądach młode dziewczynki ubrane w tradycyjne stroje, które wesoło podrygują w takt melodii kaszubskiej.